Skocz do zawartości
Nerwica.com

ane23

Użytkownik
  • Postów

    93
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez ane23

  1. u mnie zgadza sie chyba wszystko oprócz 1, bo nie jestem singlem. Nie wiem też czy straciłam kontrolę nad życiem, może nad sobą, bo też ciągle wszystko sprawdzam. U mnie też chyba fobia i stres wynika z moich myśli.
  2. mam to samo, ciągle 'gdybam', ciągle mam o coś obawy, np. że rodzice nie powinni lecieć na wakacje bo samolot spadnie, że mąż nie powinien jechać w delegacje bo się rozbije samochód, siedze w pracy i myśle że nie wyłączyłam żelazka i już oczyma wyobraźni widzę spalone mieszkanie. Martwię się też że jestem na coś chora, że może jestem dla wszystkich ciężarem, że nic mi się nigdy nie uda, jak zaczynam coś robić to z góry zakadam że poniosę klęskę. Tak to jest czarnowidztwo.
  3. wiesz ja jestem bardzo zakompleksiona, nie uważam się za ładną osobę, brak mi pewności siebie, jestem pesymistką, nawet w czymś dobrym co mi się przydarza umiem znaleźć jakiś negatywny punkt, zresztą z góry zakładam ze nic mi się nie uda, że jestem do niczego. Całe życie czegoś się boję, kiedyś bałam się rozłąki z rodzicami, potem bałam się iść do szkoły, potem do pracy, boję się nawet iść do teściów na święta, boję sie braku akceptacji, boję się wszystkich chorób, mimo że bardzo pragne to boję sie mieć dziecko czy psa (bo mam myśli o pedofilii i o zoofilii któych notabene też się boję). Zaczynam się bać siebie i tego czy nie zacznę wcielać moich myśli w czyn. Jak o tym myślę czuję obrzydzenie do siebie, jest mi aż niedobrze.
  4. ja tez wiem jaki jest klucz do sukcesu, wiem ze trzeba szukac zajecia, zastepczych zadan czy mysli, ze nalezy te mysli ignorowac, tylko latwo powiedziec trudniej zrobic, juch powoli nie mam sily
  5. Ja znam swoje złe strony i nie umiem sobie z tym poradzić mimo wszystko. Już myślałam nawet o rozstaniu, żeby nie dręczyć i jego i siebie i wszystkich dookoła. Zawsze jak się kłocimy i potem mamy się pogodzić to wymyślam różne problemy czemu chcę się z nim godzić, np. bo ma samochód. Takie myśli również są dla mnie straszne, czasem myślę że lepiej byłoby gdybym była sama
  6. "...cieszy i mnie fakt,ze czytam o Waszych seksualnych myslach,czy jak to tam nazwać.Mnie też kręcą na swoj sposob kopulujące sie zwierzeta" wiesz ale mnie nie kręcą, po prostu moje cialo reaguje tak a nie inaczej na takie obrazy. Myślę że takie próbowanie o jakim piszesz nie ma sensu, bo i tak nic ci to nie da, jak sobie coś wmówisz to nawet to że spróbujesz nie udowodni ci że jest inaczej niż myślisz. Pozostaną tylko wyrzuty sumienia. [ Dodano: Dzisiaj o godz. 11:10 pm ] dziś od bliskiej osoby dowiedziałam się że z powodu moich myśli nie powinnam mieć dzieci, zwierząt, partnera ani nawet koleżanek, bo jeszcze kiedyś zechcę wcielić myśli w życie. niezwykle to pocieszające i budujące, po praz pierwszy miałam myśl że chyba jednak mogłabym popełnić samobójstwo
  7. dla mnie to też pocieszenie że nie jestem z tym sama, czuję się jakby raźniej, bo myślałam już że jakąś dewiantką jestem. Ja się np. brzydziłam siebie bo pobudzają mnie nie dość że kobitki, to i bywa że transwestyci, a nawet zwierzęta w czasie kopulacji i myślę że wiele innych tego typu dziwactw, może nawet dwóch facetów choć gdy o tym myśle to raczej odbieram to negatywnie - oczywiście nie wyszukuję na siłę tych obrazów. Dowiedziałam sie ze u mnie prawdopodobnie ma to skojarzenie z aktem seksualnym, te ruchy, sam widok nagiego ciała, i że nie ma w tym nic złego, że jest to normalne, i wielu ludzi to ma, tylko nie wyolbrzymia tego problemu.
  8. Beato ja mam dokładnie takie same myśli, o gwałtach o pedofilii. Wkleję swój post który założyłam w nowym wątku - tamtej już skasowałam. To są jedne z moich gorszych myśli: że może kimś jestem, ale o tym nie wiem, np. jak myślałam że jestem lesbijką to szukałam u siebie wszystkich cech i objawów. Zastanawiałam się czy czuję pociąg do kobiet (no bo przecież te w filmach mnie podniecają), jak to się dzieje że kobieta ma męża, a potem się z nim rozwodzi i staje się homo? Może ze mną będzie tak samo, przecież świadomość seksualna kształtuje się podobno całe życie? A jak odkryję to nagle, mając już męża i dzieci? I już myślę że oszukuję siebie, męża i bliskich. To jest jak jakiś obłęd, ciągle obserwuję swoje zachowanie, jak tylko wykonam sympatyczniejszy gest wobec koleżanki od razu wydaje mi się że jestem homo, tak samo jak koleżanka uśmiechnie się do mnie, czy nachyli się by coś mi powiedzieć to zastanawiam się czy może mnie ona podnieca, czy nie chciałabym jej pocałować. To jest jak jakiś koszmar. I za każdy razem gdy sobie myślę że mogłabym być homo (czy którąkolwiek z innych postaci z moich myśli) chce mi się płakać, robi mi się niedobrze, mam ataki paniki, czuję że gdyby się to okazało na prawdę to zawiodłabym wszystkich moich bliskich, że musiałabym umrzeć, to jest tak jakbym bała się być kimś takim, mimo że akurat do homoseksualistów nic nie mam, choć gdybym pewnie jakiegoś znała ciągle bym się zastanawiała czy nie mam może wewnętrznego pragnienia by stworzyć nią związek. Oprócz lesbijki wydawało mi się że mogę być różnymi innymi osobami, np. facetem w ciele kobiety, pedofilem, zoofilem, dewotką, seksoholoczką, schizofreniczką, czasem śmieję się, że niedługo będzie mi się zdawało że jestem murzynką Niemniej to dość męczące, tym bardziej że zawsze jak pojawia się taka myśl, to szukam u siebie zachowań i objawów bycia jakąś z tych postaci, zaczynam siebie obserwować, sprawdzam co mnie ekscytuje, podnieca, analizuję każdy swój ruch, słowo, spojrzenie, znajduję dziwne wytłumacznie na swoje zachowanie, oczywiście wytłumaczenia podchodzące pod zachowania tych osób które wyżej wymieniłam. Zastanawiam się skąd to się bierze, czy walczyć z tym, czy bać się że naprawdę mogę być kimś innym niż jestem? Tak samo jak kinga stałam się też drażliwa, jakby bez uczuć, boję się okazać uczucia, zaczynam się wogóle zastanawiać czy kocham moją rodzinę Wszystko wzbudza moją agresję, ciągle jestem poddenerwowana.
  9. ane23

    Natręctwa myśli...

    przepraszam źle coś napisałam, nie byłam u księdza z powodu myśli, ale z powodu tego że chodziłam do bioenergoterapeutki, i ona mogła mi przekazać jakąś negatywną energię, że tak powiem. O myślach księdzu mówiłam, to on przekonał mnie że nie są grzechem, że przecież naprawdę tak nie myślę, że te myśli nie sprawiają mi radości. Powiedział żeby nie zwracać na nie uwagi :) Moje myśli mam od roku mniej więcej, bywało różnie, raz lepiej raz gorzej, ale myślę że jest coraz lepiej, coraz częściej jest normalnie, radzę sobie. Znacznie lepiej się czuję gdy ktoś mnie akceptuje, gdy powiem komuś o myślach a on odpowie: nie martw się, to nic takiego, i roześmiejemy się razem. Wiadomo że się boję, np. tego że jak będę miała dziecko to moge zacząć molestować je seksualnie (bo może jestm pedofilem ale o tym nie wiem), ale staram się nie 'gdybać' i nie wymyślać takich rzeczy, tym bardziej że opiekowałam się kiedyś (zanim przyszły myśli) moim kuzynem i nic sie złego nie stało, nawet o czymś takim nie pomyślałam. No i przecież chcę mieć dziecko, mój mąż też, tylko z jednej strony się boję że coś mu zrobię, a z drugiej że jak będę odkłądać macierzyństwo to potem może być za późno, i takie sytuacje sprawiają największe problemy. Jednak myślę że wszystko będzie OK, bo bałam się wielu rzeczy a je robiłam, np. panicznie, histerycznie bronilam się przed zmianą pracy, ale poszłam do nowej, na początku było strasznie, duszności, bóle żołądka, dreszcze, nasilające się natręctwa, a teraz nie chcę żadnej innej. Na początku każda myśl jest dla mnie mega problemem, czymś najobrzydliwszym na świecie, a potem po prostu mija, podchodzę do niej z większym dystansem gdy wraca, nie analizuję jej, nie pytam czemu ona się pojawia i co to znaczy, co ze mną nie tak. Po prostu staram się odwracać swoją uwagę od nich, wiadomo nie zawsze daję radę i czasem są chwile załamania, ale coraz rzadziej. No i cieszę się że jednak nie jestem jedyna, że istnieją osoby podobne do mnie, bo już myślałam że naprawdę tylko mnie przychodzą do głowy takie obrzydlistwa.
  10. Ja się jakoś bardziej boję HCV niż B, bo jest nieuleczalny jak HIV. Natomiast nie jedna z osób (bardzo mi bliska) z mojego otoczenia jest nosicielką HCV i wiesz jakoś o tym nie myślę, nie stresuję się nim tak bardzo, raz na jakiś czas robię badanie. No i higiena przede wszystkim.
  11. ane23

    Natręctwa myśli...

    myślę że pewnie by tak było ja te myśli mam najczęściej gdy się nudzę, gdy mam podły nastrój, dlatego staram się wyszukiwać sobie zajęcia, no ale nie zawsze się da :) tym bardziej jak się jest leniwcem. Jakoś sobie ze swoimi myślami radzę, biorę ja na przeczekanie, a potem z większości się śmieję, choć niektóre z nich naprawdę długo mnie dręczą i wciąż wracają
  12. ane23

    Natręctwa myśli...

    Ale wiesz ja się potrafię sama z siebie śmiać. Często obracam swoje myśli w żart, o większości nie krępuję się opowiadać :) Najgorzej jest jak myśl przychodzi i wydaje mi się niezwykle poważna, myślę sobie wtedy że to koniec, a za dzień czy dwa sięz tego śmieję. Zauważam że to dobra metoda, reagować śmiechem :)
  13. Wiecie co ja też mam od czasu do czasu fazy na HIV, HCV, czy inne tego typu choróbska. Teraz jest mi może łatwo pisać, bo już mi obsesja minęła, ale w trakcie gdy sobie wyobrażam że mogłam się zarazić czuję się okropnie, wyobrażam sobie jak musze to powiedzieć rodzinie i jestem załamana, jest mi niedobrze gdy pomyślę że mogłabym to mieć, to nakręca spiralę i ciągle chcę chodzić na badania - robiłam już 2 razy, i ciągle myślę: zrobię kolejny, nie zaszkodzi. Jednak w tej kwestii mam autorytety, czyli osoby lepiej wykfalifikowane ode mnie, które mi tłumaczą, że w taki sposób zarazić się nie można. Zresztą już wiele przeczytałam na temat np. HIV i wiem że aby doszło do zakażenia do krwiobiegu osoby zdrowej musiałaby dostać się spora kropla świeżej(!!) krwi osoby zakażonej, a i tak nie musiałoby to oznaczać zarażenia. Wielokrotnie wyobrażałam sobie że mam rankę na ręku, dotykam poręczy i nie wiem że wcześniej dotykała jej osoba zakażona która w tym samym miejscu miała skaleczenie. Ale wiem że to naprawdę mało prawodpodobne, wręcz niemożliwe, nie sądzę żeby ktokolwiek w ten sposób się zaraził HIV, bo to wcale nie takie proste wbrew pozorom. Nie ma co histeryzować, warto się dokształcić i poznać problem, i co najważniejsze panować nad wyobraźnią, a kierować się rozsądkiem. Może poszukajcie linii zaufania i zapytajcie fachowca czy w takiej a takiej sytuacji możliwe jest zakażenie. Mimo że wiem na ten temat wiele, problem powraca, ale warto starać się nad nim panować.
  14. Też miałam obsesję na punkcie tego że Bóg mnie ukarze, że zada mi karę na ziemi, że na coś zachoruję, albo umrze ktoś z moich bliskich. Bałam się że poniosę karę za różne okropne myśli na temat Boga i księży, za seks przedmałżeński - więc na 3 miesiące na wszelki wypadek go porzuciłam Poszłam do kościoła, spotkałam tam fajnego księdza, nie ze wszystkimi jego poglądami się zgadzam, ale bardzo mi pomógł. Uświadomił mi że po pierwsze Bóg nie karze ludzi za życia na ziemi, po drugie każdy ma prawo do poprawy i to Bóg rozsądzi co mamy w sercu, po trzecie takie myśli nie są nasze, nie akceptujemy ich, nie sądzimy tak naprawdę, te myśli nie przynoszą ci żadnej korzyści, nie czujesz się od nich lepiej, więc nie są ważne, a po czwarte Bóg wie więcej niż nam się wydaje, i naprawdę nie ma się czego bać, luzie z gorszymi grzechami idą do nieba :)
  15. Ja kiedyś byłam bardzo zaborcza. Teraz natomiast mam wobec męża wyrzuty sumienia za to co zdarzyło się w przeszłości. Za to że spotykałam się z jakimś facetem, za seks, za pocałunki, myślę że gdyby wiedział to napewno by mnie zostawił. Kiedyś też byłam z jego kumplem - takim dobrym przyjacielem - i teraz mam obsesję co będzie jak kiedyś znów coś do niego poczuję - przecież się spotykamy na stopie koleżeńskiej - co będzie gdy nie będę umiała tego kontrolować, a może o tym nie wiem a kocham tamtego, a męża nie? Czuję jakieś zagubienie, nie wiem czego chcę, kogo kocham? Nie wiem co znaczy kochać, no bo kto wyjaśni, kto poda objawy kochania? Skąd mam wiedzieć czy kocham tego czy tamtego, czy jeszcze innego? Strasznie mnie takie myśli stresują i co jakiś czas powracają
  16. ane23

    Natręctwa myśli...

    Ja właśnie myśli o podtekstach seksualnych uważam za najgorsze, wstydzę się ich, i czuję się z nimi okropnie. Kiedyś lubiłam seks, mimo że jak podobno wiele kobiet nie mam takiego zwykłego orgazmu, ale dawało mi to jakąś satysfakcję (choć nie miałam wielu partnerów) lubiłam też poekperymentować, był też moment fascynacją masturbacją (okres kiedy robiłam to codziennie, dawno dawno temu, potem przestałam, i zdarzało się okazjonalnie, a teraz jakby się boję że znó zacznę to robić i będzie to silniejsze niż ja). Teraz wstydzę się tego, czuję się jak jakaś najgorsza, przypominają mi się różne sceny, moi byli faceci i mam poczucie winy wobec bliskich - rodziny, męża. Mam taką myśl że oni nie wiedzą jaka jestem naprawdę, nie wiedzą wielu rzeczy które się zdarzyło, tego że kiedyś przez krótki okres zażywałam narkotyki, że zdarzało mi się okłamać rodziców, jakieś intymne sprawy związane z seksem i cyber sexem itd, myślę że gdybym im to powiedziała oni by mnie znienawidzili, zawiodłabym ich, rozczarowała. Tak samo jest z moimi wątpliwościami dotyczącymi tego czy kocham męża, wciąż żyję w strachu że nagle okaże się że go nie kocham albo że kocham mojego ex, i mąż się na mnie zawiedzie,że go zranię, albo że jestem chora na jakąś śmiertelną chorobę i sprawię komuś przykrość. I tak samo jak ty alusiu czasem kochając się z mężem przywołuję (lub sam się przywołuje) obraz mojego ex (czyli tego jego przyjaciela) lub innego faceta, czuję się podle, jakby go zdradzała. Ponadto te myśli wypaczają moje spojrzenie na świat, np. widząc mężczyznę który trzyma na kolanach córkę, czy matkę która całuje synka w usta (a niektóre mamy całują noworodki po genitaliach) od razu nachodzi mnie myśl - pedofil. Nie wiem skąd to skojarzenie, ale teraz boję się mieć dziecko, boję się że będę bała się go dotyknąć, umyć, zostawić z jego ojcem (bo jeszcze wykorzysta). Wstydzę się gdy przypomnę sobię że kiedyś słyszałam jak rodzice się kochali, jest to dla mnie dziwne, i takie trochę okropne, mimo że z drugiej strony wiem że to normalne. Ogólnie często wyobrażam sobie ludzi w takich sytuacjach, choć nie wiem po co? Przypominam sobie różne sytuacje np. gdy ojciec koleżanki klepnął mnie w pupę, czy dotknął/złapał piersi(byłyśmy w liceum), do tej pory te sytuacje nie wydawały mi się dziwne, zresztą jej ojciec traktował ją tak samo i nie wyczuwałam złych zamiarów, ale teraz w obecnym stanie zaczęłam wmawiać sobie że było to molestowanie. Ogólnie przestałam lubić ludzi, wciąż unikam żeby mnie dotykali, zbliżali się do mnie, wciaż boję się podniecenia, tego że stanie się to w jakiejś normalnej sytuacji i znów wyjdzie na to że jestem nienormalna - tak jak kiedyś myślałam że jestem lesbijką, przyglądałam się wszystkim kobietom, i zastanawiałam się czy mogłabym z nimi być, spać, zastanawiałam się czy to mnie podnieca, to była jakaś obsesja. Później poczytałam o schizofrenii bo może ją mam, gdy zapytałam psycholog właściwie nic nie powiedziała, tyle że może mnie zapisać do psychiatry. Bo ja czasem czuję jakbym miałam kilka zdań na jeden temat, raz jest normalnie, jestem radosna, a raz coś wymyślam i znów się boję że kimś jestem. Dodatkowo jestem niezdecydowana, nie wiem czy coś chcę czy nie chcę, czasem wchodzę do sklepu i pół godziny zsatanawiam się czy kupić spodnie, a innym razem decyzję podejmuję w 2 minuty. Więc tak naprawdę nie wiem jak jest, nie wiem czy mam NN, czy NL czy schizofrenie?? Miałam też moment strachu przed Bogiem, że ukarze mnie za moje myśli i za to co zrobiłam, rozmawiałam z księdzem i powiedział że skoro tychmyśli nie chcę to nie ma się co bać, one nie są moję, nie akceptuję ich. Byłam nawet u księdza psychologa, bo zwykłemu księdzu z parafii powiedziałam że byłam kiedyś u bioenergoterapeutki. Ksiądz psycholog zabrał mnie nawet na egzorcyzmy, to były modlitwy w takiej małej kapliczce, bałam się tam iść bo moja wyobraźnia zaczęła działać że może chcą mi krzywdę zrobić, no ale w efekcie ani nie zaszkodziło, ani specjalnie nie pomogło, czułam ulgę przez kilka dni, ale myśli nadal były. Ksiądz co prawda mówił żeby jechać na jakiś obóz chrześcijański, ale ja nie bardzo mam na to czas bo pracuję, i prawde mówiąc niespecjalnie ochotę. Mam też napady złości, kłócę się z mężem, z jego matką, wiem że źle robię, ale nie mogę przestać, a potem złość przechodzi i mi wstyd za swoje zachowanie. Jestem furiatką i histeryczką. To mnie bardzo męczy, na szczęście moje przemyślenia pojawiają się i znikają, czasem wracają, czasem nie. Jedne trwają dzień, inne 2 tygodnie. Przy tym wszystkim jestem normalna. Pracuję, i w pracy gdzie mam zajęcie przeważnie nie mam czasu na myśli, chyba że w przerwach. Myśli staram się ignorować, po prostu szybko znajduję inną myśl, ale czasem bardzo zapadają mi w pamięć i stają się kilkudniową obsesją. Lepiej jest w dni słoneczne, teraz dochodzi jakiś smutek, niewyspanie, ale i tak jest lepiej. myśli pojawiły się na początku roku, ot nagle zaczęłam analizować czemu w czasie seksu pomyślałam o przyjacielu męża i się zaczęło, najpierw płakałam, chciałam umrzeć, potem zaczęłam chodzić do psychologa, mówiłam jej wszytsko, czasem ze wstydem i ze łzami ale wszytsko co akurat pamiętałam, ostatnio chodze mniej, tylko jak mam potrzebę, czasem czuję że opowiadanie jej co tydzień tych myśli przypomina mi je i znów o nich myśle, analizuje, a to jest właśnie najgorsze zagłębianie się w myśl. Aktualnie rozmawiam o wszystkim z mamą, choć wiem że czasem jej przykro gdy jej mówię co np. o niej pomyślałam, ale stara się obracać je w żart, mówi że to nic takiego, żeby się nie przejmować, i naprawdę lepiej się czuję że ktoś mnie z tym wszystkim akceptuje, łatwiej mi się z tym pogodzić. Czasem też mam myśl że wszystkim powinnam mówić co o nich myśle, bo mam ogromne poczucie winy wobec tych osób, że je okłamuję, że myślę o nich straszne rzeczy, a oni tego nie wiedzą, że pewnie by mnie nie lubili, moze powinnam ich wszystkich przepraszać za moje myśli? Przepraszam musiałam się wygadać.
  17. ane23

    Natręctwa myśli...

    Właściwie nie wiem co mam, piszę tu bo po objawach jakoś tak mi się wydaje że do Was pasuję. Od kilku miesięcy mam dziwne myśli - myśli natrętne, powracajace co chwila, okropne obrazy - przeważnie o tematyce seksualnej: fragmenty obejrzanych kiedyś filmów, moje własne wyobrażenie na temat usłyszanej wypowiedzi choćby w TV (np. o molestowaniu), czasem też są to jakieś wulgarne słowa przychodzące mi do głowy - na codzień nie przeklinam. Wiem że może być dobrze, bo funcjonuję normalnie, ale nagle pojawia się TAKA myśl, chyba po to żeby pokazać mi że nie jestem normalna, że jestem do niczego. Zawsze miałam niskie poczucie wartości, a od pewnego czasu miałam wrażenie że cały czas tu na ziemi spotykają mnie kary (jakieś niepowodzenia w pracy, choćby ból żołądka) za to co kiedyś zrobiłam źle. Po rozmowie z księdzem przekonałam się że tak nie jest, ale widocznie ze mną nie może być wszystko w porządku, bo wtedy zaczęłam myśleć, zaczęły się pojawiać te obrazy, czasem patologiczne np.że jestem krzywdzona przez rodziców, moelstowana (mimo że nigdy nie byłam i mam bardzo mocną i dobrą więź z rodzicami), potem wstydzę się tych myśli, wyrzucam sobie że kim ja jestem by tak myśleć, że jestem do niczego, czuję do siebie wstręt. Zaraz potem próbuję sobie tłumaczyć, że przecież te myśli nie są dla mnie miłe, że nie sprawiają mi przyjemności, że chodzi o to by nie pozwolić mi odzyskać poczucia własnej wartości. Zaczynam wtedy myśleć racjonalnie, i żyję normalnie - przez kilka godzin, a potem znów się zaczyna. Miewam też inne myśli, np że jestem lesbijką (zaczynam przyglądać się wszystkim kobietom), czy jestem biseksulana, czy może jestem seksoholiczką (to po przeczytaniu jakiegoś artykułu), a może jestem pedofilem (więc teraz boję się mieć dziecko), albo zoofilem (o zgrozo!). Oczywiście doszukuję się w sobie wszystkich tych postaci, przeprowadzam takie małe dochodzenie i stwierdzam że napewno pasuję do charakterystyki takiej postaci. Potem się znów czuję fatalnie, zadręczam się, czuję do siebie wstręt. Czasem w tramwaju wpada mi do głowy myśl jak wygląda jakiś facet nago, czasem myśle tak o własnym ojcu, nie żeby mnie to interesowało, ale to sprawia że czuję się paskudnie. Ogólnie mam też obsesję na punkcie podniecenia, kiedyś wydawało mi się że wszystko mnie podnieca - nawet mimo że tego nie chcę, potem ograniczyłam się do rzeczy które faktycznie sprawiają że coś tam czuję, a że stwierdziłam że to dziwne obrazy (filmy dla dorosłych z dwiema babkami, widok nagiego faceta - nawet transwestyty, czy nagiej kobiety, głupie erotyczne kreskówki a nawet kopulujące zwierzęta - oczywiście wszystko to sprawdziłam, bacznie wynajdując filmy czy zdjęcia, nie szukałam tylko filmów ludzi z dziećmi i zwierzętami, ale to mnie napawa wstrętem, już na samą myśl czuję się obrzydliwie, i zawsze w każdym przypadku mam poczucie winy, czuję się inna, jak jakiś dzikus, odludek, bo pewnie tylko ja tak mam - to jeden z moich większych kompleksów 'psychicznych'. I na podstawie tego wszystkiego stwierdziłam że coś ze coś ze mną nie tak, że jestem nienormalna, że skoro tak często o seksie myśle to jestem jak wyżej pisałam seksoholiczką... itd. Choć ogólnie seksu się boję, raczej go ograniczam, był okres kiedy wogóle z niego zrezygnowałam m.in. dlatego że Bóg się na mnie pogniewa. Też tak jak ktoś z was pisał mam myśli dotyczące tego czy kocham męża, myślę że może go nie kocham, ale mi sie wydaje że kocham. Zastanawiam się skąd wiem że to miłość? Jak to poznać skoro nie ma opisu objawów zakochania, może to pomyłka? Może tak naprawdę kocham jego bliskiego przyjaciela (z którym kiedyś się spotykałam), więc mojego byłego? Nie mogę znieść myśli że mogłabym męża nie kochać i oszukiwać cały czas (a kochać byłego), wciąż myśle czy nie lepiej sie rozstać, skoro sama nie wiem czego chcę. Kiedyś jak przyśniło mi się że całuję się z byłym zaraz odebrałam to jako znak, że nie kocham męża, gdy śnił mi się seks z kobietą, stwierdziłam że jestem lesbijką, po porstu co nie przeczytam czy nie zobaczę w TV od razu odnoszę do siebie. Wciąż na coś choruję, ciągle się badam, co jakiś czas myślę np. że mam HIV, bo skaleczoną dłonią dotknęłam poręczy w autobusie i ktoś kto dotykał jej przede mną też miał ranę. Jak tylko o tym pomyślę mam poczucie winy wobec bliskich szczególnie, wyobrażam sobie jak miałabym im to powiedzieć. Miałam też już inne wymyślone choroby, co jakiś czas to do mnie wraca, tak jakbym zapełniała sobie tym wszystkim czas. Ja sobie zdaję sprawę że ja sobie to wmawiam, ale nie jestem w stanie nad tym w pełni panować. Codziennie przychodzi inna myśl, która dręczy mnie cały dzień, czasem dwa-trzy dni. To zaczęło się niedawno, więc może nie jest za późno. Chodzę do psychologa, ale czuję że niewiele mi to daje, zresztą już kiedyś chodziłam i spotkania polegały na tym że ja opowiadałam, a pani zadawała pytania. Po spotkaniu było dobrze przez dzień czy dwa, a potem czarne myśli wracały. Nie potrzebuję o tym każdemu opowiadać, chcę się dowiedzieć co mam zrobić by dać sobie z tym radę, bo wiem że zależy to tylko ode mnie. Dodam że od zawsze jestem pesymistką (szczególnie zimą widać to u mnie), już jako dziecko miałam dziwne lęki przed śmiercią, nie swoją, a kogoś z rodziny, potem to przeszło, mimo że delikatny lęk o życie bliskich pozostał gdy nie ma ich obok mnie. Zawsze się czegoś bałam, a to pójść do szkoły, potem do pracy, zawsze byłam hipochondryczką, zawsze wiedziałam że nic mi się nigdy nie uda. Dodatkowo czuję się podle, bo mam wrażenie że nikt nie ma takich okropnych myśli jak ja, że jestem zupełnie sama, a wstyd mi o tym wszystkim powiedzieć komuś bliskiemu. Czasem chciałabym umrzeć, choć wiem że nigdy nie zdecyduję się na samobójstwo, po porstu chciałabym żeby było dobrze cały czas, żeby te myśli nigdy nie wracały, wiem że to ja mam nad nimi kontrole, ale coś mnie blokuje, coś nadal każe mi wierzyć że jestem dziwna i beznadziejna. Zaczynam zamykać się w domu, nie chodzę do zanjomych, bo boję się ze na ich temat coś pomyśle. Nie chcę leków, wiem że umiem sobie dać radę, ale nie umiem siebie zaakcetować takiej jaką jestem
×