Skocz do zawartości
Nerwica.com

kotta

Użytkownik
  • Postów

    97
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez kotta

  1. kotta

    haj

    Cześć, dużo w Tobie goryczy. Mam nadzieję, że znajdziesz tu to, czego szukasz. Trzymaj się.
  2. kotta

    Hej :)

    Cześć, integruj się z nami i rośnij w siłę! :)
  3. wrócić na studia, zacząć też naukę zaocznie, zająć się znów pisaniem
  4. wiem, że to głupstwo, ale chcę się z Wami podzielić, bo dla mnie to naprawdę spory-mały sukces! przed chwilą zeszłam na dół i przywitałam się z gośćmi. już miałam nie schodzić i udawać, że śpię, bo dopadły mnie lęki, że się źle zachowam, wygłupię, podam rękę chociaż nie powinnam lub odwrotnie. to jeden z miliona małych kroczków, które prowadzą do zdrowia.
  5. 21. ja nie potrafię być niezależna w związku.
  6. Mój pierwszy poważny związek (trwał ok. półtorej roku, już myśleliśmy o zaręczynach) wyglądał tak, że poznałam go w internecie, to był związek na odległość, dlatego moje obawy były ogromne. nie umiałam sobie z nimi poradzić, całymi dniami wydzwaniałam do chłopaka, wieczorami dzwonił do mnie i zostawiał rozmowę włączoną do rana. potrzebowałam ciągłego utwierdzania mnie, że mu zależy. ten brak zaufania sprawiał, że moje zachowanie było toksyczne, niszczyło i mnie i jego. kiedy czułam, że go tracę zaczynałam manipulować, ciąć się i wymiotować tylko po to, żeby został przy mnie. związek oczywiście się rozpadł, podejrzewam, że wypaliłam chłopaka. po tym związku zrozumiałam, że muszę pójść na terapię, bo sama nie poradzę sobie z tym. Byłam albo całkiem zamknięta na ludzi, albo jak już ich dopuściłam - wykańczałam ich psychicznie. Teraz jestem zaręczona z D. Myślę, że można mu przypisać bardzo dużo moich postępów. Przede wszystkim nauczyłam się mówić otwarcie o moich obawach zamiast sięgać po objawy i robię to w związku z nim od samego początku. Zaczęłam traktować siebie z większą wyrozumiałością i cierpliwością, co znaczy, że nie oczekuję od siebie np. że stanę się otwarta na innych albo całkiem zaangażowana i ufna w związku. Do tej pory trudno mi nawiązać jakieś znajomości i akceptuję to, daję sobie przestrzeń i myślę, że metodą małych kroczków coś ruszy do przodu. To jest tak, jakbym miała w sobie małe przestraszone dziecko i musiała je stale uspokajać i dopingować. Tak myślę, że podstawą jest właśnie zaakceptowanie siebie, dobre poznanie, rezygnacja z nadmiernej krytyczności i wymagań.
  7. chodzisz na jakąś terapię? dla mnie dobrą oznaką jest to, że sporo wiesz o sobie - znasz przyczyny tego zamknięcia się na innych, wiesz co Ci to daje i co tracisz. myślę, że zmiana wymaga długotrwałej pracy nad sobą, pewnie i terapii. Sama jestem w szczęśliwym związku, ale nie raz coś uderza mi do głowy, wydaje mi się wtedy, że nie umiem kochać, wolałabym być sama, że nie chcę przeżywać tego bólu zostania odtrąconą, itd. Najtrudniejszy do mnie w takich bliskich relacjach z ludźmi jest brak kontroli - nie wiem czy mnie nie zranią, nie odrzucą, itd. Bardzo się tego boję, nieustannie, dlatego nadal często wolę wyjść z relacji zanim ktoś to zrobi.
  8. nie znam Twojej sytuacji, ale pewnie pośrednio te napady też są powiązane z jakąś przyczyną.
  9. dlatego właśnie interesuje mnie czy coś może stało się niedawno dla Ciebie ważnego, a może coś Cię czeka? raczej lęki nie wróciły ot tak bez przyczyny, dobrze byłoby to znaleźć
  10. podpiszę się pod ten temat, bo nie chcę nabijać nowych. kilka dni temu wróciłam do domu na parę nocy. nie mogę sobie poradzić z gniewem, jaki pojawił się na matkę. cały czas czuję, jak coś mnie ściska w krtani, coś czego nie umiałabym ani wyrzygać ani wypłakać. złość do ojca wypaliła się - był alkoholikiem, znęcał się nad mamą - ale teraz już nie ma go w moim życiu, pewnie dlatego pozwoliłam sobie na przeżycie tych emocji i teraz już tak nie boli. natomiast do mamy - ona cały czas robi to samo, jest nieodpowiedzialna i lekkomyślna, jak dziecko, którym nadal trzeba się zajmować - ja czuję się za nią odpowiedzialna, przerzuca na mnie bardzo dużo swoich frustracji. chciałabym po prostu odpuścić, skupić się na pozytywach, ale nie potrafię. złościć też się nie potrafię, bo łapie mnie ogromne poczucie winy, z którym trudno mi sobie poradzić (często w kłótniach wyrzucała mi, że wolę tatę od niej, że ją o wszystko obwiniam itd). pomożecie mi, jak to ugryźć? na terapii skontaktowałam się z tą złością, ale ona za każdym razem wzniecana jest na nowo. nie mam pojęcia co z tym zrobić, czuję się jak paskudna, niewdzięczna, zła córka -- 24 sie 2014, 07:57 -- podbijam, naprawdę proszę Was o jakieś rady, w dalszym ciągu trudno mi sobie z tym poradzić.
  11. własnie w tym rzecz, że sam lęk jest objawem czegoś, co zachodzi w nas samych. ja np. zauważyłam, że ostatnio pojawiły się u mnie potrzeby działań autodestrukcyjnych. Zaczęłam myśleć skąd ten nawrót i na ten moment myślę, że po prostu tak przejawia się moje poczucie winy o to, że jestem zła na mamę. Kiedy nie skupiam się na lękach, a na ich przyczynach mam poczucie, że odzyskuję kontrolę nad sobą.
  12. Cześć Dragon, obecnie chodzisz na jakąś terapię? poza lekami, rzecz jasna
  13. kotta

    Hej :)

    Cześć, mam nadzieję, że znajdziesz tu coś, co może Ci pomóc zrozumieć swój stan i podjąć odpowiednie kroki :)
  14. wróciłam na jeden dzień do wynajmowanego pokoju. choć chwila dla siebie.
  15. mi też trudno odróżnić czy to, co czuję od kilku dni to zwykły smutek, przygnębienie czy jakieś nawroty. staram się za sobą rozmawiać i być w stałym kontakcie. masz podejrzenia skąd może brać się nawrót objawów?
  16. kotta

    Wkurza mnie:

    moja bezsilność, za każdym razem kiedy tu wracam, czuję jakby wraz ze mną powracały i wszystkie objawy. to się nie skończy nigdy
  17. mnie ucieszył widok śpiącego narzeczonego - poczułam taką falę miłości.
  18. kotta

    masło maślane

    Juź w samym Twoim powitalnym poście widać nastawienie na obronę, co nie jest dziwne. Musisz być faktycznie chodzącym kłębkiem nerwów i napięcia - dlatego faktycznie dobrze się komuś wygadać. Chciałabym tylko dodać od siebie, że mam nadzieję, że z czasem znajdziesz oparcie też w mamie.
  19. kotta

    niepewnie witam

    Nie, akurat tabletki szybko odeszły w niepamięć, jakby zsumować, to na szczęście okres odurzania trwał stosunkowo niedługo - kilka miesięcy w gimnazjum. A propos osobowości - w najgorszych stadiach depresji faktycznie nie widziałam sensu walki o siebie, bo czułam, że depresja to wszystko, co mnie tworzy i co ze mnie zostało. Teraz na przykład czuję się zdrowa (można tak powiedzieć? skutki będą dawać o sobie znać przez całe życie) i zauważyłam, że mam często skrzywiony czy zacofany obraz siebie. Np nadal uważam, że jestem zamknięta w sobie, nieporadna, nie potrafiąca niczego załatwić, a okazuje się na kolejnych przykładach, że jestem dość operatywna, momentami nawet bardzo otwarta. Trudno jest dopuścić do siebie taki obraz, wydaje się, że to nie mogę być ja. A przecież jestem. Od miesięcy nie daje mi spać pytanie "kim ja w ogóle jestem?" - i może powinnam odpuścić takie rozważania i zająć się życiem, ale jakoś nie potrafię, zawsze starałam się wszystko zrozumieć.
  20. kotta

    Witam

    Cześć, do mnie też możesz się zwrócić, zawsze. :) cieszę się, że to forum wypełnione jest mimo wszystko tak ciepłymi ludźmi, nastawionymi na zdrowienie. bałam się, że będziemy się tu nawzajem wpędzać w objawy. naprawdę super.
  21. cześć, poznałam na terapii kilku mężczyzn posiadających podobny problem co Ty. Rozumiem jak trudno się z tego wyrwać, najciężej uwierzyć we własne siły, a po drugie "zranić" matkę. Wiesz co zrobić, ale trudno jest się do tego zabrać. Mamy nie zmienisz, nie bez terapii, które mogą się ciągnąć w nieskończoność - ale i nie o to chodzi, by ją zmieniać. Spróbuj spojrzeć na to z tej perspektywy, jak napisał/a eesprit - niczego nie zmieni zrzucanie winy na nią; teraz mimo że ciężko, będzie Ci to łatwiej przerwać niż za dwadzieścia lat. Zakładam, że jeśli nie podejmiesz drastycznych kroków, lepiej już na pewno nie będzie.
  22. kotta

    niepewnie witam

    Cześć, trudno jest mi wymyślić cokolwiek, czym chciałabym się przywitać. Odbieram to forum jako przestrzeń do pracy nad sobą, swoimi problemami; po drugie jako miejsce, w którym spotkam osoby potrafiące mnie zrozumieć. Moje problemy ubierają się w różne objawy - od autoagresji, sięgania po substancje typu DXM, kodeina (to początki, czasy gimnazjum), głodówek, zwracania jedzenia (to już liceum), po skrajne stany depresyjne (parę miesięcy nie wychodzenia z pokoju, zerowego kontaktu z otoczeniem, próby samobójcze). Jestem po dwóch trzymiesięcznych terapiach, które nauczyły mnie, że objawy pojawiają się, kiedy zaczynam tłumić swoje emocje i potrzeby. Nie chcę dlatego pisać "mam depresję od sześciu lat" albo "cierpię na zaburzenia odżywiania", bo są to tylko sygnały moich istotnych problemów - czyli braku komunikacji z samą sobą. Sądzę, że nigdy nie będę optymistką, człowiekiem w stu procentach szczęśliwym, bo smutek, melancholia stały się już częścią mojego charakteru. Czasem trudno mi odróżnić zwykłe przygnębienie od nawrotu, powoli zaczynam poznawać siebie. Długo nie mogłam poradzić sobie z obawą, że jeśli wyleczę się z wszystkich zaburzeń, nic ze mnie nie zostanie, że nie będę miała żadnej osobowości, posypię się. Te lęki istnieją nadal, ale krok po kroku przekonuję się, że te objawy są tylko skorupą i że istnieję jakaś J A pod spodem. Chciałabym ją poznać. To tak na początek, jeśli udało się Wam doczytać do końca, jestem bardzo wdzięczna. Dzięki! :)
  23. kotta

    Mieszanka wybuchowa wita

    Hej! Jestem ciekawa czy masz uczucia podobne do moich, że mimo nienawiści do swoich zaburzeń, trudno jest zrezygnować z tej wyjątkowości jaką one dają. Podejrzewam, że pod tymi licznymi diagnozami kryje się jakiś problem, wpadający po prostu w różne objawy - ciekawi mnie czy wiesz jaki?
  24. kotta

    Witam wszystkich

    Cześć, bardzo bliskie jest mi to, co napisałaś - ja też czuję, że coś we mnie jest nie tak. Bardzo trudno jest normalnie funkcjonować z tym poczuciem, sama też sięgałam po niejedno (podobnie jak Ty w okresie dorastania DXM, kodeina, itd). Rozumiem też Twoje opory przed pójściem do specjalisty - o wiele łatwiej byłoby gdybyś miała już te osiemnaście lat, chociażby ze względu na to, że nie musiałabyś się obawiać wmieszania w sprawę rodziny. Pociesza mnie fakt, że założyłaś tu konto, bo oznacza to chyba, że jednak coś czujesz. Masz jakąś wewnętrzną potrzebę powalczyć o siebie.
×