Skocz do zawartości
Nerwica.com

Amnothing

Użytkownik
  • Postów

    27
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Amnothing

  1. U mnie po zopiklonie te halucynacje były tak potężne, że nie zasypiałem w ogóle, a przez 6-8h patrzyłem przez okno i np. drzewa mi pod okno na 4 piętrze podstawiały gałęzie i zachęcały to skoku. Rzecz jasna wiedziałem, że to halucynacja i podstęp, ale trochę przerażająca ta ich moc. Zolpidem daje mi ciekawe efekt przed zaśnieciem niestety bardzo rekreacyjne (ale używam do ustawiania rytmu dobowego, bo średnio co dwa-trzy miesiące go jakoś rozwalam), a zopiklon? Uczucie jakiegoś zepsucia, np. chodząc pod stopami rosły mi zgniłe kwiaty. Próbowałem ze 3 dni się tym jakoś uśpić, ale ni cholery ten zopiklon mnie nie usypiał, gorzko w buzi (po podobno lek się przez płuca mocno wydala, lub jakiś metabolit znajduje tam ujście, nie pamiętam dokładnie) w głowie chaos, bloki za oknem skaczą przez skakankę i trzęsą ziemią... Ekscytujące efekty, ale mi na nie przychodziła tolerancja - czyli nadal oglądanie przedstawienia zamiast snu. I strach, że może mam jakąś ukrytą schizofrenie, ale to tylko efekty leku. Oddałem to komuś bardziej potrzebującemu.
  2. Etylofenidat jest całkiem dobry - mam znajomych którzy sami się tym "leczyli", ja po prostu znałem się na tym i im poleciłem bo nie chcieli chodzić do żadnych lekarzy, co z tego wynikło? Otóż pomogło im. Warunek jest jeden - należy znaleźć dobry etylofenidat - jednak ja bym kombinował raczej metylofenidat, lepiej na mnie działał i jest w tabletkach. Szkoda jednak, że sporo ludzi widzi etylofenidat jako narkotyk - fakt da się go użyć do zabawy, i może uzależnić psychicznie, ale to nadal pochodna leku. Szkoda, że nie znam psychiatry który wypisałby mi metylo, próbowałem go jak pewna osoba odstąpiła mi bodajże 3 tabletki 10mg. Mi bupropion bardzo pomógł, ale łapałem od niego jakieś dziwne manie, odwalałem jakieś chore rzeczy i ich nie pamiętałem. Wyleczył mnie z lęków. Szczerze polecam ludziom z fobiami przemęczyć się jedząc jakieś noradrenalinowe leki, jasne, przez 3-4msc będzie zaostrzenie choroby ale potem? A potem wszystko puszcza. Tylko ja mam skłonności masochistyczne i takie wystrzelenie lęków w kosmos jakoś mi nie przeszkadzało, bo wierzyłem że to w końcu zadziała i wepchnie mnie w wir życia i tak się stało. Odstawiłem bupropion i zamieniłem go na reboksetyne. Aktywizacja u mnie jest jednak dziwna, nie czuje żadnego pobudzenia fizyczne, ot co, dobry humor, troszeczkę energii.
  3. Nootropy spokojnie przechodzą przez kontrole celną. Ja razem z przyjaciółmi poszliśmy trochę w ekstremę, bo zakupiliśmy 10G Sunifiramu. Kilka razy ogólnie ściagaliśmy substancje nootropowe zza oceanu. Wszystko bez problemowo. Nie jest kłamstwem że jest setki razy mocniejszy od piracetamu, od noopeptu bardzo się różni - pod względem nootropowym to siekiera acz jeśli przekroczymy dawkę optymalną, pojawiają się uboczne skutki. Jeśli jemy go tyle ile trzeba, pięknie wyostrza zmysł, wszystko. Szczerze, mi bardzo pomógł na anhedonie. Wiadomo jednak, że jest nie do końca poznany - stąd niektórzy boja sie go stosować, ale cóż, stosunek ilości dawek - ceny jest świetny. Łączenie go z antydepresantami jest okej, mój znajomy kombinacją noopept+sunifiram+sertralina+trazodon pozbył się w znakomitej części swojej nerwicy - plus dostał kopa do kształcenia się z psychologi i samopomocy psychologicznej. W sunifiramie zadziwiająca jest pamięć fotograficzna - czasem zdarza się, ze pamiętam całe strony tekstu. Jako, że jestem umysłowcem to doskonale mi to służy, odmuliło mój łeb po latach terapii i umysłowego zastoju. Na zagranicznym forum pewna osoba stwierdziła, że gdy zaczyna brać sunifiram to idzie na przód w życiu (wyprowadzka na swoje, znalezienie pracy). Gdy robi przerwę, znowu tak jakby stoi w miejscu w porówaniu do czasu z sunifiramem, i znowu z pomocą suni (i ostrożnemu dawkowaniu) idzie dalej. Może to nie jest wonder-drug, nie jest 100% zbadany, jednak... u mnie skutki pozytywne są zbyt duże. Jedyny minus to po przekroczeniu pewnej dawki może delikatnie podkręcać manie.
  4. Mówiłem, że reboksetyne brałem samą ok. 25 dni, po czym dołączono kwetiapine. Więc wiem jak na mnie działa solo - działa delikatnie. Ale jak mówie, bardzo długo brałem Wellbutrin - z dużymi dawkami mirtazapiny, dlatego na działanie noradrenergiczne jestem niewyczulony. Dla mnie to pobudzenie nie jest większe od kilku kaw.
  5. Teraz biorę tylko rebo + kwetiapina do stabilizacji nastroju. Wcześniej czasami dobierałem sobie olanzapiny do niej, gdy nastrój był jakiś niestabilny. Ale ogólnie pierwszy miesiąc reboksetyny, to brałem ją solo. Teraz kwetiapine biorę 100mg co noc, pogadam z lekarzem i może podniosę jeszcze wyżej dawkę. Po Wellbutrinie miałem lęki przez pierwsze 3-4 miesiące - potem zniknęły i nawet po wskoczeniu na reboksetynę nie pojawiły się ponownie. Ogólnie leki z wyraźnym działaniem noradrenergicznym dobrze znoszę, poza nadmiernym poceniem nie mam uboków. Czasem zdarzały się napady szału, parę rzeczy w domu zostało zniszczonych. Opowieści o tym, że np. 8mg reboksetyny roznoszą kogoś... cóż, ja muszę mieć naprawdę coś nie tak z noradrenergią jeśli po 8mg mogę iść spać. Nerwowość jednak jest podniesiona, to fakt, chociaż kwetiapina usunęła ten ubok - póki co nastrój jest bardzo dobry, i dosyć stabilny, czuję tylko delikatne ogłupienie - pewnie przez kwetiapine, nie zdążyła się jeszcze dobrze zainstalować. Sądzę, że gdyby nie wcześniejsza terapia Wellbutrinem gorzej znosiłbym czyste NRI jakim jest edronax.
  6. Heh, czytałem na forach, że czasem się to zdarza. Mi to czasem parę mg reboksetyny ułatwia sen. Ale po pewnym czasie, u mnie już chyba miesiąc brania mija, zaczęło pobudzać - nie po wzięciu, a tak z jakieś 8-10h od tabletki, czuje się żywszy, mam siłę by wyjść z domu, rower ogólnie jest poprawa. Nie dodaje pewości siebie jak bupropion (Wellbutrin), ale lęków nie ma, no i jest tańszy.
  7. Ja przez pierwsze 3 miesiące łączyłem go z ogromną dawką mirtazapiny - 45mg-60mg, doraźnie benzo. Po kilku miesiącach leki znikły. Więc działanie przeciwlękowe jest o ile ktoś ma siły by przetrwać miesiące zaostrzenia choroby. Mi pomogło, dlatego twierdze, że pomaga. Co innego, że po pewnym czasie dopaminowa pewność siebie zaczęła sprawiać, że stałem zbyt odważny. Ale jednym mirtazapina zaostrza lęki, innym łagodzi... no moim zdaniem warto 3msc spędzić na leku by móc go ocenić. Nawet SSRI w pełni po 3msc zaczynają działać - lub nie działać i zmieniamy lek.
  8. Może się pojawiać senność, jak i skrajne pobudzenie. Mnie przez pierwsze 2 tygodnie bardzo mocno pobudzał, potem przez miesiąc-dwa usypiał... A pełne działanie poczułem tak naprawdę po 3-4 miesiącach. Po ponad 6-7 miesiącach czułem same uboki - odstawiłem, zmieniłem na reboksetyne ale efekt anty-lękowy bupropionu pozostał. Więc no... pełne rozkręcenie następuje bardzo późno, trzeba się przemęczyć. Ale na depresje z lękami bardzo dobry lek. O ile uda się wytrzymać te parę miesięcy.
  9. Chonolulu idź do lekarza, powiedz, że się uzależniłaś od zolpidemu. Powinnaś dostać powiedzmy, relanium (diazepam) i z jego pomocą schodzić z zolpidemu. Potem odstawka zolpidemu będzie bezbolesna, i trzeba będzie zacząć pomalutku schodzić z diazepamu. Standardowa chyba procedura wychodzenia z nałogu benzodiazepinowego/zolpidemowego. Zmniejszać dawki zolpidemu raczej trudno - działa strasznie krótko, a będzie kusiło by wziąć więcej. Jednak musi to być pod kontrolą lekarza, inaczej wpadniesz w uzależnienie od benzodiazepin które jest gorsze, chociaż diazepam nie jest aż tak wciągający. I Ty nie wpadasz w coraz większy syf, tylko przyznaj się, że w pełni się uzależniłaś od niego. Ty jesteś w "syfie", proste. Marsz do lekarza i powiedz co się dzieje, ze szczegółami. Jeśli sobie nie radzisz, można np. pójść do szpitala żeby pomogli Ci zejść z niego całkiem, jeśli sama nie dasz rady. Jeśli myślisz, że dasz radę samemu, z pomocą jakiejś benzodiazepiny zejść to spróbuj. Tylko pod kontrolą lekarza. Tylko jakiegoś ogarniętego, który Ci zrobi rozpiskę jak zmniejszać dawki, i który nie będzie Ci latami ich wypisywał, tylko tyle, żeby wyjść z tego. Idź czym prędzej, im dłużej będziesz go brała tym będzie gorzej i gorzej. To jest dobry lek, ale tak jak w ulotce pisze: nie dłużej niż 14 nocy pod rząd. Głowa do góry, z tego da się wyjść, tylko bądź szczera z lekarzem.
  10. O tak, zolpidem w swej okazałości. Naprawdę dobry lek, ale zawsze go od pewnych incydentów daję go komuś na przechowanie. Np. idę spać po jednej tabletce, Budze się, brakuje trzech. Cóż ale się wyspałem. Np. 2 idę na impreze, zapomniałem wyjąć opakowania z plecaka po kupieniu. Efekt? 8 osób na ognisku biega i cieszy się jak dzieci (słyszał kto kiedy o ambienowej imprezie? było zabawnie, nikomu krzywda się nie stała, ani film nie urwał) - cóż, skrajna głupota, a ja do dzisiaj nie wiem jakim cudem to się stało. (i więcej progu pólki z lekami on nie opuści) Jednak zasypianie kiedy to za oknem biegają kosmici, których można niszczyć silą woli, albo bloki skaczą przez skakanke... W normalnej dawce, i naprawdę użyłem tego do spania. Ale cóż, jak tu odmówić sobie popatrzenia na to? Brzmi jak wynużenia schizofrenika - jednak to naprawdę dobry lek, a takie efekty wcale nie są straszne, choć brzmi to conajmniej dziwnie. Po prostu, idziemy po tym grzecznie do łózka odrazu po wzięciu tabletki i nie ma ryzyka, że coś się dziwnego stanie. Zdecydujemy się pooglądać jeszcze TV - i tak zaśniemy i będziemy świadomie śnić na jawie. Chyba szansy na "straszne" wizje nie ma, komponent nasenno-kojący zolpidemu zapobiega "strachowi". Dobrze, że tak ekstremalne efekty mają wybrańcy. I zanikają szybko, dwa dni brania pod rząd, i nie ma odwalania. A komiks naprawdę genialny, oddaję klimat tego zolpidemowego zdziecinnienia. U mnie w dodatku niesamowicie poprawia nastrój - nie w strone euforii, tylko lekkości. I przyjemne zasypianie. Swoją drogą, czy w czasie badań na tym lekiem, te efekty uboczne zostały pominięte czy jak? Mogliby dopisać do efektów ubocznych: prosimy uważać na zolpidemowego Morsa! To podstęp.
  11. Amnothing

    Marihuana

    Kiedyś może i gloryfikowałem. Zmądrzałem - chyba. Ale na pewno nie będę po tej używce jeździł, że czyste zło. Ani czyste dobro. Używana racjonalnie jest okej, tylko trzeba używać racjonalnie, a to jest... trudne? Szczególnie z problemami. Używanie jej do samorozwoju, cóż nie porozumienie, relaks - okej. Inne psychodeliki też są bardziej relaksem niźli poznawaniem Boga/Absolutu/innych majtek z drutu. Dla mnie marihuana, kannabinoidy ogólnie, bardziej mnie uzależniają niźli powiedzmy leki opioidowe - jakim cudem nie wiem, ale to kannabinoidy prawie by mnie wrzuciły do jakiegoś ośrodka, lub zaserwowały wielkie problemy z motywacją - które do teraz staram sie usunąć, psychiczne wkopanie w lobotomie w formie suszu (bo tak nazwę moje palenie) ciężko przerwać, bo jakoś... lubię się niszczyć i doprowadzać do przykrych stanów, czemu, kto wie, taka osobowość. Opioidów nie gloryfikuje - o co to to nie, pułapka wieksza, acz jakoś mnie to nie wsadziło w głębsze problemy, acz wole nie wracać do tego, mimo że głównie służyło jako odpędzenie od próby samobójczej i pomoc w ogarnięciu fizycznego bólu (bo NLPZ już krwotoki powodowały) takie tam (mówię ciągle o najsłabszych opioidach). Trawa/kannabinoidy szybko zwarzywiają, gadanie do siebie, zacięcie się na tym by tylko palić, szkoda gadać. Bawią mnie fora haszyszowe czy inne takie, gdzie marihuana jest Bogiem - wszystko inne wrogiem. (Mózg użytkowników takich czysto THC-forów jest twarogiem) Tonię się w rozkminach, i innych metafizycznych konstruktach zbudowanych na piasku. Ale wszystko jest dla ludzi. czerwonyjoe czym niby podlewa się rośliny? Skąd takie mity urosły, nie mam pojęcia. Używa się nawozów, jak do wszystkiego (chyba, że to już jest ta zła chemia co mózg uszkadza, w takim razie pomidory też mózg rozwalają). Potem w drodze może jacyś "idioci", pseudo-chemiki mieszają z czymś by zwiększać wagę (to też rzadko się raczej zdarza, ale coż, zdarza). Dodawanie syntetycznych kannabinoidów do prawdziwego suszu, to też debilstwo - to się nie opłaca! (wystarczy dogłębnie zbadać temat i można się dowiedzięć, że to by drożej wychodziło). Co innego np. użycie suszu konopi przemysłowej i jej nasączanie. Tylko takie "cudo" ma odrobinę innych zapach. A jakichś tajemniczych toksycznych środków które można dodać do "trawki" by zwiekszyć jej moc, które nie są syntetycznymi kanna, nie ma (lub są cholernie nie opłacalne, oleamid ale to nie toksyczna chemia, nie slyszałem by tego ktokolwiek dodawał). Media robią niezłą papkę z informacji. Mi np. kiedyś zabrano zwykle rośliny, żeń-szeń, waleriane, orzechy betel, jakieś grzyby Reishi - wszystko legalne i zdrowe! A w gazecie notka o tym, że razem stanowią groźne narkotyczne połączenie! . (swoją drogą kocham policje, bo to któryś w sumie raz gdy mi coś zabrali bo to niby narkotyki. A ja po prostu jestem domorosłym farmaceutą i po co mam przepłacać za np. magnez w tabletkach, gdy mogę kupić go w proszku 100 razy taniej? No ale w oczach innych to lekomaństwo.) Mogliby się ludzie (dziennikarzyny) douczyć o tym wszystkim, ale cóż, nie znam się to się wypowiem. Ach ta moja reboksetynowa rozciągłość wypowiedzi oraz frustracja
  12. Ja na start wziąłem 8mg i to na noc. Spałem doskonale. Lęków żadnych, terapia ponad półroczna bupropionem wyrzuciła mi lęki. Leki NRI/NDRI działają doskonale na lęki! TYLKO, że trzeba je brać i przemęczyć się pierwsze 3-4msc póki receptory się nie zdesensetyzują. Wrażliwsi będą narzekać na nerwowość, rozstrzęsienie, ataki paniki, a tacy jak ja wezmą 8mg i ułożą się do snu. Cóż, ja brałem już tyle leków, ponad 14 anty-depów, że 8mg reboksetyny to delikatna stymulacja, biorę na noc, bo pierwsze parę godzin mnie zmula, i jestem nerwowy. Następnie jest okej, dobry nastrój. Z uboków to zaparcia, i nadmierne pocenie, czyli żadne uboki. W ogóle z tego co czytam tutaj i na innych forach to lek dla ludzi którym nadmiar noradrenaliny nie straszny. Dawke w sumie zmieniam zależnie od potrzeb, tzn. wedle zaleceń lekarza, 2-8mg, zależnie od potrzeby. I czuję się doskonale. Trochę bardziej nerwowy jestem i ciutkę egoistyczny, możliwe, że to przez dodatek nootropów do leczenia - dopiero wtedy mam pełny efekt. Gdy nie brało się takich leków, to nie radzę startować nawet od 4mg, tylko 1mg. W ogóle, co mi się z głową porobiło, gdy dawki niektórych leków, które by kogoś zabiły lub dały ogromne uboki dla mnie są okej. Zobaczymy lek się nie wypali po jakimś czasie, bo takie działanie mi odpowiada, energia do życia. Antydepresyjne działanie poprzez dodanie energii, coś dla mnie. Szkoda że Concerty nie można dostać na mój typ depresji, bo sprawdzało się doskonale - ale nie będę na czarno sobie zalatwiał.
  13. Zolpidem służy do indukowania snu a nie jego podtrzymania, masz inny problem na który ten lek nie działa. Tu by zdziałały leki o dłuższym działaniu. Z uzależniających do zopiklon, i benzodiazepiny, z nie uzależniających mianseryna, mirtazapina, trazodon, doksepina w małej dawce. Dla mnie wadą zolpidemu jest galopująca tolerancja na jego działanie. Brałem przez tydzień żeby uregulować sobie sen i udało się, jednak 20 tabletek zniknęło w ciągu tych 7 dni - sen uregulowany, pora wstawania ustalona i sen się trzyma dobrze. Żadnej bezsenności z odbicia - co przy benzodiazepinach dałoby mi już lekki zespół abstynencyjny. Dobry lek jak się go używa krótko i z głową. Dobrze, że mam ogarniętego lekarza który nie wypisze tego leku częściej niż raz na 3 msc. Ustawić tym sen (ta sama pora wstawania, higiena snu) i nie brać go więcej skoro nie ma potrzeby.
  14. Na mnie w pełni Well zadziałał po 4-5 miesiącach, fakt nakręcał lęki ostro przez pierwsze 3-4 miesiące, ale potem wszystko zniknęło. Warto się przemęczyć i poczekać troche, ale trzeba być twardym i cierpliwym. I tak bupropion będzie wzmacniał inne leki antydepresyjne, chociaż ja bym nie łączył go z SSRI bo by nie potrzebnie mnie to zamuliło. I sądzę, że wtedy ten wspaniały efekt podkręcenia emocji byłby stępiony - mi się bardzo podoba, że na tej kuracji mogę szczerze się cieszyć, rozpłakać, czuć jak człowiek. Odstawka jak dla mnie nie przyjemna nie jest, w końcu okres półtrwania bupropionu i jego metabolitów jest długi, bardzo długi (bodajże do 2 tygodni), więc odstawienie go na tydzień nie dało mi żadnych uboków poza delikatną sennością. Reszta to jak mi się wydaje, psychiczne nakręcenia samego siebie, że przecież tabletki nie zjadłem. Mam nadzieje, że ta kuracja da trwały skutek, choć jestem pewien, że po takim powrocie do życia jakiego dostałem, to zmiana będzie trwała. Największy ubok to w sumie nadmierna potliwość. Nieprzyjemne "nastymulowanie" zniknęło po paru miesiącach, im dłużej ten lek biorę tym lepiej się robi - z SSRI miałem totalnie odwrotnie, wielka poprawa na 2-3 miesiące i koniec działania.
  15. Mi ktoś podsunął papierki z badań nad bupropionem, które mówią, iż bupropion blokuje tylko 22% DAT, co jest podobno za mało, by lek działał właśnie przez ten mechanizm. Za to ktoś mi powiedział, że własnie antagonizm receptorów nikotynowych może właśnie powodować poprawę. Za to noradrenalinę czuć w nim dobrze. Mijają chyba 3-4 miesiące od początku terapii i dopiero teraz mogę powiedzieć, że lek rozkręcił się na maksa. Nawet nie zauważyłem, a zacząłem wracać do np. dawnych przyjaciół, wychodzić do ludzi, cieszyć się np. muzyką, sztuką. Czyżby remisja? Na minus to troszkę bardziej drażliwy jestem, zawsze po obudzeniu jestem niesamowice zdenerwowany... Przechodzi po 30 minutach. Dziwne.
  16. Sądze, że to jednak skutek podwyższonej serotoniny. Po wszystkich SSRI/TLPD miałem zaburzenia z oddawaniem moczu, trzeba było siadać i dopiero po chwili się udawało.
  17. Noopept? Okej, o to moje doświadczenie: Ogółem przejadłem go jakieś 3-4 gramy, w ciągu bodajże 3 tygodni. Miałem efekt pierwszej dawki, wzrok odrobine się wyostrzył, w głowie dało się odczuć taki powiew świeżości. Potem dzień za dniem, coraz lepsza pamięć, koncetracja, przy zażyciu ogromnej dawki (300mg) motyw jak z filmu Limitless (jednak słaby, ale był). I co dla mnie najważniejsze, wpływ na depresje i fobie... Doskonały! Łączyłem noopept z wenlafaksyną i mirtazapiną, efekt antydepresyjny podkręcony, większa stymulacja po wenlafaksynie, ogółem te 3 miesiące jedzenie ruskiego prochu wspominam dobrze. W smaku jest obrzydliwie gorzkie i pachnie przepoconymi skarpetami, do tego jest lepkie... Ale ważne, że działa. Nie jest to magiczny proszek, ale jak czytam o piracetamie - dochodzę do wniosku, że noopept jest 300x razy mocniejszy od piracetamu (żadne 1000x razy, są takie wpisy). Sam myśle nad innym nootropem, opracowany lata temu i okrzynięty najmocniejszym środkiem na pamięć, wywołuje pamięć fotograficzną, wyostrzenie wzroku (ludzie opisują, że w większej dawce naprawdę świat wygląda jak w Limitless) - to jest dopiero magiczny proszek. Do tego ma zgrabną nazwe: PRL-8-53 Najlepiej jednak zacząć od noopeptu,
  18. Dostałem go jako dodatek do innych leków, zeby jeszcze lepiej sen wyregulować. Wydaje mi się, że nie warto odstawiać tego leku przed upływem tych 4-8 tygodni, podobnie miałem z mirtą, muliła, zaburzała koncetrancje a teraz? Chyba urosła mi gigantyczna tolerancja na antagonizm histaminowy... Swoją drogą trazodon 75mg + 22.5mg mirtazapiny bardzo ładnie usypia.
  19. To to samo - tylko Zyban oficjalnie jest do rzucania palenia, i jest drogi. Honeymoon - pięknę są pierwsze dni na leku, może nawet tygodnie ale potem potrafi przestać działać i może być gorzej niż było. Po 2-4 tyg lek znowu zaczyna działać.
  20. Kolejna mała zmiana w lekach. Lekarz na tianeptyne patrzył krzywym okiem, twierdził, że po prostu nie zna ludzi którym ona pomaga, a i łączenie jej z bupropionem/mirtazapiną niewiele da, uparł się, że wyjdzie z tego taki misz masz. Dostałem polecenie schodzenia z lamitrinu (nie mam CHAD, było to potrzebne na wejście bupropionu, chyba coś tam podziałało) plus na sen dodatkowo trazodon. Czyli na noc mulę się 22.5mg-45mg mirtazapiny + 75mg trazodonu, na skrajne sytuacje mam bromazepam. Mam nadzieje, że gdy wreszcie ureguluje sen, wszystko zacznie się poprawiać. Ostatni tydzień dwa, łażę ciągle z podkrążonymi oczami. Sam kiedyś próbowałem zwiększyć mirtazapine z 45mg do 60mg lub więcej (wiem, nie polecane), jednak efekt był zadowalający, tylko za drogo to wyjdzie, mam pecha, że najlepiej działające leki na mnie, są nierefundowane. Możliwe, że zrobię jeszcze krok w kierunku mocnej suplementancji, to znaczy dodać do leków leków nootropowych. Z tego co pamiętam, gdy jadłem takie połączenie efekt antydepresyjny był 2-3x mocniejszy, do tego brak uczucia "brain fogu". Zastanawiam się tylko, czy piracetamy nie będę za mocno wzmacniały bupropionu, w pierwszym tygodniu brania bupropionu funkcjonowałem w stanie hipomanikalnym, jeśli dałoby się taki stan utrzymać, to bardzo chętnie.
  21. Dobrze było na wenlafaksynie (225mg) + mirtazapine (30mg) + lamotrygina (100mg) - jednak to połączenie po jakimś czasie dawało mi ogromną irytacje, w sumie od początku takiego miksu stałem się nerwusem, brałem to jakieś 4 miesiące, może 5 miesięcy, potem znowu klapa. O dziwo jednak bupropion w ogóle mnie nie denerwuje, wręcz taki ciekawy spokój się pojawia, i te emocje, wreszczie je czuję. Nadal jednak czegoś mi brakuje, ta tianeptyna to dobry trop.
  22. Mirtazapine miałem w sumie jako dodatek do wszystkich leków próbowanych w tym roku, 40 dni jednak byłem na samej mirtazapinie - było dobrze, lęki mi usunęła, ale depresje nie do końca, gdyż potrzebuje w sumie sporo stymulacji. Lamotrygine biorę z takiego dziwnego powodu, że gdy ją brałem wiele miesięcy temu nie było żadnych prób samobójczych, potem zmiana leków i jako że niby nie potrzebna to odstawka - i w tym czasie 2 razy targnąłem się na życie, tak więc lamotrygine zabezpiecza mnie troszkę, dodatkowo minimalizuje moje zmiany "zdania" na różne tematy, kiedyś potrafiłem w ciągu dnia zmienić ostro swoje poglądy, borderline nie stwierdzono, więc nie wiem o co chodzi.
  23. Szczerze mówiąc, to siedzę w lekach, i farmacji, zdaję mi się że już coś tam liznąłem wiedzy o nich. I masz racje miko, leki dotykające serotoninę powodowały kompletne "wyjebanie" na wszystko, wszystkich. Mirtazapine jem już rok, dawki spore, szczerze mówiąc skacze z dawki 22.5mg do 45mg w zależności od zaostrzenia lęków (pierwsze 4 tyg bupro dawały delikatne lęki, nazwałbym to echem lęków, po prostu czułem, że powinienem się... bać? To również jest nie przyjemne. Wtedy to też jechałem na 45mg, jednak wolę 22.5mg bo jednak lepiej usypia). Sporo właśnie myślałem nad tianeptyną, mechanizm działania fascynujący. Szczerze mówiąc niemal wszystkie problemy mi odeszły w niepamięć, rozpoznanie miałem: depresja reaktywna z lękami + PTSD Zostało to cholerne rozleniwienie, ciężko mi przekierować energie na coś pożytecznego, rzeczy podnoszące motywacje jak na przykład eksperymenty z metylofenidatem... podniosło to motywacje do dalszego wertowania stron internetowych (szczęście, że ja wertuje godzinami wikipedie, jakaś wiedza tam wpadnie). Próbowałem amitryptyline, jednak to nie było to, powinowactwo do transportera serotoniny ma i w sumie samo to już dyskwalifikuje (czyt. rozleniwienie, brak energii, plus to, że dostaje sporo uboków od trójcyklików, ja tam mógłbym je wytrzymać ale lekarz się przeraził). I mała dygresja, jak tak spojrzę na listę leków jakie brałem, i w jakim wieku je brałem, to czuję się jak królik doświadczalny (od 14,15 roku życia choruje, i właśnie od tamtej pory 12 leków antydep, trochę mnie neuroleptyków, różne stabilizatory, nadal jednak 18 lat nie skończyłem). Teraz to jestem właśnie na: bupropion 150mg + Mirtazapina 22.5-45mg + Lamotrygina 100mg. Niedługo musze się wybrać do lekarza po kolejne recepty, to jeszcze raz z nim pogadam o tianeptynie. Wcześniej mówił, że jest ona trochę za słaba, ale może w takim miksie się zgodzi.
  24. Lek bardzo dobry, jak dla mnie. Podkręcenie emocji bardzo mi się podoba, czuję jak bardzo tępiły emocje poprzednie leki (a było ich 12). Jednak nie czuję żadnego wpływu na motywacje/prokrastynacje/możność wzięcia działania. Lek biorę razem z 45mg mirtazapiny, i cóż motywacji nadal brak. Mieszanka razem z selegiliną też nic tutaj nie dała, metylofenidat (oczywiście nie łączyłem metylo razem z bupro) tak samo nie powodował najmniejszego drgnięcia w kwestii działania. Teraz myśli samobójcze przychodzą nie dlatego, że się czuję źle (bo to najlepsze samopoczucie od 4 lat) a po prostu przychodzą w reakcji na to co robię. A raczej na to, że nic nie robię. Sport daje radę uprawiać, spotkać się z ludźmi - nie ma problemu. Zrobić cokolwiek naprzód w swojej edukacji - nic a nic. A przed chorobą byłem jednym z najlepszych uczniów, ambicje wielkości Mount Everest, potem choroba, leki, ileś tam pobytów w szpitalu psychiatrycznym - z tych ambicji nie zostało absolutnie nic. Może za krótko biorę bupropion, minęło dopiero 30 ileś dni, jestem cierpliwy i poczekam 3 miesiące (dawka jak narazie 150mg, nie chcę narazie zwiększać), ale jak dalej nic nie drgnie, to ciężko mi sobie wyobrazić takie życie dla samego życia, gdzie wzięcie się za najprostszą pracę nie jest możliwe. Chyba sprawdza się to, co powiedział mi jeden psycholog, że na motywacje i chęci tabletek nie ma. W takim razie za ileś miesięcy przyjdzie mi się tylko poddać.
×