Skocz do zawartości
Nerwica.com

pokonacstres.pl

Użytkownik
  • Postów

    117
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez pokonacstres.pl

  1. pokonacstres.pl

    zadajesz pytanie

    Ostatnio moją radością jest myśl, że możliwe jest być radośniejszym. Czy w tym wątku powinno się odpowiadać częściej niż raz na 3 posty?
  2. pokonacstres.pl

    zadajesz pytanie

    Uwielbiam głuchą ciszę. Co lubisz robić?
  3. Moim zdaniem warto uświadomić sobie, że na pewne rzeczy nie masz wpływu - nie wiesz czy chłopak wyzdrowieje czy umrze, nie wiesz ile będzie żył, jak to się wszystko potoczy. Z drugiej strony jesteś w jakimś stopniu szczęściarą - masz świetnego chłopaka, którego kochasz i masz w nim wsparcie. Zdaję sobie sprawę z tego, żę możesz stwierdzić, że łatwo mi jest tak pisać, stojąc z boku, ale możesz też spróbować zaakceptować to co jest i pomyśleć co będzie dla Ciebie najkorzystniejsze, najlepsze. I może wyda Ci się to w pierwszej chwili brutalne, ale może warto bardziej skupić się na sobie. Jeśli chłopak nie chce iść do lekarza, to może warto to uszanować. Jak będzie chciał to pójdzie. Na to też nie masz dużego wpływu. Możesz jednak zastanowić się co będzie dobre dla Ciebie. Myślę, że paradoksalnie chłopakowi też to pomoże. Będzie wiedział, że w trudnej sytuacji, nieźle sobie radzisz. Zdejmie to też z niego jakąś presję. Zdaję sobie sprawę, że o wielu rzeczach mogę nie wiedzieć, więc potraktuj mój wpis jako luźną refleksję. W takich trudnych sytuacjach jesteśmy niestety skazani na samych siebie. Nikt za nas tego nie przeżyje.
  4. Chciełem dorzucić swoje trzy grosze. Kiedyś myślałem na różne, różniste tematy i często, gdy te myśli wydawały mi się "nienormalne", "nienaturalne", miałem wręcz poczucie winy, że robię coś złego. Ostatnio uświadomiłem sobie jednak, że sama myśl niczego nie zmienia. Może mi przejść przez głowę, żeby rzucić pracę i wyjechać w Bieszczady, albo zafantazjować jakby to było żyć z inną osobą, albo co by było gdybym kiedyś postąpił kiedyś inaczej. Tylko co z tego, że to myślę. Oprócz samych myśli mam jeszcze sumienie i rozsądek żeby podejmować decyzję (naciskać odpowiednie guziki jak wcześniej napisała refren). Zaskakujące, że jak przestałem sobie dowalać tym, jakie te moje myśli są "złe", to straciły one na wadze, nie czuję już, że są takie mocne. Ot, pojawia się, mija, pojawia się następna.
  5. pokonacstres.pl

    Chce sie zmienic!

    Wybrałem te kilka zdań, które są mi szczególnie bliskie. Przez lata żyłem udawając, że tego ciężaru nie ma, że jak będę odpowiednio dziarsko maszerował i zaliczał kolejne levele, to gdzieś to wszystko wyparuje. Okazało się jednak, że nie wyparowało. Okazało się, że pomimo tego, że życiowo nieźle sobie radzę, to emocje zaczęły mi strasznie ciążyć. Nadzieja, że da się jakoś poukładać myśli w głowie, jakoś uporządkować cały ten emocjonalny bałagan, na szczęście nie zniknęła. Mój punkt wyjścia był bardzo podobny do Twojego. Ilekroć próbowałem wypowiedzieć się na temat moich emocji, wypowiadane słowa mieszały się, a wypowiedź stawała się karykaturą tego, co chciałem wyrazić. Czułem się podwójnie źle - że nie potrafię powiedzieć, o tym co mi nie pasuje i winny, że mi coś nie pasuje. Chciałem coś zrobić, ale znając siebie wiedziałem, że z samego rozmyślania i czytania książek czy internetów, nic nie będzie. Postanowiłem więc założyć blog. Długo trwało zanim myśl przeszła w czyn, miałem bardzo dużo wątpliwości. Nie wiedziałem o czym pisać, co pisać, jak pisać. Teoretycznie mogłem zacząć pisać pamiętnik, ale wiedziałem, że wtedy będę miał znacznie niższą motywację i zarzucę temat po dwóch tygodniach. Także ostatecznie to zrobiłem. Początkowo pisałem dość ogólnie, potem zacząłem bardziej dotykać tego co przeżywałem. Nie chcąc być hipokrytą, byłem wręcz zmuszony żeby zacząć konfrontować to co przeżywam, z tym jak to widzą inni ludzie. Miałem to szczęście, że trafiłem na tych właściwych - takich, którzy przeszli podobne tematy i pokazywali mi inne spojrzenie na tę opisywaną przeze mnie sytuację. To z kolei pozwalało mi dostrzec pewne luki w moim postrzeganiu i dawały możliwość zapełnienia tych luk nowymi myślami. Myślami, które równoważyły te stare, niekorzystne. Po pewnym czasie zacząłem zauważać malutkie zmiany, malutkie nowe myśli, coś drgnęło. Dotarło do mnie, że nie wyprę przeszłości, ale mogę dopuścić do siebie nowe myśli, które zbalansują przeszłość. Z czasem zrobiłem krok w stronę zaakceptowania siebie, ale nie myślą, lecz decyzją - konkretnym czynem. Zdaję sobie sprawę, że są prostsze drogi niż moja - wystarczy po prostu pójść na terapię, grupę wsparcia itp. To co jednak istotne, to fakt, że wszystko zaczęło się od wykonania konkretnego kroku. Jedno niewielkie działanie, spowodowało, że kolejne niewielkie działanie stało się bardziej realne. Także kroczek za kroczkiem. Aha, i jeszcze jedna mała refleksja. Napisałaś, że kogoś spotkałaś i chciałabyś zmienić swoje wzorce, żeby tego nie skopać. Moim zdaniem wykonywanie tej zmiany dla kogoś, dla związku czy w innej intencji, jest ślepą uliczką z bardzo wielu względów więc nawet nie będę tego rozwijał. Warto więc na początku sobie odpowiedzieć na pytanie: czy chcesz się zmienić, bo chcesz być szczęśliwa, czy chcesz się zmienić, żeby uszczęśliwić kogoś innego.
  6. Trudno się dziwić, że to wszystko w Tobie siedzi. Mam nadzieję, że znajdziesz sposób, żeby wyjść na prostą i jak wspomniałaś w tytule zaczniesz cieszyć się życiem. Od siebie dodam to co zauważyłem w opisywanej historii. Napisałaś co prawda, że nie potrafisz wyrażać emocji, nie potrafisz o nich mówić, ale w Twoim tekście widać bardzo dużo emocji. Widać Twoją wrażliwość, ból i tęsknotę za niespełnionymi oczekiwaniami. Można niemal poczuć jak źle się czułaś w opisywanych sytuacjach. Zmierzam do tego, że potrafisz wyrażać swoje emocje na piśmie. To taka luźna myśl, ale może na sam początek warto od tego zacząć. Może warto zacząć prowadzić dziennik, pisać do znajomych maile, albo cokolwiek innego, co pozwoli Ci nieco uporządkować bałagan w głowie. Jest mi to bliskie, bo sam miałem duże trudności z wydobywaniem emocji na zewnątrz, ale pisanie mi pomogło. Ja dodałem jeszcze do tego rozmowy z innymi ludźmi, bo sam nie potrafiłem wyjść poza swoje własne schematy. I widzę duże postępy, pewną zmianę w postrzeganiu świata. Zobaczymy dokąd mnie to zaprowadzi, ale przynajmniej mam wrażenie, że ruszyłem z miejsca.
  7. Piszesz w jednym zdaniu, że akceptujesz, że matka Cię nie akceptuje, ale kolejne zdanie mówi mi, że tak do końca nie jest, że jednak oczekujesz jej zrozumienia. Wiem po sobie, jak w jak trudnej jesteś sytuacji. Latami próbowałaś robić wszystko, by "zasłużyć" na akceptację. Tylko, że ona może nigdy nie przyjść. Nie masz bowiem kontroli nad swoją matką. Nie możesz jej na siłę zmienić. Być może Twój wyjazd pomoże jej uświadomić sobie, co straciła, ale być może nie. Może złe schematy myślowe, utrwalane przez lata, nigdy jej nie opuszczą. Moim zdaniem stajesz przed wyborem, którego ja niedawno też musiałem dokonać (może dlatego ta sytuacja jest mi taka bliska): wybrać siebie czy ją. Albo wybierzesz siebie i zrobisz to co jest dobre dla Ciebie - może wyjedziesz, może przestaniesz z nią dyskutować, może cokolwiek innego, albo wybierzesz ją - próbując tak jak dotychczas żyć jej życiem i pozwalać, aby to ona rysowała Ci Twój własny obraz w głowie. Ja ostatnio wybrałem w podobnej sytuacji siebie. Na początku było dużo gorzej niż przed decyzją, ale w miarę szybko doszedłem do wniosku, że tym aktem wybrania siebie, tak naprawdę zaakceptowałem siebie. To może jeden mały krok, jeden mały wybór, ale uzmysłowił mi, że mogę się zaakceptować i się polubić. I już teraz widzę, że opinia innych ludzi na mój temat jest dla mnie mniej ważna. Zdaję sobie sprawę, że powyższy wybór tylko na pozór jest łatwy. Tę niewidzialną smycz trudno jest zerwać, ale trzymam kciuki, abyś wybrała dobrze - dobrze dla siebie. A potem w tym wytrwała.
×