Skocz do zawartości
Nerwica.com

mrau

Użytkownik
  • Postów

    167
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez mrau

  1. tu nie ma tego "czegos", wydaje mi sie ze mowisz o strachu, tam jest zrodlo, u mnie go nie ma; ogolnie do tchorzy raczej nie naleze, ale ten ciezar jest dla mnie na tyle duzy ze czasem wystarczy krotka wypowiedz zupelnie obcej osoby np w komunikacji miejskiej i czuje sie zupelnie zalamany tym jak mnie ten ciezar dusi, nieraz musze wysiasc;
  2. mam z tym trudnosci, samo mowienie sobie "to lek, to nic" nie bardzo dziala w sytuacji gdy cala swiadomosc jak by staje/zatrzymuje sie; nie potrafilem tego inaczej "obsluzyc" niz zalamanie/placz albo agresja; w szczegolnosci nie zdolam nawiazac kontaktu, a kontakt jest wymagany zeby byc traktowanym inaczej;
  3. nie zapanuje nad tym tak wprost, to jest na tyle silne ze trace pamiec albo mowe
  4. nie dziwne, bo jakies ogromne napiecie tam ciagle jest
  5. mark123, dzieki za ta raczej dluga i wyczerpujaca wypowiedz; odpisuje pozno bo potrzebowalem czasu zeby to przetrawic troche; ciekawe ze akurat na dloniach sie tak skupiles, zaden element mojego problemu nie jest tak mocno odsuniety od sfery intymnej; jedyny element, ktory odnajduje w moich myslach z nieco dawniejszych czasow to ta "powinnosc"; u mnie bylo to ponizenie i degradacja, w przeciwienstwie do Ciebie, nagosc uwazalem za jej symbol; mam wrzazenie ze traktujesz seksualnosc jako niemal odrebny twor, chociaz akceptujesz jej objawy przynajmniej czesciowo; tez sie jej wypieralem poczatkowo, po rozpoczeciu terapii musze jednak zaakceptowac ze jest moja, chociaz niewatpliwie jest czyms zlym; moze dlatego nie moge zniesc plci? plec to cecha identyfikujaca, robaki plci nie maja; nasz odczucia odnosnie oceny ze strony spoleczenstwa wydaja sie podobne, chociaz u mnie nie bylo konkretnego scenariusza, odczucia byly na tyle silne ze zdarzalo mi sie plakac; niestety mialo to taki efekt ze trudno mi zapomniec o wyobcowaniu w grupie ludzi; jedyna natretna mysla z dziecinstwa w moim przypadku bylo konkretnie podporzadkowanie, ponizenie i degradacja; tak daleko jak pamietam byla w tych myslach tez jakas milosc, a przynajmniej akceptacja (np osoby ktora miala mnie na koncu zabic); diagnozy nie mam, jedyne co widze to nerwica ktora nie daje zyc; jestes w stanie sobie wyobrazic trwaly zwiazek biorac pod uwage twoje dolegliwosci? czy moze wolisz samotnosc?
  6. bardzo podobnie u mnie wobec ludzi miewam troche, wzrasta jak ktos jest ok w stosunku do mnie, znika i jest zastepowana przez zyczenie zlych doswiadczen jak mi ktos dal w kosc; tu sie robi ciekawie, wybacz ze wierce, ale widze jakies podobienstwa ale jestes dalej niz ja ewidentnie jak to wyglada z tymi nieseksualnymi czynnosciami? bywasz ulegly nie wiedzac dlaczego? uleglosc daje Ci wewnetrzny spokoj i ucisza obawy/leki? bywa tak ze masochizm jest dopuszczony prawie wylacznie w marzeniach? ja swojego od dawna nie praktykuje, ale marze, conajmniej raz dziennie do snu; lacze swoje obawy o bliska osobe z moja checia bycia "kochana ofiara"; to nie znika, to zrobilo sie mocniejsze w ostatnich 2 latach, marzylem juz o smierci z rak bliskiej osoby, ale to ostatnio zanika; ja dopiero u terapeuty zaczalem myslec troche o tym; nie rozumiem dlaczego zdrowi ludzie mi nigdy nie zwrocili uwagi na to, sami wielokrotnie nazywali mnie dziwakiem;
  7. znam ludzi ktorzy sa po przejsciach a wyzywali sie na mnie, wiec chyba nie zgodze sie w 100%, moze tak: po zlych doswiadczeniach z ktorych wyniklo cos wiecej niz gniew i zal? swoja droga ja bylem dziwnie empatyczny (chyba, moze to co innego bylo) od malego bachora; jeszcze do szkoly nie chodzilem jak plakalem przed telewizorem gdy pokazywali ukrzyzowanie Jezusa co to znaczy? udalo Ci sie to zdusic chociaz troche unikajac praktykowania? tak mi polecano na terapii, ale widac 10 lat to za malo zeby sie oduczyc
  8. czy empatia nie jest czyms, czego uczymy sie bolem i lekiem? dopiero jak cie dotknie to samo co blizniego, zrozumiesz dlaczego warto mu wspolczuc i dobrze zyczyc
  9. zemsta, szantaz, grozenie konsekwencjami (np w pracy - mimo ze nie jest to czesc moich obowiazkow niby, mowimy tylko o kwestiach typu wolne interakcje miedzyludzkie) tez tak wywnioskowalem, ale ludzie wola byc wrodzy niz mowic co ich boli; nie uwazam sie za osobe z ktora nie mozna sie dogadac, wrecz "jestem latwy" tez czasem lubie spokoj, ale sam nigdzie nie zajde (w pracy); sa tez ludzie ktorych wcale nie chce wykluczac, ale w grupie zdaje sie ze to dziala jako stado, indywidualnosc jest wyjatkiem;
  10. z jednym i drugim mam problemy, mam dosc duze "potrzeby"emocjonalne; lubie chlod i dystans ale jest cos w ludziach co mi uniemozliwia taka postawe, jest wrogosc albo potrzeba bliskosci; problem z asertywnoscia jest taki chociazby ze ma ona swoje konsekwencje, a ludzie w przeszlosci zawsze chetnie dawali mi je odczuc; zgodze sie, zyje wsrod slabych, taka zakompleksiona trzoda w sumie, bo wlasnego myslenia w nich malo; ale tu juz wychodzi wrogosc ze mnie? i to mnie meczy, nie musze byc nr 1, ale moja obserwacja jest taka ze niewazne jak sie z ludzmi obchodze czeka mnie wrogosc, ergo wyzywanie sie jest logicznie najlepszym wyjsciem, ale z emocjonalnego punktu widzenia lubie tez cisze i spokoj, co tak samo przeszkadza ludziom w moim otoczeniu; i jestem znow w punkcie wyjsciowym, nie wiem w ktora strone z ludzmi, a to czyni ich dla mnie bezwartosciowymi;
  11. zaczalem sie tak wycofywac ze wzgledu na krytyke z zewnatrz, ze sie denerwuje albo jestem dziecinny, z czasem zrobil sie z tego nawyk bo sytuacje ktore lepiej bylo przemilczec byly codzienne to raczej dziwne stwierdzenie, bo moja matka czesto mnie tak okreslala, szczegolnie jak bylem juz bardziej wycofany emocjonalnie; wiec gdzie poczatek jak nie w braku emocji?
  12. problem w tym ze jej nie widze, a ludzie ewidentnie jakos nie chca dac mi sie zaaklimatyzowac, wiekszosc tych wrogich zachowan jest niepotrzebna i wynika glownie z jakiejs checi wywyzszenia sie, tak sadze
  13. @Olinek widze ze masz optymizm zaprogramowany, dla mnie jest nieznosny, samo wmawianie mi ze moze byc dobrze potrafi spowodowac irytacje albo bole brzucha;
  14. czy jest mozliwe, ze jestem taka wlasnie osoba, ktora z czasem przez nacisk otoczenia nauczyla sie leku i nie potrafi nad nim zapanowac? zastanawiam sie nad tym poniewaz byl taki okres w moim zyciu, mialem kilkanascie lat, ze bylem zupelnie tepy, nie rozumialem i nie interesowalo mnie co ludzi rusza emocjonalnie w niektorych zdarzeniach - szczegolnie to wyraznie bylo widac po smierci dziadka i babci, bylem zupelnie neutralny uczuciowo; dzisiaj jestem nadal czesto niezdolnyu rozumiec niektore uczucia ludzkie, wizja smierci milionow europejczykow w trakcie tych zamieszek tam na zachodzie nawet jest dla mnie troche pozytywna, to sie potencjalnie przyda;
  15. fajnie mnie sklasyfikowalas, tak znudzony ze az stukniety :) akurat nie mam w tej chwili zajecia, ale tu mi bardziej depresja ciazy; wyzej opisane odczucia towarzyszyly mi wlasnie w pracy, wlasciwie zawsze jak mam dluzszy kontakt z ludzmi; skutkiem takich wrazen jest przynajmniej po czesci wycofanie i lek a ludzie to czuja i robia sie jeszcze lepsi; ugotowac zywcem to czasem malo, chociaz zdaje sobie coraz lepiej sprawe z tego ze ta zlosc mnie tez jakos trzyma, tylko nie widze w jakim wymiarze; terapia nie przynosi chyba skutkow, ktos mi tu juz raz pisal, ze poltora roku to malo, ale ja nie mam sily ani kasy tak dlugo ciagnac cos zeby zobaczyc czy sie uda; na ta chwile widze ze terapia poznawczo behawioralna mi z depresja pomogla, przez to niestety inne negatywne zachowania sie odezwaly;
  16. podobac a znosic to jednak 2 rozne rzeczy, mnie ten stan paralizuje, nie wyobrazam sobie jak ma zycie wygladac skoro jest tak jak jest
  17. czego winni? kazdy jest winny czegos, nie znam ani jednego kontrprzykladu... kazdy czlowiek ma swiadomie lub nieswiadomie zle zamiary - mniej wiecej o to mi chodzi utrudnia mi to akceptacje tego co mnie otacza, chociaz nie rozumiem dlaczego ani gdzie mnie ta postawa prowadzi
  18. nie jest tak ze ludzie sa chociaz po czesci niewinni - jak sobie z tym radzicie? o czym to wlasciwie swiadczy, ze tak mnie to boli? dlaczego nie potrafie postapic w sprawie mojej niedojrzalosci? m ps nie odsylajcie mnie do ludzi od dlugich pogawedek bez skutku, tam juz bylem i poswiecilem wiecej niz zdrowy czlowiek kiedykolwiek moglby dopuscic ps2 odnosze wrazenie ze jestem ograniczony umyslowo i dlatego nie potrafie sie zalapac na rozwoj osobisty - element zaburzenia czy sluszny wniosek?
  19. mrau

    nadal nic

    jak nie z seksem, to z czym? to jest zboczenie seksualne z tergo, co pamietam; nie mam watpliwosci, ze potrafie polubic ponizenie, to nie to, ale kazda osoba z tego 'swiatka', z ktora dotychczas mialem stycznosc, gada conajmniej po czesci o seksie - mnie to odpycha a jeszcze wiekszej szramy na psychice miec nie chce; szczerze mowiac nie wiem, jak ustalic, kim jestem; na pewno mam nature ulegla ale kolejna osoba, ktora mi zaszkodzi, nie jest mi zanadto potrzebna; skad Ty masz tyle wiedzy o tym temacie?
  20. mrau

    nadal nic

    jesli jest to masochizm seksualny, to musialbym sie tego jakos pozbyc - czytalem ze tego sie praktycznie nie da wyleczyc; rozmawialem z takimi ludzmi juz, roznie sie od nich bardzo, dla nich to samoponizenie to zabawa, to im daje haj; dla mnie przyjemnosci z tego jest niewiele, ponizenie nie wystepuje w ulozonych scenach, tylko w codziennosci; poza tym nie lubie sexu, a tamci te sprawy lacza; nawet Ty zdajesz sie laczyc ponizenie z sexem, a dla mnie to sie nie laczy wcale; nie ufam ludziom, wiec nikogo szukac nie bede, tym bardziej, ze mam Zone;
  21. mrau

    nadal nic

    witam, pisalem tu juz jakis czas temu; minelo sporo czasu i jakos nic sie nie posuwa naprzod; sa conajwyzej 2 osoby na swiecie, ktorym moge ufac; Zona - boje sie, ze ja pociagne za soba na dno i psycholog - tu nie wszystkie moje watpliwosci sa rozwiane, czasami mysle, ze rozmawia ze mna zeby mnie ukarac za przeszlosc; boli mnie tez, ze stracilem zaufanie Zony - nawet podczas pisania tego postu ma ona potrzebe sprawdzic co pisze; czuje, ze nigdy nie dam jej tego, co powinienem; jest tez jedyna osoba, ktorej zycze bezwzglednie dobrze - a przynajmniej tak mi sie wydaje; niestety psycholog jest dosc oszczedna w stosowaniu nazewnictwa i raczej mnie opisuje, kiedy pytam czym jestem; w ramach proby nawiazywania jakiegos kontaktu z moim otoczeniem zaczalem sie zmuszac do rozmow; skutek jest dosc mierny - pakuje sie w tarapaty, bo mowie co mysle; kiedys marzylem o tym, zeby nalezec do kogos calkowicie; niestety zycie pokazalo, ze tak tez sie nie da - zginal jeden wymiar mojej relacji z Zona; musialem zaakceptowac ze jest rownie krucha jak ja; z jednej strony oznacza to ze musze sie o nia bac a z drugiej, ze nie moge miec partnerki w kazdym wymiarze wiekszej ode mnie; pozostalo mi tylko myslenie codziennie chociaz raz o tym, ze moglbym miec kochajaca osobe, ktora mnie uwolni, poprostu stlumi tak, ze znikne - bede wolny od ciezaru przeszlosci i przyszlosci; myslenie tutaj nie oznacza checi bycia unicestwionym, bardziej swiadomosc, ze to jedyna przyszlosc, o ktorej warto pomyslec; nawet wspolne przytulanie nie daje mi takiej ulgi, jak ta mysl; zastanawiam sie jak to ciagnac; nie ma tu nic, poza Zona, co warto zachowac; jednak brak mozliwosci bycia ewentualna podpora dla niej w potrzebie tez jest bardzo zlym wyborem, po to jestem; zastanawiam sie czy istnieje mozliwosc leczenia szpitalnego, ale przez dlugie procedury nie dam rady sie przebic; nie potrzebuje otuchy, potrzebuje orientacji; dziekuje
  22. ile masz lat? jak dokladnie czujesz sie wykorzystany i skrzywdzony? tylko seksualnie czy moze tez emocjonalnie? blizsze relacje z kobietami w twoim wieku potwierdzaja/poglebiaja twoja bezbronnosc/krzywde?
  23. dziekuje za re dream, ale ja w sumie lecze leki, nie sam przerosniety masochizm; lekow mam troche mniej od kiedy sie terapia zaczela, jakos mnie to podnioslo na duchu, ze ktos mi chce pomoc; ale uleglosc jest akurat czyms, co moja zona lubi i wolalaby po czesci zachowac - dlatego mnie to zaniepokoilo jednak troche; masochizm albo mnie przerosnie albo zniknie.. i jakos mi tez zawsze dobrze z tym, ze ktos moglby mnie 'uwolnic'; planB z czym skonczyc? masochizm? leki? tez bez lekow terapie przechodzisz?
  24. dziekuje za szybka odpowiedz dlaczego sadzisz, ze to niezwiazane z nerwica zboczenia? jesli tak ,to mialbym spory problem, bo raczej z zona jestesmy oboje bardziej za przytulaniem, mniej za wyglupami; terapeutka wspominala cos o tym, ze mozna je pozniej czyms zastapic, zeby sie tak nie objawialy, ale najbardziej liczylem na to, ze znikna z lekami w sumie; chetnie bym sie dowiedzial dlaczego tak to widzisz ps ta terapia to sie praktycznie dopiero co zaczela...
×