Skocz do zawartości
Nerwica.com

aga25

Użytkownik
  • Postów

    137
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez aga25

  1. Hej! Pikpokis moja rada dla ciebie, sama ją stosuję i to pomaga bo pozwala wyeliminować błędne przekonanie jakie w swojej podświadomości przechowywałam. Pamiętaj ja również miałam problem z akceptacją swojego chłopaka a teraz to już przeszłość. Myśli się pojawiają ale mam już do nich dystans i coraz bardziej zdaję sobie sprawę jaką krzywdę nn (tzn te myśli zagrażające) mogą nam samym wyrządzić niestety one są skutkiem braku akceptacji własnej osoby swoich wad i niedoskonałości, są kłamstwami, które jeśli nie zmienimy swego dotychczasowego myślenia wydają nam się prawdą i rzeczywistością, czytając ostatnio artykuł o pamięci dowiedziałam się że pamięć najchętniej koduje te smutne i przykre wydarzenia i zapewne nn może też być jakąś projekcją przykrych wydarzeń z przeszłości (ja tak sobie je tłumaczę). Z dnia na dzień zdaję sobie sprawę jak wielką krzywdę sobie wyrządzałam cały czas to u mnie funkcjonuje że czując się w dzieciństwie traktowana jak rzecz w podświadomości zakodowałam taki sposób myślenia, który teraz ujawnia się w natręctwach dotyczących mojego ukochanego Michała. A więc żeby porzucić ten sposób myślenia powtarzam sobie Akceptuję siebie taką jaka jestem wraz ze swoimi wszystkimi niedoskonałościami i wadami Kocham siebie bo wiem że pomimo mojej niedoskonałości mam prawo kochać i być kochana. Cieszę się tym co mam. A kiedy jestem z Michałem te słowa odnoszę również do niego Kocham Michała za to jakim jest człowiekiem, akceptuję go takim jakim jest ze wszystkimi wadami i zaletami. Dlatego tak ważna jest psychoterapia bo ona uczy dystansu do siebie i wyłapuje braki w naszym wychowaniu. Nie wiem czy wynika to z mojego charakteru czy z czegoś innego ale w dużej mierze pomaga mi autoanaliza. Dzięki niej jestem w stanie zrozumieć skąd u mnie pojawiają się stany nerwicowe. O to mi właśnie chodziło kiedy mówiłam że zamiast spychać te okropne myśli w nieświadomość ujawnić je i zbadać ich przyczynę bo znając przyczynę możemy zapobiegać skutkom. U mnie coraz lepiej, myśli właściwie się już nie pojawiają zdaję sobie sprawę że powoli kroczek po kroczku zmierzam ku lepszej przyszłości ale wiem że aby nasz związek był trwały i udany zarówna ja jak i Michał ciężko musimy nad tym pracować. Pamiętajcie nie kłótnia lecz rozmowa pomaga. Pikpokis piszesz że chcesz żeby chłopak rozpoznawał twoje pragnienia pamiętaj że twój ukochany nie jest Tobą i musisz mu powiedzieć o tym czego pragniesz w danej chwili ale musisz starać się go zrozumieć jeśli tego nie może zaspokoić w danej chwili. NIE WOLNO ci myśleć, że on to zgadnie pamiętaj on nie jest Tobą! Kochać dla mnie to nie jest jakieś szczególne uczucie Kochać dla mnie to szanować, akceptować partnera takim jakim jest, to jest podstawa związku. Jak mi powiedziała pani psycholog stan zakochania nie może trwać wiecznie bo gdybyśmy byli ciągle w takim stanie nasz organizm zużywałby bardzo dużo energii dlatego po tych "motylkach w brzuchu" przychodzi codzienność do której trzeba się przyzwyczaić i zaakceptować i porzucić nadmierne wymagania bo one tylko szkodzą. Miłość prawdziwa rodzi się z czasem i jest wynikiem wspólnych doświadczeń zarówno tych dobrych jak i złych. Sztuką jest czerpać z nich korzyści dla związku. [ Dodano: Dzisiaj o godz. 4:40 pm ] Pikpokis musisz pracować nad akceptacją siebie nie zrażaj się do pani psycholog jeśli zapyta się dlaczego myślisz ze nie chciałabyś być ze swoim ukochanym gdy o to zapyta wyrzuć z siebie najgorsze myśli które cię dręczą zapewne będziesz płakała (ja powiedziałam mojej psycholożce że czasami nienawidzę Michała i co się okazało że ta nienawiść jest bez sensu bo wcale ani go nie nienawidzę ani nie jest mi z nim źle a wręcz odwrotnie ważne w tej sytuacji było zbadanie skąd to się mogło u mnie wziąść no więc musiałam wrócić do swojego dzieciństwa, rodziny i samej siebie wówczas powoli zaczynałam rozumieć) Prawda jest taka że Michała kocham najbardziej na świecie dlatego też tak silnie przeżywam myśli o nienawiści. Im bardziej kochacie tym większy strach kiedy pojawiają się myśli przeciwne = zaburzona akceptacja ambiwalencji (takie moje rozważania)
  2. Hej! Zgadzam się z Moniką! Doszłam ostatnio do wniosku że te myśli zagrażające to w pewien sposób narzekanie ale za żadne skarby z Michała nie zrezygnuję. Też sobie powtarzam że oprócz Niego nie będzie miejsca dla innego. Ale Ja nie zamierzam się poddać. Zapewne po prostu mamy jakieś parcie do bycia samotnym przynajmniej w moim przypadku. Przez całe życie właściwie byłam sama tak niewiele było radosnych chwil które spędziłam z rodziną a tu taka odmiana. Od czasu jak jestem z moim kochanym Miśkiem nie mam czasu na użalanie się nad sobą, nie mam czasu godzinami siedzieć i rozprawiać w myślach o moich kompleksach itp dlatego zapewne żeby mój organizm nie zwariował musiał sobie wymyślić natręctwa. Kiedy myśli się pojawiają to jakbym przenosiła się w swój dawny świat taki samotny i smutny. Neurotycy są zazwyczaj egocentrykami. Coś w tym jest. Mam wrażenie że oczekiwałam wcześniej, że ktoś z zewnątrz zaspokoi moje braki. Właśnie o to mi chodziło że trzeba siebie pokochać żeby ustrzec się przed tym błędnym myśleniem, że ktoś może nas uleczyć albo że poprzez np pracoholizm zagłuszymy własne niedoskonałości. Nikt mnie nie nauczył dzielić się sobą tego muszę się nauczyć. Bycie z drugą osobą odsłania nasze niedoskonałości którym musimy stawić czoło albo się poddać i wrócić do stanu poprzedniego. Natrętne myśli wcale nam nie mówią prawdy one chcą nas pogrążyć w naszej rozpaczy i przekonaniu, że nie zasługujemy na szczęście i miłość. Ja się temu stanowczo sprzeciwiam. Pikpokis też tak mam, że to co dzieje się obok mnie ma ogromny wpływ na mnie i to niestety poważny błąd zdaję sobie sprawę, że inni ludzie to nie jestem Ja, to nie moje życie ale rzeczywiście wtedy jesli usłyszę jakąś informację o rozstaniu kogoś to też się boję chociaż już nie tak bardzo jak wcześniej. W tej chwili raz to po prostu zlewam a czasem się nad tym zastanawiam a jak już zacznę to wtedy wiadomo co. Pamiętajcie, wasi partnerzy/partnerki są jacy są i musicie to zaakceptować. Ważne moim zdaniem jest to co tworzycie ze swoim partnerem czyli wasz związek. Nie jesteście odpowiedzialni za "jakość" waszego partnera ale jakość waszego związku dlatego jeśli się kłócicie a na dodatek jeśli te kłótnie dotyczą rzeczy błahyh bądź zachowań lub cech waszej drugiej połowy to cierpi nie tylko partner ale przede wszystkim wasz związek, a przez to wy umacniacie się w przekonaniu że wasz związek jest zły itp. Takie błędne koło. Ja mówię Michałowi czy coś mi się nie podoba czy nie, i od niego oczekuję tego samego, kocham go za to jaki jest. Nikt nie jest dokonały na całe szczęście. Związek to kompromis Ja muszę ustąpić w czymś i Michał ustąpić w czymś. Zmieniać mogę tylko siebie. Ja ostatnio np przestałam się malować bo stwierdziłam, po co mam na siebie zakładać maskę. Jestem jaka jestem. Niech mnie lubią albo nie. Dla mnie najważniejszy jest Michał i mój związek. Zawsze chciałam być naturalna a im więcej zakłada się masek tym trudniej potem być sobą. [ Dodano: Dzisiaj o godz. 5:39 pm ] Bardzo ważne! (moim zdaniem, zresztą na samym początku pani psycholog mi powiedziała, że tak naprawdę do niczego nie jest mi to potrzebne bo nawet najtęższe umysły odpowiedzi na to pytanie nie znalazły) Przestańcie zastanawiać się nad tym czy kochacie czy nie bo tak naprawdę nigdy tego się nie dowiecie. Na to pytanie nawet ludzie bez nerwicy nie potrafią odpowiedzieć bo odpowiedzi na to pytanie nie ma! Chodzi o to czy chcecie podjąć trud tworzenia związku z tym partnerem z którym jesteście czy nie! Pamiętajcie związek to w największej części i tak zmywanie garów albo ciekawe podróże albo to i to jak kto woli! Pozdrawiam
  3. Nie o to chodzi. Nikt ci nie każe realizować swoich myśli nawet jest to nie możliwe bo taka nie jesteś to że myślisz że jesteś zoofilem, pedofilem itp wynika z twojej niskiej samooceny, ukrytego fałszywego poglądu że może jesteś zła itp. ja też myślałam że mogę być lesbijką, zabójcą itp dopóki sama siebie nie uświadomisz że jesteś wspaniałym człowiekiem, dobrym, uczciwym, czułym troskliwym i wartościowym to te myśli będą cię nękać. Są one bzdurą ale dopóki źle o sobie myślisz będziesz je karmić niestety. Wiesz ja po prostu uświadomiłam sobie nie to że "jestem pedofilem" itp. ale to że kiedyś w przeszłości tak naprawdę koncentrowałam uwagę tylko na sobie na swoim bólu, cierpieniu i kompleksach, które kazały mi o sobie myśleć w złym świetle. Pamiętaj natręctw nie zrealizujesz w tej chorobie chodzi o korzenie lęku i musisz do nich dotrzeć bo inaczej będą cię nękać w tej bądź w innej formie. [ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:32 pm ] Natręctwa to totalne bzdury, które jednak mają nas czegoś nauczyć przede wszystkim szacunku i akceptacji dla samego siebie! Pamiętaj Ane jeśli w pełni nie pokochasz siebie taką jaką jesteś razem ze swoimi wadami i zaletami nie będziesz mogła w taki sam sposób pokochać innych, zawsze będziesz widzieć najpierw ich wady. Ja powtarzam sobie nie jestem taka jak w tych myślach! Żeby poczuć dystans do natręctw musiałam wczuć się w skrzywdzoną Agusie - dziecko pełne żalu i złości. To jest ciekawe i dziwne ale zaczęłam czuć że przez moje lęki i natręctwa nie przemawiam "Ja teraz" ale właśnie skrzywdzona, pozbawiona miłości część mnie, która schowała się gdzieś we mnie i od czasu do czasu daje o sobie znać. Na szczęście coraz rzadziej się we mnie odzywa ale musiałam dotrzeć do tej skrzywdzonej części siebie, bardzo dużo pomógł mi płacz wtedy wyrzucałam z siebie wszystko. Dla mnie ciemna strona to przede wszystkim chorobliwe koncentrowanie się na sobie, nie dostrzegałam cierpienia innych tylko swoje, ciągle na coś narzekałam, trudno mi się było przyznać przed sobą że pewne sprawy mogłam załatwić inaczej w bardziej pokojowy sposób. Byłam skrzywdzonym dzieckiem ale oprócz złych chwil w moim życiu były też piękne i wzruszające tylko że ja ich wtedy nie dostrzegałam. W centrum mojej uwagi była tylko moja krzywda. Prawdziwa miłość to dawanie jak najwięcej z siebie, a dla byłej egocentryczki (dawnej mnie) to naprawdę było trudne wyzwanie zapewne dlatego pojawiły się te myśli zagrażające (natrętne) po prostu w związku należy się dzielić sobą i utrzymać równowagę konfliktową! [ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:33 pm ] Natręctwa to totalne bzdury, które jednak mają nas czegoś nauczyć przede wszystkim szacunku i akceptacji dla samego siebie! Pamiętaj Ane jeśli w pełni nie pokochasz siebie taką jaką jesteś razem ze swoimi wadami i zaletami nie będziesz mogła w taki sam sposób pokochać innych, zawsze będziesz widzieć najpierw ich wady. Ja powtarzam sobie nie jestem taka jak w tych myślach! Żeby poczuć dystans do natręctw musiałam wczuć się w skrzywdzoną Agusie - dziecko pełne żalu i złości. To jest ciekawe i dziwne ale zaczęłam czuć że przez moje lęki i natręctwa nie przemawiam "Ja teraz" ale właśnie skrzywdzona, pozbawiona miłości część mnie, która schowała się gdzieś we mnie i od czasu do czasu daje o sobie znać. Na szczęście coraz rzadziej się we mnie odzywa ale musiałam dotrzeć do tej skrzywdzonej części siebie, bardzo dużo pomógł mi płacz wtedy wyrzucałam z siebie wszystko. Dla mnie ciemna strona to przede wszystkim chorobliwe koncentrowanie się na sobie, nie dostrzegałam cierpienia innych tylko swoje, ciągle na coś narzekałam, trudno mi się było przyznać przed sobą że pewne sprawy mogłam załatwić inaczej w bardziej pokojowy sposób. Byłam skrzywdzonym dzieckiem ale oprócz złych chwil w moim życiu były też piękne i wzruszające tylko że ja ich wtedy nie dostrzegałam. W centrum mojej uwagi była tylko moja krzywda. Prawdziwa miłość to dawanie jak najwięcej z siebie, a dla byłej egocentryczki (dawnej mnie) to naprawdę było trudne wyzwanie zapewne dlatego pojawiły się te myśli zagrażające (natrętne) po prostu w związku należy się dzielić sobą i utrzymać równowagę konfliktową! [ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:40 pm ] Przeczytajcie książkę "Pokochaj siebie a nie ważne z kim się zwiążesz" autorka w świetny sposób tłumaczy to o co mi chodzi!
  4. Hej! U mnie postęp! Zdaję sobie sprawę, że wychodzę z nerwicy ale to wcale nie jest takie proste. Wytłumaczę dlaczego. Od czasu kiedy moje dzieciństwo zaczęło przypominać dramat powtarzałam sobie Nie będę jak mój ojciec! Wydawało mi się, że jeśli będę się przeciwko niemu buntować i robić inaczej jak mój tata to nie będę go przypominać niestety samotność, nienawiść do ojca, życie w wyidealizowanym świecie, wieczny żal i rozgoryczenie sprawiło, że tak naprawdę stałam się taka jak on - egoistyczna sfrustrowana samotna żyjąca w jakimś własnym zniekształconym świecie. Trudno mi się jest do tego przyznać ale poprzez natrętne myśli zbuntowałam się przeciwko samej sobie. W natręctwach objawia się nasza ciemna strona, którą za wszelką cenę staramy się zepchnąć w nieświadomość ale ona za każdym razem wraca no i dopóki nie stawimy jej czoła będzie powracać. Z tego co pisze np Pikpokis cały czas zwraca uwagę na aspekty zewnętrzne swojego chłopaka, a zatem nie akceptuje go do końca takim jaki jest a to jest podstawa związku dlatego te myśli są tak dokuczliwe jeśli chodzi o wygląd, w czasie najgorszej nerwicy też tak miałam denerwował mnie wygląd mojego chłopaka, w ogóle mnie denerwowała jego obecność wtedy pojawiały się najgorsze myśli że to już koniec ale jak to z natręctwami bywa na szczęście się nie sprawdzają bo to są tylko lęki, ale o co mi chodzi z tym wyglądem jeśli w przeszłości poświęcaliśmy wiele czasu i energii swoim kompleksom, czuliśmy się gorsi niestety naszą ocenę przenieśliśmy na naszych ukochanych. Bez względu na to jak by było nam dobrze negatywna ocena przysłoni tę pozytywną, a zatem najważniejsze że wartość człowieka nie mierzy się wyglądem ale tym co ma w sercu, jaki jest w stosunku do ciebie, zwierząt rodziców itp. Natręctwa dla mnie to jakby próba powrotu do przeszłości. Zastanawiam się jak w myślach wypowiadacie to "nie kocham cię" ja czuję że robię to ze złością i nienawiścią, która jest zupełnie nieadekwatna do tego jak się czuję w danej chwili. Według mnie scierają się we mnie dwie strony ta dobra, która odczuwa spokój i radość z bycia z moim partnerem ze złą jakby z przeszłości pełnej żalu i rozgoryczenia jakby te słowa kierowała do mojego ojca a nie do mojego ukochanego. Pogodziłam się z ojcem nawet ostatnio jak byłam w domu na pożegnanie przytuliłam się do niego. Nigdy więcej nie chcę żyć złością, żalem do całego świata i innych. Lekcje jakie wyciągnęłam z choroby to: Akceptuję i kocham siebie taką jaką jestem! Cieszę się z tego co mam! O wartości człowieka nie decydują w żadym wypadku aspekty zewnętrzne! Jestem otwarta na zmianę siebie i mojego postrzegania świat! Chcę żyć w teraźniejszości a nie w swoim fałszywym, pełnym niesprawiedliwych ocen i osądów świecie. [ Dodano: Dzisiaj o godz. 7:34 pm ] Dodam jeszcze, że natręctwa mogą mówić wam (moje myśli tak właśnie odczuwam) jesteś zła, zimna, nieczuła, egoistyczna beznadziejna brzydka takie byle co ale pamiętajcie to jedna wielka nieprawda. Natręctwa to kumulacja waszych i waszych bliskich i znajomych negatywnych ocen na temat waszej osoby jak i innych ludzi oraz otaczającego was świata. Ja musiałam wczuć się w ten stan ponownie żeby stwierdzić, chwileczkę Ja teraz taka nie jestem co było kiedyś minęło i nie mam potrzeby ani nawet ochoty zachowywać się jak kiedyś. Może komuś wydaje się to nierozsądne ale ciężar zmiany wzięłam na siebie, nie mam zamiaru zmieniać mojego ukochanego kocham go za to jaki jest, unikam kłótni z moim chłopakiem, wolę z nim rozmawiać, mówić czy coś mi się podoba czy nie, kłótnie do niczego nie prowadzą a wręcz przeciwnie podgrzewają waszą niską ocenę o was samych, waszych ukochanych i waszym związku. Powrót do dzieciństwa jest kluczowy bo to co przeżywacie teraz jest tak naprawdę wynikiem zaniedbań rodziców w kluczowych dla was obecnie spraw. Trzeba to sobie samemu w sobie przepracować aby odnaleźć szczęście i spokój i nadrobić braki jakie wynikły z wychowania. [ Dodano: Dzisiaj o godz. 8:00 pm ] Nie wiem czy u siebie zwróciliście na to uwagę ale Ja kiedy pojawiają się natręctwa od razu odczuwam dołek psychiczny, izoluję się od świata i innych ludzi jakbym chciała uciec i gdzieś się schować żeby mnie nikt nie widział ale nie mogę tak się zachować i to prawdopodobnie podnosi poziom zdenerwowania - nie możecie już zachowywać się tak jak kiedyś kiedy czuliście się wystraszeni bądź sfrustrowani. Taki stan sama na siebie sprowadzałam bo w podświadomości zostało mi przekonanie że jestem zła więc wszystko co jest wokół mnie musi być złe. Ale od jakiegoś czasu nie mam już natręctw właściwie pozostał tylko jakiś uogólniony lęk. Rada żaden najlepszy spejalista wam nie pomoże jeśli sami nie będziecie chcieli przepracować nawet tych najokropniejszych dla was tematów. Przyznam że mi też udało się trafić do dobrego lekarza ale sama też nad tym pracowałam bardzo mocno. Leki też pomagają biorę Paromerck 1 tabletkę ale powoli zmniejszam dawkę!
  5. Witam! Wesołych Świąt dla wszystkich! Prawda jest taka, że dopóki my sami nie pozbędziemy się naszych błędnych ocen i sugestii a zwłaszcza lęku bez względu na to z kim będziemy za każdym razem będziemy borykać się z tym samym problemem. Jak już wcześniej pisałam tak naprawdę w nas samych leży rozwiązanie problemu musimy niestety jednak przyjrzeć się samym sobie. Ja jestem na etapie radzenia sobie z lękiem, który wywołuje natręctwa. Boję się życia. Stawiam sobie jakieś nierealne cele, poszukuję idealnej miłości i związku a przecież nie ma idealnej miłości ani związku, w każdym są problemy, niejasności z którymi musimy nauczyć się żyć i w miarę możliwości uczyć się je rozwiązywać. Zmiana partnera to ucieczka! przed własną niedoskonałością, z którą musimy nauczyć się żyć. Trzeba tylko chcieć. Nie jest łatwo mi to pisać bo od razu pojawia się u mnie myśl zagrażająca, że wcale tak nie myślę rozumiecie takie błędne koło. Co mnie bardzo cieszy zaczynam u siebie powoli rozpoznawać stany lękowe. Kiedy się pojawiają staję się niespokojna i skupiam się wyłącznie na sobie jakby to co się wokół mnie dzieje nie miało dla mnie znaczenia, jakby ludzie, którzy są wokół mnie byli dla mnie totalnie obojętni a tak nie jest. Osoby neurotyczne charakteryzuje często chorobliwy egocentryzm, skupiamy się przesadnie na swoich uczuciach, lęku. Czuję się więziona przez swój umysł. Trochę to dziwnie brzmi ale chodzi mi o to, że często nie mogę zapanować nad tak bezsensownymi myślami, że aż głowa boli. Najważniejsze to odbudować swoją wartość. Nie chcę być z nikim innym oprócz Michała. To jest niesamowity człowiek, nie ma dla mnie drugiego tak drogocennego człowieka na świecie. Ufam Panu Bogu że mi pomoże już mi pomógł! Wierzę bardzo głęboko, że mi się uda! Musi!
  6. Hm wiesz zastanawia mnie tylko skąd u Ciebie taka niska samoocena. Wiesz to skądś się musiało wziąść. Najczęściej bierze się to ze środowiska rodzinnego ale oczywiście niekoniecznie. Ciekawi mnie dlaczego rodzice uważają cię za dziwaczkę? A co do twojego byłego i jego siostry czy ona powiedziała ci kiedyś coś przykrego co cię zabolało? Wiesz jeśli nie w rodzinie to może wśród znajomych lub przyjaciół masz osoby, które cię gnębią badź są "toksyczni".
  7. Hej! Nie martwcie się tym, że patrzycie na innych facetów, mają prawo wam się podobać inni faceci, ja też tak miałam. W końcu jesteśmy ludźmi. Na szczęście już się tym nie przejmuję, nie stresuję w ogóle z dnia na dzień jest mi coraz lepiej. Naprawdę polecam książkę o której pisałam wcześniej lepiej wam wyjaśni co to za mechanizmy działają. Co do "chłopaków nie chodzących do kościoła" moim zdaniem (to tylko moja uwaga) ze względu na waszą niską samoocenę (dlatego uwierzcie sobie no bo dlaczego to właśnie wy nie moglibyście macie racji a inni są w błędzie) na siłę próbujecie dostosować się do otoczenia w którym funkcjonujecie ale zastanówcie się do kogo należy wasze życie do was czy do waszego otoczenia. A może same miałyście jakieś chwile zwątpienia w Boga? Wasze szczęście należy do was. Nikt inny prócz was samych nie będzie szczęśliwy/nieszczęśliwy za was, uświadomcie to sobie. Wasze życie zależy tylko od was. Macie prawo żyć własnym życiem a nie życiem innych wierzcie mi oni też mają swoje problemy, też kierują się w życiu jakimiś mechanizmami, schematami też kształtowało ich środowisko. Każdy człowiek ma swoją własną historię życia. Niestety wybory wiążą się z możliwością odrzucenia przez innych ale jeśli dla nich liczy się tylko to z kim się zwiążesz to tak naprawdę musisz mało dla nich znaczyć. Ludzie którzy prawdziwie wierzą nie będą ciebie osądzać bo to jak będzie wyglądało nasze życie zależy wyłącznie od nas samych. A skąd wiecie, czy osoby które was pouczają jak mają żyć są naprawdę szczęśliwi, może tylko takie wrażenie sprawiają? Wierzcie sobie. Wasze Ja domaga się wyjścia ze skorupy osądów, niskiego poczucia wartości, winy itp może dlatego właśnie skierowało uczucie w kierunku osób które wam zdają się nieodpowiednie a tak naprawdę są najodpowiedniejsi dla was. Nie irytuje was takie pouczanie. Ja sobie powtarzam to do jasnej cholery moje życie i ja za niego odpowiadam. Nikt nie ma prawa za mnie decydować. Ja sama też ponoszę konsekwencję za swoje decyzje. [ Dodano: Dzisiaj o godz. 8:36 am ] Mam dla was pomysł mi to pomogło! Często piszecie że płaczecie spróbujcie kiedy czujecie się bardzo zdenerwowane że chce wam się płakać wykrzyczeć wszystko co wam ślina na język przyniesie, potem zastanówcie się czy to co wykrzyczałyście nie czułyście wcześniej np jak byłyście dziećmi musicie poczuć ten ból. Wyrzućcie z siebie całą złość, żal, niechęć całenegatywne uczucia nawet jeśli to dotyczy waszych ukochanych. [ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:44 am ] Ja też najbardziej bałam się skrzywdzić Michała. Ane wydaje mi się, że gdzieś w twojej podświadomości zakodowałaś sobie że jesteś zła ale musisz zastanowić się kiedy się czułaś zła, beznadziejna. Czy twoi rodzice szanują Ciebie taką jaką jesteś, zdarzało im się wyzywać Ciebie albo słowami ranić albo ktoś z otoczenia co wywołało u Ciebie złość albo nienawiść? Postaraj się przypomnieć czy w przeszłości ktoś wywołał u Ciebie jakieś negatywne emocji po których czułaś się winna, że je miałaś np ja strasznie wrzeszczałam na ojca, właściwie moje życie to pasmo konfliktów z rodzicami, siostrą w czasie których słyszałam jaka to ja jestem okropna strasznie mnie to raniło i zapadło mi to w pamięci a ja walczyłam tylko o to żeby rodzice bardziej dbali o dom, o nas o miłość. [ Dodano: Dzisiaj o godz. 10:11 am ] "Nie irytuje was takie pouczanie" chodziło mi o pouczenia was przez innych [ Dodano: Dzisiaj o godz. 11:32 am ] Mam nadzieje że nie uważacie moich rad jako pouczenia ja piszę tylko o tym co mi pomogło mam nadzieję, że choć trochę z tego skorzystacie, a wierzcie mi lęk czasami był tak wielki że ledwo stałam a nogi miałam jak z waty ale udało mi się, np wczoraj bez lęku cieszyć się Miśkiem myśli że "go nie kocham olewam" to nieprawda coraz częściej zaczynam się śmiać z tych myśli powoli odzyskuję siebie ale taką siebie jaką jestem razem z moimi wadami i zaletami. Wam się też to uda. Pamiętajcie w słabościach tkwi siła! Każdy z nas ma swoją historię życia przyglądajcie się sobie nie innym a zobaczycie że zupełnie inaczej spojrzycie na swoje życie. Tworzenie związku to naprawdę ciężka praca ale warto. Przeczytajcie książkę "Pokochaj siebie a nieważne z kim się zwiążesz". Może trochę za dużo piszę ale chciałabym wam jak najwięcej przekazać. Wiem jak cierpicie. Ja też cierpiałam zapewne jeszcze nie wszystko udało mi się z siebie wyciągnąć ale widzę już postępy. Jeśli uważacie, że wasz partner czegoś nie zaspokaja czego od niego oczekiwaliście żeby zaspokajał to odrzućcie ten sposób myślenia bo macie wszystko czego potrzebujecie w sobie. A dlaczego chcę być z Michałem nie wiem istotne dla mnie jest to, że dzięki niemu mój świat staje się ciekawszy i to bez względu czy jest dobrze czy źle. Śmieję się że nadajemy na tych samych falach Wy zapewne ze swoimi lubymi również tylko musicie do tego dojść przez ciernistą drogę ale się opłaca zaufajcie mi!
  8. Hej! Natręctwa odeszły. Wiem skąd się u mnie wzięły. Trochę mnie to przeraża ale jednego jestem świadoma to ode mnie zależy moje życie. Na początku mojej znajomości z Michałem nie byłam taką osobą jaką jestem naprawde udawałam silną, zdecydowaną itp. a wcale taka nie jestem. Z czasem coraz trudniej było mi to udawać Misiek obnażył wszystkie moje braki w tym najważniejszy brak wiary w siebie, życie iluzjami. Nie jest mi łatwo to przyznać ale myśl "nie kocham Michała" miała być wymówką. Łatwiej jest uciec przed prawdą niż stawić jej czoła. Nieświadomie teraz to coraz bardziej czuje myślę o sobie w bardzo negatywnych kategoriach to niestety odbija się na moim związku. Jednak na szczęście ujawniła się we mnie nerwica. Choroba kazała mi zatrzymać się i popatrzeć na siebie. Co do Pippokis zmiana chłopaka nic nie da, a wiesz dlaczego bo to co cię gryzie jest w Tobie i przed tym nie uciekniesz prędzej czy później dorwie cię w związku z innym facetem a . Rozmawiałaś Ane z mężem o swoich lękach, a może jest coś do czego się nie chcesz przyznać mężowi a ma to związek z jego kumplem. Nie lubisz gdy mąż się z nim spotyka a zastanawiałaś się dlaczego tego nie lubisz? Może boisz się że ten kumpel powie coś na twój temat co w twojej opinii może źle o tobie świadczyć albo coś podobnego. Pamiętaj im bardziej coś ukrywasz albo wydaje ci się że jest to negatywne w tobie tym bardziej nieprawdziwą maskę przybierasz i tym większy lęk to wywołuje. Jeśli chcesz być szczęśliwa musisz być szczera w stosunku do siebie. Pikpokis jesteś bardzo wierząca i trudno zaakceptować ci fakt, że twój luby nie jest ale to nie może być do rozstania. Nie wiem czy czytasz sobie Biblię ja tak i wcale nie jest tam napisane, że nie wolno mieć partnera niewierzącego pamiętaj, że o tym jaki jest człowiek nie świadczy to czy chodzi do kościoła tylko jakim jest człowiekiem. Jeśli jest to dla Ciebie tak bardzo ważne porozmawiaj o powodach dla którego zwątpił twój chłopak w wiarę w Boga. W Biblii jest wyraźnie napisane że ludzie nie powinni innych ludzi osądzać tylko Pan Jezus jest do tego uprawniony. [ Dodano: Dzisiaj o godz. 11:55 am ] Musicie dziewczyny na chwilę porzucić myśli "że nie kochacie" bo to jest wymówka. Ane czy ten kumpel męża Ciebie zranił. Może go nie cierpisz ale ze względu na męża udajesz że go lubisz. Z tego co ja się nauczyłam w czasie mojej choroby to nie bagatelizować niczego. Zawsze sobie powtarzam lęk ma wielkie oczy a w rzeczywistości może ten lęk wywołać błahostka, nad którą jednak musisz popracować. Wierz mi bardzo kochasz swojego męża nieświadomie jednak może obwiniasz go o coś. Pikpokis wygląd nie świadczy o człowieku! Przyjrzyj się sobie. Jesteś zadowolona z własnego wyglądu? Jaki Ty masz styl ubierania? Podobasz się sobie ale tak uczciwie sobie odpowiedz. To jest bardzo istotne. Nie możesz też patrzeć na innych. To że komuś się nie udało to nie znaczy że Tobie się też nie uda. W żadnym wypadku nie wolno ci tak myśleć. Nie jesteś nikim innym niż Pikpokis dlatego nie możesz wiedzieć na jakiej podstawie rozstają się twoi przyjaciele, znajomi czy siostra. Poczytajcie sobie książkę "Pokochaj Siebie a nie ważne z kim się zwiążesz". Nie pamiętam autorki ale stawia ona tezę że wiele par nie musiałoby się rozstawać gdyby odnaleźli w sobie wszystko to czego szukali u swoich partnerów. A może to co cię drażni Pikpokis to co cię drażni u swojego chłopaka sama u siebie nie akceptujesz. [ Dodano: Dzisiaj o godz. 12:59 pm ] Akceptacja siebie to podstawa! Nie wolno nam powtarzać, że jesteśmy beznadziejni bo będzie z nami coraz gorzej poza tym jest to nieprawda. Nie obwiniam siebie za swoją bezsilność wiem, że mam wszystko by ją przezwyciężyć, Michał mi w tym bardzo pomaga ale tego za mnie nie zrobi. Poznawanie swoich wad i ciemnych stron nie tylko służy ich akceptacji ale wiedząc że je mamy możemy nad nimi pracować, możemy zmieniać je na lepsze takie które nie będą nam utrudniać życia. Zdarzało mi się źle postępować i myśleć ale mam prawo do błedu. Przyznanie się do tego to już duży krok bo można wyciągnąć wnioski i uchronić się przed powtórzeniem błędu. Spojrzeć na sprawę z innej strony.
  9. Hej! Cieszę się bardzo, że moje wypowiedzi pomagają wam. Ja też dziękuję wam bo pomogliście mi niesamowicie. Może w różnych środowiskach dorastaliśmy ale jednak jedną cechę wydaje mi się mamy wspólną samotność, brak właściwego (nad/niedoopiekuńczość) zainteresowania ze strony rodziny i odrzucenie wśród naszych znajomych, chociaż ja przyznam szczerze, mam dwie fantastyczne przyjacółki, które nie zwracają uwagę na to jak wyglądam ile mam kasy - liczy się to jaka jestem w środku ale kiedyś pamiętam żeby komuś się przypodobać też przestawałam być sobą (to nas chyba gubi) z czasem przestajemy widzieć siebie takich jakimi naprawdę jesteśmy, stajemy się wytworem otoczenia. Wydaje mi się, że właśnie nasi ukochani obnażają nasze prawdziwe oblicze przynajmniej w moim przypadku. Ale cieszę się bardzo z tego. bo w końcu niczego nie muszę udawać. Najgorsze jest to że w naszej podświadomości/nieświadomości siedzą nadal te błędne nawyki i ujawniają się w postaci natręctw dlatego nie wolno ich spychać tam nadal bo będą zatruwac nam życie w postaci różnych lęków. Zapewne przerzucą się na natręctwa dotyczące naszych dzieci bądź inne cenne dla nas osoby bądź rzeczy. Ja sobie ustaliłam priorytet - najważniejszy jest dla mnie związek z Michałem ale nie na zasadzie on wszystko ja nic wręcz przeciwnie właściwie to my w ogóle się nie kłócimy, staramy się wspierać jest jeszcze parę rzeczy, nad którymi musimy popracować ale uczymy się siebie i to oto chodzi, nie wszystko od razu, w związku liczy się cierpliwość. Ane jeżeli wiesz że wśród swoich znajomych masz takich, którzy obgadują cię za twoimi plecami to takich znajomych olej pamiętaj, że może oni ci zazdroszczą twojego związku. Jeśli wam się układa to powinnaś się właśnie z tego cieszyć, nie bój się mówić o swoim szczęściu. Ja miałam tak, że na początku znajomości z Michałem nikomu nie chwaliłam się że mam tak fantastycznego faceta teraz wszyscy wiedzą o nim i nie zamierzam tego ukrywać przed nikim jakie mam szczęście. Dlaczego mam się nie cieszyć przecież mam takie samo prawo jak każdy inny być szczęśliwą. A na tych znajomych popatrz w ten sposób, że oni też musieli wyrastać w róznych środowiskach tylko sobie nie uświadamiają, że mogą żyć w błędzie. My mamy nerwicę, która zmusza nas do szukania prawdy o sobie bo nie chcemy żyć w kłamstwie i dla mnie jest to bardzo przydatna nauka. Dużo się o sobie dowiedziałam. Pamiętaj Ane nikt nie jest ani lepszy ani gorszy tylko że niektórzy idą na łatwiznę i nie próbują poznać siebie często wybierają złą, błędną bądź szkodliwą tak naprawdę dla siebie drogę my na tym forum na łatwiznę nie idziemy. Nie jest przyjemne odkrywanie czasami tej prawdy ale dzięki temu, że znamy swoje błędy jesteśmy w stanie coś w sobie zmienić na lepsze. Ane i pozostali forumowicze jesteśmy wspaniali razem ze swoimi wadami i zaletami. Wiem co znaczą kłótnie, wojny w rodzinie, są bardzo destrukcyjne dla małego dziecka ale to już przeszłość. Musimy nauczyć się żyć teraźniejszością. To jacy byliśmy kiedyś nie musio oznaczać, że tacy teraz jesteśmy. Ja już pokonałam chorobę nawet myśli o tym że mogłabym niekochać Michała nie wywołują we mnie lęku nawet zauważyłam że czasami po prostu nie myśle o niczym i to jest super. Jestem zapewne dopiero na początku dorosłego życia ale i tak jest juz fajnie. Nie warto trzymać się tych naszych fatalistycznych wizji i lęku. Doceniam życie takim jakie jest i ludzi takimi jacy są. Powoli zaczynam stawać się sobą. [ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:31 am ] Na pierwszej wizycie pani psycholog zapytała mnie po co mi wiedzieć czy kocham Michała czy nie, zgadzam się z moim kolegą, że o miłości będzie można powiedzieć dopiero po kilkunastu, kilkudziesięciu latach. Ja powtarzam sobie że chcę być z moim lubym bez względu nawszystko. Oczywiste jest, że "chemia" po pewnym czasie słabnie ale to nie oznacza, że nie mamy być ze sobą zresztą ja to czuję, że pomimo iż mój Michał nie wywołuje juz u mnie "motylków" ale to jest coś w nim co mnie przyciąga, jakies przeczucie, że on jest dla mnie tym właściwym. Trzeba nauczyć budować pozytywne relacje i unikajmy toksycznych ludzi. [ Dodano: Dzisiaj o godz. 10:48 am ] Wiecie co, z tego co ja zauważyłam to natręctwa dotyczą ciemnej strony człowieka jego wad, popędów itp. a osoby, które nękają próbują o nich zapomnieć, stłumić je. odkąd powtarzam sobie, że jest ta ambiwalencja (jest dobre to musi być i złe) jakoś łatwiej mi żyć. Tak naprawdę do nas należy decyzja, którą drogą pójdziemy tą dobrą czy tą złą. Po to mamy serce i rozum żeby móc odróżniać co jest dobre a co złe dla nas i naszego otoczenia. Zapewne mogłabym zostawić Michała ale nie chcę bo czuję że bycie z nim jest dla mnie dobre i wspaniałe a że od czasu do czasu mam jakieś "ale" no cóż nic na to nie poradzę czasami jest to nawet wskazane.
  10. Z twojego postu wynika, że Ty możesz nieświadomie wychodzić z założenia że skoro nic ci nie wychodzi to z twoim chłopakiem również ci się nie ułoży. Wiesz ja też miałam tyle kompleksów np mam cerę naczynkową itp. od czasu jak jestem z Michałem to jakoś mi to zwisają mi moje kompleksy. Pamiętaj! Nie wygląd się liczy tylko to co masz w sercu a wydaje mi się że jesteś niesamowicie wrażliwą i fantastyczną osobą ale ze względu na swoje kompleksy degradujesz swoje mocne strony. Jest też całkiem prawdopodobne, że myśląc o sobie negatywnie swoją negatywną ocenę kierujesz też na swojego chłopaka. Bardzo prawdopodobne że swoje kompleksy nieświadomie chciałabyś zrekompensować chłopakiem. Aby się o tym dowiedzieć musisz niestety przeanalizować siebie najlepiej od dzieciństwa. Jaka byłaś gdy miałaś np 10 lat, jakie marzenia miałaś itp. jacy są twoi rodzice bądź rodzeństwo. Środowisko w jakim się wychowujesz ma ogromny wpływ na to jaka jesteś teraz. Zastanów się czy twoi znajomi i przyjaciele są w porządko w stosunku do twojej rodziny. Słuchaj wewnętrznego głosu, który założę się mówi te natręctwa to totalna bzdura! Aha spróbuj się zdystansować do otoczenia. Bardzo prawdopodobne jest u Ciebie uleganie trendów w masowej kulturze tak naprawdę każdy jest wyjątkową osobą i każdy posiada swój zestaw potrzeb. Dzięki masowej kulturze wpaja nam się że potrzebujemy tego co mają inni ale tak naprawdę wszystko obraca się wokół pieniędzy. Zaakceptuj swoje wady ten kto cię kocha na to nie zwraca uwagi. Liczysz się Ty jako człowiek. Nie ma ludzi doskonałych! Są tylko twory pop kultury, które zapewne wcale nie są tak wspaniałe i piękne jak się ich prezentuje. Głowa do góry! Da się wyjść z natręctw! [ Dodano: Dzisiaj o godz. 8:59 am ] Jeśli chodzi o znajomych to chodziło mi o stosunek do twojej osoby Ane a nie rodziny!
  11. U mnie coraz lepiej nawet objawy somatyczne powoli ustępują. Ane najpierw musisz ustalić czego dotyczą natręctwa. Czy oprócz tego że mogłabyś go nie kochać np nie dręczą cię myśli dotyczące jego wyglądu, charakteru. Coś cię w nim irytuje najprawdopodobniej jest to coś czego bardzo nie akceptujesz u siebie. Zastanów się czy przypadkiem nie stworzyłaś sobie nieprawdziwego wyobrażenia o sobie. Ja np wyobrażałam sobie siebie jako silną, piękną, wywołującą nie wiadomo jakie emocje u facetów ale było to tylko wyobrażenie bo tak naprawdę jestem najzwyklejszą dziewczyną z wieloma niedoskonałościami i wcale nie wywołuje az takich emocji u facetów ale wiesz co każdy jest wyjątkowy więc nie mam się czym przejmować. Sama sobie ukręciłam na siebie bata żyjąc złudzeniami. Ale teraz to już przeszłość. Powoli zaczynam cieszyć się tym co mam. Jeśli chodzisz do psychologa to bardzo dobrze on pomoże ci zrozumieć błędy twojego myślenia bo skoro pojawił się u Ciebie konflikt tzn że coś (natręctwa) jest niezgodne z twoim Ja, ale Tobie się tylko wydaje że może to być prawdziwe. Ktoś wpoił lub sama wpoiłaś sobie błędne myślenie, którego twoje prawdziwa Ja nie akceptuje dlatego powoduje konflikt. Nerwica jest po to żebyś poznała jaka naprawde jesteś bo od tego będzie zależało twoje szczęście. A co do Boga to nie można go obwiniać za nasze problemy. Ludzie sami sobie je stwarzają. Dla mnie Bóg jest czymś dobrym za to ludzie dążąc do władzy, pieniędzy, sukcesu wymagają od siebie coraz więcej i zapominają o tym żeby być dobrym dla siebie bo jeśli będę dobra dla siebie będę dobra dla innych ale nie wolno być chorym egoistą, który widzi tylko swoje potrzeby bo to raczej nie jest dobroć.
  12. Hej!(wcześniej wytrwała) Chyba nerwica mi przeszła tzn natręctwa, teraz Michała kocham jeszcze bardziej ale musiałam wykonać zadanie niełatwe dla mnie. Moja pani psycholog kazała napisać mi dlaczego nie chciałabym być ze swoim chłopakiem. Natręctwa mogą być wynikiem braku akceptacji czegoś u waszego partnera co może was niepokoić albo czego nie akceptujecie czegoś u siebie. Mój Misiek wydaje się być z wyglądu słaby (oczywiście to nieprawda). U mnie doszlam do wniosku że nieakceptowałam w sobie mojej słabości a zawsze chyba tak naprawdę zmuszona byłam udawać silną a wewnątrz jestem przestraszoną, słabą osobą no cóż powoli to akceptuję. Mam też zaburzoną akceptację ambiwalencji tzn że jeśli jest coś dobre to musi być i złe. Dopiero kiedy wejrzycie w swoje złe strony będzie szansa popracować nad natręctwami.
×