Skocz do zawartości
Nerwica.com

dominik1622

Użytkownik
  • Postów

    303
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez dominik1622

  1. Mam pytanie.... Wątek odpowiedni więc to dobra okazja... Czy każdy Border ma życie seksualne na wysokim poziomie? Tj. sypia z wieloma partnerami/ wdaje się w jednorazowe stosunki seksualne/zdradza?
  2. Tak.. Dokładnie... Nie robiła tego zamierzenie... Ale tak to wyglądało, tak się czułem po prostu. Ja ją bardzo często usprawiedliwiałem chorobą. Mogła czuć się wyróżniona. Pamiętam jak powiedziałem jej w sierpniu, że jesteś chora, zaburzona, straszliwie skrzywdzona przez los: więc jesteś usprawiedliwiona i wybaczam Ci już teraz wszystko, co możesz mi zrobić.... Daję Ci taki komfort: doceń go. Ona miała paniczny lęk przed tym, że robi mi krzywdę. Często mi to powtarzała, ze z tego co widzi okropnie mnie krzywdzi i nie chce mnie skrzywdzić: odpowiadałem hej! Kocham Cię i nawet tak nie mów: wolę się przekonać co z tego wyjdzie niż definitywnie nie pozwalać sobie na coś "bo zrobisz mi krzywdę", a ja nie dowiem się wtedy nigdy, co straciłem, co straciliśmy/zyskamy.. A ja potem mówiłem o krzywdzie. Poczułem, że muszę to zrobić bo nie wytrzymam: nie wytrzymam kolejnych zmian zdania, zamierzeń, kolejki górskiej... I mówiłem już otwarcie, że takie okropne zmiany zdania jeżeli chodzi o bardzo istotną rzecz, jaką są uczucia, są po prostu bardzo krzywdzące... Co do ucieczki i wyrzucenia mnie ze swojego życia: sądzę, że po prostu zrobiła to z własnego egoizmu... Wspominała, że ma bardzo ciężkie sprawy na głowie (jak chory kot: stawiała kota wyżej ode mnie) + praca. I sądzę, że rozmiar krzywdy, jaki mi wyrządziła po prostu ją przerósł i uciekła. Nigdy bym czegoś takiego nie zrobił drugiej połówce, dopóki ta nie ogarnęłaby się... A tutaj zostawiono mnie gdy leżałem zakrwawiony na posadzce. Pozostawiono mnie losowi: samemu sobie... -- 17 lut 2015, 01:06 -- I trafny opis tego, co zrobiła: ""Nie możesz dostać nic pozytywnego od osoby z BPD. Będą cię oszukiwać, manipulować tobą, opuszczą cię, wrzucą pod nadjeżdżający autobus, kiedy tylko stwierdzą, że im się to opłaca. To jest więcej niż okropne. To jest najgorsza forma zdrady znana rodzajowi ludzkiemu. Do jasnej cholery czemu miałbyś współczuć takiej osobie, albo starać się im pomóc? Jeżeli jesteś zdrowy na umyśle trzymałbyś się jak najdalej potrafisz""
  3. Mam Najbardziej ulubiona przez Ciebie piosenka?
  4. Też nie bardzo rozumiem o co w tym chodzi:) Zawsze pojmowałem przytulanie jako rzecz zarezerwowaną dla drugiej połówki...
  5. Fajną emotkę dodałaś na końcu Ale ja sobie tylko gdybam: nic szczególnego. Jaki jest cel terapeutyczny przytulenia?
  6. Nie wiem czy kontakt fizyczny nastąpi u mnie.. Psychoterapeutka jest ładna, ale chyba bym się zawstydził, gdyby poleciła mi się do siebie przytulić. Zgodziłbym się, aby opisać jej emocje mi towarzyszące...
  7. tu_i_teraz, opisałaś to znacznie lepiej niż ja. No ale ja mam dopiero 2 spotkania za sobą:)
  8. Bardzo nierozsądne! Ale przytulanie to nic złego.:)
  9. To były na razie dwie wizyty... Łącznie 2 godziny. Nie wiem na czym polega ta "moc" takiej terapii, ale przychodząc na wizytę czułem się jakbym miał 100 kg na plecach... Wychodząc.... Jakby to wszystko spadło, runęło. Nie potrafiłem zrozumieć dlaczego. Ale to właśnie dlatego, że więcej rozumiem i "już się tym nie przejmuję"... I wybaczcie za moje porównania: często je stosuje... Analizuje je na nawet na terapii. Po prostu przykłady są czasem dobre.
  10. Oczywiście: czytałem o behawioralnej i to jedna z najbardziej skutecznych metod. Tylko właśnie to o czym mówisz: dobry a zły terapeuta. Trafiła na terapeutkę, który robi z niej wyalienowaną egoistkę.
  11. Słyszałem, że to pomaga... Ale moim zdaniem to ma swoje wady. Miałem kontakt, bardzo bliski, z osobą, która chodziła na poznawczo-behawioralną. Korzystała z rad i "zadań domowych" wyznaczonych przez terapeutę bardzo źle. Usprawiedliwiała się nimi. Terapia wytworzyła w niej skrajnie egoistyczne podejście do świata. Po prostu dziewczyna tłumaczyła każdy swój zły krok, każde "uderzenie" jakie mi zadawała: swoją terapią. Ona nie wiedziała co jest dobre a co złe: to co powiedział terapeuta brała za świętość: bo tak on powiedział i tak ma być. Ona nie wiedziała z jakiego powodu tak ma być. Odwrotność Gestaltu... Jej wmawiali, że ma lubić lody truskawkowe. Ona lubiła truskawkowe, bo tak jej powiedzieli. Nie doszła do tego sama: tylko ktoś jej to narzucił odgórnie. Ja wczoraj trafiłem na taki dowcip... Był sobie pewien człowiek, cierpiący na encopresis, czyli po prostu mimowolnie robił pod siebie. Ponieważ nie było żadnej fizycznej przyczyny, postanowił iść na psychoterapię. Najpierw poszedł do psychoanalityka. Przeleżał na kozetce kilka ładnych lat i po tych kilku latach spotkał się ze swoim znajomym. - Witaj! I jak tam twoja terapia? - zapytał go znajomy. - Cudownie! - odpowiedział pacjent. - Już nie srasz pod siebie? - Słuchaj; srać to sram dalej, ale przynajmniej już wiem dlaczego! Jako, że mu się spodobało na terapii (wszak analiza jest ciekawa), poszedł na inną - do behawiorysty. Po tygodniu spotyka się ze swoim znajomym. - Witaj, jak tam terapia? - Genialnie! - odpowiedział z euforią. - Już nie srasz pod siebie? - Srać, sram dalej, ale używam teraz gumowych gaci! Ponieważ to - zdaniem niektórych - zbyt powierzchowna forma terapii, poszedł w końcu na trzecią. Na terapię gestalt. Po kilku miesiącach (bo to jest "średnioterminowa" terapia) spotyka jak zwykle swojego znajomego. - Witaj! Jak tam twoja nowa terapia? - Ach fantastycznie! - Już nie srasz pod siebie? - Srać, to sram dalej, ale teraz... już się tym nie przejmuję!
  12. Idziesz i mówisz co czujesz. Terapeutka zadaje dużo pytań, które prowadzą do wniosków, które masz sama wyciągnąć. Terapeuta nie mówi niczego wprost: sama nakierowuje Cie na dany wniosek, odpowiedź. Najczęściej chce, aby wniosek do którego dojdziesz był taki, jaki on chciałby żeby był. Jeżeli na podstawie Twoich odpowiedzi terapeuta nie widzi, że zmierzasz do takiego wniosku do jakiego terapeuta by chciał, żebyś doszła, zada Ci dodatkowe pytania które spowodują, że i tak dojdziesz do wniosku najbardziej właściwego, pożądanego przez terapeutę. Moja psychoterapeutka powiedziała mi, że ona nie może mi powiedzieć czy lubię lody truskawkowe czy czekoladowe: to ja sam mam do tego dojść. Jeżeli by mi powiedziała, nigdy w życiu nie nauczyłbym się tego czego ja chcę, co ja lubię, co jest a co złe. Uzależniłbym się od kolejnej osoby, która mówiłaby mi co jest złe a co dobre, zamiast wiedzieć to wszystko samemu. Wydaje mi się, że wykształca się podczas wizyty taka świadomość, dzięki której człowiek lepiej się czuje sam ze sobą, bardziej się rozumie... Terapeutka jest wykształcona właśnie w tym nurcie, z tego co opisuje na swojej stronie internetowej, kształciła się oprócz psychologii w nurcie tylko i wyłącznie Gestalt... U mnie tak to wygląda...
  13. Nie wiem tylko, czy Gestalt mi odpowiada, bo w takim nurcie pracuję moja terapeutka. Ja lubię w swoim życiu interpretację, bardzo logiczne, wręcz matematyczne podejście, typową analizę. Sporo analizuję w głowie. Choć natrafiłem na taki cytat terapeuty: -- 14 lut 2015, 14:02 -- Ja nie wspominałem ale przypomniałem sobie jak wspominała mi, że kiedyś bawiła się ludźmi... Rzucała na nich klątwy, uroki. Przestała to robić, gdy tym ludziom zaczęła się dziać w życiu potworna krzywda. Dwóm osobom skradziono samochody a trzecia miała wypadek samochodowy tuż po kontakcie z tą osobą. Osoba ta była poddawana nawet egzorcyzmom o uzdrowienie u duchownych: powiedzieli jej, że ciąży na niej jakieś zaczarowanie jeszcze z czasów dzieciństwa... I ciągle mam przed twarzą jej oczy... Kiedyś zaczarowała mnie tymi oczami: uważałam je za piękne, pełne krzywdy i cierpienia. Zawsze moi znajomi gdy pokazywałem im jej zdjęcia reagowali: o kurde.... ale ma zła w tych oczach... Nie sugerowałem im takiej odpowiedzi. Sami tak odpowiadali. Dotyczy to 4 moich znajomych. Mieli rację: w tych oczach było pełno zła... Zło się kamufluje.
  14. W Gestalt też przytulają?
  15. Oczywiście, moje życie toczy się dalej. Rozmowa z psychoterapeutą to bardzo ciekawe doświadczenie. Polecam wszystkim. Jechałem czując się fatalnie. Dzisiaj czuję się całkiem dobrze, dużo lepiej właściwie.
  16. I znowu: na podstawie czego tak wnosisz? Konkretnie: fragment. Miłość. Oszukiwała, bo zapewniała mnie przez niemal miesiąc dzień w dzień, że chcę ze mną być. I znowu, skąd to wiesz?
  17. Dlaczego ja powinienem był się leczyć? Dlaczego tak sądzisz? Skąd to wiesz? O tak, a ona traktowała. Na tym polega jej oszustwo i obłuda.
  18. Apel jest może zbyt dobitny, ale przede wszystkim chciałbym, żeby osoby czytające były świadome ryzyka. Ja też byłem świadomy ryzyka, tyle, że zaufałem. Że to ta jedyna, że choroba nie ma nią wpływu, że moja miłość wszystko zbawi. Psycholog mnie uświadomiła dzisiaj, że to tak nie działa, a mur którym się otacza/otoczyła, nigdy tak naprawdę nie runął, że upadał na chwilę, bym znowu dostał w nim twarz. Uświadomiła mnie, że to była jej gra, a ja byłem jej częścią i dobrowolnie się na to zgodziłem, zamiast uciec i złapać dystans. Psycholog nie powiedziała tego wprost, bo ciągle zaznacza, że NIE POWIE mi niczego WPROST, bo sam mam wyciągnąć wniosek, ale odbieram jej słowa, że dawno powinienem to skończyć i się odciąć. Zasugerowała mi taki problem we mnie, że niepotrzebnie żyję iluzjami, że uzależniam swój nastrój od drugiej osoby. Że nad tym mogę z Nią popracować.
  19. Zgadzam się, niedojrzałość. Ktoś mi powiedział, że to nie jest NIKOGO wina, to co się stało. Po prostu jedna osoba była bardzo chora, a druga dobrowolnie dała sobie zrobić krzywdę. Kochała za bardzo, wierzyła w "happy end". Ludzie którym opowiadałem o tej dziewczynie już we wrześniu mówili mi, że mam spieprzać bo sobie narobię okropnych blizn. Nie słuchałem, nie wierzyłem. Myślałem, że trafiłem na wyjątek. Żadna osoba nie powiedziała mi, że nam się uda: wszyscy mówili na odwrót, bez wyjątku.... I cholera: mieli rację. Pewna znajoma, 30 latka, poznałem ją na koncercie Bon Jovi w Gdańsku w momencie gdy się poznałem z tą chorą osobą poprosiła mnie o wysłanie jej zdjęcia tej dziewczyny. Doskonale pamiętam, że powiedziała mi wtedy: "UCIEKAJ, bo w jej oczach jest za dużo zła". Przypomina mi się film Dziewiąte Wrota, gdzie główny bohater odgrywany przez Johnnyego Deppa dał się uwieść demonowi... Bo zło w jakiś sposób przyciąga, intryguje, zachęca...
  20. Ja może zamieszczę ostrzeżenie dla innych, niech będę dla nich przykładem, że tak jak napisałeś: "z daleka od takich ludzi". To samo zamieściłem na innym forum. A więc uciekać gdzie pieprz rośnie. W tej cholernej intrydze w każdym przypadku jesteście skazani na porażkę. Border wytwarza taką pajęczą sieć, że nie nie wiecie co to jest "pięć". Rozbudowuje tą sieć z dnia na dzień, a na końcu stwierdzi, że i tak jej nie rozumiecie, bo myślicie tylko o sobie/jesteście egoistami/nie jesteście tak bardzo zaburzeni i nie wiecie co "ona czuje", że jesteście źli i potraficie tylko krytykować. Najlepsze jest w to, że w to uwierzycie i będziecie przepraszać za swoje zachowania! Nigdy tego nie róbcie. Nigdy nie przepraszajcie bordera. Najgorsze co można zrobić, to podjąć próby zrozumienia takiej osoby. Ona na początku bardzo pięknie tłumaczy, tworzy wspaniałą, na pozór wiarygodną historyjkę, w którą wierzycie bez mrugnięcia okiem: potem do tej historyjki dokłada MILION innych "podhistoryjek", robi Wam taką wodę z mózgu dokładając kolejne "podpunkty" do tej historyjki, że po kolei: 1. stwierdzacie wpierw, że nie rozumiecie, 2. potem staracie się zrozumieć ale i tak nie jesteście w stanie bo TEGO NIKT NIE ZROZUMIE, 3. i kończy się na tym, że sami macie się za osoby chore, które potrzebują pomocy specjalistycznej. Proszę Państwa, kobieta zaburzona/chora nie jest jak matematyka: matematykę da się zrozumieć: w tym przypadku taka osoba nie rozumie siebie samej, więc w jaki sposób Wy macie ją rozumieć? Ich logika jest bardzo pokrętna: ba, trudno mówić o istnienie LOGIKI w ich przypadku, bo tej logiki po prostu nie ma. Border zrobi z Wami sieczkę, położy was na łopatki. Jedyną siłą, która się liczy w walce z nimi, to nie podejmować się żadnej walki. To wyrafinowane, perfidne i egoistyczne osoby: uczyły się w tym rzemiośle od najmłodszych lat: bo tego wszystkiego wymusił na nich instynkt przetrwania. Przetrwanie przed ojcem, który nazywał ich dziwkami, kur**mi. One musiały się nauczyć tego wszystkiego: manipulacji, kłamstwa, przerzucania winy na drugą osobę od najmłodszych lat, żeby mogły w ogóle egzystować: ŻYĆ. Paradoksem jest, że to wina ich rodziców, otoczenia, nie do końca ich. Mistrzynie manipulacji - nie ma lepszych. Jeszcze jak dojdzie do tego terapia, jak terapeutka wytłumaczy takiej osobie jej zachowania, a ona będzie się nimi usprawiedliwiała na każdym kroku: to strach się bać: z Ciebie zrobi psychola! Istna sieczka, kolejka górska bez trzymanki. Jeśli ktokolwiek to czyta i kiedykolwiek usłyszy "border" "chadowiec", niech się strzeże. Godząc się na bliski kontakt z taką osobą, jesteście już jego ofiarą: z góry skazaną na porażkę, cierpienie i wyssanie jakichkolwiek sił witalnych. To są wampiry. Wampiry, które wbijają w waszą krew zęby i wysysają ile tylko zechcą. Gdy się spostrzeżesz, że to robią i powiesz im o tym, to powiedzą Ci, że to nieświadomie, że przepraszają, a za kilka godzin znowu ssą z Ciebie wszystko co się da. Nie róbcie sobie tego: ja zaryzykowałem, moje serce romantyka stwierdziło, że miłość wszystko przetrwa i wszystko pokona: to gówno prawda. Trzeba kochać siebie, a dopiero potem, w odpowiednich dawkach, kochać inną osobę. Nie można być za dobrym, nie można "kochać za bardzo". Życie to nie film, nie happy end.
  21. Dar: chwilowe akty to nie były: trwały od połowy listopada do 10 stycznia. Oczywiście naprzemiennie z docenianiem i absolutnym niedocenianiem. Całkowita sprzeczność, zmiany zdania, przeplatanka. Jak już wmówiła mi, że ogromnie dużo dla niej znaczę, że chcę ze mną być (powtarzała to przez 2 tygodnie codziennie), to nagle zmieniła zdanie o 180 stopni! "Bo taka jestem, znajdź sobie inną jak Ci to nie pasuje!". O matko, przez 9 miesięcy nikogo nie poznała bo to w dodatku pracoholiczka. Wstaje o 6 rano do pracy i wraca z tej pracy o 22:00-23:00, czasem o 1:00. Przez te 9 miesięcy jedyne co to wybrała się raz ze swoim rodzicielem do teatru.. Chociaż to możliwe: nie mam na nią kamery... Może przez te 9 miesięcy spała z wieloma?.. Nie mam pewności, nie mam kamery na to co ona robi przez 24h. Wiem, że jak umawialiśmy się na sypianie ze sobą, to bardzo dokładnie dopytywała, czy chodzi mi o nią jako osobę, czy o jej ciało. Powiadała, że miała już takich wielu, którzy próbowali się do niej dobrać tylko z tego względu, że chodziło im "o mięso". Nie wiem, czy to bajeczka abym uwierzył w to, że ona jest porządna... Ale tak to wyglądało. Wyglądała na bardzo porządną.
  22. Dokładnie... Jasno powinna postawić sprawę... A zacząłem słyszeć teksty, że kruszę jej mur, że nikt nigdy się tam nie dostał, że jestem "wybrańcem". Takim wybrańcem, którego zablokowała wszędzie gdzie się da i w bezczelny sposób usunęła ze swojego życia... A tak się zarzekała, że nigdy nie porzuca: to ją porzucają...
  23. Ano tak: "gdybyś był troche straszy" - mówiła to w sierpniu. A w listopadzie przyjechała do mnie i wpakowała mi się do łóżka. Mówiła, że zmieniła zdanie i wiele jej "przeszkód mentalnych" zniknęło i wiek nie ma już znaczenia. Paranoja!
  24. O nachalności zacząłem słyszeć dopiero tydzień temu... Wcześniej mniej więcej w listopadzie/grudniu na przełomie grudnia/stycznia mówiłem, że kurde, chyba jestem zbyt nachalny i dam Ci spokój.... I płakała, że ABSOLUTNIE NIE, że ona to wszystko cholernie docenia, że BARDZO BARDZO mnie potrzebuje i nigdy nie byłem dla niej ciężarem/nachalną osobą. Ma 27 lat. Ona rocznik 88', ja 95'. Oj tam rozwalone auto, Audi A6 2003 rok to niezłe auto, tylko trochę olej ciekł. Włączyłem sobie Bon Jovi "Lost Highway" i gnałem 400 kilosów... Młodość to w sumie nieodpowiedzialność. Teraz jak sobie o tym pomyślę, to mnie ciarki przechodzą, że byłem do tego zdolny. Nie powtórzyłbym tego, a pamiętam, że wtedy nie czułem żadnego strachu: po prostu pojechałem:) Definitywnie mam co wspominać. Bardzo miło wspominam tą przygodę.... która mimo wszystko jak się o niej myśli BOLI.
  25. Hej Na forum netkobiety? Tak, dodałem... To prawda, jestem tą samą osobą. Niezrozumiany1234;) Osobiśćie doszukuję się błędów w sobie, co ja ŹLE zrobiłem... może to ja ją skrzywdziłem. MOŻE to ja jestem borderline, ChAD itp. Tak ze mną pograła, że dosłownie tak się czuję.
×