Siemano. Zawsze odkąd pamiętam nie miałem tolerancji na różnych fałszywców którzy bezczelnie kłamią i pomawiają, oraz inne zachowania podłe. Dajmy na to ktoś w żywe oczy kłamie, pomawia was perfidnie o coś czegoście nie zrobili. Pamiętam że kiedyś w pewnym miejscu namierzyłem takiego pajaca na kradzieży rzeczy mojego ziomka, a on bez wstydu i bezczelnie jak był o to pytany to kłamał że to niby ja ukradłem coś. Jak jest taka nieuczciwość to mi po prostu mowę odbiera, nie widzę sensu dyskutowania z takimi w inny sposób niż przez pięści.
Mam też wtedy natrętne myśli "jak on śmiał tak nakłamać" "jak tak można" "co za fałszywa gnida" i mnie takie myśli nachodzą potem.
Mam taką siostre trochę psychicznie chorą, fałszywa jest, i nauczyła się to wykorzystywać, jak np. coś w domu ukradła to od razu głośno krzyczała że niby ja, żeby odsunąć od siebie podejrzenia, a ja wtedy natręctwa i nie byłem w stanie na takie chamstwo po prostu odpowiedzieć, gdyż na takie nieuczciwe zagrywki tylko mam ochote takiemu/takiej łeb do kibla wsadzić. Nie mam tolerancji i nerwów do szmaciarzy... Też tak macie? Pozdro