
Nastia
Użytkownik-
Postów
381 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Nastia
-
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
Nastia odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
Wie, że po neuroleptykach dzieją się ze mną cuda na kiju, a w przypadku innych leków już dawki jak dla mrówki silnie na mnie działają (zwłaszcza ich skutki uboczne). No i przepisał z miejsca 100mg na dzień. Don't know what to think about it actually;) Dzień drugi na lamo: zawroty głowy c.d., zderzenie ze ścianą tuż obok wejścia do łazienki, senność. Nie poddaję się. Z tym paradoksalnym działaniem to mnie zaintrygowałaś, choć już co nieco o tym wcześniej słyszałam. Jak to w ogóle możliwe??? -
Pytanie, czym są dla Ciebie drastyczne przeżycia? Niekoniecznie trzeba mieć w życiorysie doświadczenia np. molestowania czy bicia do utraty przytomności, aby rozwinęły się zaburzenia osobowości. Istnieje też przemoc emocjonalna albo bardzo subtelne nienamacalne zranienia, jak np. ignorowanie emocji przez rodziców. Albo braki. Wystarczy oschła matka pozbawiona empatii, z chłodnym wzrokiem, a jeśli w dodatku mówi, że kocha, to już niezłe zamieszanie u dziecka może wywołać, sprzeczny przekaz. Albo wychowanie się w pozornie przykładnej rodzinie, w której nikt nie pije, nie bije, panuje kultura i zasady, tylko brak ludzkiego ciepła, brak miejsca na przeróżne emocje, taki beton. To też jest drastyczne, bo człowiekowi czegoś brakuje, ale pozornie do niczego nie da się przyczepić. Czasem bywa to nawet trudniejsze niż takie oczywiste namacalne znęcanie się, któremu zaprzeczyć się nie da i można jakoś zrozumieć, skąd te doły i strachy w dorosłości. Przypomniałam sobie właśnie, że przez kilka pierwszych lat choroby (mam na myśli pojawienie się lęków, depresji) też kompletnie nie wiedziałam, skąd to i dlaczego, przecież "miałam normalną rodzinę, żadna patologia jak niektórzy na moim osiedlu". Ale to było zaprzeczanie.
-
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
Nastia odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
Tak, lekarz zalecił mi brać 2x50mg na start, chyba po to, aby utrzymać działanie stabilizujące, tak przypuszczam. Tylko, że ja nie wzięłam tyle Najpierw spróbowałam 1/4 tabletki znając moją ogromną wrażliwość na leki. I już taka dawka podziałała przymulająco -- 21 lip 2014, 08:20 -- Jeśli to Lamitrin to tabletek nie wolno przełamywać! Mają tylko jeden rdzeń, w odróżnieniu od tabletek z zaznaczonym miejscem do przepoławiania, i po podzieleniu nie będą prawie w ogóle działać. Wiem, że nie ma miejsca do przepoławiania... ale ja naprawdę jestem strasznie podatna na leki (i alkohol). Bałam się, że po całej tabletce na start będę miała bajkę stulecia jak po innych tabsach - po 1/4 Ketrelu (o najniższej dawce!) wylądowałam w nocy na pogotowiu z tachykardią, traceniem świadomości i drgawkami, po połówce chlorprothixenu nie mogłam wytrzymać, Mirtor 1/4 tabletki też był za mocny. Trittico, które obecnie biorę na noc, już po 1/3 tabletki mnie zwala z nóg Moja wątroba chyba działa na za dużych obrotach i za bardzo metabolizuje Lekarz na urlopie jeszcze tydzień. A ja się nie poddam tak szybko z lamo, dam jej szansę. Wzięłam wczoraj kawałek na wieczór i dziś rano też i tragedii nie ma, choć myślę, że to bardziej lek na noc dla mnie. A z ciekawości, chodzisz na terapię oprócz łykania tabsów? -- 21 lip 2014, 08:22 -- edit. Miało być: czy chodzicie? -
Ala, jak długo byłaś w tej relacji! Zazwyczaj jak ludzie rzucają terapię, to wcześniej. Jak z perspektywy czasu widzisz to, co kierowało Twoją decyzją? Faktycznie babkę uważasz nadal za niekompetentną czy bardziej po Twojej stronie przyczyny np. lęk przed zależnością itp? I jakie z ciekawości jest to "typowe działanie osoby schizoidalnej"? (ja mam borderline, więc nie wiem, o co cho) -- 20 lip 2014, 19:15 -- Podczytuję z ciekawości Wasze rozmowy i stwierdzam, że ja dokładnie odwrotnie mam Tylko, że ja border Potwornie źle czuję się w relacjach, w których jest dystans, granice i dzielenie się emocjami nie wchodzi w grę. W takich sytuacjach bardziej oficjalnych czuję się potwornie osamotniona psychicznie, jak nie mogę się z innymi podzielić, co czuję, co naprawdę myślę, że muszę bardziej trzymać uczucia na wodzy, bo one ich nie obchodzą.. okropnie znoszę to, że jestem obca dla innych (nieważna) i rozmawianie o sprawach powierzchownych jest dla mnie straszne. Problem polega na tym, że jak jest ZBYT blisko to też jest źle, panikuję. I wtedy się izoluję - ale potwornie tęsknię za bliskością wtedy, bardzo potrzebuję czuć się kochana, kochać i ponownie dążę do bliskiego kontaktu. Takie przyciąganie, odpychanie. Ale... pomijając diagnozy to chyba wszyscy w głębi serca cierpimy na to samo.
-
oj, tego Ci zazdroszczę A ja się tak zastanawiam, czy to faktyczny brak potrzeby czy brak ODCZUWANIA tej potrzeby lub zaprzeczanie jej, stłumianie np. z powodu lęku, który wcale nie musi być uświadomiony. Bo przecież pewne potrzeby człowieka są uniwersalne: potrzeba jedzenia, picia, bliskości itd. - człowiekowi już od narodzin potrzebna jest bliska relacja, bycie kochanym i zaopiekowanym i nakarmionym przez drugiego, bez tego nie przeżyje. Niemowlę samo dąży do bliskiego kontaktu z matką, karmienia się nią, a przytulane-kochane się uspokaja. Pytanie, co się potem dzieje z tą potrzebą u osób schizoidalnych? Znika jak kamfora czy też zostaje mocno stłumiona, bo doświadczenie bycie niekochanym i brak bliskości za bardzo bolał...? Moim zdaniem gdyby tej potrzeby nie byłoby naprawdę, to nie byłoby też cierpienia z powodu izolacji i innych objawów os.schizo.
-
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
Nastia odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
Hej Misty, dziękuję za odpowiedź! Wiadomo, że na każdego inaczej lek działa, ale jakoś człowiek i tak wchodzi na forum i pyta innych - chyba, żeby w tym eksperymencie nowym lekowym poczuć się mniej samotnie Ja biorę SSRI i kawałeczek Trittico oraz dodatkowo teraz tę lamo - zamiast Depakineo i niespodziewanie po tej porannej lamo przymuliło mnie, a i tak sobie przełamałam tabletkę 50mg na pół. Dziś dzień drugi: zawroty głowy, ciężka głowa, oczy się zamykają, lekkie trudności z równowagą. I nie wiem, co dalej, bo lekarz na urlopie, a kazał mi brać od razu 100mg/dobę! Rany. Chyba sobie dziś znów połówkę wezmę, ale na noc, aby całkiem bez stabilizatora do jego powrotu nie zostać. p.s. na napady to u mnie TYLKO benzo się sprawdzają, najbardziej lubię Lorafen hmmm, ale mój dr go nie lubi i już nie wypisuje -- 20 lip 2014, 16:17 -- *Monika*, Dzięki za miłe słowa Wiesz.. ja już walczę o siebie bardzo długo... Tak na serio zaczęłam brać udział w terapii 3 lata temu (na oddziale), w indywidualnej jestem równo 2. I czuję się kijowo (z chwilkami wyraźnej poprawy), funkcjonuję gorzej niż na początku. Trudno mi z tym, bo często czytam, że ludziom po roku terapii się poprawia, a po 2 to już w ogóle, niektórzy kończą... serce mi się kraja Może to kwestia głębokości zaburzenia? Oczywiście omawiam to na bieżąco z terapeutką i lekarzem. Okazuje się, że im dalej w las - czyli w bliskości z t. i zależności, od której kiedyś uciekałam w kolejne terapie, tym mi trudniej i dlatego to tak się rzuca na wszystkie sfery życia i nastrój. Rozumiem to, nie uciekam, wytrwale chodzę na sesje i się z tym mierzę. Tylko ile można.. -
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
Nastia odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
Braliście/bierzecie przy BPD lamotryginę? Jak wrażenia po dłuższym stosowaniu? Kilka godzin temu łyknęłam pierwszą tabletkę (próbuję przejść z Depakine) nie oczekując niczego w sumie w najbliższym czasie ani tym bardziej dzisiaj, bo to stabilizator, wolno się rozkręca, itd. Ale... od rana, przed łyknięciem, miałam bardzo silne emocje, wybuchy lamentu ze trzy razy, silna złość. Łyknęłam sobie lamotryginę i coś tam zaczęłam robić. Mniej więcej po godzinie nagle zaczęłam być wyraźnie senna i spowolniona. Silne emocje jak były - tak nie ma. Ale nie czuję miłego spokoju wewnętrznego, raczej coś w rodzaju spacyfikowania... Zamiast kotłującej się we mnie złości i chęci szlochania teraz jestem jakoś przybita, zobojętniona, jak balonik, z którego spuszczono powietrze. Hmm. I tak źle, i tak niedobrze To takie moje pierwsze wrażenia. -
Terapeuta Ci mówi, co.. powinnaś? Behawioralno-poznawcza? Są inne nurty, które zajmują się właśnie tym, że "nie umiesz wdrożyć w życie". Ja też dużo wiem, jestem oczytana, mam sporą wiedzę psychologiczną, ale nie o to chodzi w terapii, aby siebie tylko intelektualnie rozumieć, w każdym razie w mojej terapii pracujemy głównie nad tym, jakie emocje ja przeżywam, co mną kieruje, czego się boję, jak coś odbieram, łączenie tego z moją historią, której w książkach nie ma, praktyczne uczenie się relacji z drugim człowiekiem na bazie kontaktu z terapeutką. Co z tego, że wiem, czym jest np. identyfikacja projekcyjna czy rozszczepienie i że ja to stosuję z racji mojej diagnozy - co innego wyhaczyć to u siebie, co jest niemal niemożliwe bez interpretacji terapeuty, bo to mechanizm obronny oraz PRZEŻYWAĆ to świadomie i pracować nad tym u siebie...
-
Czy jesteście pogodzeni ze śmiercią swojego ciała?
Nastia odpowiedział(a) na liven temat w Psychologia
Nie prawda, ja tak miałem a teraz boję się śmierci. U mnie też się to zupełnie nie zgadza. W moim przypadku to nie moment, a raczej stan niemal permanentny, ale jak wychodzę z depresyjnego zobojętnienia i zaczynam lubić życie to pojawia się przerażenie śmiercią - moją, najbliższych. -
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
Nastia odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
W typowy dla borderlajnów sposób nadinterpretowałaś moje słowa, zrozumiałaś "po swojemu"... Napisałam o nie dołowaniu wyraźnie w odniesieniu do Twojego stwierdzenia, że jest się na to skazanym do końca życia i wyjścia z tego nie ma - a to jest nieprawda, nie jest to przesądzone, można to leczyć, zmieniać, korygować. Po drugie, nigdzie nie napisałam, że to TYLKO zaburzenie osobowości w kontekście, że to nic takiego, błahostka, bo BPD jest i moim udziałem, perypetie i dramaty związane z leczeniem - także. Współczuję Ci rezygnacji przez terapeutę, wiem, jak to "smakuje", bo też tego doświadczyłam i to niestety nie raz. Bardzo trudno się po tym podnieść, ale tylko do Ciebie należy wybór, czy po takich doświadczeniach się poddasz i zabijesz (lub też będziesz tkwić w marazmie) czy też kolejny raz wyciągniesz rękę po pomoc aż do skutku, nawet w innym mieście, choćby zaczynając leczenie od kilkumiesięcznego oddziału na NFZ. Po trzecie, nie napisałam też, że mnie się udało. Ciągle walczę o siebie, zmagam się, cierpię. Ale pojawiają się też przebłyski zdrowia, których wcześniej nie było wcale -
TRAZODON (Azoneurax, Trazodone Neuraxpharm, Trittico CR/XR)
Nastia odpowiedział(a) na jowita temat w Leki przeciwdepresyjne
Biorę obecnie 1/3 (!) tabletki 75mg i działa na sen, śpię całą noc albo prawie całą noc, a przedtem to była masakra - potrafiłam nie spać wcale przez kilka dni albo zasypiać z wycieńczenia tuż nad ranem, albo wybudzałam się w lęku x razy. Co ciekawe, już dawka 2/3 tabletki działała depresjogennie (!) i otępiająco na mnie (paradoksalnie), nie mówiąc już o wyższych dawkach, starałam się to znosić kilka dni, ale było to absolutnie nie do wytrzymania. Podobnie miałam z mirtazapiną i mianseryną. Więc przy problemach ze snem minimalna dawka Trittico jak dla mrówki mi pomaga, a przeciwdepresyjnie - wcale, wręcz odwrotnie. -
Czy jesteście pogodzeni ze śmiercią swojego ciała?
Nastia odpowiedział(a) na liven temat w Psychologia
W depresji moja śmierć prawie w ogóle mnie nie przeraża, a wręcz jest pożądana, chciałabym umrzeć i nie mieć świadomości, zniknąć. Jak mi lepiej, ale nie do końca dobrze - nie jestem pogodzona ze starzeniem się mojego ciała, z perspektywą umierania, niedołężnienia i przygnębia mnie perspektywa, jak każdy z nas skończy, taki bezsens, pojawiamy się, rozwijamy, budujemy naszą indywidualność, dbamy o ciała, a potem się rozkładamy i znikamy już na zawsze... A gdy mam przebłyski zdrowia, to ten temat nie ma szczególnego znaczenia, tzn. na tyle cieszy bieżąca chwila i to, co dobrego może dać ciało:) że nie istotne jest, co z nim kiedyś będzie jak mnie nie będzie, życie tu i teraz jest ważniejsze. -
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
Nastia odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
O matko, a ktoś Ci powiedział, że jesteś skazana?? I serio wolałabyś brać leki do końca życia..? U mnie wręcz odwrotnie było, tzn. jak się dowiedziałam, że nie mam jednak ChAD, który jest dożywotni i trzeba brać leki do końca życia (a leki mi nie pomagają), tylko zaburzenie osobowości, które można skorygować dzięki terapii, że dużo zależy ode mnie, że mogę wyjść z tego na zawsze, o ile włożę wysiłek i czas w zmianę - to doznałam ulgi, że jest dla mnie nadzieja, szansa. Gdybym nie wierzyła, że mogę z tego wyjść, to już dawno palnęłabym sobie w łeb, bo za bardzo boli. Borderline to takie zatrzymanie we wczesnym etapie rozwoju, a terapia to taka druga szansa na umożliwienie, aby ten rozwój toczył się dalej.. Osobowość (zdrowa) a zaburzenie osobowości to co innego. Inna sprawa, że terapia to dla mnie bardzo ciężki kawałek chleba i jest to dużo trudniejsze niż łyknięcie tabletki, bo to od siebie trzeba wymagać, no i efekt nie będzie tak szybki.. Poznałam osoby, które nadludzką pracą w długoterminowej terapii wyleczyły się i funkcjonują tak, że nie można już u nich zdiagnozować BPD, więc nie dołujcie, że nie da się z tego wyjść. -
W drodze powrotnej z zakupów doświadczyłam przez chwilę, że czuję się dobrze w moim ciele. Bez napięcia, depersonalizacji.. To było kilkanaście sekund, ale na tyle cennych, że znów poczułam, że warto się leczyć, zmagać ze sobą i zdrowieć..
-
Ja nie czułabym się ani bezpiecznie ani stabilnie w takiej terapii, jednak jakaś ciągłość i stałość musi być. Mnie z rytmu wybija utrata jednej nawet sesji (zdarzyło się to raz, może dwa ze strony terapeutki), a kilkutygodniowy urlop bardzo mnie rozwala. Wiadomo, że terapeutka też człowiek i ma swoje sprawy, ale przecież wiedziała, na jaką specyfikę zawodu się decyduje i powinna brać pod uwagę, jak ważna dla pacjenta jest regularność spotkań. Nie wyobrażam sobie kilkumiesięcznych przerw, które trwają dłużej niż sama terapia między nimi. Z drugiej strony jakaś relacja pewnie się już między Wami nawiązała, mogłabyś pójść i porozmawiać z nią o tym, jak Ty się z tym czujesz, jak ona to dalej widzi, jakie ma plany, czy terapia regularna wchodzi w grę. Jeśli nie to ja bym zdecydowanie podziękowała.
-
Jestem w obecnej terapii 2 lata i jest ona dla mnie procesem, wiec nie postrzegam sesji po przerwach urlopowych czy świątecznych powrotem do terapii, bo nie została ona zerwana. Na pierwszym spotkaniu "po" czuje sie zarazem dość nieswojo i zadowolona, ze ją widzę, a potem juz po staremu No ale u mnie najdłuższa przerwa to 5 tygodni.. Moja t. nigdy nie zaczyna sama z pytaniem, co u mnie, z czym przychodzę itp., patrzy na mnie życzliwie i ja po krępującej chwili ciszy zaczynam swój wywód, co sie działo przez ten czas, dziele sie uczuciami, refleksjami.. Zazwyczaj ta 1sza sesja jest dość lajtowa, a potem lecimy dalej z koksem..
-
Hejka, zdrowe odczuwanie nie wygląda raczej tak, jak to opisałaś w swoim poście.. Strach (nie lęk nerwicowy) jest bardzo potrzebną emocją i zdrowy ją odczuwa, adekwatnie do sytuacji, ostrzega przed zagrożeniem. Według mnie to, co opisałaś, wygląda na mocną narcystyczną obronę, albo wręcz maniakalną, omnipotentną, ale to już musiałby jakiś spec stwierdzić. Poczucie wyższości nad innymi, zero poczucia strachu, totalna olewka lub wręcz pogarda dla opinii innych, wieczne zadowolenie... Ja doradziłabym terapeutę, ale najprawdopodobniej w tym stanie nie będziesz mieć ani motywacji do tego, ani potrzeby Problem w tym, że w pewnym momencie te mechanizmy mogą się załamać, a wtedy możesz się nieźle zdezintegrować i potwornie cierpieć - czego Ci nie życzę, ale niestety jest taka opcja...
-
Mam. Pytanie na czasie zresztą, jeśli o mnie chodzi..
-
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
Nastia odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
Ja Cię rozumiem doskonale, przez lata doświadczałam różnych perturbacji w związku z leczeniem i przeżywałam swoje. Moja wola życia pomimo tych doświadczeń mnie zadziwia Ale tak działasz imo na własną szkodę i wnioski mam inne niż Twoje, tzn. według mnie o wiele rozsądniej w takiej sytuacji byłoby podzwonić teraz, właśnie wtedy, jak czujesz się znośnie i zapisać się na terapię choćby za te pół roku, mieć to zagwarantowane, niż za jakiś czas doświadczyć (czego Ci nie życzę) stanu, w którym już nie będziesz dawać rady, a wiesz z doświadczenia, że ciężko będzie z natychmiastową pomocą i tym boleśniej jej brak i odrzucenie doświadczysz wtedy. Sama wiesz, jak trudno to znieść... -
A właśnie, że się licytujesz i porównujesz, bo piszesz w takim tonie, że objawy kogoś innego są do przejścia (tzn. byłyby do przejścia DLA CIEBIE, być może), że lęk przed lustrem i windą to pryszcz (czyli bagatelizujesz to, że komuś innemu to może bardzo utrudniać funkcjonowanie), a Twój lęk przed wymiotowaniem - to jest dopiero problem! A prawda jest taka, że każdy przeżywa SWOJE, dla każdego co innego jest najtrudniejsze w jego życiu i co z tego, że dla Ciebie taki problem byłby mniejszy? Dla kogoś Twój lęk przed wymiotowaniem może być drobnostką - bo np. sam ma halucynacje albo ostre urojenia i po raz n-ty siedzi w psychiatryku i ciekawe, jakbyś się poczuła, gdyby Ci to powiedział, że z tym, co Ty masz, to da się jakoś żyć?
-
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
Nastia odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
A jaki to był nurt? I skąd ta babka? Jak takie rzeczy Ci mówiła to na pewno nie można tego nazwać terapią analityczną czy psychodynamiczną, w każdym razie nie profesjonalnie prowadzoną... a taka właśnie terapia jest wskazana najbardziej przy zaburzeniach osobowości. Ja też nie mogłabym chodzić do kogoś, kto mi mówi, co powinnam i dawać mi rady - to bardziej poradnictwo mi przypomina albo terapię p-behawioralną... Nie mówiąc już o tym, że to, czy terapeuta jest zadbany czy nie, też mówi sporo o jego osobowości, o stosunku do ciała (niekoniecznie mam na myśli otyłość) - moja t. jest zawsze schludna i widać, że chyba dobrze się czuje w swoim ciele, dba o nie, promienieje kobiecością:) Mnie chodziło o to, czy planujesz coś w związku z dalszym leczeniem zaburzeń. -
No przy takich objawach to psycholog, psychoterapia, być może psychiatra. Warto jak najszybciej reagować Magnez swoją drogą możesz łykać. Przestać o tym myśleć? Wow, co za mądra rada, brrr.
-
Rushada, eurydyka1, wysłałam Wam info na pw
-
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
Nastia odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
tarantula, ja też doświadczyłam wycofanie się terapeuty z leczenia, wiem jak to smakuje i współczuję Ci... Mnie także nie wytłumaczył, mało tego - to na mnie przerzucił całą odpowiedzialność za niepowodzenie tamtej terapii, nie powstrzymując się od złośliwych uwag i mówienia przy mnie studentom "Pani X NIE DA SIĘ POMÓC". A prawda jest taka, że facet sobie ze mną nie radził, sam był emocjonalnie niezrównoważony, potem sprawdziłam, że nawet certyfikatu żadnego nie ma (choć pracuje w szpitalu i jest niby ą ę). Sama się dziwię sobie, że wtedy nic sobie nie zrobiłam, jak widać wola życia przeważyła i szukałam dalej, z różnymi perypetiami po drodze i w końcu znalazłam kogoś, kto mnie ogarnia, naprawdę ogarnia, warto było szukać! I trwam, już dwa lata. To, że nikt Cię nie zechce, to nie prawda, tylko Twoja obawa - oczywiście zrozumiała po takich przejściach i ja także ją miałam, trudno mi było zaufać i zaangażować się po raz n-ty. Ale szukałam do skutku, bo chcę żyć. Moja t. jest ze mną mimo miliona kryzysów, pobytów w szpitalu w trakcie terapii, bardzo powolnych postępów, gadania x razy o myślach s. i złoszczeniu się na nią. I nie traci równowagi ani cierpliwości. Życzę Ci, abyś po jakimś czasie się przełamała i znalazła taką osobę.. -- 09 lip 2014, 10:01 -- bedzielepiej, i co planujesz dalej jeśli można zapytać? Nie masz takich myśli, że zrezygnowałaś, bo było coraz boleśniej? Bo zapewne wiesz dobrze, że my bpd często dewaluujemy relację, człowieka, gdy się robi zbyt blisko i gdy pojawiają się trudne emocje, frustracja.. -
"Tylko".. Ach to umniejszanie problemów innych, tak znamienne dla nerwicy.. Licytujcie się