Skocz do zawartości
Nerwica.com

Veikko

Użytkownik
  • Postów

    244
  • Dołączył

Odpowiedzi opublikowane przez Veikko

  1. W sumie tak teraz tylko informatyka i politechnika. Sam się zastanawiam teraz, na pewno chcę zmienić kierunek, ale w sumie nie wiem na jaki... Jedni twierdzą: "studiuj to co lubisz" - w moim przypadku byłaby to historia, drudzy: "studiuj coś porządnego". I bądź tu mądry, i pisz wiersze. Zastanawiałem się nad językami, ale w moim przypadku już teraz ciężko z tym by było - myślałem o filologii chorwackiej i węgierskiej na raz, ale musiałbym wszystko zaczynać od początku i bez wsparcia finansowego. Czasu już bardzo, bardzo mało, a ja nic nie wiem tak naprawdę i na razie jedynym sensownym rozwiązaniem jawi mi się prawo... Ale to już nie to samo, co dawniej. :? Niestety filologia fińska jest na drugim końcu kraju, a nie jestem tak zdeterminowany ani zdrowy, żeby ryzykować taką imprezę.

  2. TosiaLebowski, z mojego doświadczenia wynika, że z ludźmi z klasy, czy roku to nic nie wychodzi. Mam tam może jedną lepszą "kumpelę" (nie potrafię znaleźć lepszego słowa), ale tylko "kumpelę". Poza tym cały rok mnie niemożliwie irytuje, chociaż ludzie nie są tacy źli. Po prostu znienawidziłem cały ten kierunek, wydział i w ogóle ludzi razem z tym wszystkim. A już szczególnie denerwuje mnie słuchanie ciągle o jednym i tym samym, kiedy ludzie są zafiksowani na punkcie jakichś serialów... Fajnych ludzi poznałem dopiero w duszpasterstwie. Mam niby jedną osobę, której mogę powiedzieć wszystko, ale właściwie tylko przez internet i widzimy się raz na ruski rok, a i tak te rozmowy są takie... Nic z nich nie wynika.

     

    Teraz żyję nadzieją, że uda mi się jakoś zmienić życie na nowym kierunku (a najlepsze jest to, że jeszcze nie wiem, na jakim, chociaż prawdopodobnie będzie to prawo).

  3. Oby, jak na razie to za grzyba nie mogę się dostosować do przyjmowania dodatkowej 75 w południe :P . Zawsze zapominam.

    Hej, najlepiej brac 1x dziennie , rano i nie wazne czy to wersja sr czy nie , wiem co mowie.

     

    To by znacznie ułatwiło sprawę, chociaż jednocześnie trochę się obawiam.

  4. Ja biorę wenlę 2 lata co najmniej i pocenie jak było, tak jest. Tym bardziej, że jestem zimnolubny i w ogóle ciężko znoszę wyższe temperatury. Poza tym tak jak MalaMi1001 non-stop zmęczenie i senność. Ale przynajmniej natręctw jest niewiele i spośród leków, które do tej pory brałem jest mimo wszystko najlepsza.

  5. Nie zgódźcie się ze mną, ale walka z całym tym syfem "na przymus" i właściwie bez żadnego planu ani motywacji (kiedy się nie wie, co się w ogóle w życiu chce robić) moim skromnym zdaniem jest jak walenie w głową w mur. Ja przez wiele lat robiłem prawie wszystko na przymus, nawet próbowałem wymusić na sobie zainteresowania (sic!) i nic... Do niczego nie doszedłem, jedynie wytworzyła się we mnie agresja wobec powiedzeń typu "weź się w garść". Cały czas mam nadzieję, że da się to jakoś obejść, a nie tłuc czołem we frontalnym ataku...

  6. Jest miliard tematów o takiej samej nazwie, a że podoba mi się Finlandia i język fiński, pomyślałem walnąć coś ciekawszego :P .

    xanonymous, tak, wyrżnąłem mordą o krawężnik :P . A na serio, to po prostu, hm, jak to nazwać - samopoczucie legło w gruzach, nie byłem w stanie w ogóle prawie nic robić. Rozpacz niesamowita. A co do tych leków... Być może masz rację...

     

    Absinthe, właśnie nie bardzo, wiele się nad tym zastanawiałem i co można powiedzieć... Gimnazjum było bardzo nieprzyjemne, miałem przez 2 lata psychicznego prześladowcę, któremu nie przyłożyłem, bo nie chciałem używać przemocy, ogólnie nie miałem znajomych i nigdzie nie wychodziłem, za to bardzo dużo się uczyłem, aż do przesady. W liceum też byłem samotny, podobnie przez 2 pierwsze lata studiów. Jestem religijny, ale niestety nie we właściwy sposób - zawsze opierałem się na jak najbardziej drobiazgowym unikaniu grzechów, a nie o to chodzi... Męczyłem się (i nadal się męczę) ze skrupulanctwem. Poza tym nie potrafię sobie niczego przypomnieć...

  7. Tak, gwałtowny upadek w tym czasie na pewno był spowodowany przez odstawienie wenlafaksyny. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie przeżywałem, trudno więc uznać, to za "prawdziwą" depresję.

  8. Witajcie. Cóż, moja historia jest taka - 6 lat temu zdiagnozowano u mnie nerwicę natręctw, ale pierwsze objawy pojawiły się gdy miałem 13 lat, choć wtedy jeszcze nie wiedziałem, że to coś groźnego. Przez ten czas przeszedłem wiele leków i różnego typu terapie, głównie prowizoryczne i bez większego sensu (ze względu na fakt, iż pochodzę z małego miasta). Teraz czuję się prawie wyleczony z NN, natręctwa ciągle się pojawiają, ale jest ich niewiele, kilka na dzień, czasem nawet rzadziej. Ale mimo to wcale nie czuję się dobrze, wręcz przeciwnie - często na granicy szaleństwa i wytrzymałości psychicznej. Wszystko wskazuje, że cierpię na dystymię. Niedawno przeszedłem epizod ciężkiej depresji w czasie próby zmiany leków z wenlafaksyny na escitalopram. Obecnie mam 21 lat, studiuję na 3 roku, ale serdecznie znienawidziłem to, co robię i bardzo chciałbym uczyć się czegoś bardziej ambitnego, ale... od wielu lat nie mam zainteresowań, nie mam zielonego pojęcia, co chciałbym w życiu robić. Smutek i niepokój towarzyszą prawie cały czas, a sił nie mam absolutnie do niczego. Ustawiczna walka z tym wszystkim i zmuszanie się do działania nie zmieniają nic. Czuję się już naprawdę jak wariat. Najgorsze, że nie mam ani krzty motywacji do zrobienia czegokolwiek dla wyjścia z tego dna. Wręcz przeciwnie, mój umysł dąży do samounicestwienia.

     

    Czy są tutaj jacyś dystymicy?

×