Skocz do zawartości
Nerwica.com

boża krówka1526949808

Użytkownik
  • Postów

    106
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez boża krówka1526949808

  1. Kawa, placek drożdżowy, książki czekające w stosiku, aż będę je mogła czytać...
  2. No, tak mi się też wydaje, że im więcej jęczę, tym gorzej na tym psychicznie wychodzę. Ale tak ciężko mi zaakceptować, że czego się nie tknę, to spitolę, że do wszystkiego mam słomiany zapał... Chciałabym umieć nie dostrzegać tego, jak bardzo fajnie wszystkim wokół się wiedzie, tylko nie mi... Im jestem starsza, tym bardziej się boję, że nie zdążę się już naprawić. Od dziecka czułam się gorsza od innych i tylko mi się to pogłębia i to w każdej dziedzinie. To poczucie gorszości sprawia, że niespecjalnie ludzi lubię, że się odcinam, żeby nie uzmysławiać sobie w ich towarzystwie jaka jestem beznadziejna...
  3. Eddard... Zazdroszczę Wam tej rozmowy... To bardzo ważne, że potrafiliście nazwać wszystko, co się dzieje... To, że Dziewczyna nie jest w tej chwili "Twoją Dziewczyną", nie znaczy, że nie będzie nią w przyszłości. Wszystko pewnie zależy od tego w jakim kierunku pójdzie terapia. Ciężko cokolwiek przewidzieć. Najlepiej nie nastawiać się na żaden konkretny wynik. Z Twojego postu jest dla mnie oczywiste, że emocjonalnej inteligencji Ci nie brakuje, więc myślę, że niezależnie od tego, co przyniesie przyszłość, będziesz się w tym umiał mądrze odnaleźć. Wszystkiego dobrego Wam życzę!
  4. I jak? Intryguje mnie temat powrotów do pracy... ja mam baaaaaardzo długą przerwę i strasznie się boję, że się nie odnajdę... Zwłaszcza, że moje życie bardzo się zmieniło, odkąd ostatni raz siedziałam za biurkiem
  5. Dziękuję! Fakt, potrafi być uroczy i w takich momentach wybacza się mu wszelkie łobuzerskie zapędy Wszystkiego najlepszego z okazji Imienin! Samych pozytywnych myśli i chwil radości - którymi można się dzielić na tym wątku Mnie dziś radość sprawił sms od Siostry, e'mail od nowej Znajomej, lody pistacjowe i wódka z lemoniadą
  6. Mój Synek, który mi powiedział przez zamknięte drzwi, jeszcze zanim zobaczył, że to ja: "mamusiu ja ciebie kocham" Rozmowa z Siostrą
  7. Zapach z dzieciństwa... Ogrodowych róż, takich jak te, co rosły pod moim domem, gdy byłam mała... A dzieciństwo miałam całkiem fajne...
  8. Zakupienie herbaty z bławatkiem i cytrusami, zaraz sobie zaparzę...
  9. Moje Dzieci... dlatego, że są po prostu... Bez Nich nic nie miałoby sensu... I to, że są w takim wieku, że potrafią się wszystkim cieszyć jeszcze :)
  10. Follow ... a ja myślę, że w sumie nie ma różnicy czy to forum czy real, tak jesteśmy niestety skonstruowani, że chyba rzadko kiedy naprawdę zauważamy siebie nawzajem... Nie chcę generalizować, ale "umiesz liczyć, licz na siebie" to codzienność wielu z nas... Taki się ten świat wokół porąbany zrobił...
  11. To, że nie musiałam iść do sklepu, żeby zrobić obiad i upiec ciasto, bo wszystkie składniki znalazły się w domu. I nawet wyszło smacznie
  12. Samoloty, kanapki z pomidorem i domowym kiszonym ogórkiem, zaparzone liście świeżej mięty, kwintet dęty, ciepły wieczór i burza
  13. boża krówka1526949808

    ot

    A co z wolontariatem? Dowiadywałeś się? Jest jakiś projekt, w który możesz się zaangażować, niekoniecznie związany z Twoimi zawodowymi umiejętnościami?
  14. Mnie sprawiło radość, że w drodze do biblioteki spotkałam starszą Panią, która na widok moich dzieciaków pogratulowała mi i powiedziała, że jest mi bardzo wdzięczna, że fajnie, że mam dzieci, bo następne pokolenie rośnie :-) To było baaaaaardzo miłe :-)
  15. Gratuluję! Po sobie wiem, że to jest spore wyzwanie czasem!
  16. Super! Właśnie te tajemnicze substancje! Życzę bogactwa połączeń z nimi!
  17. Dziękuję za miłe słowa! Tym bardziej, że uchodzę za smerfa marudę ;-) Ależ mnie podbudowuje to, że mogę uchodzić za postać pozytywną :-D Tak sobie myślę... Jeśli chodzi o depresję, to w pierwszej kolejności sami o siebie musimy chcieć walczyć. Pamiętam, że jak byłam w tzw. czarnej doopie ;-), po wielu lekarskich pomyłkach, w końcu trafiłam na sensownego psychiatrę, który dobrze dobranymi lekami postawił mnie na nogi - to ostatecznie leki dały mi siłę, by sobie nie odpuścić. Zostały mi niestety tendencje, to analizowania przeszłości - błędnych wyborów życiowych, obwiniania innych o moje klęski, cały czas też porównuję się ze znajomymi, którym się poukładało lepiej, którzy mimo, że się nie zapowiadało, zrobili coś sensownego ze swoim zawodowym życiorysem... ja czuję, że przegapiłam moment na sensowną ścieżkę kariery, na dodatek cały czas się waham i nie wiem, czego chcę... ale ostatnio staram się traktować siebie łagodniej i myśleć w kategoriach, że przecież rozwijamy się całe życie... a problemy, jakie spotykamy na swojej drodze, kształtują nasze ja - i choć ich nie chcemy, są częścią nas i już, trzeba je pokochać... w ogóle to trzeba siebie bardzo kochać - pomimo i wbrew depresji, żeby jej nie pozwalać rozwalać nas od środka... jednego dnia udaje się to lepiej, drugiego gorzej... generalnie jednak wiem po sobie, że bitwy z depresją daje się wygrywać - chciałabym, żeby Wszyscy tu w to uwierzyli, że można - tylko trzeba sobie zostawić margines na porażkę, ale nigdy się nie poddawać ostatecznie, choć często wydaje się to jedynym rozwiązaniem... Moje przesłanie jest takie: walczcie o siebie! Nie dajcie się! Mówcie sobie każdego dnia jak Kłapouchy: "Pamiętaj, depresja kiedyś minie"! Jeśli potrzebujecie leków, bierzcie je! Depresja jest taką samą chorobą, jak każda inna, a w większości przypadków potrzebujemy sobie pomóc farmakologicznie, by wrócić do zdrowia. (Oczywiście, jeśli nie jest najgorzej jeszcze i czujecie, że sobie jakoś radzicie, myśląc choćby odrobinę pozytywnie, to wtedy leki niekoniecznie :-).) Polecam Wam naprawdę wątek pt. Co Wam dziś sprawiło radość? Na mnie naprawdę niesamowicie pozytywnie działa to, kiedy mam napisać, co mnie spotkało miłego w danym dniu! To pozytywne ćwiczenie! Za bzdurkę nawet jakąś być wdzięcznym. Unikać marazmu za wszelką cenę! POWODZENIA!
  18. Też to przerabiałam, nawet całkiem niedawno miałam kilka dni takich, że pozwoliłam sobie być zniechęconym obserwatorem. W końcu jednak się przełamałam, bo naprawdę nie chcę się czuć tak, jak ponad 10 lat temu - wtedy było bardzo źle, chciałam przestać istnieć. I tylko leki wtedy mnie uratowały przed najgorszym, choć pierwsze miesiące ich brania były straszne. Zostalam jednak uprzedzona, że na efekt działania leków muszę poczekać. Teraz póki co daję radę mobilizować się do działania sama, ale z troski o innych - czyli moje dzieci. Choć czasem też potrafi to trwać parę dni, zanim przywołam się do porządku Bardzo mi pomaga czytanie wątku "Co Wam dziś sprawiło radość" w pozytywnym patrzeniu na codzienność.
  19. Super :) Kocham tą grę. Dziś dzieciaki rzadko planszówki akceptują, ale mam nadzieję, że moje do nich jeszcze dorosną
  20. Wypad z dzieciakami do centrooma, wylegiwanie się przy fontannie, słoneczko - łagodnie ciepłe, atmosfera miasta, które zaczyna tętnić letnim życiem artystycznym
  21. Casablanca A masz poczucie, że możesz się zmotywować sama dla siebie? (Dean)^2 W sumie to chyba większość z nas robi w życiu różne rzeczy z musu. Na przykład ja, muszę znaleźć pracę nową, chociaż wcale nie chcę. Bycie kurą domową mi odpowiada Ale z pensji męża się nie utrzymamy, więc biurwa we mnie musi ożyć. I w sumie to i tak by było niezłe, gdyby wyszło. Zobaczymy. Myślę, że świat się pogubił w definicji samorealizacji. Jako matka na wychowawczym doświadczam wyrzucenia poza nawias matek, które robią karierę. Ja nie zrobiłam i czuję, że już nie zrobię, macierzyńska luka w życiu zawodowym uczyniła ze mnie w oczach pracodawców osobę niespełna rozumu - takie odnoszę wrażenie na rozmowach kwalifikacyjnych, gdy przyznaję się do dzieci Ale nie żałuję, żadna kariera ani kasa nie jest warta tych cudnych lat, które spędziłam w domu z dzieciakami, gdybym tylko mogła, zostałabym w domowych pieleszach i organizowała dzieciom czas, zamiast skazywać je na świetlicę
  22. (Dean)^2 Też myślałam, że nikt mnie nie będzie chciał, a jednak w końcu poznałam Bratnią Duszę... Cuda się zdarzają. Chociaż na co dzień zdarza mi się o tym zapominać... I jęczeć, że się samotna czuję w małżeństwie Bo są chwile, że nie mamy czasu dla siebie, albo ja potrafię strzelić focha z błahych w sumie powodów - wiadomo kobieta zmienną jest. Czy czuł byś się lepiej, mając Dziewczynę - może, ale to też nie jest tak, że od razu wszystkie troski znikają, pojawiają się nawet nowe To wszystko kwestia indywidualna. Znam parę osób, którym życie w pojedynkę bardziej odpowiada. Co do motywacji do studiowania... Moim problemem zawsze były zbyt wygórowane ambicje i paraliżujący wręcz strach przed kompromitacją. (Zresztą do dziś strasznie przeżywam wszelkie wpadki - także rodzicielskie.) Ten strach blokował moją naukę, bo wydawało mi się, że powinnam być chodzącą encyklopedią. A po ludzku to zwyczajnie niemozliwe. Na ostatnim kierunku miałam przyjaciela, który swoim luzackim podejściem skutecznie mnie wyleczył z tych lęków. Sporo mu zawdzięczam w kwestii dobrego studenckiego samopoczucia... Masz w grupie kogoś zaprzyjaźnionego?
  23. Dzięki :) Mam nadzieję, że Wszystkim tu się tak historie poukładają, że się będziemy uśmiechać
  24. Rozumiem... I współczuję! No właśnie jak ja byłam na trzecim kierunku, to miałam już dla kogo żyć, upatrywać nadzieję na lepsze jutro i to była motywacja i jest do dziś, by się nie poddawać... Tego samego Ci życzę! By pojawił się w Twoim życiu ktoś, kto Cię zmotywuje. Samemu dla siebie czasem ciężko, znam to z autopsji... Bierzesz jakieś leki? W moim wypadku to się sprawdziło, dały mi kopa do walki o siebie.
  25. Skończyłam :) Nawet pracę magisterską obroniłam. Na tym trzecim było bardzo fajnie! To zasługa Profesora, który się opiekował nami, jego fantastycznych wykładów można było słuchać godzinami i nigdy nie miało się dość. Byłam wtedy też w związku z moim przyszłym mężem. To mi dawało motywację do życia i nauki (gdybym poznała go wcześniej, może pierwszy kierunek bym skończyła, kto wie?), inną perspektywę, nadzieję na fajne wspólne jutro. W ogóle to mąż mnie z tego doła lepiej wyciągnął niż leki i terapia. A teraz walczę z dołem (chyba się pojawił w związku z tym, że nie mogę znaleźć nowej pracy, a zaczyna kasy brakować , a humanistom na rynku pracy w PL ciężko się odnaleźć, miałam fajną pracę, ale zostałam mamą i musiałam się pożegnać ) lepiej niż lata temu, bo jak się ma małe dzieci, to się człowiek stara dla nich uśmiechać, zdecydowanie hamują mnie przed pozwoleniem sobie na zjazd w otchłań rozpaczy... Także taka jest mniej więcej moja historia. Trochę niespójnie to napisałam, ale morał z tego taki, że mnie ratuje rodzina :)
×