Wita Was wszystkich nowa duszyczka na tym forum
Dawno się nigdzie nie udzielałam (jeśli o fora chodzi), ale chyba jeszcze pisać umiem.
Otóż mam 20 lat. Zawsze byłam postrzegana jako pełna życia, wiecznie uśmiechnięta dziewczyna, której nic nie brakuje, która jest szczęśliwa. I tak chyba było. Moje życiowe motto brzmiało "Carpe diem", nie martw się, uśmiechaj, wszystko jest piękne, życie jest piękne. I tak było, poza pojedynczymi fazami smutku. Ale łatwo wszystko tłumaczyłam, przesilenie wiosenne, jesienna chandra, zmęczenie, dół. I tak sobie żyłam, dorastałam, wszystko było okej.
Ogólnie "przygoda" z tym wszystkim zaczęła się w lipcu 2013 roku. Byłam w szpitalu (z dziadkiem, nie ja), stałam długo na izbie i nagle poczułam, że robi mi się po prostu słabo. Ciemno przed oczami, dotarłam do krzesła, usiadłam, minęło. Ale wraz z tymi objawami przyszła panika. Od tego czasu męczyły mnie ciągłe zawroty głowy. Ale nie, nie kręciło mi się w głowie, zdawało mi się, że tak jest. To jest gdzieś w środku. Nie zaburza mojej równowagi ani nic, więc to nie są prawdziwe zawroty. Poza tym doszły takie rzeczy jak bóle brzucha, nie mogłam długo stać, bo miałam wrażenie, że zemdleję, wmawiałam sobie rózne choroby... Długo chyba by wymieniać, a nie umiem teraz sobie wszystkiego przypomnieć.
Jakoś w styczniu dostałam napadu lęku. Siedziałam, trzęsłam się, nie umiałam opanować. W końcu zasnęłam, odpoczęłam, było nieco lepiej, ale nadal były te objawy głównie od zawrotów głowy, które nie były zawrotami. Określam to jako "coś mnie muli w głowie".
W piątek byłam na pierwszej wizycie u psychiatry. Jakoś tak trafiło, że zostałam pokierowana w taką stronę. Nie wiem, może trzeba było iść do neurologa, kardiologa, wszystkich możliwych lekarzy...? Mniejsza o to. Podobno to nerwica. Dostałam Escitalopram 10 mg - Servenon. Na temat leków i inne, będę się wypowiadać w odpowiednich wątkach.
Tu chcę się przywitać.
Także witam wszystkich :)