Skocz do zawartości
Nerwica.com

ane23

Użytkownik
  • Postów

    93
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez ane23

  1. Moniko, masz rację. Myślę że wszystko leży w naszych głowach, tak to się wszystko rodzi i kumuluje. Założe się że zdrowi ludzie mają takie same myśli, tylko oni ich nie wyłapują, nie analizują godzinami, nie zastanawiają się nad nimi. Naprawde wierzycie w słowa koleżanek że ślub był najpiękniejszym dniem w życiu? Najważniejszym owszem, ale i niesamowicie stresującym, tak uważam. Czy wierzycie że one wiedziały, miały pewność że to ten ?? Bo ja myślę że nie, po prostu o tym nie myślały, gdyby ludzie byli tego pewni nie byłoby rozwodów :) Ale MY mamy inaczej, my analizujemy, wszędzie w każdym geście, w każdym słowie, czy spojrzeniu doszukujemy się podtekstu, drugiego dna, szukamy dziury w całym, dorabiamy teorie. Łatwo powiedzieć: przejdź nad tym do porządku dziennego, nie przejmuj się. Ja się staram, ale oprócz tego żyję w ciągłym lęku, najpierw że mam myśli, wątpliwości, a jak myśli nie mam to się boję że wrócą. Wiem koło się zamyka Zauważam natomiast że traktowanie tego jako objaw choroby narprawdę pomaga, nie czuję się już dziwna, po prostu mam pewne zaburzenia, tyle że czasem jest tak źle że nawet to mnie nie podnosi na duchu. Dziś też mnie mąż wkurzył, znów wydaje mi się że traktuje mnie jak służacą i kucharkę, wciąż wytyka mi moje błędy. Może jutro będzie lepiej, oby..
  2. a co zrobiłaś ze te myśli zniknęły? tak same z siebie?? ja mam chwile kiedy one cichną, ale prawdę mówiąc cały czas boję się że zaraz znów powrócą
  3. ane23

    Natręctwa myśli...

    dopóki sie nad tym zastanawiasz - czy dobrze zrobiłeś - dopóty sie tego nie pozbędziesz. Założe się że masz jakieś kompleksy, niską samoocenę, spróbuj uwierzyć w siebie i przestać się denerwować i analizować, pomyśl że jesteś świetnym facetem, przecież masz znajomych, kolegów, koleżanki, gdyby Cię nie lubili to nie zadawaliby się z Tobą. A czy nawet gdybyś nawet powiedział coś głupiego, to nie masz do tego prawa? każdemu zdarza się czasem popełnić jakąś gafę i to nic takiego. Czy nawet jak ktoś sie zaśmieje to coś znaczy? Postaraj się tego nie rozstrząsać, po prostu zaufaj sobie, uwierz w siebie, bo jak zaczniesz sobie wmawiać że coś jest z Tobą nie tak, to tylko pogłębisz swój stan i tym trudniej będzie Ci się z tego wyplątać.
  4. No a moje natręctwa, o tym że mogę być lesbijką, pedofilem, zoofilem czy zabójcą - to też moja ciemna strona,a może taka jestem? Też mam przezwyciężyć lek zaczynając realizować swoje myśli których tak bardzo się boję?? Tak zrozumiałam twój post
  5. Nam powiedziałaś :) I co i nic. Nikt cię nie wyśmiał, nikt cię nie potępia. NN ma wbrew pozorom wiele osób, tylko nie każdy o tym mówi. Trzymaj się dzielnie i nie zapomnij że nie jesteś sama :)
  6. Mnie bardzo pomogło gdy weszłam na to forum, dowiedziałam się że nie jestem sama, i że inni też mają podobne problemy, przedtem czułam się jak dziwoląg, myślałam że jestem anomalią, że tylko ja mam coś takiego. Wybierz się też do psychiatry, lub choćby do psychologa, to nie zaszkodzi a może pomóc.
  7. Tez chciałam kiedyś mieć dziecko, może gdybym wtedy się zdecydowała... Teraz za bardzo się boję. Podziwiam Cię i życzę powodzenia i dużo spokoju.
  8. ane23

    Fobia społeczna!

    rafik niestety mam nn - tylko u mnie są to natrętne myśli o podtekście seksualnym, też wciąż boję się że coś głupiego z tych rzeczy zrobię naprawdę, a to naprawdę obrzydlistwa (pisałam w wątku o przyczynie nerwicy i w dziale nerwica natręctw - założyłam tam swój wątek), a mimo wszystko nie mam do siebie zaufania i ciągle obawiam się ze komuś zrobię krzywdę. Wracając do fobii społecznej, ja nie mam problemu z pójściem do urzędu, z zatelefonowaniem gdzieś, umiem załatwić każdą sprawę. Ja się boję znaleźć z dala od domu - to ma chyba związek z tym że nie umiem sie usamodzielnić. Więc jak muszę gdzieś wyjchać, to totalnie zamykam sie na ludzi, przestaję jeść, zwykle udaję chorą, mówię że źle się czuję. Każdy wyjazd firmowy, czy np. do teściów na mazury do domku letniskowego jest dla mnie horrorem, unikam tego jak tylko mogę. Wogóle stwierdzam że zawsze jak muszę odwiedzić teściów to czuję do nich ogromną niechęć, złość a nawet nienawiść, i taki ścisk w gardle, myśle o nich niemiłe rzeczy i coś jakby w środku mówi mi 'nie chce tam iść'. Myślę że to że ich nie lubię to jakaś reakcja obronna organizmu, tak jak ludzie nie mogący mieć dzieci, często publicznie mówią, że dzieci nie lubią i nie chcą mieć. Więc może moja złość na nich i agresja przeciwko nim skierowana wynika ze strachu, może gdyby im powiedzieć że mam nerwice to złość i lęk by minął ? Mimo całej niechęci do nich rozważam takie rozwiązanie, jak sądzicie? Ale czy jeśli boję się że jestem pedofilem (bo niestety takie mi myśli podsuwa nn) to czy też mam to sprawdzać by przestać się bać ?? Nawet nie chce o tym myśleć
  9. ane23

    Przyczyny nerwicy

    Też tak robiłam Nie pamiętam by w nowym miejscu (np. szkole) ktoś do mnie podszedł, zawsze to ja pierwsza zagadywałam, dawałąm cukierki, a potem stwierdziłam że czemu ja mam być pierwsza, i już mi nie zależało, trzymałam sie na uboczu. I jak szłam do podstawówki i do liceum z góry zakładałam że nikt mnie nie polubi, potem jakoś sie aklimatyzowałam. Był okres kiedy 'grałam' twardzielkę, że niby na niczym mi nie zależy, zmieniałam style ubioru, kolory włosów, ubierałam się czasem ekstrawagancko. Potem mi przeszło, ale do tej pory nie umiem odnaleźć siebie, nie wiem czego chcę, np. widzę elgancką, zadbaną kobietę i myślę że też chciałabym taka być i tak sie ubierać, a zaraz po chwili jednak zastanawiam sie gdzie niby miałabym sie tak ubrać ładnie, tak samo jest z kolorowymi ciuchami młodzieżowymi, albo ze sportowymi, zawsze myśle że to nie dla mnie, więc nadal chodzę w moich burych wyciągniętych swetrach, nie mam żadnego stylu, jestem nijaka Koleżanek nadal nie mam, miałam jedną ale ona ma nowe koleżanki, fajniejsze i bardziej zabawowe ode mnie, już chyba nie ma ochoty słuchać o moich problemach, bo mnie unika. A znajomi męża chyba uważają mnie za dziwaczkę, zresztą mają prawo, zawsze wyrażam przy nich jakieś kontrowersyjne poglądy, chyba sama chcę ich zniechęcić.
  10. No widzisz, ja wiem że jak o tym nie myśle, jak nie analizuje to jest wszystko OK. Ale głupia kłótnia, np. że on nie odkurzył sprawia że zaczynają się myśli, że to bez sensu związek, nagle robie z siebie męczennice, stwierdzam że skaczę wokól niego, że on nic nie robi, zaczynam doszukiwać się negatywów tego związku, nagle przypominam sobie wszystko co mnie drażni. Wiem że lepiej byłoby tego nie roztrząsać, ale mnie właśnie ktoś przed ślubem powiedział, że jak się bierze ślub to powinno sie kochać, że jak można kłamać przed Bogiem. No i się zaczęło, myśli o tym że nie może nie kocham, że może jestem z nim z przyzwyczajenia, albo dla mieszkania, że go tylko lubię, albo że traktuję jak brata, albo wogóle abstrakcyjne: że jestem lesbijką, albo że kocham jego przyjaciela (są jak bracia, a mnie coś z tym chłopakiem kiedyś łączyło) no i zaczynam sie tego bać, że faktycznie tak może być, boję się i czuję okropnie, jakbym zrobiła coś złego. Tak samo jest jak spojrzę na faceta w autobusie i np. wyobrażę sobie jak wygląda nago, albo pomyśle czy mogłabym sie z takim spotykać lub uprawiać seks, albo gdy przypomni mi się jakaś intymna chwila z tamtym byłym (przyjacielem męża)- to jest dla mnie niemal jak zdrada, czuję się paskudnie, i od razu myślę że nie kocham męża dlatego tak myśle. Im więcej tych myśli tym bardziej się zapętlam. Naprawdę czasem myślę że rozstanie to rozwiązanie, może pozbyłabym się tych dręczących mnie myśli.
  11. Łukaszu nie przejmuj się, nie jesteś sam. Miałam ten sam problem, raz nawet odwołałam ślub, na szczęście prawie nikogo jeszcze nie zaprosiliśmy, no i miałam wyrozumiałego faceta (teraz męża). Ja się bałam tego że będę w centrum uwagi i się zbłaźnię, że coś się stanie i wszyscy będą o mnie mówić i naśmiewać się, potem doszły wątpliwości że chyba nie kocham przyszłego męża - to był koszmar, im bliżej ślubu tym więcej lęków, myśli i wątpliwości. Kilka miesięcy po odwołanym ślubie wzięliśmy ślub cywilny - jako takie przygotowanie, oswojenie się. Było tylko kilka osób. Po kolejnych 3 miesiącach był ślub kościelny, osób również było mało, zaprosiliśmy mniej niż połowę tego co planowaliśmy za 1 razem, miałam skromną sukienkę, nie było wesela a obiad w domu (mój dom daj mi duże poczucie bezpieczeństwa). Dzięki temu czułam się spokojniejsza, choć nadal przerażona - również tym że spanikuję i ucieknę. To był ogromny stres, przez cały czas myślałam czy nie uciec, czy nic się złego nie stanie, czy się nie skompromituję, naprawdę, chyba drugi raz bym się nie zdecydowała na to bez uprzedniego leczenia - mam na myśli pracę z psychologiem. Wtedy nie chodziłam na psychoterapię, nie umiałam sobie z tym radzić. To chyba jakaś fobia społeczna, takie unikanie wystąpień, ludzi i stresujących sytuacji. Czy masz kontakt z psychologiem? Czy rozmawiałeś z nim o swoim problemie ? PS. wiem że ksiądz może udzielić ślubu w innym miejscu niż Kościół, ale to dość trudne do załatwienia, prawdę mówiąc nie słyszałam o takim przypadku, ale to ponoć możliwe. Natomiast ksiądz może skrócić mszę ( godziny do 40 minut - tak było u nas), czasem nawet zrezygnować z mszy i przeprowadzić jedynie samą ceremonię zaślubin (trwa około 15-20 min)- jednak dobrze gdybyś miał znajomego księdza, bo niechętnie się na to zgadzają, prędzej skrócą niż zrezygnują z mszy. Już prędzej ślub cywilny weźmiecie w plenerze :)
  12. ane23

    Przyczyny nerwicy

    Piszecie o znalezieniu przyczyny nerwicy. U mnie przyczyną jest prawdopodobnie (to moja teoria) lęk przed usmodzielnieniem, przed rozłąką z rodzicami, przed wzięciem odpowiedzialności za swoje życie. Właściwie nerwica zaatakowała mnie przed ślubem i wyprowadzką od rodziców, już wcześniej miałam lęki, ale nauczyłam sie z nimi żyć (np. niechęć do wyjadów na kolonie, samodzielne wakacje lub hipochondria), natomiast w pewnym momencie pojawiły się bardzo silne lęki, poczucie winy, natręctwa myślowe o podłożu seksualnym, moja samoocena w tym momencie wynosi pewnie 0, nic mnie nie cieszy, ciągle myśle że nic mi sie ne uda Czy więc skoro przyczyną był ślub i wyprowadzka, to mam się wyprowadzić od męża i sie rozwieść? Jak w moim przypadku radzić sobie z przyczyną? Jak ją zlikwidować? Ponadto mam inny problem, odczuwam lęk przed posiadaniem dziecka, mimo że bardzo chcę, po prostu obawiam się że mogłabym mu zrobić krzywdę, bo jestem ... pedofilem, ale o tym nie wiem. Ta myśl strasznie mnie niszczy, boję się jej i tego że mogę kiedyś naprawdę to zrobić, gdy o tym myśle nienawidze siebie i panikuje. Analogicznie wciąż boję się że może jestem lesbijką, zoofilem, albo że nie kocham męża tylko jego przyjaciela. całe moje życie to wielki lęk, i mimo że na codzień funkcjonuję normalnie, to żyję z dnia na dzień, nie mam planów, marzeń, bo się boję.Czytałam że jak ktoś się czegoś boi np. wysokości to powinien przełamać strach i pokonywać lęki np. wchodząc na wysokie piętra, czy ja też mam realizować swoje myśli - przecież to straszne! I jak w takim przypadku zlikwidować przyczynę?
  13. Dziękuję wam za te odpowiedzi. Owszem staram sie przypomnieć sobie dobre chwile, jednak czasem tak strasznie potrafię się sama zdołować, tak zapętlam się w swoich myślach że już nie wiem co jest prawdą a co mi się wydaje. Zawsze jak myślę że kocham męża, to zaraz przychodzi dołująca myśl, że pewnie sobie wmawiam, że taka jest prawda, że go nie kocham, ale chce wierzyć, że kocham. Albo przychodzą mi myśli że nie moge patrzeć na męża, że zaraz zwymiotuję, że go nie chcę. Gdy mama mnie pyta czy go kocham to zaczyna sie wojna myśli w glowie, nie wiem co powiedzieć, wszystko zmienia sie jak w kalejdoskopie. To jest straszne, nie mam zaufania do siebie, a więc i do swoich uczuć, do tych myśli. Nawet jeśli mam lepszy dzień i myślę że czuję że go kocham, to zaraz pojawia się myśl przeciwna. nie wiem której wierzyć
  14. ane23

    Fobia społeczna!

    a ja myślałam że to zwykła nieśmiałość, tylko taka trochę większa. Ja nie jem nic poza domem - w sensie obiadów - nie jem nawet u teściów, bo tak się denerwuję, u znajomych też nie jadam, zwykle ograniczam się do herbaty. Nie jem nic ciężkostrawnego też dzień- dwa przed ważnym wydarzeniem (czyjeś wesele, obrona pracy mgr, wystąpienie w pracy)- wtedy moim jedynym posiłkiem jest sucha bułka . Teściowe są obrażeni, bo uważają że jestem niewychowana, bo mi nie smakuje, a ja po prostu trzęsę się jak galareta, bo mi zimno, a żołądek zawiązuje się na supeł i nawet jak jestem głodna to próba zjedzenia czegość kończy się odruchem wymiotnym, ponadto chłodnieją ręce i stopy, zaczynam zaciskać zęby. Dużo bezpieczniej czuje się z moją rodziną, u siebie jem normalnie, no chyba ze czeka mnie jakieś 'wyjście'. Najgorzej było na własnym ślubie, ksiądz mówił a mnie co chwila ogrniała panika, raz zimno raz gorąco, kilka razy przeszło mi przez myśl uciec sprzed tego ołtarza, kilka razy bałam się że haftnę księdzu lub mężowi na buty a wiecie czego najbardziej sie boję? właśnie tego że zemdleję publicznie, zwymiotuję, dostanę biegunki etc. Boję się wszelkich dolegliwości żołądka, że stanie się to wtedy kiedy wszyscy będą na mnie patrzeć. A myślałam że to nieśmiałość... dodam jeszcze że zauważylam u siebie że nie lubię rozmwiac z ludźmi, to znaczy nie wiem jak sie zachować gdy z kimś rozmawiam, czy patrzeć w oczy, czy w ściane, myślę że jak patrzę na kogoś to on sobie myśli że jestem jakaś dziwna. tak samo jak mijam np. koleżanke z pracy na korytarzu - taką którą niezbyt dobrze znam, wtedy spuszczam głowę i przemykam, nie wiem czy patrzeć, czy się uśmiechać, czy zagadywać za każdym razem? każde rozwiązanie wydaje mi sie głupie
  15. Piko...ja mam tak samo normalnie jak bym słyszała swoje myśli to co napisałaś.... kurde no pieprzona nerwica!!! ja też tak mam, szczególnie gdy obejrzę jakiś film, przeczytam gazetę o jakimś nieszczęśliwym małżeństwie. Zaczynam wtedy obsesyjnie doszukiwać się u męża zlych cech świadczących o tym że mój związek jest taki jak na filmie, czasem nawet prowokuję go by jakoś się zachował, w określony sposób - wtedy udowadniam sobie że on taki jest, że powinnam go zostawić. Tylko czy to metoda?? czy rozstanie to wyjście? czy wtedy odejdzie nerwica?
  16. oczywiście, ale ja mam silny mechanizm autodestrukcyjny, na każdym kroku się wyniszczam i dołuję
  17. Tak to wynika z małej pewności siebie - tak jak ktoś napisał. Ja mam ten sam problem, kupuję piękne, czasem drogie ubrania i nigdy ich nie noszę, głupio mi że inni mają gorsze i że wszyscy będą na mnie patrzeć, a poza tym czuję że jestem zbyt beznadziejna żeby nosić fajne rzeczy, nie zasługuję na to. Więc postaraj się jakoś podbudować, i nie popadaj w te lęki i niepewności, bo jak się zaczniesz nakręcać to będzie tylko gorzej. Powodzenia
  18. Przyczyna zwykle leży w dzieciństwie i wczesnych latach zycia. Tam leża problemy z nieprzezytymi emocjami, z zamknięciem ich w sobie i uczebniem sie wyrażać je w inny - często sprzeczn yze stanem faktycznym sposób. Pozbyć się tego da jak najbardziej przy udziale specjalisty i z uwzględnieniem cięzkiej pracy nad samym soba - teraz dopiero jestem na tej drodze. Pozdrawiam i zycze duzo wiary w siebie w nowym roku. czyli NN moza sie jednak pozyć??
  19. ja to wlasnie odbieram tak że jestem złą osobą i nie umiem uwierzyć że jestem dobra, że mogę robić coś dobrego, więc wciąż udowadniam sobie że jestem zła. zawsze nawet jak zdarzy sie coś pozytywnego w moim życiu, jak o kimś dobrze pomyśle, coś dla kogoś zrobie to zaraz szukam w tym negatywnego podtekstu, lub bagatelizuję to ( mnie sie zdawało że tak jest ze mna
  20. co to znaczy ze wyparłam złe emocje? możesz dać przykład? Jeśli chodzi o złość czy agresję to jest jej we mnie bardzo wiele - zresztą pisałam w temacie: 'złość czy ktos to zauwazyl?' nie chcę dublować.jest też we mnie sporo smutku, rezygnacji, obojętności - to chyba też złe emocje.
  21. u mnie jest tak że ja wciąż sie zastanawiam czy sama sie nie okłamuję. prosty przykład: mam męża i wciąż sie zastanawiam czy go kocham, czy żyję w kłamstwie i tak nie jest, lub inny: lubię moją pracę, ale wciąż myślę że się oszukuję i jej nienawidzę.
  22. tylko że moje myśli nie pojawiają się gdy jestem na kogos zła, pojawiają się po prostu, czasem w miłych rodzinnych chwilach, więc nie mogę tłumaczyć sobie że jestem na kogoś wściekła to źle o nim pomyślałam
  23. wiesz co ja ci polecę ćwiczenie na złość, poleciła mi lekarka, jak czujesz że ogarnia cię wściekłość, czy panika, zacznij liczyć od np. 2000 do 1. To pozwala odwrócić uwagę, skupiasz się na czymś innym nie na złości. Pamiętaj to tylko ćwiczenie, nie zaszkodzi a może pomóc, mnie pomagało przez długi czas. Oczywiście to nie rozwiązanie Twoich problemów, też uważam że najlepiej byłoby gdybyś skonsultował się z lekarzem, oprócz nerwicy możesz też mieć stany depresyjne (senność, ogólna niechęć) - choć to też NIE jest diagnoza, diagnozuje lekarz, a nie osoby z forum. I co Ci mogę radzić spróbuj zmusić się do jakiegoś sportu, to bardzo ważne, poszukaj czegoś co Cię zainteresuje, nie musi to być piłka nożna, czy siatkówka, może rower, może narty, może deska, pływanie, tenis - jest masa rzeczy do wyboru. Czy masz jakieś hobby? Jeśli nie to może warto jakieś znaleźć, choćby czytanie książek, czy krzyżówki? Wiem że łatwo się pisze, sama borykam się z wieloma problemami, ale próbować warto. Pozdrawiam
  24. tak dokładnie, w miejscach publicznych nie okazuję złości. gnębię szczególnie męża, potrafię nawet robić to przy znajomych - jestem wobec niego złośliwa, niemiła, podnoszę głos, mogę go nawet szturchnąć, nie okazuję mu publicznie uczuć, jestem wobec niego chłodna, nie przytulam się, nie obejmuję, nawet za rękę nie trzymam i unikam gdy on chce mi okazać uczucia przy znajomych, rodzinie - jednak gdy jestem sama w towarzystwie uchodzę za osobę cichą, miłą, i grzeczną. może to mąż wyzwala we mnie złe emocje, sama nie wiem. Może dlatego on jest obiektem moich ataków bo jest cierpliwy i wszystko to znosi, czasem mam wrażenie że chcodzi mi o to by go sprowokować, by pokazać swoją wyższość - może dlatego żeby sprowadzić go do uczucia jakie sama czuje, do tej pustki i poczucia beznadziei, do obniżenia jego wartości. już nie umiem znaleźć na to wytłumaczenia i nie umiem sobie z tym poradzić.
×