Skocz do zawartości
Nerwica.com

Pasażer

Użytkownik
  • Postów

    261
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Pasażer

  1. Pasażer

    Wigilia

    święta są fajne, kilkanaście minut marnujesz na tych ludzi w domu a potem idziesz wpierdalać mandarynki i grać w gry
  2. "Twoja dusza urodziła się w erze klasycyzmu! Jest głęboko filozoficzna, hedonistyczna i z natury artystyczna. Jesteś pasjonatem nauki i Twoja wrodzona inteligencja jest niezwykła. Twoja dusza tęskni za znakomitymi imperiami świata antycznego i jesteś zafascynowany mitami przeszłości. Posiadasz radość życia, która jest niezrównana. Twoja dusza zrodziła się w czasie świetnych pomysłów. Jest naprawdę pasjonująca!" W sumie oprócz natury artystycznej i radości życia to się chyba zgadza. Chciałem być hoplitą albo legionistą ku*wa
  3. Pasażer

    czego aktualnie słuchasz?

    [videoyoutube=-t58A_78E9E][/videoyoutube]
  4. nie, z Los Angeles, ale chce na sylwester na rynku, dlatego przybędzie
  5. Pasażer

    Brzydota

    Nieważne, jakie masz intencje, ale to co robisz jest trollowaniem, do tego klasycznie zostawiony bait na końcu wiadomości
  6. Pasażer

    Brzydota

    owsik, jak ty mnie zaimponowałeś w tej chwili! Myślałem, że sztuka trollowania upadła, a społeczeństwo się nauczyło, a tu taka perełka
  7. Pasażer

    Brzydota

    owsik, wykastruj się i bądź jak Varys z Game of Thrones, nie ma ch*ja = nie ma problemów, zajmiesz się poważnymi rzeczami, a nie pierdołami.... kobiety to i tak podludzie
  8. Pasażer

    Brzydota

    Jeżeli miałbym wskazać najbardziej dyskryminowaną w Polsce grupę społeczną, wskazałbym brzydkich ludzi. Brzydkich ludzi w spranych koszulkach bez rękawków, spędzających całe dnie na slipach. Ich brzydkie kobiety pracujące w tych mało seksownych zawodach – jak sprzątaczka, szkolna kucharka, siostra oddziałowa w publicznym szpitalu czy pani z magistratu. Ich brzydkie dzieci, jeżdżące co dzień brzydkimi gimbusami do brzydkich szkół, w których nie ma etyki, są za to zagrzybione salki do biologii, mały, zadymiony pokój nauczycielski, a w kiblu dzieją się pierwsze stosunki oralne i napisy na ścianach. Ich brzydkie zwierzęta wyprowadzane na smutne, puste place zabaw z piaskownicami bez pisaku i obdartymi drabinkami, gdzie te szkaradne stworzenia srają i nikt po nich nie zbiera, bo po chuj, skoro inni też nie zbierają. Brzydcy ludzie pochodzący z brzydkich miast o smutnych nazwach - jak Sieradz, Grudziądz, Bytom czy Bydgoszcz - dużych dziurach w ziemi, gdzie życie toczy się tylko, gdy premier przyjeżdża na autostrady otwarcie, a w lokalnym wydaniu Co Jest Grane publikują recenzje sprzed dwóch tygodni, bo filmy docierają tu z opóźnieniem. Brzydcy ludzie nie uważają się za klasę średnią, nie prowadzą blogów i nie mają homoseksualnych przyjaciół. Prowadzą prokreacyjne życie seksualne, a pierdolą się pod kołdrą, nie dlatego, że nie chcieliby jak ci ludzie z filmów dla dorosłych, ale dlatego, że najzwyczajniej w świecie wstydzą się swoich brzydkich, pachnących tanim mydłem i ciężką pracą ciał, blizn poporodowych, małych członków i rozstępów. Życia brzydkich ludzi toczą się od pierwszego do pierwszego, w smutnych, postpereelowskich blokach z wielkiej płyty, wśród sąsiadów, od lat tych samych. Na grillowych imprezach z kiełbaskami z Biedronki wymieniają się spostrzeżeniami na temat pogody (zawsze chujowej) i rady osiedla. W telewizji widzą siebie tylko w sitkomach lub kiepskich reklamach, gdzie Hajzer włazi im do mieszkania z Vizirem i pierze ich brzydkie ubrania z H&M czy innego Re-Reserved. Nie czytają, bo nikt w Polsce nie czyta, trochę piją, ale nie za dużo, a w niedzielę przysypiają na mszy – nie żadnej sensownej, w gazetach cytowanej, a prowadzonej przez Życińskiego, ale normalnej, nieskładnie dukanej przez brzydkiego księdza, któremu w zasadzie wszystko jedno czy Boga nie ma, byleby już mógł skończyć, włączyć Internet i posiedzieć trochę na seks-czacie, poudawać ładnego. Ich dzieci nie są bite, nie głodują i nie brak im na naukę, kończą więc licea ogólnokształcące i idą na brzydkie kierunki studiów – zarządzanie czy polonistykę – po których mogą pracować w brzydkich zakładach pracy swoich, dogorywających już na emeryturze, rodziców. Brzydcy ludzie przez lata nie mieli głosu. Nie dlatego, że ktoś im go odbierał. Nie zależało im. Nie głosowali, a jak już głosowali to odruchowo, bezsensownie i zupełnie bezrefleksyjnie, zakreślając koślawego iksa przy pierwszym lepszym znanym nazwisku na liście SLD lub AWS, bo tylko te literki kojarzyli z TV. Doczekali się wprawdzie swojego reprezentanta, mówiącego ich językiem brzydkiego Andrzeja, ale nie był od w stanie rozgrzać ich zimnych serc – kibicowali mu, tak jak zwierzęta w klatce kibicują uciekinierowi, ale w sumie nie zazdrościli, że się dochrapał, bo wiedzieli, że za krótki jest i wcześniej czy później się na tym wyłoży. O świecie pięknych brzydkim Polakom przypomniały dopiero dwa straszne pokurcze, z czego jeden był ciotą, a drugi miał nieco śmieszną, pokraczną żonę. Bracia otoczyli się brzydkimi jak oni. Panem od fizyki z chujowego Gorzowa. Panią z podrabianą torebką z ruskiego bazaru. Śmiesznym Tadkiem, co słuchał się żony. I głupim Przemkiem o krótkich sufiksach. Przypomnieli im o brzydkiej Polsce, tym smutnym, śmierdzącym kraju na skraju cywilizacji śmierci, którego wszyscy się wstydzą, ale który, tak się składa, jest wszystkim (i jedynym), co brzydcy ludzie mieli i mają. Postawili im krzyż, pokazali winę ładnego lekarza i przypomnieli, że w Polsce są piękni, którym żyje się lepiej. Nie chodzi nawet o to, że brzydcy ludzie im uwierzyli i polubili ich ideały. Nikt nie lubi Jarosława Smutnego Jak Pizda. Ale byli wdzięczni, że w końcu ktoś sobie o nich przypomniał. Że brzydkość znów pojawiła się w telewizji – nie jako tania rozrywka, w „Świecie według Kiepskich”, ale na jebanych salonach, pośród sejmowych dywanów. Zawsze milej oglądać smutny upadek brzydkiego Jarosława, niż gapić się wciąż w plastikowy uśmiech premiera. Niszą w niszy, mniejszością w mniejszości, są brzydkie lewaki, nie mogące identyfikować się z JarKaczem. Nie po drodze im z paniczami od Sierakowskiego, podrywającymi najładniejsze dziewczyny lewicowymi don Juanami cytującymi z rękawa Lenina. Nie przepadają też za Grzesiem Co Lubi Surfować, bo nawet oni dostrzegają, jak smutny to pan. Nieswojo czują się przy anarchofeministkach i bojowych lesbijkach, bo wciąż wierzą w sympatyczne dziewczyny. Prowadzą swoje smutne życia w odosobnieniu, z dala od krzyży i telewizora. Zapierdalają co rano do pracy, nieco tylko bardziej atrakcyjnej niż przerzucanie gówna. Brzydkie lewaki są za bardzo zmęczeni i za mało przebojowi, by podrywać najfajniejsze lewackie dziewczyny, zadowalają się więc tymi brzydszymi, niespełnionymi feministkami i nieudanymi lesbijkami, którym zbrzydło lizanie patelni. Odbywają z nimi smutne, proaborcyjne stosunki płciowe, będące manifestem ich antyklerykalizmu, gdyż czasem robią to w pupę. Potem wieczorami kulą się na smutnych jyskowych tapczanach i płaczą łzami, których nie chciał Bóg. BONUS: [videoyoutube=XRCXLnN4FyA][/videoyoutube]
  9. Pasażer

    islamoterroryzm

    W średniowieczu cywilizowany świat widział w Europie barbarzyńców, którzy chcieli rabować i mordować pod przykrywką religii, czego zresztą częściowo dokonali. Na szczęście o wiele lepiej rozwinięta cywilizacja m.in arabska potrafiła się przeciwstawić krucjatom. Potem w Europie mieliśmy inkwizycję i inne durnoty, które spowodowało chrześcijaństwo. Dzisiaj mamy nieco odwrotnie, ale tam po prostu jest rygor, a obraz egzekucji, mordów otrzymujemy dzięki nagłaśnianiu działań ISIS, którego nie chcą nawet muzułmanie ani żadne państwo Bliskiego Wschodu. Co do Koranu, bawi mnie to, jak bardzo niektóre osoby wykorzystują jego fragmenty do udowodnienia, że jest to religia wojny, śmierci i tak dalej. Mój ulubiony cytat: „A jeśli oni nie odejdą od was i nie zaproponują wam pokoju (...) chwytajcie ich i zabijacie ich, gdziekolwiek ich napotkacie”. Nie wiem, czy wiesz, ale takie zasady mają również szataniści (którzy w szatana nie wierzą, tak przy okazji). Jest to bardzo mądra zasada, której brakuje mi w chrześcijaństwie. Gdyby nie to, że nie wierzę w istnienie żadnego Boga, pewnie byłbym muzułmaninem. Jeśli ktoś cię atakuje i nie chce dojść do porozumienia, masz prawo wszelkimi środkami powstrzymać tę osobę, a nawet się jej pozbyć. Według mnie zemsta to siła, a atak to najlepsza obrona. Niestety, taki cytat i takie prawo ma tę wadę, że bardzo łatwo ją wyolbrzymić i przeinaczyć na swoją korzyść, co robią zarówno radykalni muzułmanie, jak i przeciwnicy islamu.
  10. Pasażer

    islamoterroryzm

    To wciąż nie zmienia faktu, że jak na tak popularną religię bardzo niewielu jest radykalnych muzułmanów. Prawie zawsze jest to Bliski Wschód albo Europa, i zawsze media robią wielkie halo. Dla mnie to jakaś nagonka, a ja nie lubię być sterowanym. Co do ich praw i zwyczajów, niestety taka jest ich kultura. Na pewno nie zmienimy jej ogniem i mieczem. Jestem za tym, by zaostrzono politykę wobec osób, które nie potrafią się zasymilować w obcym kraju, ale jak słyszę codziennie "ciapata ku*wa, po co on tu przyjechał, kradnie pieniądze, pewnie się spuszcza do kebaba, cho seba mu naje*ać", to chce mi się rzygać. I wcale tu nie przesadzam, w internecie jest tak samo.
  11. Pasażer

    islamoterroryzm

    Nie wierzę w zagrożenie ze strony islamu. Muzułmanów jest bardzo wielu, nie są to tylko ci z Bliskiego Wschodu. Większość żyje spokojnie, modli się do swojego Boga, są to normalni ludzie, cechują się wielką otwartością (to wynika z moich własnych doświadczeń), są bardziej sumienni od chrześcijan mimo surowych zasad, wręcz rygoru dotyczącego ich wiary. Wiem tylko, że istnieje banda troglodytów pod banderą ISIS, która to banda pościna kilka głów i nagra parę brutalnych filmów. Na ich podstawie media nakręcają ludzi na WSZYSTKICH muzułmanów, tak że typowy polski nacjonalista-gimnazjalista będzie szykował wpie*ol dla zwykłego Turka, który kręci sobie kebaba, bo przecież stop islamizacji Polski. Ja mam tylko takie pytanie, od kiedy media mają monopol na prawdę? Pamiętam podobną sytuację, World Trade Center i Al Kaida, pretekst do zgarniania petrodolarów i wpieprzania się w cudzą politykę, znowu. O co tym razem chodzi? Być może o wywołanie wojny religijnej? Według mnie dochodzi do manipulacji na ogromną skalę. Pieprzyć takie coś, nigdy nie skreślę drugiego człowieka przez jego kolor skóry, orientację seksualną czy wiarę, a już na pewno nie przez to, co mi media i Max Kolanko wcisnęli do głowy.
  12. Pasażer

    Zły wybór

    Już w porządku. Psychoanalepsja_SS, maturę zdałbym dzisiaj, będąc w drugiej klasie technikum. Widziałem arkusze z zeszłych lat. To nawet nie jest podciągnięte pod ogólny poziom.. Chociaż w sumie są ludzie, którzy nie mogą uzyskać na tym dobrego wyniku, kto wie. Poopieprzam się do końca edukacji w szkole średniej, zdam, co mam zdać, nauczę się tylko tego, co mi się naprawdę przyda. Przynajmniej będę miał dużo wolnego. Temat założyłem, bo dostałem jakiejś załamki, ale jest okej.
  13. Pasażer

    Zły wybór

    To na ch*j to wszystko? Spoko, świat jest niesprawiedliwy, brutalny, nielogiczny.. I mam się męczyć w tej szkole, a potem na studiach z baranami? Wybaczcie, ale ja się prędzej zamienię w jakiegoś świra niż wytrzymam.. Gdyby nie te śmieszne wymagania ze strony rodziny, to chyba by mnie już tu nie było. Fabryka robotów, krzywdzą młodzież, ten system nie działa. Tyle potrafię w tej chwili napisać. Ja wiem, że brzmię jak kolejny zfustrowany nastolatek. No trudno. Ale to naprawdę popierdolone.
  14. Refren, idealny przykład braku zrozumienia i przeinaczania słów oraz sensu mojej wypowiedzi. Mógłbym się odwdzięczyć tak samo, ale mam pewne zasady, zresztą i tak nie dotrze.
  15. Istnienie Boga można sobie łatwo wybić z głowy, kiedy pomyślimy o tym, jak wygląda życie przeciętnego człowieka. Ból psychiczny, ból fizyczny, brak sprawiedliwości. Nawet gdyby ktoś tam był, to uważałbym go za tyrana i sadystę. Wiem, że są wierzący, którzy mają najprzeróżniejsze wytłumaczenia na nasze surowe otoczenie. Że to próba. Że to przez to, że duet Adam i Ewa dali się oszukać wężowi, więc powinniśmy cierpieć. Nie chce mi się z tym walczyć, bo myślę, że rozumiem taką postawę. Coś jest w tym powiedzeniu, że człowiek musi w coś wierzyć. Wierzyć w Jezusa, Spaghetti, Cthulhu czy w brak sensu, ale w coś musi. Każdy ma swój sposób. Z mojej perspektywy jest to takie pozytywne oszukiwanie się, pozytywna ignorancja, chociaż dla drugiej osoby to może być jego sztandar, z którym chce przejść przez życie z nadzieją, że na końcu czeka go jakieś dobre miejsce, raj, niebo. Dla mnie po śmierci wszystko się kończy, nie ma znaczenia życie moje czy twoje, cała ludzkość to przypadek. Nie jesteśmy nawet kropką na ciele Uniwersum. Wszystko sprowadza się do atomów. Część z forumowiczów pewnie miała okazję przeczytać ciekawy artykuł o tym, jak bardzo jesteśmy mali. Indywidualnie, nasza planeta, nasze słońce, nasza galaktyka. To jest straszne, ale przyjąłem taktykę, że ludzkość powinna przeć naprzód, rozwijać się, być może postarać się znaleźć remedium na śmierć, przemijanie. A ja, skoro już mam to życie, powinienem się nim cieszyć i dołożyć wszelkich starań, by kolejne pokolenia miały coraz łatwiej. To jest moja wiara. Swoją drogą, czy ja mam jakieś złudzenia, czy naprawdę ostatnimi czasy więcej osób przechodzi na ateizm? Zwłaszcza wśród młodych.
  16. CHAD? Na tę nazwę trafiłem prawie przypadkiem, czytając z ciekawości o różnych schorzeniach. Podczas czytania mnie ukłuło. Mam depresję od bardzo dawna. Prawie każdy dzień to rozmyślanie o problemach, smutek, melancholia. Dobijam się muzyką. Rozmawiam z ludźmi na siłę. Gdybym nie miał żadnego zajęcia, to pewnie bym zwariował, ale idzie przeżyć dzień zajmując się sportem czy grami. Czasem jednak mam wrażenie że pęknę, ciężko mi w klatce piersiowej i nie jestem w stanie niczego robić. Dopiero teraz to zauważyłem, że zazwyczaj po takiej kulminacji następny dzień wygląda o niebo lepiej. Jestem przesadnie aktywny, wesoły, pozytywnie nastawiony. Rozmawiam ze wszystkimi, wręcz skaczę w miejscu z energii, która mnie rozsadza. Cieszę się na samą perspektywę powrotu do domu i spędzenia w fajny sposób swojego czasu. W sumie to wszystko mnie cieszy, mówię każdemu, że go uwielbiam, wyrażam przesadnie swoje pozytywne emocje. Wcześniej zwalałem to na kawę, ale piję ją praktycznie codziennie. Chciałbym naprawdę myśleć, że to po prostu mój mózg odreagowuje po długim okresie depresji. Zazwyczaj jest tylko jeden taki dzień i następuje po tych najcięższych. Stosunek przynajmniej 1:10. (Opis dotyczący okresu depresji nie zgadza się z moim opisem. Nie wmawiam sobie choroby, nie boli mnie głowa. Jestem zwyczajnie przybity.)
  17. Pasażer

    Zły wybór

    Wiem, że informatyka ma przyszłość. Tylko że mnie nie jara i mi się nie chce. Punkt, Follow_. Po części chcę zrozumieć siebie i swoje problemy. Interesują mnie jednak również inni ludzie. Zaczęło się pewnie od tego, że byłem w stanie pomagać innym ze względu na moje własne doświadczenia, autopsję. Dostrzegam pewne zachowania i staram się trafnie ocenić, z jakim człowiekiem mam do czynienia i w jaki sposób mogę mu pomóc. Jest to jedyna rzecz, którą chcę robić. Pierwszy raz w życiu jestem czegoś tak pewien, dopiero dziś byłbym w stanie dokonywać tak poważnych wyborów, jak obranie szkoły średniej. Teraz moja niedaleka przyszłość to męczarnie. Ponad dwa lata idiotycznych egzaminów, sprawdzianów, ale przede wszystkim nudy. Strata czasu. Sam nie wiem, co robić, dlatego tutaj jestem. Nie wywalę przecież do kosza półtorej roku w szkole, nie mam zamiaru zaczynać od początku. Nie uważam, że zmuszanie mnie do czytania nudnych, starych książek to konieczność i że kiedyś przyda mi się to w życiu. Cały ten czas spędzony w szkole mógłbym przeznaczyć na rozwijanie się i czytanie bardziej interesujących lektur. Wiem, jak to brzmi, większość osób w moim otoczeniu na to narzeka.. Ale to chyba znaczy, że problem jest? Sami nauczyciele nie mają racjonalnego wytłumaczenia. "Mając wyższe wykształcenie wypada mieć podstawową wiedzę również w innych dziedzinach, niż tylko ta, w której chciałbyś się specjalizować." Podstawową wiedzę otrzymałem w szkole podstawowej. Dodawanie, mnożenie, to wszystko przydatne rzeczy. Ale algebrą nie podetrę sobie nawet tyłka. Jest to co najwyżej ciekawe wyzwanie i uczucie wygranej po rozwiązaniu trudnego zadania, nic więcej. Największy i w sumie jedyny argument jest taki, że te wszystkie przedmioty są po to, żeby "nie być idiotą". Nie uważam się za kretyna, jeśli nie interesują mnie iksy i igreki. Nie zjadłem wszystkich rozumów, chcę tylko robić to, co lubię. Nie wytrzymuję tej presji ze strony rodziny i społeczeństwa. Nie chodzi mi o to, że jestem leniwy. Ja po prostu nie rozumiem tego systemu edukacji, jestem w totalnej dziurze. Co mam zrobić? Przemęczyć? Zmienić szkołę? Odnoszę wrażenie, że to tylko cofnięcie się, zresztą wszędzie jest tak samo. Psychologia ma pewnie jakiś termin na moją chęć zostawienia wszystkiego. A może to po prostu ucieczka. Tak by było łatwo. Ja naprawdę nie wytrzymam. PS. Dopiero zauważyłem, że w sumie narzekam na matematykę, która jest dość ważna w informatyce. Zapomniałem już, na jakim kierunku jestem. Chodzi mi bardziej o.. Zły wybór, jak w temacie.
  18. Pasażer

    Zły wybór

    Cześć. Jestem już półtorej roku na techniku informatyku i szczerze mówiąc nie wiem, co ja tu robię. Tak naprawdę mnie to nie jara, nie chce mi się, mimo że jestem jedną z najlepszych osób (w klasie baranów, więc to żadne osiągnięcie). Kierunek ten wybrałem w gimnazjum. Jestem dobry z j. angielskiego, polskiego, historii, używania mózgu i tak dalej. Wszyscy mówili: Po humanie nic nie ma, nie wybieraj. No to poszedłem na matmę, żeby zmierzyć się z moimi demonami. Jakoś to leci, ale nie idzie wytrzymać, jak patrzę na tę farsę. Nie wierzę w edukację. 3/4 nauczycieli to kompletni kretyni albo uczą według wieki temu wykutych zasad i regułek. Polski - Nudne lektury, które nijak się mają do rzeczywistości. Nie lubię naszej kultury i nie myślę o naszej przeszłości, w zasadzie to nawet nie czuję się obywatelem żadnego państwa, a Polska to tylko kawałek ziemi, na którym się znajduję. Na przedmiotach informatycznych albo gramy w gierki, albo uczymy się głupot, z którymi poradziłoby sobie dziesięcioletnie dziecko. A my półtora roku tłuczemy coś, czego można by się nauczyć w godzinę przez internet. Ewentualnie muszę słuchać niepełnosprawnego umysłowo człowieka, którego trzyma się dla dopłat. Czy coś w tym stylu, lepsze takie usprawiedliwienie niż uwierzyć, że tacy ludzie istnieją i są zdrowi. Z angielskiego niczego nikt nie jest w stanie mnie nauczyć, więc to tak naprawdę kilkaset zmarnowanych godzin życia. Poziom i tak jest dostosowany do ogółu, który wypada bardzo słabo. Matma - bzdety. Poziom jej przydatności skończył się na gimnazjum, jeśli nie podstawówce. Nie mówię, że wszystko jest złe, mam kolegów i ich lubię. Nawet bym może to przeżył, żebym się jarał tą informatyką, ale ostatnio pomyślałem, że chciałbym się zająć psychologią. Tak jak w wolnym czasie z chęcią przeczytam jakąś książkę z tej dziedziny, tak nie wyobrażam sobie spędzenia tego czasu przy informatyce. Lubię pomagać ludziom, interesują mnie wszelakie zagadnienia z nią związane (chociaż nigdy bym nie przypuszczał, że do tego dojdzie). W gimnazjum nie miałem pojęcia, gdzie mam pójść, wisiało mi to wszystko. Teraz czekają mnie jeszcze ponad dwa lata czasu do zmarnotrawienia, a ostatecznie i tak będę do tyłu w porównaniu z licealistami. Czuję się beznadziejnie. Nawet gdybym jakimś cudem został przyjęty na taki kierunek studiów... Jakby mnie nazywano? Technik psycholog informatyk? Opóźniony? Może jeszcze mi ktoś powie, że aby się dostać na psychologię, wymagana jest znajomość Kordiana albo wiedza o mitochondriach? Jeśli tak, to chyba pojadę w Bieszczady. Proszę o pomoc oraz o konkrety. Nie chcę, żeby ktoś napisał "Głowa do góry, będzie dobrze". Jeszcze jedno: Być może wydaję się być narcyzem, ale wyraziłem szczerą opinię o swoim środowisku. Być może jestem zbuntowanym, zagubionym nastolatkiem. Mi moja postawa wydaje się dość rozsądna.
×