Moj dzisiejszy dzien, do 18 mozna nazwac udanym, w pracy dzieki silnej woli udalo sie bez napadow, pozniej wyszlam z kolezanka i tez bylo ok. Wieczorem czekalam na narzeczonego, ogladalam serial z sluchawkami i zaczelo sie, napad, ktorego nie mialam juz pare dni, umiem sie sama uspokoic, ale niezle mnie nastraszyl. Pozniej plakalam, plakalam z bezsilnosci i dlatego, ze nie panuje nad soba, plakalam godzine, nie moglam sie uspokoic, strasznie sie rozczarowalam, teraz jest juz lepiej. Takie moje walentynki... Tez miewacie takie napady placzu? sama nie wiem czy to dobrze czy zle?