Skocz do zawartości
Nerwica.com

cozicozicozi

Użytkownik
  • Postów

    517
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez cozicozicozi

  1. allabouteder, sznase na to są i tak dość małe. Chyba, że powiesz, że ciągle o tym myślisz, te myśli nie dają ci spokoju, nie możesz sobie z nimi poradzić, czujesz, że coś cię do tego popycha itd. Wtedy pewnie dostaniesz skierowanie do szpitala.
  2. zima, uważasz, że niemożliwe jest chorować jednocześnie na nerwicę i depresję? Serio?
  3. Kama86, jak najbardziej mogą to być objawy nerwicy, tym bardziej, że badania nie wykryły niczego. Polecam się skonsultować z psychiatrą.
  4. Brak krytycyzmu - to chyba jest największy problem w schizofrenii i skłonieniu chorego do leczenia. Nie dociera to do niego, że może być chory. Oczywiście to nie wina chorego, taka natura tej choroby. Mam kogoś w rodzinie, kto choruje i pamiętam jakie były dawniej jazdy z nim. Potrafił być tak przekonujący w tych swoich urojeniach, że po dłuższym czasie spędzonym z nim, człowiek się zaczynał zastanawiać czy to co mówi może rzeczywiście jest prawdą. Wszystko było spójne, w pewnym sensie logiczne, na wszystko miał wytłumaczenie dlatego niestety często taki delikwent trafia na leczenie dopiero po odjebaniu jakieś konkretnej akcji.
  5. Dziewczyno nawet sobie nie zdajesz sprawy ilu ludzi korzysta z pomocy psychiatry tylko prawie nikt się nie przyznaje. Po co się tak męczyć? Jeśli nie dasz rady sama tych myśli ogarnąć to niestety ale prawdopodobnie będzie co raz gorzej, a im wcześniej skorzystasz z pomocy, tym lepiej (mówię z doświadczenia). Nie ma się czego bać, nikt tam Ci nie przylepi żadnej etykiety świra. Nikt nawet nie musi o tym wiedzieć przecież, że idziesz do psychiatry. Nie bój się tego, nie chce rzucać banałami ale psychiatra to lekarz jak każdy inny.
  6. Hej, czemu nie chcesz iść do psychiatry?
  7. Najbardziej mnie zastanawia to czemu ci ludzie nie pójdą na obserwacje psychiatryczną chociażby celem upewnienia się, że faktycznie nie są chorzy. Aha, no tak, jak pójdą to ci, co ich kontrolują wyłączą całą kontrolę żeby im wmówić, że są chorzy. No szkoda tych ludzi, bo mogliby żyć w miarę normalnie pod opieką psychiatry zamiast brnąć w te swoje teorie spiskowe.
  8. Leki biorę już kilka miesięcy. One zdecydowanie pomagają ale problemów nie rozwiążą. Bez leków to szczerze mówiąc już bym dawno nie żył jak przypomnę sobie w jakim ja byłem stanie jesienią....
  9. Nietsety nie probowałem nidgy psychoterapii. Ciężko mi się do tego przekonać i nie wiem jakie są terminy na nfz.
  10. Tak, tylko, że jak próbujesz sobie poukładać życie i ciągle ci nie wychodzi to w końcu mówisz "dość" i na to psychoterapia nie pomoże. Bo skąd brać siłę jak życie najpierw daje ci nadzieję żeby zaraz skopać cię po dupie i uświadomić jakim śmieciem jesteś na tym świecie? I tak w kółko. Oprócz studiów nic mi się życiu nie udało. Choćbym nie wiem czego próbował, zawsze wszystko musi się potoczyć tak żeby mi w końcu nie udało. No i dobija mnie to, że nie mam dziewczyny - inaczej by to wyglądało gdybym miał dla kogo żyć, gdybym wiedział, że mam w kimś bezgraniczne oparcie. Ale jak już wspomniałem, nikt nie chce być pewnie z takim nieudacznikiem. Trudno. W każdym razie nie zabiję się dlatego, że żal mi mojej mamy, która by chyba tego nie przeżyła. Inaczej już bym dawno nie żył.
  11. Moje zycie to pomyłka. Studia skończone z wynikiem bdb po to aby teraz nie móc znaleźć pracy. Brak dziewczyny - w sumie nic dziwnego, bo co mogę takiej zapewnić skoro jestem zerem. Perspektywy nie wyglądają ciekawe. Zdechnę sam, smutny i do końca będę nikim. Na nic kurwa nie mam wpływu. Nic mi się nie udaje. Po co to ciągnąć? Po co oszukiwać samego siebie, że może będize lepiej? Po co próbować ciągle od nowa po to żeby się znowu rozczarować? Przecież jak obiektywnie na to spojrzę to poza tym, że mam wyzsze wykształcenie (które i tak chuja znaczy w tym pokurwionym, skorumpowanym kraju) to jestem totalnym nieudacznikiem życiowym. Znajomych nie ma jak trzeba wyciągnąć rękę z pomocą. Zresztą chuj z nimi. Chuj z tym życiem. Nie ma co ciągnąć tej farsy szumnie zwanej życiem.
  12. Kurczę no postaraj się dostać mimo, że masz daleko, bo szkoda się tak męczyć. Na pewno cię nic nie opętało ale wiem jak ciężko przestać się nakręcać. Rozumiem Cię, znam podobny stan. Nie z opętaniem ale z różnymi innymi dziwactwami. Ciężko coś radzić w takiej sytuacji, bo rady typu: nie denerwuj się, ogarnij się czy uspokój się tylko jeszcze bardziej wkurwiają. Jak będziesz mieć takie jazdy nie do ogarnięcia to spróbuj iść do internisty najpierw może ale znając życie dostaniesz pewnie paczuszkę oxzazepamu albo hydroksyzyny doraźnie i zalecenie żeby iść do psychiatry.
  13. Jakby mi psycholog kazał strzelać z gumki w nadgarstek to bym chyba nie wytrzymał i poleciała by taka wiązanka, że by się zesrał w tym gabinecie. Nie możesz iść do psychiatry?
  14. Miesiąc to dużo!?, hehe dobre. , jak by brała z pół roku, rok to można mówić, że to jest długo, co do samego pytania to będzie to trwało mniej więcej tylko co brałaś alpre, pewnie nawet krócej, bierz, mniejszą dawkę i schodz powoli, albo zmień na inne bezpieczniejsze benzo, bo alpra to szatan. -- 01 lip 2016, 12:40 -- Ja kiedyś brałem kilka miesięcy 1.5mg, momentami 2mg, i praktycznie z dnia na dzień zszedłem i przetrzepało mnie tak konkretnie jeden dzień, a potem już w zasadzie jak nic bym nie łykał, no ale każdy reaguje inaczej, pozdro. kwestia subiektywna. Ja kiedyś 3 dni brałem po 1.5mg i w czwarty dzień nie wziąłem to myślałem, że zejdę. Derealizacja, kołatanie serca, bezsenność kilka dni, generalnie myślałem, że oszaleję (byłem jednak wtedy w bardzo złym stanie psychicznym i wszystko się skumulowało). Jeden reaguje tak, a drugi inaczej :) w każdym razie racja - alpra to zdradliwa suka
  15. ghost of a rose, dawka stosunkowo nie duża jednak dość długi czas brania sprawia, źe faktycznie mogą się pojawić takie objawy. Jednak bardziej prawdopodobne jest to, że alprazolam w pewien sposób maskował problem, który teraz daje o sobie znać po odstawieniu. Najlepiej udać się do psychiatry. Może masz nerwicę/depresję albo jedno i drugie, a może rzeczywiście to skutek odstawienia alpry. Stawiam, że to pierwsze ale oczywiście zgaduję więc polecam wizytę u psychiatry.
  16. Białoczarna, cóż, znam to doskonale. Ja niby studia skończyłem ale co z tego skoro pracy w zawodzie w swoim regionie nie mam szans znaleźć. I tak robiło się to czy tamto dorywczo, to się było za granicą ale byłem w takim złym stanie psychicznym, że wróciłem, bo nie dawałem rady, mimo tego, że znam język biegle i miałem pracę. Leczę się na depresję. Szczerze to nie leki mi pomogły w tym, że co raz częściej "olewam" sprawy, których nie mogę zmienić. Nie rozgrzebuję przeszłości, bo to do niczego nie prowadzi. Nie mam lęków, nie chodzę roztelepany ciągle. Stałej pracy nadal nie mam. Szukam czegoś chociaż pośrednio związanego z moim wykształceniem. Nie zamartwiam się już tak jak kiedyś. Oczywiście mogę iść na kasę do biedronki ale szczerze to pierdolę takie coś (póki co). Nie namawiam Cię na leki. Najlepiej zdecyduj sama po wizycie u psychiatry. Jednak mnie leki naprawdę pomogły. Kiedyś analizowałem różne sytuacje, zastanawiałem się co ktoś o mnie w danej sytuacji pomyśli, miałem ciągle myśli samobójcze, potężne lęki, do tego natręctwa i wiele, wiele innych pojebanych zachowań mi towarzyszyło. Nie mówię, że już nic mi nie jest ale serio, nabrałem dystansu do tego wszystkiego. Ciężko mnie wprowadzić w stan paniki, walę prosto z mostu jak ktoś mnie wkurwi zamiast spełniać oczekiwania wszystkich dookoła i mam głęboko w dupie co inni myślą o moim życiu. Nie przeżyją go za mnie. Jeszcze duzo pracy przede mna ale bez tych leków to juz bym pewnie nie zyl po samoboju. Takze polecam jednak isc do psychiatry, nie rozwiaze to wszystkich problemów ale pomoze nabrac dystansu i trzezwiejszego podejscia do zycia.
  17. Tak. Ja bardzo często myślę o śmierci. Chyba nawet codziennie.
  18. Stracona100, czuję się często podobnie tzn. myśl o śmierci mnie w ogóle nie przeraża jak kiedyś. Wręcz niechęć do myśli samobójczych zaczyna się przeradzać w swego rodzaju ciekawość. allabouteder, nie tak prędko. Nikt Cię od razu nigdzie nie zamknie. Ja się przyznałem bez niczego do myśli samobójczych i nikt mnie nie zamykał nigdzie. Poza tym dostać się na oddział to też dziś nie tak łatwo, zazwyczaj trzeba czekać, no chyba, że po próbie samobójczej to raczej od razu. Także nie bój się i mów prawdę lekarzowi.
  19. Tak myślałem. Nie odstawiaj sam leków, a już na pewno nie z dnia na dzień.
  20. tomek23, nie powinieneś sam odstawiać leków. Co na to twój lekarz?
  21. tomek23, jak długo brałeś te leki?
×