Skocz do zawartości
Nerwica.com

hawan

Użytkownik
  • Postów

    22
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez hawan

  1. Tak, zdecydowanie czułem stres i przerażenie. Miałem ochotę wszystko rzucić. Zakładałem, że nie jestem tak dobry jak inni. Szczęśliwie jednak nie podejmowałem pochopnych decyzji. Z czasem okazywało się, że nie jest tak źle, że wcale nie jestem mniej kompetentny od innych. Ten najgorszy okres trzeba niestety przeczekać. Robić swoje... Pozdrawiam hwn
  2. Hej Ingrid. Z tego, co napisałaś, to masz drobną wadę serca (wypadalność płatka zastawki dwudzielnej). Nie ma ona znaczenia kardiologicznego, w tym sensie, że nie przyczynia się do chorób serca (np. choroby niedokrwiennej). Niestety ma ona pewne konsekwencje psychiatryczne. Okazuje się bowiem, że znaczna część osób, u których zdiagnozowano wypadalność płatka zastawki dwudzielnej, cierpi zarazem na zaburzenia lękowe z napadami paniki. Czasami pewne objawy pojawiają się zanim uda się zdiagnozować tę przypadłość kardiologiczną. Wiele osób, które mają tę wadę serca, miewa napady lekkiego częstoskurczu po wypiciu kawy, zapalaniu marihuany itd. Jeśli chcesz się zająć swoją przypadłością, to powinnaś działaś dwukierunkowo. Po pierwsze, warto popracować nad tym, aby dolegliwości sercowe (które są - powtarzam to raz jeszcze - całkowicie niegroźne) były mniejsze. Tutaj dobre efekty daje wysiłek fizyczny. Ważne, aby to były ćwiczenia aerobowe. Ćwicz przede wszystkim dla relaksu (a nie dla jakichś osiągnięć). Jeśli te ćwiczenia będą systematyczne (np. codziennie po 30 minut), to reaktywność serca znacznie się zmniejszy (nie będziesz czuła jego bicia - a czucie bicie serca to częsta przypadłość u osób z wypadalnością). Warto też wzmocnić serce odpowiednimi pierwiastkami - głównie magnezem oraz potasem. U osób z wypadalnością równowaga chemiczna krwi jest nieco zaburzenia (w największym stopniu brakuje tych właśnie pierwiastków). Po drugie, warto popracować nad zaburzeniami lękowymi z napadami paniki, które często towarzyszą wypadalności. Tutaj dobrym rozwiązaniem wydaje się terapia behawioralno-poznawcza bądź leki. Jeśli sprawnie posługujesz się językiem angielskim, to jest taka amerykańska strona poświęcona wypadalności płatka: http://www.mitralvalveprolapse.com/ Pozdrawiam hwn
  3. Keaty, jeśli to Cię pocieszy, to za każdym razem jak zmieniałem pracę czułem to, co Ty. Najpierw był hurraoptymizm, a potem lęk, że nie podołam, że coś mi się nie uda itd. Jak ktoś już wspomniał, warto to rozłożyć na czynniki pierwsze. Zastanowić się o co chodzi. Czym ten lęk może być wywołany. Być może to skutek Twojego postrzegania całej sytuacji. Jeśli jesteś perfekcjonistką, to zapewne od razu chciałabyś być osiągać dobre (a może najlepsze) rezultaty, być przez wszystkich lubiana itd. A na to trzeba czasu... :-) Taki okres niepokoju z czasem powinien osłabnąć. U mnie taki okres adaptacji do nowych warunków trwa od 3 do 6 miesięcy. hwn
  4. TheEvilBlade, z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że cierpisz na nerwicę (zaburzenia lękowe). Badania medyczne jednoznacznie wykluczyły zaburzenie somatyczne. Gdyby się coś działo z Twoim sercem, to nie miałbyś tak dobrych wyników. Poczucie osłabienia, o którym piszesz wynika z napięcia i niepokoju. Niestety tak jest, że im bardziej jesteśmy zaniepokojeni, w tym większym stopniu czujemy się fizycznie wyczerpani. Paradoksalnie dobrym rozwiązaniem na tego rodzaju problemy jest wysiłek fizyczny. Wysiłek fizyczny redukuje poziom adrenaliny i kortyzolu we krwi, a zwiększa poziom tzw. hormonów szczęścia. Zmniejsza też ten rodzaj poczucia wyczerpania, który wywołany jest czynnikami psychicznymi. Jeśli boisz się uprawiać w tym momencie sport (mam na myśli ćwiczenia aerobowe oczywiście) - a jest to częsta sytuacja u kogoś, u kogo dopiero zdiagnozowano nerwicę - zacznij od czegoś banalnego, np. od spacerów (najlepiej w jakimś dobrym towarzystwie). Jeśli ów wysiłek fizyczny będzie miał systematyczny charakter, to jego efekty mogą Cie pozytywnie zaskoczyć. Ważne jest także, abyś się tak nie koncentrował na objawach fizycznych. To niestety dość trudne. Kiedy mamy wrażenie, że coś nam grozi, to trudno to ignorować. W momencie jednak, kiedy czujesz nieco większy niepokój, staraj się zająć umysł czymś innym. Możesz na przykład zacząć liczyć od 1000 do 0. Zagraj w jakąś wciągającą grę komputerową bądź po prostu idź z kimś pogadać (nawet przez telefon). Możesz sobie powtarzać: "Ty tylko nerwica. To, co czuję, to nic więcej, jak tylko objawy mojego lęku. Nic mi nie grozi". Dobrze byłoby wyłapać myśl, która Ci przychodzi do głowy w momencie lęku. Może brzmi ona tak (lub podobnie): "Czuję ucisk w klatce piersiowej. A co jeśli to zawał?!". Taką myśl warto zapisać i postarać przekonać siebie, że jest ona irracjonalna. W takiej sytuacji musisz sformułować argumenty podważające tę myśl. Na przykład: "Zrobiono mi już tyle badań i nic one nie wykazały. To tylko lęk i jego objawy". Oczywiście zaraz może się pojawić kolejna myśl: "A co jeśli coś przeoczyli?!". Wówczas musisz znów wysilić się na kontrargumenty: "Byłem badany przez specjalistów. Na pewno niczego nie przeoczyli". Całą procedurę kończysz w momencie, gdy niepokój minie. Przydatne są też techniki relaksacyjne. Możesz spróbować z muzyką relaksacyjną, a także z treningiem autogennym Schultza (jest do ściągnięcia na necie). Szkoda, że nie możesz mieć wizyty u psychiatry. Myślę, że mógłby on rozwiać wiele Twoich wątpliwości dotyczących choroby. Nie przejmuj się, na pewno nie wziąłby Cie za wariata. W zaburzeniach lękowych nie traci się osądu rzeczywistości. Pozdrawiam i życzę powrotu do zdrowia hwn
  5. Rzeczywiście rikuhod ma rację. W przypadku osób z ZOK dużą rolę odgrywają cechy osobowości, w tym zwłaszcza perfekcjonizm oraz potrzeba aprobaty innych. Pozdrawiam hwn
  6. Twoje objawy sugerują, że jest to z dużym prawdopodobieństwem nerwica natręctw (zaburzenia obsesyjno-kompulsywne). Idź do psychiatry (mogą być potrzebne leki), a także do terapeuty. Objawy powinny ulec zmniejszeniu bądź nawet całkowicie zniknąć. Pozdrawiam hwn
  7. Wydaje mi się, że w zaburzeniach lękowych (a zapewne też w niektórych zaburzeniach nastroju) istotną rolę odgrywają dwa rodzaje czynników: fizjologiczne oraz kognitywne. Te pierwsze mają charakter konstytucjonalny i nie podlegają tak łatwo zmianie (bądź w ogóle nie da się ich zmienić). Dla przykładu, jeśli jesteś osobą wysoce reaktywną, to nie ma szans, abyś to zmieniła. Jest to cecha Twojego temperamentu. Nie oznacza to, że nic z tym nie można zrobić. Problem najczęściej polega na tym, że naszą reaktywność wyzwalają negatywne bodźce. Stąd, ich kumulacja jest dla osób z tego rodzaju temperamentem dość nieprzyjemna. W takich przypadkach warto zadbać jednak, aby oddziaływały na nas też bodźce pozytywne. Dobrze jest się koncentrować na dźwiękach czy obrazach, które sprawiają nam przyjemność (w końcu muzyka to balsam dla duszy). Dużo korzyści daje wysiłek fizyczny, nawet możliwie niewielki (np. spacer). Drugi rodzaj czynników to czynniki kognitywne. Nasza reakcja zależy bowiem w dużej mierze od interpretacji, którą nadamy sytuacji. Tutaj w pracy nad problemami psychicznymi otwiera się duże pole dla różnych technik zaczerpniętych z terapii poznawczej. Najbardziej skuteczną jest tzw. restrukturyzacja poznawcza, gdzie osoba próbuje podejść bardziej dojrzale - racjonalnie do swoich objawów (np. lęku, zamartwiania się). Aby ta technika była skuteczna, musi być stosowana codziennie. Jak to powiedział kiedyś Aaron Beck, trudno jest zmienić sposób myślenia z dnia na dzień, zwłaszcza jeśli dysfunkcjonalne schematy poznawcze stosowaliśmy przez zdecydowaną większość naszego życia. Pozdrawiam hwn
  8. Potomkini, znam tę książkę. Być może to wyjaśnia, dlaczego Twoja terapeutka tak skoncentrowała się na dzieciństwie. Książka została napisana przez autorów związanych z tzw. terapią schematu. Terapia ta pozostaje takim mostem pomiędzy nurtem behawioralno-poznawczym a perspektywami wywodzącymi się z terapii psychodynamicznej. Zakłada się tu, że przedmiotem leczenia powinny być nie tylko obecne objawy, ale również ugruntowane, w większości wyuczone w dzieciństwie schematy. Pod wpływem niekorzystnych warunków środowiskowych owe schematy ulegają uaktywnieniu, zaś sam przedmiot lęku czy objawy mogą podlegać zmianom. W terapii schematów oprócz standardowych technik behawioralnych i poznawczych stosuje się też inne metody. Pacjent wraz z terapeutą zastanawiają się m.in. w jaki sposób ten pierwszy nabył dysfunkcjonalny schemat oraz co sprawia, że dalej się on utrzymuje. Być może Twoja terapeutka związana jest z tym nurtem, a może po prostu jest nim zafascynowana. Trzeba przyznać, że założenia terapii schematu są sensowne. Jeśli jednak odczuwasz obecnie duży dyskomfort psychiczny, to może warto zwrócić uwagę terapeutce, abyście zajęli się teraźniejszymi problemami, a "leczenie" schematu odłożyli na przyszłość. Zastanawia mnie to, co rozumiesz pod pojęciem natręctwa i dlaczego Twoje natręctwa miałyby być tak nietypowe. Pozdrawiam hwn
  9. Może zamiast jogi oddechu wybierz jakąś inną technikę. Na mnie duże wrażanie zrobił opis jednego z autorów, jak pojechał do Japonii i jego japoński kolega podał mu rybę. Ów autor myślał, że to Fugu i z wyczuciem smakował każdy jej kęs, zachwalając przy tym kulinarny kunszt gospodarza. Po kolacji okazało się, że to nie fugu, a jakaś pospolita ryba. Sama koncentracja na doznaniach smakowych sprawiła jednak, że ryba smakowała wyśmienicie :-) Można koncentrować się na różnych doświadczeniach, ważne jednak, aby te doświadczenia pochodziły z zewnątrz, a nie z wewnątrz (choć takie rozróżnienie jest cholernie problematyczne). Myślę, że w mindfulness dobra jest metoda małych kroków. Nie ma się co śpieszyć. Jeśli chcesz mieć szybko efekty, to tutaj się sparzysz. Życzę Ci dużo dobrego na Twoim polu bitwy hwn
  10. Opis Twoich objawów wskazuje, że z całkiem sporym prawdopodobieństwem można mówić o nerwicy. Pojawia się tu tzw. triada objawów: - najpierw jest MYŚL (np. gdy opowiadasz innym o swoich mdleniach); - MYŚL indukuje ZACHOWANIE (np. mdlenie); - ZACHOWANIE wywołuje REAKCJE EMOCJONALNĄ (lęk, a w dłuższym okresie - zamartwianie się). hwn
  11. Hmm, może to była za mała dawka? Może zbyt szybko zrezygnowałaś z niego? (u osób cierpiących na ZOK czasami trzeba czekać dłużej na pozytywną reakcję farmakoterapii - w depresji jest to ok. 6 tygodni, w ZOK 2-3 razy dłużej). Polecam Ci też taki podręcznik dla terapeutów behawioralno-poznawczych, zajmujących się leczeniem ZOK: Anita Bryńska, "Zaburzenia obsesyjno-kompulsywne. Rozpoznawanie, etiologia, terapia behawioralno-poznawcza". Książka jest do kupienia w Wydawnictwie Uniwersytetu Jagiellońskiego. Zawiera nie tylko informacje o chorobie, ale też techniki pracy nad objawami. Pozdrawiam hwn
  12. mangiferaindica, nie chodzi mi o to, że jak coś jest modne, to musi być dobre zarazem :-) Osobiście podszedłem do mindfulness z dystansem. Spodziewałem się szybkich efektów. Jak stosowałem trening autogenny, to relaksacja nadchodziła szybko. Tutaj zaś celem nie miała być relaksacja, a potencjalnych korzyści nie przedstawiano w tak różowych barwach (w końcu trzeba się też otworzyć na negatywne doświadczenia). Z czasem jednak przekonałem się do tej metody, głównie z dwóch powodów: po pierwsze, łatwiej jest mi oderwać się od jakiegoś katastroficznego, neurotycznego myślenia; po drugie, w większym stopniu panuję nad swoimi emocjami (staram się podchodzić z dystansem do myśli, które je wywołują - choć nie zawsze się to udaje). U mnie bilans jest zatem pozytywny :-)
  13. Spróbój z Anafranilem. Klomipramina jest znacznie bardziej skuteczna w leczeniu ZOK, zwłaszcza tych trudniejszych przypadków. Zob. artykuł kazuistyczny o leczeniu pacjentki, która przez kilka lat nie była zdolna funkcjonować zawodowo przez ZOK: http://static2.medforum.pl/upload/file/OCD_przypadek_pani_Zofii%281%29.pdf
  14. Szczerze mówiąc to dość ciężka sprawa :-) Nie jest łatwo odciąć się od myśli. Obecnie coraz większą popularnością cieszy się tzw. mindfulness therapy (terapia uważności). Jej celem jest praca nad uwagą. Pacjent uczy się umiejętności koncentrowania się np. na oddechu (joga oddechu). Dzięki oddychaniu przeponą powiększa się poziom odprężenia, relaksu. Myśli oczywiście nie znikają. Pacjent powinien jednak przyglądać się im z pewnym dystansem - traktować je nie jako fakty, wytwory rzeczywistości, ale jako myśli, które prędzej czy później przeminą. Te myśli mogą budzić w nas określone emocje. Nie przerywamy jednak całej procedury - cały czas staramy się utrzymać uwagę na oddechu (oczywiście nie należy sprowadzać mindfulness therapy do jogi oddechu, w ramach tego podejścia obecne są także inne techniki). Najprościej mówiąc, celem terapii uważności jest zakotwiczenie umysłu nie na jego konstrukcjach, co na rzeczach, stanach istniejących poza nim (stąd, jednym z pierwszych ćwiczeń jest doświadczanie smaku. Zazwyczaj jemy automatycznie, nie koncentrując się na doznaniach). Terapia uważności kieruje nas na inne tory - obliguje, abyśmy otworzyli się na różne doświadczania, żebyśmy żyli życiem, a nie wyobrażeniami o życiu. Innymi słowy, postuluje, abyśmy wyłączyli autopilota :-) Nie wiem, czy są jacyś terapeuci w Polsce w tym nurcie... W USA widoczna jest konwergencja mindfulness therapy i terapii behawioralno-poznawczej. Terapia jest użytecznym wsparciem w leczeniu depresji i zaburzeń lękowych. Jest parę książek w temacie, głównie autorstwa Jona Kabata-Zinna. PZDR hwn
  15. Potomkini, spokojnie... Natręctwa i kompulsje są "zaleczalne", a w najlepszym przypadku - uleczalne. W moim odczuciu, terapia psychodynamiczna słabo nadaje się do leczenia ZOK. Powiedz swojej obecnej terapeutce o swoich wątpliwościach i o kryzysie, który teraz przeżywasz. Wskaż jej, że nie chcesz powtarzać doświadczeń z terapii psychodynamicznej - tam Twoja przeszłość została szczegółowo przeanalizowana (swoją drogą, terapeutka powinna wziąć pod uwagę to, że niektóre Twoje interpretacje mogą wynikać z wcześniejszego procesu terapeutycznego, może te interpretacje budzą jej wątpliwości?). Jeśli czujesz się bardzo źle, to zawsze warto włączyć do leczenia leki antydepresyjne. Trzymam za Ciebie kciuki
  16. MartinST, Doświadczyłeś klasycznych ataków paniki. Dziwię się, że odesłali Cie do szpitala psychiatrycznego. Spokojnie mogli dać sobie radę sami. Z hydroksyzyną jest tak, że czasem nie działa w pełni na pacjentów z atakami paniki (wszystko zależy też od dawki). Sama sugestia psychiatrów, abyś zrobił badania kardiologiczne jest słuszna. Lęk napadowy bardzo często pojawia się u osób, którzy cierpią na wypadalność płatka zastawki dwudzielnej. Jest to powszechna wada serca. Nie ma znaczenia klinicznego (w tym sensie, że nie powoduje zawału, nagłej śmierci sercowej), przez co przez kardiologów jest często ignorowana. Ma jednak znaczenie psychiatryczne. Osoby z wypadalnością płatka zastawki dwudzielnej często cierpią na zaburzenia lękowe z napadami paniki. Sama zależność nie jest do końca wyjaśniona. Prawdopodobnie w dolegliwości tej reakcja autonomicznego układu nerwowego jest znacznie szybsza, aniżeli u osób bez tej wady. Zwariowanie Ci nie grozi :-) Uważam, że lekarz niepotrzebnie zaindukował Ci lęk przed zwariowaniem kierując Cie do szpitala psychiatrycznego. Lęk przed chorobą psychiczną, postradaniem zmysłów jest bardzo powszechny wśród nerwicowców. Trzymaj się ciepło hwn
  17. Objawy, które opisujesz (z dzieciństwa oraz z okresu adolescencji) nie są czymś nietypowym. Doświadczenia derealizacji i depersonalizacji są powszechne. Podobnie objawy obsesyjno-kompulsywne. Z badań Freestone'a wynika, że około 90 proc. osób doświadcza od czasu do czasu pewnych obsesji i kompulsji. Stają się one problematyczne, gdy trwają długo i utrudniają Twoje społeczne funkcjonowanie. Wtedy mówimy o zaburzeniach obsesyjno-kompulsywnych. Pewnie znasz osoby, które zanim wyjdą z domu muszą kilka razy sprawdzić, czy wyłączyli gaz bądź żelazko. Są też osoby, w których głowie - wbrew nim - pojawiają się myśli, że mogliby komuś zrobić krzywdę, kopnąć kogoś, powiedzieć coś niewłaściwego etc. Powtarzam jednak, że stany, o których pisałaś - są częste. Jeśli chodzi o czynniki wywołujące choroby psychiczne, to geny mają tu całkiem sporo do powiedzenia. Samo dziedziczenie nie jest jednak łatwe. Nie ma bowiem jednego genu odpowiedzialnego za depresję, schizofrenię czy CHAD. Dziedziczenie ma najczęściej charakter poligenetyczny - czyli u jednej osoby musi pojawić się taka kombinacja genów, która daje predyspozycję do wystąpienia choroby. Sama predyspozycja to jednak nie wszystko. Muszą pojawić się jakieś uwarunkowania środowiskowe, aby ta predyspozycja mogła się uaktywnić. Pozdrawiam hwn
  18. agus1a, Pytanie jest następujące: czy objawy, które doświadczyłaś mają podłoże somatyczne (np. wstrząśnięcie mózgu), czy też psychiczne (nerwica)? Warto byłoby przeprowadzić jakiś badania, które wykluczyłyby te pierwsze. Jeśli zaś to jest nerwica, to w przypadku tej choroby stosunkowo często obserwuje się nawroty. Problem polega na tym, że w większości przypadków leczy się symptomy nerwicy, a nie jej przyczyny. Upadek mógł uaktywnić u Ciebie schemat, już wcześniej odpowiedzialny za lęk, dyskomfort psychiczny. Neurobiolodzy uważają, że w naszym mózgu istnieją pewne szlaki komunikacyjne (sposoby komunikowania się neuronów). Upadek mógł na nowo uaktywnić ten szlak, "wyłączony" na jakiś czas dzięki farmakoterapii. Pozdrawiam hwn -- 16 sie 2014, 19:11 -- Jak piszę "uaktywnić", to nie mam na myśli fizycznego uaktywnienia, a jedynie kognitywne - pojawiły się myśli, wyobrażenia, które już wcześniej wywoływały u Ciebie określone doznania (np. lęk).
  19. Terapia natręctw zależy od właściwego zdiagnozowania ich przyczyny. W niektórych przypadkach natręctwa pojawiają się niejako obok schorzeń neurologicznych (np. w pląsawicy Huntingtona, czy w zespole Tourette'a). W zdecydowanej większości jednak natręctwa są objawem zaburzeń lękowych, w tym zwłaszcza zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych (oraz zaburzeń składających się na spektrum ZOK). Dobre rezultaty można uzyskać zażywając trójcykliczne leki antydepresyjne. Ich skuteczność jest w przypadku natręctw na tyle wysoka, że czasami określa się je mianem leków antyobsesyjnych. W ciężkich przypadkach stosuje się "końskie" dawki, wyższe od tych, które podawane są pacjentom z rozpoznaniem depresji. Dłuższy jest też okres profilaktyczny brania leku (po ustąpieniu objawów bądź znacznym ich zmniejszeniu się). SSRI oraz neuroleptyki nie są specjalnie skutecznie przy natręctwach. Pomocna może okazać się też terapia behawioralna-poznawcza. ROKOWANIE w przypadku natręctw jest różne. Pytanie, czy masz same natręctwa, czy też towarzyszą im kompulsje (natrętne czynności). Te kompulsje mogą mieć charakter jawny (np. mycie rąk) bądź też niejawny, niewidoczny (bądź trudno widoczny) dla otoczenia (np. powtarzanie jakiegoś wyrazu, liczenie, modlenie się itd.). W przypadku pełnego ZOK (a więc zaburzenia, gdzie występują i natręctwa, i kompulsje) rokowanie jest następujące: - Rappaport (1986) sugeruje, że wśród chorych na ZOK można wyodrębnić 3 grupy: 1/3 chorych funkcjonuje dobrze, 1/3 w dalszym ciągu choruje na ZOK z okresowymi remisjami, u 1/3 następuje pogorszenie objawów (w porównaniu do okresu, w którym wystąpiły); - Thomsen (1995) przebadał 61 pacjentów w okresie od 6 do 22 lat po wystąpieniu u nich pierwszych objawów ZOK. Uznał, że można wyodrębnić wśród nich 4 kategorie: (a) blisko 1/4 nie miała żadnych objawów, nawet subklinicznej postaci ZOK; (b) około 1/4 miała postać subkliniczną; © 1/4 cierpiała z powodu ZOK o nasileniu od umiarkowanego do bardzo ciężkiego; (d) 1/4 doświadczała objawów ZOK w chwilach znacznego napięcia lub stresu. Pozdrawiam hwn -- 16 sie 2014, 18:51 -- Potomkini, dziwna ta terapeutka (jak na terapeutkę behawioralno-poznawczą). Pierwszym etapem tej terapii jest konceptualizacja problemu, z którym zgłasza się pacjent. Trudno mi sobie wyobrazić, aby to trwało aż 10 spotkań. W końcu terapia behawioralno-poznawcza ma być przede wszystkim terapią krótkoterminową. Dziwne jest również to, że tak zagłębia się w Twoją przeszłość. Ok, przeszłość jest ważna - także w perspektywie behawioralno-poznawczej - ale terapeuta powinien raczej koncentrować się na tym, jak Ci pomóc tu i teraz. Przeszłość to raczej domena terapii psychodynamicznej czy psychoanalitycznej. Spytaj się może w napadzie frustracji, czy Twoja terapeutka ma superwizora, z którym konsultowała Twoje problemy. Pozdrawiam hwn
  20. Hmm, niedobór snu negatywnie wpływa na funkcjonowanie organizmu, pogarsza też przebieg nerwicy. Niepokojące jest jednak to, że mu taka długość snu wystarcza. Osoby cierpiące na nerwice zazwyczaj zgłaszają skargi na to, że ich sen jest zbyt krótki, zbyt płytki. Mają problem z zaśnięciem, budzą się w nocy (mają przerywany sen). Raczej rzadko spotyka się sugestie typu: "tyle snu mi wystarcza - dzięki temu jestem rześki". Czy Twój kolega od zawsze tak śpi, czy ma tak tylko w pewnych okresach? Jak się zachowuje, gdy tak krótko śpi? Pozdrawiam hwn
  21. Pimpek, to co opisujesz, to klasyczne objawy zaburzenia lękowego (osobiście wolę inną nazwę - nerwicą lękowa). Doświadczasz stanów paniki bądź z pogranicza paniki. Też tak miałem, choć u mnie tylko raz dotyczyły one oddychania. W większości przypadków stany paniki odnosiły się do obszaru kardiologicznego. Jak kładłem się spać, to "wsłuchiwałem się" w swoje serce. "Sprawdzałem" czy dobrze bije, czy puls jest ok, czy rytm jest miarowy itd. Oczywiście takie "przyglądanie się" nie jest sensownym zachowaniem. Objawy się potęgują. To doprowadzało u mnie do stanów paniki. Serce zaczynało mi walić jak opętane, cały się pociłem, dostawałem drgawek. Bałem się, że to początek zawału. Śmieszne w tej całej dość nieprzyjemnej sytuacji było to, że tego zawału obawiałem się co noc przez jakieś 3 miesiące. Osoba rzeczywiście chora na serce już pewnie dawno by zeszła.... Jak się leczy stany paniki (bądź z pogranicza paniki)? Metod jest parę: - dobre rezultaty daje terapia behawioralno-poznawcza - tutaj zasadniczym celem będzie skonfrontowanie Cie z tym lękiem (na przykład poprzez ekspozycję, wprowadzenie w stan paniki w warunkach kontrolowanych), a także nauczenie dialogu z bardziej dojrzałą częścią swojej osobowości. Dobre rezultaty daje też mindfulness therapy, gdzie uczysz się przyjmować wszystko takim, jakim jest. Nie dopisujesz żadnych "teorii" do lęku, tylko pozwalasz sobie na doświadczanie lęku. Brzmi dość dziwnie, zwłaszcza jak ktoś doświadcza paniki, ale rzeczywiście działa (choć trzeba nad tym sporo popracować); - dobre rezultaty daje też farmakoterapia. Obecnie w psychiatrii dominuje przekonanie (moim zdaniem nie w pełni słuszne), że za ataki paniki odpowiadają zaburzenia neurochemiczne w mózgu. Rzeczywiście podanie niektórych substancji osobie predestynowanej do ataków lęku powoduje wybuchy paniki (a u osób zdrowych nie). Z kolei, zaaplikowanie osobie cierpiącej na napady paniki niektórych leków antydepresyjnych (zwłaszcza starszej generacji - np. Anafranilu) skutkuje znacznym złagodzeniem objawów; - pewne rezultaty ma też nurt psychodynamiczny. Jest pewien rys osoby, u której dochodzi do ataków lęku (zwłaszcza lęku przed umieraniem bądź lęku przed zwariowaniem). Wydaje się, że u osób tych następuje silne tłumienie agresji względem otoczenia. Osoby takie zamiast kierować agresję na zewnątrz, kierują ją ku sobie. Stąd tak burzliwe objawy paniki. Pozdrawiam hwn -- 15 sie 2014, 22:04 -- Pimpek, oczywiście wcześniej warto wykluczyć jakiekolwiek przyczyny somatyczne. Objawy, o których piszesz mogą pojawiać się w niektórych chorobach (np. w astmie oskrzelowej, czy w zaburzeniach wydzielania hormonów tarczycy). Sam sposób opisania objawów z dużym prawdopodobieństwem sugeruje jednak, że jest to nerwica. hwn
  22. hawan

    Boję się

    Seishin, niestety też mam potworny lęk przed lataniem. Kiedyś go absolutnie nie miałem. Więcej - bardzo lubiłem latać. Nie wiem, kiedy dokładnie nastąpiła zmiana - to był raczej powolny proces. Niestety, ja go jeszcze napędzałem, czytając o katastrofach lotniczych, oglądając filmy dokumentalne w tym temacie, etc. Nie wiem, jak u Ciebie, ale u mnie fobia przed lataniem jest częścią czegoś bardziej rozbudowanego. W teorii schematów (opracowanej przez Younga, Klosko, bazującej w duże mierze na podejściu behawioralno-poznawczym) mówi się o schemacie podatności na cierpienie i zachorowanie. Głównym mechanizmem tego schematu jest doszukiwanie się zagrożeń w sobie (choroba somatyczna, choroba psychiczna) bądź w otoczeniu (zostanę napadnięty, samolot się rozbije, zginę w wypadku samochodowym). Innymi słowy, osoba, u której występuje taki schemat, zakłada, że z dużym prawdopodobieństwem wydarzy się w jej przypadku jakiś negatywny scenariusz. Osoby te cechuje często magiczne myślenie. Na przykład, są przekonane, że mają przeczucia, co do potencjalnej katastrofy. Problem polega na tym, że wyeliminowanie jednego lęku skutkuje tym, że zaraz pojawi się lęk w jakimś innym obszarze. Jedyne co można zrobić, to modyfikacja schematu (choć już nie całkowitego jego wyeliminowanie), tak by stał się funkcjonalny (bardziej nam pomagał w zyciu, a nie przeszkadzał). Jeśli i Ciebie dotyczy ten schemat (mnie niestety na pewno), to głowa do góry - można go "wyleczyć". Trzymaj się ciepło hwn
×