Skocz do zawartości
Nerwica.com

take

Użytkownik
  • Postów

    4 034
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez take

  1. W dniu 16.05.2018 o 23:20, nvm napisał:

    Osobowość unikająca (lękliwa) charakteryzuje się:

    - uporczywym i wszechogarniającym uczuciem napięcia, niepokoju i lęku;

    - poczuciem niepewności, nieśmiałości, nieprzystosowania, nieatrakcyjności i małej wartości;

    - silnym pragnieniem akceptacji i uznania, a w związku z tym nadmierną wrażliwością na krytykę i odrzucenie, co powoduje zawężenie osobistych więzi społecznych oraz niechęć do wchodzenia w bliższe relacje z ludźmi z obawy przed dezaprobatą;

    - ograniczonym stylem życia uwarunkowanym dominującą potrzebą zapewnienia sobie poczucia bezpieczeństwa;

    - ciągłą samokontrolą i przesadnym analizowaniem własnego zachowania się;

    Do mnie chyba trzeci punkt nie pasuje (raczej nie mam silnego pragnienia akceptacji i uznania, tylko raczej dość słabe), lęk przez dezaprobatą nie jest u mnie jakoś bardzo silny... Czwarty punkt bardzo pasuje - mam "obsesję" na punkcie bezpieczeństwa (i komfortu). 

     

    W dniu 11.02.2021 o 14:03, Adriannaa napisał:

    Nie mam nawet za bardzo związku (połączenia emocjonalnego) z innymi ludźmi.

    To sugeruje mi "coś jeszcze poważniejszego" niż tylko osobowość unikająca, może spektrum schizofrenii (np. zaburzenia schizoidalne czy schizotypowe) albo (jeżeli to trwa od dzieciństwa) całościowe zaburzenia rozwoju (np. zespół Aspergera, autyzm dziecięcy).

     

    W dniu 11.02.2021 o 14:03, Adriannaa napisał:

    Z chęcią podejmowałam się pierwszej pracy, w której przeżyłam piekło. Krytyka spowodowana tym, że jestem zbyt wolna, nie wyrabiam się. Podejmowałam się prac mało ambitnych, a teraz mam ich już po prostu dosyć. Od 3,5 miesięcy nie pracuję. Nie mam pomysłu na siebie. Nie mam siły ruszyć do przodu.

    Bycie "zbyt wolnym" może się kojarzyć z zaburzeniami koncentracji czy uwagi, jak niediagnozowanym i praktycznie nieznanym w Polsce zaburzeniem rozwojowym określanym po angielsku jako "sluggish cognitive tempo" (SCT)/"concentration deficit disorder" (CDD) lub z ADD (attention deficit disorder - zespół deficytu uwagi) czy ADHD (attention deficit-hyperactivity disorder - zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi).

  2. Niektóre osoby z diagnozą całościowych zaburzeń rozwoju (jak zespołu Aspergera, który może być uznany za pewien rodzaj autyzmu) nie potrzebują orzeczenia o niepełnosprawności, żeby nie tak źle sobie radzić (np. mieć przyzwoitą czy nie jakąś "tragiczną" pracę, być w związku, może nawet założyć rodzinę, zdobyć prawo jazdy i jeździć samochodem, nie mieszkać z bliską rodziną (typu: rodzice, rodzeństwo, dziadkowie)).

     

    Jeżeli ZUS komuś przyznał rentę socjalną i ma się pracę dzięki orzeczeniu o niepełnosprawności w stopniu umiarkowanym na schorzenie specjalne, to jest naprawdę poważne zaburzenie (są naprawdę poważne zaburzenia) u tej osoby. Mieć całkowitą niezdolność do pracy, i to w młodym wieku, to ciężki kaliber problemów.

  3. Nie mam aż tak dużych problemów z rozumieniem wypowiedzi, a mimo tego zdiagnozowali u mnie całościowe zaburzenie rozwoju i spektrum schizofrenii. Myślę, że Twój przypadek to przede wszystkim jakieś całościowe zaburzenie rozwoju (o czym świadczą poważne problemy z relacjami społecznymi od dzieciństwa, problemy ze zwykłym posiadaniem znajomości).

     

    Na całościowe zaburzenia rozwoju (orzeczenie o niepełnosprawności z symbolem 12-C) w jednym z wielkich polskich miast są bezpłatne przejazdy po ukończeniu 26 r. ż. przy umiarkowanym stopniu niepełnosprawności, a w tym wieku za symbol 02-P (przyznawany np. za schizofrenię) jest "tylko" 50% zniżki przy umiarkowanym stopniu, 12-C to też schorzenie specjalne, podobnie jak 02-P, więc diagnoza np. zespołu Aspergera (F84.5 w ICD-10) może się w pewnych przypadkach okazać wręcz korzystniejsza niż samo rozpoznanie schizofrenii, dające tylko 02-P. Mi przyznali na ostatniej komisji i 12-C, i 02-P przy umiarkowanym stopniu niepełnosprawności, myślę, że dobrze zrobili, bo jestem ewidentnie dziwny i mam problemy/odmienności od małego.

  4. Moja rodzina jest dysfunkcyjna, powiedziałbym, że trochę patologiczna. Nie mam w niej żadnego wsparcia psychicznego. Rodzice łatwo stają się agresywni i raczej nie lubię z nimi kontaktu, może być trudno z nimi "normalnie" porozmawiać. Mimo tego jakoś nie czuję braku kontaktu z rodzicami, nigdy nie czułem potrzeby emocjonalnego bycia kochanym przez nich, jeżeli dobrze pamiętam. Mimo swoich "wad" dbają o mnie (np. palenie w piecu, żeby było ciepło czy pranie i prasowanie ubrań).

  5. W dniu 13.01.2021 o 19:22, mpaw napisał:

    Owszem fajnie byłoby mieć partnerkę, nawet nie po to, żeby współżyć, tylko by mieć kogoś, z kim można by porozmawiać i zbudować coś fajnego.

    Mojej naturze brakuje nie tyle co samego współżycia czy nawet po prostu przyjemności seksualnej, ale intymności cielesnej (m. in. samego dotykania i widoku intymnych części ciała własnej żony), "wyjątkowej relacji romantycznej", mówienia do żony po imieniu czy jego zdrobnieniu... Mam "obsesję" na punkcie intymności fizycznej. Niestety, strasznie pociągają mnie (także seksualnie) rzeczy, które dla normalnego człowieka są obrzydliwe... Nie potrafię się pozbyć tych głupich chęci mimo tego, że ich nie chcę.

     

    Nie mam diagnozy schizofrenii obecnie. Nie biorę dawek przeciwpsychotycznych neuroleptyków. Niewielkie dawki kwetiapiny i sulpirydu obecnie.

  6. Biorę tylko 50 mg tej o przedłużonym uwalnianiu i 50 mg zwykłej. Obydwie na wieczór. Na dobę zaledwie 100 mg kwetiapiny. Ostatnio zasypiam po północy i mogę wstawać dopiero po południu. Zbytnio nie chce się wstać. może trochę jak "warzywo" jestem, "nic mi się nie chce". Działanie jakieś kwetiapiny pewnie na mnie jest.

     

    Nie znam się na tym, czy kwetiapina XR uspokaja bardziej niż zwykła i czy jest różnica w działaniu :( Chociaż przypuszczam, że ta XR może "uspokajać" na dłużej niż zwykła, chociaż pewnie względnie słabiej niż "uderzeniowa" dawka zwykłej kwetiapiny niedługo po jej zażyciu. 

  7. 11 godzin temu, neon napisał:

    No niestety twoje fetysze troche odbiegają od normy. Podniecać sie bąkami to dla mnie kosmos. Ale np. to ze chciałbyś pieścić odbyt to już chyba bliżej normy, choć ja takich fantazji nie mam. Nawet sex analny tez mi w niesmak...

    O pieszczeniu odbytu raczej nie miałem fantazji, tam samo o wprowadzeniu prącia do odbytnicy (co jest uważane za grzech przeciwko naturze). Nie miałem także fantazji o seksie oralnym. W dzieciństwie nie miałem fantazji seksualnych na temat moczu. Tylko o gazach jelitowych i kale.

     

    Jak miałem 6 lat, to dwa razy wąchałem okolice odbytu babci po tym, jak puściła bąka. Gdy byłem w podstawówce, "zakochałem" się w o parę lat starszej dziewczynce, ale ona nie chciała mnie za partnera, dość często przyjeżdżała do nas do domu. Pewnego razu powąchałem jej okolice odbytu bez jej zgody, gdy byłem dzieckiem. Poczułem smród. Specyficzny, taki, który mnie podniecał seksualnie raczej. Kiedy miałem około 6 lat, widziałem pupę starszej o ok. 6 lat dziewczyny (przynajmniej jej fragment), widziałem szparę międzypośladkową. Poczułem też zapach z pupy, nieprzyjemny, specyficzny... "Bardzo mi się podobał". Typowy smród pupy. Ładne dziewczyny, a miały śmierdzące pupy... 

     

    Może mnie bardzo podniecać to, że ładne kobiety mają jelita, przewód pokarmowy. Żołądek, wątroba też mogą się "podobać". I treść pokarmowa... Teraz to i z moczem mogę mieć "fantazje" seksualne. Ale mocz tak nie śmierdzi jak kupa czy bąki. Smród jest chyba ważny dla mojej seksualności, jeśli chodzi o bodźce seksualne. Chodzi o specyficzny smród, tylko z ciała atrakcyjnych kobiet (nie z ciał kobiet nieatrakcyjnych).

     

    Jeszcze raz nie chcę nikogo gorszyć moimi postami.

  8. Ja nie boję się nieprzeżytego życia, tylko potępienia wiekuistego (najbardziej właśnie tego). Może wyglądam na "radykała religijnego", pisząc takie rzeczy. Pomysłu na normalne życie zawodowe nie mam, mam za to pomysł, by znaleźć sobie dobrą żonę i jak najszybciej starać się o biologiczne potomstwo z moją żoną (której, zresztą, nie mam : ) ).

  9. To masz jeszcze ZOK, może nawet ciężkie. Kolejne zaburzenie, które może być wzięte pod uwagę przy staraniu się o rentę czy stopień niepełnosprawności według mnie. Pisałeś w wątku o depresji i wynika z tego, że masz poważny problem z zaburzeniami nastroju.

     

    Samego brudu się nie boję (jako czegoś powodującego zabrudzenie, które sprawia, że wygląda się nieelegancko). Ale zakażenia się "bardzo boję". Kleszczy też się "boję". Nienawidzę ich. Mogłyby wyginąć kleszcze, a zwłaszcza patogeny odpowiedzialne za choroby odkleszczowe.

  10. Godzinę temu, żyćalejakdługo napisał:

    Nie mogę przestać być smutny i przygnębiony. Nic mnie nie cieszy, nic nie ciekawi. Kiedyś umiałem zabijać czas na komputerze i internecie, teraz sam się dziwię jak to było możliwe.

    To wygląda poważnie. Zdajesz się mieć wyraźną anhedonię. Może masz ciężką depresję? 

     

    Może warto postarać się o orzeczenie o niepełnosprawności i rentę? Przy ciężkiej (a nie lekkiej czy nawet "zaledwie" umiarkowanej) depresji (przynajmniej) umiarkowany stopień niepełnosprawności zdaje się być wręcz pewny.

     

    Sam mogę nie wiedzieć, co ze sobą robić. Koronawirus był "gwoździem do trumny" dla mojego funkcjonowania.

  11. Chętnie bym się pozbył pikantnych myśli. Chciałbym być całkowicie aseksualny i aromantyczny. 

     

    Moja religia praktycznie zabrania cieszyć się własną "seksualnością". Taki wniosek wyciągnąłem na podstawie czytania o jej doktrynie. Ten wniosek jest dla mnie całkiem oczywisty... Przynajmniej wydaje mi się, że świętość wymaga wyrzeczenia się pragnień i przyjemności intymnych, seksualnych. Niestety, atrakcyjność seksualna zdaje się mocno motywować mnie do działania :( 

  12. Myślę, że Hurricaner27 nie uważa ćwiczeń fizycznych w domu, bez towarzystwa innych osób, za coś, co zwiększa ryzyko zakażenia się koronawirusem SARS-CoV-2. Jest więc szansa, że nie jest to wymówka 🙂 Może ma depresję i powinien mieć ją zdiagnozowaną (i mieć jakąś pomoc, np. terapię (chociażby przez Internet czy telefon) lub ewentualnie leki), żeby łatwiej mu było funkcjonować i robić więcej pożytecznych rzeczy?

  13. To wygląda naprawdę źle. Nisko funkcjonujesz. Myślę, że możesz mieć szanse na przynajmniej umiarkowany stopień niepełnosprawności na problemy psychiczne, a może nawet rentę socjalną.

     

    Mam 29 lat i podobną sytuację do Ciebie, chociaż raczej nie mam depresji, tylko inne zaburzenia. Nigdy nie byłem w związku, nigdy nie prowadziłem samochodu, nie mam znajomych i przyjaciół od kilkunastu lat, od ponad 23,5 miesiąca nie mam pracy (i miałem tylko taką przy roznoszeniu ulotek - bardzo banalną). Internet raczej sprawia mi przyjemność, ale dawniej księża kazali mi go ograniczać. Mogę myśleć, że ograniczenia na Internet mi raczej szkodzą niż pomagają - jeśli nie Internet, to mogę na długie godziny włączać telewizję (głównie włączając transmisje sportowe) lub zapisywać wiele kartek w zeszycie A5. Po lekach (zwłaszcza kwetiapinie, chociaż mam przepisane zaledwie 100 mg) raczej więcej chce mi się spać, o 12 może być ciężko mi wstać.

  14. 3 godziny temu, acherontia styx napisał:

    Głupia wymówka i naciągane usprawiedliwienie, żeby czegoś nie robić - nic poza tym. Nie wiesz czy zachorujesz w ogóle, a już na pewno nie wiesz jak przejdziesz chorobę.

    Nie zgadzam się z takimi komentarzami... Chociaż nie chcę demotywować nikogo do poprawy jakości życia... Niestety, SARS-CoV-2 jest naprawdę niebezpieczny, znacznie gorszy od zwykłej grypy. Nie sądzę, że to usprawiedliwienie podszyte chęcią nicnierobienia. Myślę, że Hurricaner27 naprawdę boi się zakażenia koronawirusem i jego konsekwencji. 

     

    Ja "z natury" nienawidzę ryzyka. Lepiej przesiedzieć długie miesiące w domu niż zakazić się i mieć powikłania do końca życia (które mogą oznaczać wyraźny ból czy niepełnosprawność, np. niemożność pracy). Ja też bardzo boję się zakażenia SARS-CoV-2 :( 

     

    Mi najbardziej brakuje żony, jestem już w takim wieku, że uważam, że jeżeli ma się mieć rodzinę, to trzeba się spieszyć z jej zakładaniem! Ludzie biorą ślub i mają dzieci za późno w naszym kraju.

     

    Mogę nie mieć dziewczyny i żony też dlatego, bo boję się, że partnerka by mnie otruła, zabiła, że nasłałaby znajomych na mnie... Nie wierzę, że na pewno chciałaby to zrobić! Nie wiem, co siedzi ludziom w głowie. Mam "przewidywanie najgorszego". Ograniczony styl życia polegający na zapewnieniu sobie fizycznego bezpieczeństwa nie przeszkadza mi aż tak bardzo, jak większy ból fizyczny, którego na szczęście doświadczam bardzo rzadko. 

     

    Przyznaję, że odczuwam "wyraźny brak" intymności cielesnej z kobietą. W pewnym sensie jestem "radykalistą religijnym", ale nie jestem przykładem do naśladowania :( Nie radzę sobie ze swoimi słabościami. Nie lubię wyzwań. Albo coś jest dla mnie łatwe i robię to z przyjemnością, albo po prostu sobie nie radzę. Religia katolicka wyżej ceni rezygnację z małżeństwa, zwłaszcza z zaspokojenia pragnień dotyczących intymności, niż życie w małżeństwie. Na mnie celibat działa "bardzo źle" według mnie. Spędzam długie godziny w Internecie, pisząc w zeszycie, oglądając telewizję (zwłaszcza sport zawodowy - przez niektórych uważających siebie za katolików uważany za śmiertelnie grzeszny, ale raczej Jan Paweł II nie nauczał tego) - niemal codziennie. Moja natura lubi rzeczy, które są uznawane za grzeszne bądź może przynajmniej podejrzane moralnie - Digimony, izometryczne Fallouty, dark ambient czy "ostra muza", wulgaryzmy dla "beki" itp. Myślę, że gdybym miał żonę (a zwłaszcza potomstwo) to nie miałbym na te marności czasu, poza tym przynajmniej niektóre osoby religijne mogą takie rzeczy uważać za grzechy potępiające.

     

    Proszę nie gorszyć się moim postem, nie oburzać się...

×