Wybrałem te kilka zdań, które są mi szczególnie bliskie. Przez lata żyłem udawając, że tego ciężaru nie ma, że jak będę odpowiednio dziarsko maszerował i zaliczał kolejne levele, to gdzieś to wszystko wyparuje. Okazało się jednak, że nie wyparowało. Okazało się, że pomimo tego, że życiowo nieźle sobie radzę, to emocje zaczęły mi strasznie ciążyć.
Nadzieja, że da się jakoś poukładać myśli w głowie, jakoś uporządkować cały ten emocjonalny bałagan, na szczęście nie zniknęła.
Mój punkt wyjścia był bardzo podobny do Twojego. Ilekroć próbowałem wypowiedzieć się na temat moich emocji, wypowiadane słowa mieszały się, a wypowiedź stawała się karykaturą tego, co chciałem wyrazić. Czułem się podwójnie źle - że nie potrafię powiedzieć, o tym co mi nie pasuje i winny, że mi coś nie pasuje.
Chciałem coś zrobić, ale znając siebie wiedziałem, że z samego rozmyślania i czytania książek czy internetów, nic nie będzie. Postanowiłem więc założyć blog. Długo trwało zanim myśl przeszła w czyn, miałem bardzo dużo wątpliwości. Nie wiedziałem o czym pisać, co pisać, jak pisać. Teoretycznie mogłem zacząć pisać pamiętnik, ale wiedziałem, że wtedy będę miał znacznie niższą motywację i zarzucę temat po dwóch tygodniach. Także ostatecznie to zrobiłem. Początkowo pisałem dość ogólnie, potem zacząłem bardziej dotykać tego co przeżywałem. Nie chcąc być hipokrytą, byłem wręcz zmuszony żeby zacząć konfrontować to co przeżywam, z tym jak to widzą inni ludzie. Miałem to szczęście, że trafiłem na tych właściwych - takich, którzy przeszli podobne tematy i pokazywali mi inne spojrzenie na tę opisywaną przeze mnie sytuację. To z kolei pozwalało mi dostrzec pewne luki w moim postrzeganiu i dawały możliwość zapełnienia tych luk nowymi myślami. Myślami, które równoważyły te stare, niekorzystne. Po pewnym czasie zacząłem zauważać malutkie zmiany, malutkie nowe myśli, coś drgnęło. Dotarło do mnie, że nie wyprę przeszłości, ale mogę dopuścić do siebie nowe myśli, które zbalansują przeszłość. Z czasem zrobiłem krok w stronę zaakceptowania siebie, ale nie myślą, lecz decyzją - konkretnym czynem.
Zdaję sobie sprawę, że są prostsze drogi niż moja - wystarczy po prostu pójść na terapię, grupę wsparcia itp. To co jednak istotne, to fakt, że wszystko zaczęło się od wykonania konkretnego kroku. Jedno niewielkie działanie, spowodowało, że kolejne niewielkie działanie stało się bardziej realne. Także kroczek za kroczkiem.
Aha, i jeszcze jedna mała refleksja. Napisałaś, że kogoś spotkałaś i chciałabyś zmienić swoje wzorce, żeby tego nie skopać. Moim zdaniem wykonywanie tej zmiany dla kogoś, dla związku czy w innej intencji, jest ślepą uliczką z bardzo wielu względów więc nawet nie będę tego rozwijał. Warto więc na początku sobie odpowiedzieć na pytanie: czy chcesz się zmienić, bo chcesz być szczęśliwa, czy chcesz się zmienić, żeby uszczęśliwić kogoś innego.