Mam "lęk", że tak naprawdę nie mam zaburzeń że spektrum autyzmu, lecz jedynie zaburzenia uczenia się pozawerbalnego, zaburzenia osobowości i tak naprawdę prawie nic mi nie jest, mimo tego, że mam rentę socjalną, zasiłek pielęgnacyjny i orzeczenie o umiarkowanym stopniu niepełnosprawności z symbolami 02-P i 12-C. Nienawidzę cierpienia. Wolałbym, żeby trud nigdy u żadnej istoty nie zaistniał... Mam prawie 34 lata i nigdy nie byłem w związku romantycznym. "Boję się" nieprzebaczenia chociażby jednego mojego grzechu,na przykład z powodu mojej słabości i "safandulstwa". Nie radzę sobie z rachunkiem sumienia i spowiedzią :( Mam awersję do rachunku sumienia :( Mam awersję do przypominania sobie konkretnych grzechów, ich liczby i ich okoliczności :( Nie radzę sobie nawet z codziennym odmawianiem pacierza :( Nie mam koncentracji :( Już siedemnaście lat temu miałem problemy z rachunkiem sumienia. Nie czuję żadnego wstydu z powodu tego, że pobieram rentę socjalną. Przez ponad sześć i pół roku nie miałem żadnej pracy. Również nie czuję wstydu z tego powodu. Strasznie "boję się" niewygody lub nieszczęścia. Moja "psychika" wściekle gardzi trudnymi warunkami życia. Lepiej zapobiec niż leczyć. Nie ogarniam dorosłego życia. Mam obsesję na punkcie NVLD (nonverbal learning disorder). Nie mam ponadprzeciętnie rozwiniętego myślenia obrazowego. Mam raczej hiperendofazję niż anendofazję (raczej za dużo myśli werbalnych w głowie, na pewno nie brak wewnętrznego głosu w myślach). Nie mam prozopagnozji, niemożności mówienia przez przeładowanie, zasłaniania uszu czy oczu z powodu głębokich nadwrażliwości sensorycznych. Ostatnio przez ponad miesiąc mogłem nie wziąć prysznica. "Nie potrafię sobie wyobrazić bycia inną istotą niż ja sam, niż moje własne ja". Mam idee solipsystyczne :( Na szczęście w listopadzie 2024 roku przedłużyli mi rentę socjalną na trzy lata. Od końca kwietnia 2025 roku biorę 2 mg reboksetyny rano, poza 30 mg paroksetyny i 100 mg sulpirydu.