Skocz do zawartości
Nerwica.com

niebieskatruskawka

Użytkownik
  • Postów

    59
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez niebieskatruskawka

  1. Ja też rok z domu nie wychodziłam, jeszcze w tamte wakacje wyzwaniem było dla mnie wyjść przed bramę od domu... Do tego mam problemy z partnerem, przez nerwicę lękową posypał mi się związek... Trzymam za was kciukasy dziewczyny ! Wierzę , że nam się uda !!!
  2. Haniu kochanie, zmieniłam fb, znalazłam Cie i zaprosiłam, ale ty nie odpowiedziałaś na zaproszenie, tak sie zastanawiałam co u ciebie. U mnie kiepsko, niestety coraz gorzej, boje się, a ten lęk mnie dobija, teraz skacze mi ciśnienie okropnie, serce kołata, boje się w końcu że nie wytrzyma i umrę na zawał czy cokolwiek, jeszcze siedzę sama w pracy, została mi godzina, a ja nie wiem czy dam rade, atak za atakiem, już czuję to charakterystyczne pieczenie w klatce, zaraz się zacznie- ta najgorsza panika , juz sobie nei umiem z tym radzic, wczoraj mialam pierwsza terapie- ale z ta kobietka i jej podejsciem to ja nie wierze w cuda! haniu co u ciebie, pisz mi tu szybko :* Hm z tego o ile przekonała mnie terapeutka to mimo naszych kołatań, palpitacji serca i innych dziwnych rzeczy to podobno umrzeć od tego nie można. Wiesz co? Chyba miała racje bo wczoraj miałam karambol złych wiadomości, robiło mi się słabo, cała się trzęsłam i czułam jak krew mi uderza i odpływa od głowy a w dołku tak mnie ściskało, że och i jestem osobą w grupie ryzyka zawału (problem z trójglicerydami) a jednak nic mi się nie stało . Chyba wcale nie tak łatwo jest umrzeć jak nam się wydaje Za to, że pracujesz, nie zamykasz się w domu i podejmujesz walkę z tym co się z Tobą dzieje
  3. Omamy słuchowe nie występują w przebiegu żadnej nerwicy. R44.0-słyszenie głosów zawsze świadczy o zaburzeniu ze spektrum psychozy. Przepraszam, że tak napiszę ale to bzdura, omamy słuchowe występują nawet u ludzi zdrowych , dzieje się tak wtedy gdy mózg pracuje na dużych obrotach a nagle zaczyna wchodzić w stan spoczynku (ja tak miewam kiedy np. pracuję nad sobą a żeby wypocząć biorę hydroksyzynę przed snem). Wiele zależy od tego jakie to są omamy słuchowe- jeżeli mówimy o wrażeniu słyszenia kroków w mieszkaniu, bzyczenia pszczoły czy komara nad uchem to nie jest to nic niepokojącego ale jeśli ktoś do nas mówi przez cały dzień (jak nam się wydaje) to dopiero takie omamy są niepokojące.
  4. Postaram się. Wczoraj w nocy miałam taki atak bo jak napisałam w nowym wątku, boje się podjęcia pracy i miałam atak typu " jestem beznadziejna, do niczego się nie nadaję". Boje się tyranów, mobingu i pracy w strachu
  5. A skąd ty wiesz że "będzie dobrze." Jestes w stanie przewidziec co bedzie np, jutro.? Bo raczej nie... no chyba że jestes.?! Ja wiem, bo to wszystko kwestia czasu i pracy. Wszystko minie paradoksalnie wtedy kiedy przestaniesz o tym rozmyślać i zwracać na to uwagę.
  6. Ja chodzę na terapię na NFZ i jestem zadowolona. Co do ataków ja mam 2 rodzaje : ataki lękowe i ataki paniki , pierwsze pojawiają się gdy jestem w dużym skupisku ludzi, boje się, że się posiusiam, czy dostanę biegunki nie zdążę do toalety. Oczywiście wszystko charakteryzuje się bólem brzucha i uczuciem napiętego pęcherza, jak zwalczam? Przypominam sobie ważny cytat " Zauważ, że kiedy opuszczasz niekomfortowe miejsce wszystkie Twoje dolegliwości znikają" i powtarzam to sobie aż uda mi się pojąć , że tak naprawdę to nic mi się nie dzieje. To jest tylko w mojej głowie. Im dłużej człowiek wytrzymuje w takiej sytuacji tym lepiej, z czasem to mija. Drugie pojawiają się bez przyczyny, zwyczajnie gdy zasypiam albo jestem sama w domu np. uczucie umierania, zaczyna się od drętwienia i bólu nóg aż po dziwny, piekący ból do samej szyi. Mam ochotę wstać, biegać i wołać o pomoc, terapeutka wyjaśniła mi, że to rodzaj takiego impulsu z głowy, który powoduje gwałtowny wzrost adrenaliny ale trwa maksymalnie do 100 sekund a reszta to tylko takie skutki tego "wybuchu" i najgorsze już minęło. Kiedy siebie przekonam, że faktycznie tak to właśnie wygląda, wszystko mija :)
  7. Witajcie, od roku i sześciu miesięcy leczę nerwicę lękową i zaburzenia osobowości za pomocą leków, od 9 miesięcy uczęszczam na terapię. Problemy miałam ogromne, na początku terapii nie wychodziłam sama z domu i w żadnym stopniu nad sobą nie panowałam. Dziś jest lepiej, sama załatwiam swoje sprawy, umiem w jakiś sposób trzymać emocje na wodzy, zapisałam się do szkoły zaocznie i niestety przyszedł czas na powrót do pracy. Terapeutka i psychiatra żadnych przeciwwskazań nie widzą, ale ja wcale pewna na 100% nie jestem czy każda praca się dla mnie nadaje. Pracowałam jako sprzątaczka w dwóch miejscach, w pierwszym jako - tako sobie radziłam mimo napiętej atmosfery a w drugiej gdy na mojej głowie spoczywało zamykanie urzędu, odpowiedzialność za klucz do każdego pokoju itp. itd. nie spałam po nocach bo liczyłam czy wszystkie klucze pozbierałam, czy wszystko dobrze zrobiłam, bardzo przytłaczała mnie ta praca. Rodzice doradzili bym spróbowała iść na rozkładanie towaru, nie jestem osobą leniwą więc zapożyczyłam się u mojego partnera, wyrobiłam książeczkę sanitarną a wczoraj wieczorem poczytałam opinie na temat tego jak wygląda ta praca. Podobno poza rozkładaniem towaru ma się masę innych obowiązków, napiętą atmosferę, brak wyjaśnienia na czym polegają obowiązki po czym wyrzucenie pracownika bez zapłaty. Bardzo mnie to zestresowało. Druga sprawa ja mam fobię na punkcie korzystania z toalety. W każdej pracy muszę mieć swobodny dostęp do wc bo inaczej nie mogę się skupić na pracy tylko rozmyślam czy się nie posiusiam lub cokolwiek innego. Sama już nie wiem teraz czy taka praca to dla mnie dobry pomysł czy może powinnam poszukać czegoś innego? Ja się boję też pracy pod presją, mam poważny problem z panowaniem nad emocjami, boje się, że mogę zrobić jakąś dużą awanturę czy coś, lekarz przewiduje u mnie jeszcze minimum rok leczenia pod tym kątem ale ja nie mogę roku siedzieć na bezrobociu Nie wiem co mam robić.
  8. Heh ja też się boję śmierci i też przepełniają mnie myśli typu " zakopią mnie w ziemi i zostawią" mało tego ja będę spalona bo tak sobie zażyczyłam (strach przed przebudzeniem w trumnie) i poprosiłam moją najlepszą przyjaciółkę by wykradła moje prochy (taka fajna laseczka bez skrupułów) bo ja siebie na cmentarzu nie widzę. Z poważniejszych konsekwencji tego bezproduktywnego myślenia... Bo co tu produktywnego skoro ja nie będę w swoim ciele ba nawet mego ciała już wtedy nie będzie? Wracając , ogarnia mnie poczucie takiej.... Beznadziejności? Staram się, snuję plany na przyszłość i nagle wpada mi do głowy, że przecież mogę wyjść na dwór a jakiś pijany czy naćpany kierowca wiedzie z ogromną prędkością w chodnik i mokra plama ze mnie zostanie.
×