Skocz do zawartości
Nerwica.com

mothyl

Użytkownik
  • Postów

    31
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia mothyl

  1. ewelka91, ja jadę na tym samym wózku pod względem pracy... A dziś właśnie miałam rozmowę kwalifikacyjną. Bardzo się z tego cieszę, bo niezależnie od jej wyników mam poczucie, że coś się wreszcie ruszyło i mam motywację do intensywniejszych działań w tym kierunku!
  2. mothyl

    Psychoterapia NFZ

    Tak!! Spróbowałam i umówili mi pierwszą wizytę już na przyszły wtorek!
  3. Hehe, ja na swoją teściową też trochę ponarzekałam w innym temacie... Chociaż z narzekaniem niewiele ma to wspólnego, gdyż ja się jej po prostu panicznie boję :/ I nie umiem przestać!
  4. Parę dni temu to było coś nowego: jedna noga i jedna ręka!!! Z obiema rękami (wtedy bez dziwnego uczucia w nogach) też miałam epizod. Z tym, że w przypadku rąk łatwiej sobie poradzić - wystarczy, że leżę na ręce, albo podłożę ją pod głowę (czyżby skutkowało ograniczenie przepływu krwi?!) i wtedy mogę zasnąć bez problemu. -- 08 lut 2014, 15:31 -- Ostatnio znowu się to dzieje - to już chyba na prawdę jakaś zależność, zawsze przed końcem cyklu. Teraz na szczęście coś się "przesunęło" i to dziwne uczucie towarzyszy mi zanim jeszcze pójdę spać - jak siedzę na kanapie i oglądam film wieczorem, np.
  5. mothyl

    Psychoterapia NFZ

    Ja mam skierowanie od psychiatry. Zapisałam się i czekam już prawie 4 miesiące Czy lepiej jest podzwonić po różnych placówkach? Czy myślicie, że w obrębie jednego miasta czas oczekiwania może być różny? Ja zadzwoniłam do dwóch placówek, w pierwszej powiedzieli mi, że nie prowadzą już zapisów w tym roku, w drugim, wciągnęli mnie na listę i uprzedzili o około półrocznym okresie oczekiwania.
  6. Cześć, makumbamol, kiedy czytam Twoją historię od razu widzę przed oczami matkę mojego chłopaka z czasów licealno-studenckich. Dokładnie takie same zachowania. Ale cóż, taka już była, niedojrzała i dziecinna, a ja wtedy miałam podobny problem z zaakceptowaniem tego, dopóki nie dotarło do mnie właśnie to, że to jest mój problem, a nie tej pani. Ona już po prostu taka jest. Nie podobało mi się, jak traktuje swojego syna, jak go szantażuje i wydzwania mówiąc, że źle się czuje (a była po dwóch zawałach) a kiedy on biegł do niej (dosłownie, bo nie mieszkaliśmy aż tak daleko od siebie), to okazywało się, że zadzwoniła do niego, bo trzeba iść do sklepu (dosłownie za rogiem) Nie podobało mi się również to, jak kosmiczny syf mieli w mieszkaniu (mieli, bo oprócz "teściowej" mieszkał tam też mój chłopak, jego brat i ojciec), dlaczego więc miałabym tylko tę biedną kobietę (po dwóch zawałach) posądzać o syfiarstwo i od niej wymagać sprzątania? Ja postawiłam sprawę jasno przed moim facetem: "ty też tu mieszkasz, więc to jak wygląda mieszkanie świadczy też o tobie. Jeśli nie posprzątasz przynajmniej w swoim pokoju i w łazience (bo to były miejsca, w których ja przebywałam), to przestanę przychodzić". No i przestałam Przez jakiś czas widywaliśmy się u mnie, nieco rzadziej, ale przynajmniej posprzątał (a serio, ich toaleta wyglądała gorzej niż niejedna publiczna i zaczęłam się bać, że złapię jakiegoś syfa ) Jeśli chodzi o Ciebie, makumbamol, to wyluzuj. Strasznie się spinasz, zamiast zaakceptować fakt, że ta kobiecina jest jaka jest i nie stanowi realnego zagrożenia poza tym, które Ty kreujesz w swojej głowie. Postaraj się traktować ją pobłażliwie, z przymrużeniem oka. Co ważne, pamiętaj że jej, jak każdemu należy się szacunek. Tobie może się wydawać, że ona nie ma szacunku do Ciebie a Ty idziesz w zaparte w myśl "jak Kuba Bogu..." problem w tym, że po pierwsze: nie jesteś Bogiem, a po drugie uważam iż sam fakt, że mama Twojego chłopaka przyjmuje Cię w swoim domu, akceptuje i nie jest dla Ciebie chamska i niemiła z premedytacją, świadczy o tym, że jak najbardziej ten szacunek ma. P.S. też nie chciałam, żeby moje dzieci miały babcię, która nie dość że żyje w bałaganie to jeszcze pali jak lokomotywa. No i popatrzcie, nie jestem z jej synem związana już od... ponad siedmiu lat. Więc radzę dystans pod wieloma względami, nie tylko do przyszłej teściowej ale i do własnej przyszłości.
  7. veganko, sama byłam w takiej sytuacji, że to mnie zwrócono uwagę. Kiedy mój związek dopiero rozkwitał dwoje z moich (a właściwie wspólnych z moim chłopakiem) przyjaciół doprowadzało do szału to, jaka rozszczebiotana jestem. Na początku rzucali delikatne sugestie, że im to przeszkadza, aż w końcu sam na sam ze mną będąc powiedzieli mi, że to już staje się nudne, że ja zrobiłam się cholernie monotematyczna i kiedyś można było na więcej, niż mój facet, tematów podyskutować. Cóż, na początku poczułam się jakby mi ktoś w mordę dał - otumaniona, że ktokolwiek może tak sądzić. Następnie nadeszło wzburzenie, że jak to tak?! A na końcu najzwyczajniejsza w świecie akceptacja. Nafochana przez jakiś czas ograniczyłam kontakt z tą dwójką, ale w sumie na dobre to wszystkim wyszło. Przez ten czas mój związek nieco dojrzał a to pierwotne miłosne uniesienie nieco opadło Myślę, że Ty masz prawo mówić o swoich uczuciach tak samo, jak Twoja koleżanka o swoich. Ważne jest, jak sformułujesz przekaz, bo od tego głównie zależy to jak koleżanka go odbierze. A jak zareaguje? Jeśli jest naprawdę zakochana, to sądzę że jej to nie zaboli. Może nawet puści Twoje słowa koło ucha, ale nawet jeśli, to Tobie wyznanie swoich odczuć powinno przynieść ulgę.
  8. No tak, ale inni ludzie nie mają tego "komfortu", żeby sobie zostać w domu cały dzień. Zaciskają zęby i idą do pracy czy innych swoich zajęć i obowiązków. A ja wciąż toczę z sobą nieustanną walkę, ciągle mam do siebie żal i pretensje, że nie potrafię się zmotywować. Jestem wściekła na siebie a z drugiej strony czuję taką cholerną obojętność. Czuję się tak bezpiecznie i dobrze w domu, chociaż biczuję się przekonaniem, że powinnam teraz marznęć biegając po mieście i roznosząc cv gdzie się da.
  9. Od kilku dni jest mi znowu bardzo źle. Nie mam motywacji by wyjść z domu, a pogoda wcale nie pomaga. Taki stan zawsze przypomina mi o tym, że leki które zażywam nie sprawią, że będę zawsze zadowolona i pełna optymizmu. Mam ochotę cały dzień spędzić w ciszy, czytając książkę, a męczy mnie straszne poczucie obowiązku - żeby ruszyć tyłek i dalej, zawzięcie szukać pracy. Chwilowo opadłam z sił i czuję się tak, jakbym potrzebowała wymówki, albo usprawiedliwienia. Żeby ktoś powiedział mi, że to nic złego, że nawet od intensywnego szukania pracy potrzebny jest czasem odpoczynek. Cały dzień nakręcam się tylko tym, jak bardzo gardzę sobą, bo nie potrafię się zawziąć i ruszyć tyłka. Cały dzień widzę oczami wyobraźni to rozczarowanie w oczach mojego faceta, które zobaczę kiedy on wróci z pracy. I zastanawiam się co mu odpowiem na pytanie co udało mi się dziś załatwić
  10. mothyl

    Nasze sny

    Sny zawsze odzwierciedlają nasze życie wewnętrzne. Wszystkie troski, obawy, ale również oczekiwania i nadzieje. Ja od dawna interesuję się interpretacją snów jako elementem psychoanalizy, a swojego czasu byłam naprawdę dobra w interpretowaniu symboli sennych. Jeśli chcielibyście poznać przybliżone znaczenie swoich sennych wizji, piszcie do mnie śmiało. aishiteru, sen odzwierciedla dokładnie to, jak się czujesz. Porwanie (oraz w dalszej części przywiązanie do łóżka) symbolizuje tutaj Twoje poczucie zniewolenia; nie czujesz się do końca sobą, odczuwasz brak kontroli nad tym co się z Tobą dzieje. Dodatkowo chyba trochę obawiasz się ingerencji z zewnątrz. Szpital jest tutaj symbolem pomocy doraźnej, do której jesteś jednak chyba trochę uprzedzona. Czyżbyś postrzegała np. terapię, jako, dosłownie "grzebanie w Twoim mózgu/umyśle"? Pamiętacie, że nikt nie jest nieomylny. W moich interpretacjach staram się być jak najbardziej obiektywna, jednak sugeruję duży dystans. Najważniejsze to wyłapać symbole, które wydają się być kluczowe i odpowiedzieć sobie na pytanie, z czym Wam, drodzy śniący, dany symbol się kojarzy. Pozdrawiam.
  11. Wczoraj pozwoliłam się wyciągnąć na basen. Jestem z siebie dumna. Udało mi się fajnie spędzić czas bez natłoku natrętnych myśli o tym, że wszyscy dookoła obcy ludzie oceniają mnie na podstawie tego jak pływam.
  12. Messiah, to nie jest tak, że nie mam nad nimi kontroli. Po prostu bardzo dziwne uczucie w nogach mi towarzyszy... tak jakby mrowienie połączone z przyspieszonym przepływem krwi w samych nogach (najsilniej odczuwalne od kolan w dół). Po prostu to takie poczucie dyskomfortu, które nasila się kiedy leżę nieruchomo (nawet nie tyle, że kiedy wierzgam nogami to słabnie, po prostu kiedy nie robię nic, nasila się). Ciekawe zjawisko. Twoje nogi mnie zaintrygowały. Może zbyt trwale świadomie o tym myślisz i potem w podświadomość buduje się takie poczucie niekontrolni nad tym. Nakręcasz swoją nieświadomość. Mechanizm jest taki ze ingerujesz w prawą półkole podczas świadomości lewej półkoli. A potem podczas ustania lewa półkola ingeruje takie mechanizmy, które się utrwaliły. Bardzo ciekawe wytłumaczenie! Cóż, ja jednak wcale o tych moich nogach nie myślę. Na podstawie tego co tu poczytałam dochodzę do wniosku, że może to jednak kwestia związku z depresją i/lub niedoborem żelaza? Shannon, ja odczuwam to bardzo podobnie.
  13. Messiah, to nie jest tak, że nie mam nad nimi kontroli. Po prostu bardzo dziwne uczucie w nogach mi towarzyszy... tak jakby mrowienie połączone z przyspieszonym przepływem krwi w samych nogach (najsilniej odczuwalne od kolan w dół). Po prostu to takie poczucie dyskomfortu, które nasila się kiedy leżę nieruchomo (nawet nie tyle, że kiedy wierzgam nogami to słabnie, po prostu kiedy nie robię nic, nasila się).
  14. Też to mam i doprowadza mnie to do szału Leżąc w łóżku wieczorem ja chcę spać, a moje nogi "chcą tańczyć". Z tego powodu mam problemy z zasypianiem, ciągle wierzgam nogami. Co ciekawe, w moim przypadku najsilniej ta dolegliwość dawała mi się we znaki zanim zaczęłam przyjmować leki (mozarin 10mg). Teraz jest znacznie lepiej, ale i tak średnio raz w miesiącu (zauważyłam że zwykle pod koniec cyklu) niespokojne nogi nie dają mi spać.
×