Skocz do zawartości
Nerwica.com

boża krówka1526949808

Użytkownik
  • Postów

    106
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez boża krówka1526949808

  1. Wieczór bez włączonego telewizora! Super sprawa! Nikt nie jęczał o bajkę ani o wiadomości. Cud normalnie. Chcę tak codziennie
  2. A wyobrażasz sobie, że mógłbyś to rzucić w cholerę? Na którym roku jesteś? Już sobie nie wyborażam....3 roku,koniec najgorszego semestru.Teraz już będzie z górki ale muszę przetrwać. No, to dobrze! Widzisz, ja przez depresję rzuciłam 2 kierunki. Nie mogę powiedzieć, żebym żałowała, ale gdzieś się czai myśl, jakby wyglądało dziś moje zawodowe życie, gdybym się zdołała przemóc wtedy. Pewnie byłabym bardziej pewna siebie... Z drugiej strony na 3 kierunku poznałam przyjaciela, który zdecydowanie ubarwił swoją obecnością mój świat. Kiedy czytam Twoje posty, dokładnie przypominam sobie siebie sprzed lat. A chodzisz gdzieś na terapię? Jakbyś totalnie nie dawał rady, zawsze sobie możesz w celach zdrowotnych zrobić przerwę. Ale wierzę, że dasz radę i za jakiś czas odetniesz się od tego, co Cię na studiach wkurzało, a będziesz sobie wdzięczny, że się nie poddałeś.
  3. To, że strugi deszczu z parapetów moich okien zmyły ptasie odchody :)
  4. Dla odmiany staram się choć za jedną chwilę dnia dziękować... Ale jęczenie wrosło we mnie korzeniami i tak cholernie ciężko widzieć szklankę do połowy pełną
  5. A wyobrażasz sobie, że mógłbyś to rzucić w cholerę? Na którym roku jesteś?
  6. oj tam, egoistka zaraz... Spróbuj zrozumieć Żonę. Oczekujemy zrozumienia od naszych bliskich, ale czy my staramy się zrozumieć ich? Znam to... Może trzaskała w tej kuchni, żeby sobie ulżyć po kiepskim dniu w pracy, a nie, żeby Ciebie wkurzyć? Czy Ty coś robisz w domu? Gotujesz? Jeśli tak, to fajnie. Jeśli nie, może warto? Oderwałbyś się od myśli dołujących. Zaskocz Żonę. Może następnym razem jak wróci, będziesz czekał na nią z obiadem? Dobrą herbatą? Jesteś w stanie się przełamać? Jeśli nie, ok, rozumiem. Naprawdę. A jeśli masz siłę i ochotę, do dzieła!
  7. Follow, to bardzo przykre... Chciałam właśnie jęczeć, że nie dostałam pracy na której cholernie mi zależało, a było bardzo blisko i że w swojej obecnej jestem na wylocie... Ale żyję... Mogę szukać innej...
  8. 2 sekundy motywacji do zmian... Od czegoś trzeba zacząć, hehe. Ps. Wiecie co? Dziękuję Wam za ten wątek. Działa na mnie terapeutycznie. Uwielbiam czytać co Wam sprawia radość
  9. Kontrast, przyjemności Przeczytane przed chwilą zdanie, z bardzo sympatycznej książki dla dzieci/młodzieży: "Takie właśnie jest życie. Możesz sobie pozwolić na pif-paf w jednej sferze swojego życia, ale później musisz się przyjrzeć innym sferom i oczyścić je z problemów."
  10. Pięć minut na leżaku pod białym bzem... I świat znów jest piękny
  11. Cherish, bardzo Ci współczuję! Wydaje mi się, że rozdział chłopak i "przyjaciółka" powinien zostać przez Ciebie odcięty grubą krechą. Wiem, że to trudne z dnia na dzień do wykonania, ale im szybciej się uda, tym lepiej. Mam nadzieję, że leki już wkrótce dadzą Ci siłę, by zostawić przeszłość za sobą i z uśmiechem spojrzeć w jutro. Mówią, że "co cię nie zabije, to cię wzmocni", tego Ci życzę - umocnienia! To pewnie banały, które już słyszałaś, ale niestety, albo stety życie czasem bywa tak banalne Trzymaj się dzielnie i nie ustawaj w walce o siebie!
  12. W moim odczuciu terapia niewiele się różni od przeczytania kilku poradników psychologicznych, przynajmniej ja mam takie doświadczenia... Mnie zawiodła nieumiejętność kilku psycholożek do wychylenia się poza schemat. A rady jakich mi udzielano, były kompletnie niedopasowane do poziomu inteligencji - w sensie, że jako dorosła kobieta, czułam się w gabinecie traktowana jak dziecko. W końcu odpuściłam terapię psychologiczną, a skupiłam na farmakoterapii, to był impuls do działania o wiele cenniejszy... Ale zdaje się, że wypowiadam się na wątku nie na temat
  13. Czy jej mina była bezcenna? :) Przesiadka z nocnika na kibelek mojego dziecięcia
  14. Wygląda, że wcale nie czytasz - jeno wymyślasz. No tak - wysuszone marzenia zwisające strąkami z rzęs - to wszystko tłumaczy. Ty na pewno nie potrafisz czytać między wierszami, za to sączenie jadu wychodzi Ci nieźle. Masz jakiś problem co do mojej osoby? Cherish, do której wypowiedź była skierowana, jakoś nie zarzucała mi nadinterpretacji, póki co. Strąki zwisające z rzęs? Czyich? Chyba nie moich? Wiesz co to ironia? Bo mam wrażenie, że to pojęcie jest Ci obce?
  15. Ok, więc pewnie jeszcze musisz przepracować ten temat, dać sobie czas... Piszesz, że nadal go kochasz. A czy On też nadal kocha Ciebie? Spotykacie się nadal?
  16. Nic takiego nie napisała. Co palisz? Zinterpretowałam wypowiedź? Czytam między wierszami? Co palę? Jointa z wysuszonych marzeń
  17. Cherish, przepraszam za to, co napiszę, bo zdaję sobie sprawę, że to bolesny temat, ale skoro Chłopak pozwolił Ci odejść, to czy powinnaś czuć się taka winna? Nie zadręczaj się tak, jeśli potrafisz. Dla własnego dobra... Myślisz w ogóle o tym, że może pojawić się w Twoim życiu mężczyzna - inny, którego pokochasz tak, że pamięć o tamtym się zatrze?
  18. Vicorius17 Dzięki! Wiem, że masz rację! Potrzebne mi jest takie "stawianie do pionu"!
  19. Jak na razie to, jak zaśpiewałam moim dzieciom "Good morning to You" i się serdecznie uśmiały z tego
  20. Wiem... Nie mam pomysłu jak to zmienić. Wszystkie eksperymenty moje przeszły bez echa. Nasze życie kręci się obecnie wokół dzieci i przez parę lat najbliższych to się pewnie nie zmieni, zanim nie usamodzielnią się na tyle, byśmy chociaż na spacer mogli wyjść tylko we dwójkę. My się w sumie dobrze dogadujemy, póki któreś z nas nie strzeli focha, unikam tego jak ognia, on też, może dlatego nie rozmawiamy o swoich emocjach względem siebie. Błędne koło. Myślę, że chyba oboje jesteśmy baaardzo zmęczeni tym "lataniem" wokół dzieci, a nie mamy za bardzo możliwości "sprzedać" ich komuś na weekend... Może przeczekanie to jest rozwiązanie jakieś? Czy nie?
  21. Amen :) Nie potrafiłabym lepiej tego ująć!
  22. Kazimierz61 No właśnie... Ten brak spontanicznego "kocham cię", przytulenia... To żebranie o słowa i gesty miłości... Po iluś latach bycia tą bardziej zaangażowaną stroną, człowiek traci zapał. Jak ja się do męża nie przytulę, to on tego pierwszy nie zrobi. Na szczęście mam jeszcze dzieci do tulenia :) J
  23. Victorius17 Jestem wierząca i znam też fragment o uchu igielnym i wielbłądzie, a także, że nie samym chlebem żyje człowiek, więc na co mi pieniądze... Otóż mamy dzieci i naprawdę ciężko związać koniec z końcem. Na razie starcza na życie od pierwszego do pierwszego, więc jeszcze nie jest najgorzej... Martwię się tylko o pracę, która jest niepewna. Taki urok mojej depresji, że ciągle zamartwiam się o przyszłość. Przez krótki czas mojej zawodowej egzystencji czułam się "bezpieczna finansowo", ale to było zanim urodziłam dzieci. Teraz nie zarabiam tak dobrze, jak wtedy. A zarabiać muszę, nie mogę zostać w domu przy dzieciach. Nie mogę też znaleźć lepszej pracy, bo nie mam środków finansowych, by poprawić swoje kompetencje... I koło się zamyka. Victorius17, a Ty masz rodzinę na utrzymaniu? Wiesz jak to jest zamartwiać się o przyszłość dzieci? Mnie wiele do szczęścia potrzebne nie jest. Tyle, by starczyło kasy na wychowanie dwóch odważnych, mądrych mężczyzn. Pieniądze szczęścia nie dają, ale lepiej je mieć Niemniej dziękuję za Twój głos w mojej sprawie, bo ja się zgadzam z tym, że Bogu muszę zaufać. Jestem człowiekiem wierzącym, ale pewnie za słabo, skoro pozwalam, by sprawy finansowe tak zaprzątały moją głowę... kamil7 Dzięki za wsparcie :) Widać rozumiesz kwestię "bezpieczeństwa finansowego", jego wpływu na codzienność. Swoją drogą w katolicyzmie bogactwo jest ble, a w protestantyzmie już nie, pomnażać finanse na chwałę Boga nie jest niczym złym Nevermind. Co do terapii rodzinnej... Obawiam się, że to nie nasze klimaty, albo może jeszcze nie dojrzeliśmy? No cóż, może jednak uda mi się znowu "pomonologować" z mężem
  24. Chyba dlatego, że w takich sytuacjach to ja mówię, a on słucha, przyznaje mi rację, obiecuje więcej uwagi, a potem zwyczajnie zapomina... Odbyliśmy takie rozmowy, czy moje monologi już w przeszłości, nic z tego nie wyniknęło. Chyba nie mam już siły, by znowu to przerabiać, robić sobie nadzieję, że będzie lepiej, a potem się zawieść... Kocham męża i nie wyobrażam sobie życia bez niego... Może zbyt wiele oczekuję...
  25. A ja czuję się bardzo samotna w małżeństwie... Nie znoszę, kiedy mój mąż w łóżku leży odwrócony plecami do mnie... Nie czuję bezpieczeństwa, ani emocjonalnego, ani finansowego. To wszystko sprawia, że nie mam ochoty na bliskość, a on nie stara się przebić muru mojej obojętności... Już mnie nawet nie dotyka... I nie potrafimy o tym porozmawiać...
×