Hej :) Jestem tutaj nowa, także chciałam wszystkich powitać. Teraz czuje się dobrze, ale chciałam pgadać. U mnie było tak, że w ogóle nie zdawałam sobie sprawy z choroby. Zastanawiałam się co się ze mną dzieje i starałam się walczyć ze swoimi lękami na własną rękę. Do glowy mi nie przyszło, żeby pójśc do lekarza, tak się bałam. Może dwie osoby wiedziały o moich problemach, ale tylko jedna zasugerowała wizyte u psychologa. Gdzie tam, nie poszłam. Jakoś z tego wyszłam, chociaż czasmi nachodzą mnie dziwne lęki. Dopiero wczoraj (sic!) coś mnie tchnęło, żeby sprawdzić objawy. I olśnienie. Czyli jeśli wchodziłam do autobusu albo tramwaju, oblewał mnie zimny pot, miałam ataki duszności a pierwsza myśl to uciekać i szukać łazienki. Mokre ręce, trzepoczące serce i myśl - byle dojechać. Wymyśliłam sobie grę podczas jazdy autobusem (a nieraz byly to 2 godziny jazdy), patrzyłam na świat za oknem i nerwowo go opisywałam (tak, drzewo, zielone drzewo, rośnie sobie...) To był koszmar. Egzamin ustny? Nie ma mowy, głos wiązł mi w gardle. Ale tak było ostanie 2 lata. Kiedy teraz analizuje siebie, przypominam sobie dziwne sytuace sprzed 10 lat. jak chocby ta u lekarza, ktory zapisywal mi tabletki na uspokojenie (ktorych nie bralam), bo przeciez jestem normalna. Nerwus? Ja? Publiczne wystąpienia, nagrody, konkursy. Teraz jest w miare spokojnie. Boje sie, ze to wroci. Nie mysle o dzieciach, boje sie ze nie dotrwam, albo jesli, to ze beda mialy sklonnos do tego chorobu..