Skocz do zawartości
Nerwica.com

anoolka

Użytkownik
  • Postów

    33
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez anoolka

  1. głupie pytanie, chociaż może nie do końca, bo widze ze tutaj wszyscy o to pytają /ciąża i lęk etc/ -ale czy nie boicie się,że sobie nie oradzicie, z chorobą i pielegnowaniem dziecka, boje się atakow paniki w ciąży i tego nieustannego zamartwiania, że dziecko byłoby strasznym nerwusem, ze znowu miałabym wcześniaka itd. W pierwszej ciązy, kilka lat temu, dostawałam skurczy,b.mocnych, jakby samoistnie,bo z biologicznego punktu widzenia wszystko było o, byłam zdrwa, zero rozwarcia itd. Mialam cesarke, podczas i po której myslalam ze umre, poważnie. Co nie zmienia faktu, ze kocham moje dziecko, staram sie byc dobrą mamą, daje mi on jakąś siłe, zeby iść naprzód mimo wszystko. Czy decyzja o posiadaniu dziecka przy nerwicy jest egoistyczna? Jakie mozna w razie czego zazywać leki -Relanium?
  2. anoolka

    Depresja a SEKS....

    =>GOd`s top 10, wydaje mi się, że masz całkowitą rację. Takie szukanie, zmienianie od jednego do następnego partnera to tylko rozpaczliwe próby ucieczki od "czegoś/kogos", schowanego gdzieś głebokow podswiadomości. Sęk w tym, żeby dotrzeć do tego, co to jest. I zniszczyć to, zanim to coś zniszczy nas.
  3. moze to my z tą derealizacja jesteśmy normalni, a oni nie?;-) Po raz kolejny stwierdzam, że nadmierna wrażliwość na otaczający świat nie jest darem-jest przekleństwem, z którym bardzo ciężko żyć. Na dodatek to nasze podejście w społeczeństwie do zaburzeń psychicznych/leczenia w poradni... Nie wiem jak wy, ale ja nawet nie poruszam tego wątku z bliższymi znajomymi, wie o tym kilka tylko osób z rodziny, dyskrecja jest wskazana,bo po tym co usłyszałam przypadkowo w kilku rozmowach (od obcyh i np. od znajomych z pracy) na temat takich zaburzen, to... uznali by nas wszystkich za 'świrów', co najmniej... Przykre.
  4. anoolka

    Psychoterapia

    hej, mam pytanie jak w temacie: ci, ktorzy chodzili/chodzą na terapię, zwłaszcza indywidualną -co u was zdiagnozowano jako ognisko nerwicy/innych zaburzeń nerwicopodobnych? Coś z dzieciństwa? Swieży uraz z niedalekiej przeszłości? Ja się wybieram do psychoterapeuty, ale juz przed spotkaniem wydaje mi się że (wiem, nie powinno się samodiagnozować) mam niezły uraz z dzieciństwa i wyolbrzymiony do koszmarnej postaci lęk przed odrzuceniem, związany z chorobą w dzieciństwie, zostawianiem w szpitalu, sanatorium etc. Stąd nerwica z atakami paniki i niesamowity lęk przed samotnością (a może się mylę, kto wie) W każdym bądz razie-od 2 lat moje życie jest wegetacją naszpikowaną lękiem, masakra. Chcę wierzyć w to, że to minie!!
  5. anoolka

    Książki

    dwie książki, kolejne: "Gucio-Twoj wewnętrzny drań" Stefan Fraedrich -na luzie, z komiksowymi rysuneczkami o stresie, lęku, wolnej woli itd., bardzo przyjemna ksiązka, wyd. KOS, ok. 24 zł "Sztuka wyboru" Carlos G.Valles SJ (ale nazwisko,niech go...) wyd.WAM, ok. 22zł -trochę nawiązująca do wiary, ale ogólnie o rozterkach, ucieczce, obawach przed podjęciem decyzji itd. -na pewno wartościowa:-) I czytajcie dużo optymistycznych rzeczy, jak najwięcej! Nie mowię, ze to cudownie uzdrawia, sama tez mam różne dni, dzis mam taki lepszy, zero strachu, plany na popołudnie itp. -i staram sie jakoś ratowac, umilać czas, odciągnąc myśli itd.
  6. Wlasnie dostalam go od lekarki -kazała zacząć od ćwiartki tabletki, potem stopniowo pół, ewentualnie dojść do całej, bo inaczej podobno moze byc paradoksalne nasilenie objawów- miał tak ktoś z was? Czy to jest dobry lek? Jak długo go zażywaliście? I kiedy wreszcie nastąpi poprawa? :-(
  7. mam potrzebę wiary/Boga jako ratunku, są dni kiedy mnie to uspokaja, słucham uważnie czytań z biblii, nadrobilam nawet zaleglosci i ochrzciłam dziecko (kilkuletnie), myslalam ze mi to przyniesie ulge, ale powiem szczerze, na krótką mete, chociaż spowiadałam się przed chrztem tak żarliwie jak chyba jeszcze nigdy... Niestety, miewam napady paniki w kosciele, drazni mnie ten tłum, staram się wybierac mniej uczęśzczane mszy albo wchodzę do pustego kościla i się wtedy modlę -mimo wszystko gdzieś ten lęk siedzi tam we mnie cały czas, bywają momenty, że telepię się z niezrozumiałego lęku i nic mi nie pomaga, a nawet mysl o Bogu sprawia, ze boję się jescze bardziej... Pomaga (czasami) czytanie Twardowskiego, mądry facet, jasne, proste teksty...
  8. Boze, dlaczego tylu z nas z tym walczy? To jest jakis koszmar. Nie potrafię tego "wyrzucić" z głowy :-(
  9. Boze, czyli jednak nie ja jedna mam to samo, identyczne odczucia... otwieram rano oczy (jesli zasne w ogole ) i zaczyna sie to dławiące uczucie, automatycznie, jakby ktoś ajkis guzik nacisnął... A nie przeraża was to,że jest nas tylu? Pytam poważnie, to juz jest jak jakas epidemia... Cholerny, nerwowy XXI wiek... Kazdego dnia milion powodów dla nerwusa żeby się "nakręcić".... wiecie co jest najsmieszniejsze? ze kazdego dnia umieram ze strachu z powodu tysiecy rzeczy, a otoczenie uwaza mnie za przebojowa, odważna osobe,zaradna itd. A ja staram sie kurczowo nie wypasc z roli, za to pod ta maseczką... szkoda gadac.
  10. współczuję wam, proponuje mieć zapas prochów pod ręką, ja dostałam takij schizy w samolocie, że gdyby sie dalo wyskoczyć ze spadochronem -wyskoczyłabym, siedzialam duzo w ubikacji ,bo mi sie kojarzyla z pociągiem, i gadalam jak nakrecona z pasazerami i obsluga, pewnie troche bez ladu i skladu,ale to odwracało uwagę.I absolutnie nie siedz przy oknie, tylko przy przejsciu, mozna wyciagnac nogi,jest optycznie wiecej miejsca itd. Wracajac z powrotem,mialam juz prochy, nafaszerowalam sie nimi i jakos przezylam lot, bedac otumaniona, ale nie polecam. Ja mam agorafobie do kwadratu,wiec u mnie latanie kompletnie odpada.Szkoda,bo strasznie mnie to ogranicza
  11. Myślałam ze masz juz to na zawsze za sobą, wiem, to straszne tchórzostwo itd, itp, ale naprawdę, nie potrafię, znowu mam te napady lęku, to jest koszmarne, wydaje mi się, jakbym miala zaraz umrzeć, nie przesadzam, a ponieważ mialam kiedys problemy z astmą, od razu "nakręcam się", ze to atak astmy i ze sie pewnie udusze,nosze znowu inhalator ze sobą, konczy mi sie Zomiren, który do tej pory miałam jako psychiczne zabezpieczenie w torebce, a teraz łykam go minimum 2 razy dziennie... I spac, spac... najchetniej spałabym bez przerwy,nie z powodu dzialania lekow, tylko dlatego, ze odplywam w jakas niesamowitą równoległa rzeczywiśtość, która pozwala mi uwolnić się od tego przenikającego każdą komórkę ciała strachu... Jestem załamana, wydawalo mi sieze juz skonczył sie ten koszmar, a tu znowu... Poradzcie coś, jak mam zyc... Przeciez mam male dziecko do wychowania i jestem z nim sama:-(
  12. zdaję nowy raport: ponieważ zdarza się, że mi to wraca, niestety, czasem są piękne dni, kiedy czuję że prawie jestem normalna, taka jak kiedyś (kiedy było kiedyś?...tak na marginesie) a kiedy indziej jest tak, że się nakręcam od chwili kiedy otworzę oczy... dobra, ale nie o tym w tym wątku-teraz np. czuję się lepiej i dlatego szybko tu coś klikam, może komuś pomoże, kto wie, przynajmniej wyciszy trochę... Co pomaga: -lista rzeczy sprawiających nam przyjemność, ulgę, dających chwilową odskocznię itp. -wywiesic nad biurkiem, nosic w portfelu itp. i konsekwentnie realizować z niej punkty,chociazby po jednym-dwóch dziennie. Moga tam byc ulubione potrawy, tyłuły filmów książek i sto tysięcy innych rzeczy, każdy musi stworzyć własną listę. -praca, fizyczna przede wszystkim -naprawdę niezle tłumi, po prostu starać się zacisnąć zęby, wyznaczyć sobie jakieś od-do i... realizować. Pomaga, naprawdę, przynajmniej doraznie -kontakt ze zwierzakiem, najlepiej kotem/psem, takim, ktore można objąć, przytulic, pogłaskać-dotyk naprawdę może zdziałać cuda-ale oczywiscie to nie jest dla wszystkich, nic na siłę, jsli masz umierac ze strachu jakie bakterie pies ma w pysku i na siersci i czym cię moze zarazic , to daj sobie spokoj -filmy-komedie,niekoniecznie romantyczne, chociaz tez sa ok-miła odskocznia, oczywiście przy lżejszych formach lęku -ksiązki "tematyczne" -w lepszych chwilach czytam na przemian, ale nie od deski do deski, tylko wybrane fragmenty -obecnie "Jak uwolnić się od lęku" W. Mueller i "To,jak sie czujesz,zalezy od ciebie" autorzy G.McKay i D. Dinkmeyer Ja mam jeszcze wiele innych, zawsze gdzies pod ręka, ale te ostatnio jakos sobie upodobalam To tak ode mnie,oby wam pomogla ktoras z tych propozycji. szczerze? To nie jest uniwersalna super metoda, bywaja dni, kiedy mi zadna z tych rzeczy nie pomaga, kiedy taki mnie nerw i lęk tłucze, ze komedie nie bawią a czytać nie mam siły-i wlasnie dlatego podobnie jak bodajze littleprince uważam, ze ostatecznie kazdy musi chyba dojrzec do psychoterapii -i znalezc w sobie ten zalązek, to cos, co wyzwolilo tę chorobę,bo przeciez kazdemu sie to od czegos zaczęło... A potem juz tylko (aż!) jedno-uporać się z tym. Baaaardzo trudne zadanie. Ale walczmy,bo...szkoda zycia tak sobie to nieustannie próbuje wytłumaczyć.[/b]
  13. Słuchajcie, jeszcze jedno pytanko: czy te zmiany, które opisujemy, drżenie, kołatanie serca itd.,ale chodzi mi o fizyczne objawy, czy to mogże być spowodowane np.wahaniem jakichś hormonów, nie wiem, może np.coś z tarczycą i to ONE wywołują te psychiczne fiku-miku a nie na odwrót? Tylko co badać? Ceny pojedynczych hormonów (a jest ich sporo ogólnie) sa kosmiczne, nie chce zeby mnie lekarka wysmiała ze szukam dziury w calym, bo w naszej słuzbie zdrowia trzeba umierac, zeby ci jakies badania wykonali,wiec trzeba to robic prywatnie w analityce,zreszta,juz zrobilam 1-szą serię na zlecenie od gina, narazie wszystko ok, ale moze trzeba szukać dalej... TSH (od tarczycy) tez mam w normie, wiec co, robic prywatnie te szczegółowe, T3 i T4, bodajże? Na serce (tzn.to nerwicowe kołatanie) swoją drogą pomaga doraznie potas, najlepiej w połączeniu z magnezem, polecam, aczkolwiek nie oczekujcie cudów, pomaga przy niedoborze tych pierwiastków,co się często zdarza, ale przy ataku paniki nie liczcie na takie lightowe drażetki dla bobasków
  14. anoolka

    Lęk przed śmiercią

    witaj Ola, niestety(stety?), nie ty jedna to odczuwasz, wiem, jakie to jest okropne, bo borykam się z tym samym, na dodatek mnie nakręca dodatkowo to, że myślę nieustannie o tym, że gdyby mi się coś stało, to moje jedyne dziecko trafi do mojego eks i jego koszmarnej zony, ktorej nie moge ścierpiec, więc na samą myśl o tym, czuję że mi zamiera serce ze strachu i w ogole ze wariuję... to samo myslę,widząc jak nieubłaganie starzeją się rodzice, zawsze naiwnie sądziłam że oni są nieśmiertelni, że zawsze będą, zawsze mogą pomóc, załatwić coś, itd, przecież są tacy silni, a tu okazuje się, że czas nieubłaganie płynie.... Przepraszam, nie wiem co ci poradzić, bo sama się nie moge z tym uporac, moge Cię tylko wesprzec ciepłym słowem i zapewnić, że nie jesteś w tym lęku sama...
  15. wklejam z mojego wątku w innym miejscu: powiem wam tak: dla mnie zomiren jest rewelacja- delikatnie oszałamia ale nie otumania, można isc do pracy itd. Ale intuicyjnie czuję, ze jestem juz uzależniona-mam listek zawsze ze soba, nawet w malenkiej torebeczce wieczorowej, i pilnuje zeby nigdy nie miec mniej niz kilka tabletek w pogotowiu (w sensie nie naraz, tylko zeby nie zostac na lodzie) Wiem, wiem, nie powinnam itd. -ale inaczej nie potrafie funkcjonowac, zwlaszcza w nocy,nie zasne, mam dreszcze, "wędrujące nogi", no i ogolnie ten rozlany po calym ciele niepokoj -koszmar. A tableteczka (1 mg, sa tez 0,5 i 0,25)... uwielbiam tę gorycz rozlewającą się po języku, już sama myśl mnie uspokaja, ze po kilkunastu minutach ogarnie mnie to błogie uczucie olewania wszystkiego... niech sie schowa alkohol przy takich prochach. Tak, wiem, uzaleznilam sie. zapewne. Ale zyje, funkcjonuje i trzymam sie w garsci, stwarzajac super pozory dla innych. Nawet maluje rzesy Efekty uboczne? Nie wiem, to sie jeszcze zobaczy, narazie widze lekkie problemy z koncentracja, czasem w trakcie rozmowy nasuwaja mi sie inne slowa niz chce powiedziec, takie przekrecenia leksykalne, nie mialam tego nigdy,moze to minie? ... [ Dodano: Wto Cze 20, 2006 10:30 pm ] nie wiem, co dust mial na mysli, piszac o dawce 50 mg (!), to raczej niemozliwe, moze mial na mysli 0,5, 50 mg by Cie kotku zabiło, lepiej nie probowac, serialnie,to jak 50 łyknietych pigulek po 1mg kazda. Przypuszczalny odjazd na zawsze na łono Abrahama.
  16. powiem wam tak: dla mnie zomiren jest rewelacja- delikatnie oszałamia ale nie otumania, można isc do pracy itd. Ale intuicyjnie czuję, ze jestem juz uzależniona-mam listek zawsze ze soba, nawet w malenkiej torebeczce wieczorowej, i pilnuje zeby nigdy nie miec mniej niz kilka tabletek w pogotowiu (w sensie nie naraz, tylko zeby nie zostac na lodzie) Wiem, wiem, nie powinnam itd. -ale inaczej nie potrafie funkcjonowac, zwlaszcza w nocy,nie zasne, mam dreszcze, "wędrujące nogi", no i ogolnie ten rozlany po calym ciele niepokoj -koszmar. A tableteczka... uwielbiam tęgorycz rozlewającą się po języku, już sama myśl mnie uspokaja, ze po kilkunastu minutach ogarnie mnie to błogie uczucie olewania wszystkiego... niech sie schowa alkohol przy takich prochach. Tak, wiem, uzaleznilam sie. zapewne. Ale zyje, funkcjonuje i trzymam sie w garsci, stwarzajac super pozory dla innych. Nawet maluje rzesy
  17. słonko, uspokoję cię :na pewno nie jesteś stuknięta -albo jesteśmy obie Ja mam po samo: boje się (tak napadowo) dosłownie wszystkiego: że mi spadnie gzyms z kamienicy na glowe, jak bede przechodzic, ze jutro bedzie pochmurnie, a nie slonce, i ze to wywola moj lek, ze w Ziemie uderzy meteoryt i zginiemy, ze stracimy grawitacje i ...no nie wiem, odpadniemy w kosmos, czyli 100% absurdu pomieszane z realniejszyi rzeczami, w tym z obawą o dziecko i moich rodziców -to juz jest normalnie taka moja prywatna schiza, caly czas zadreczam sie, ze im sie cos stanie... że jestesmy tacy...śmiertelni, delikatni,nieodporni... To naprawde jest koszmar, rozumiem cię BARDZO dobrze! Trzymaj sie slonko, kazdego dnia trzeba z tym walczyc!
  18. witam, że się tak wyrażę, w klubie... Mnie prochy pomogły stanąć na nogi (dosłownie i w przenośni), wrócić do pracy (którą nie wiadomo jak długo będę miała bo są "przesunięcia kadrowe" ) ale nadal miewam napady lęku, poczucia nieokreślonego zagrożenia nie-wiadomo-skąd i widzę jak moja rodzinka, silne osobowości, reagują na to mieszaniną wspólczucia, podejrzliwości, niedowierzania z irytacją włącznie. A miewam dokladnie tak jak Ty, melon -że ledwie zmuszam się do odebrania dziecka z przedszkola, że nie mogę wejść pomiędzy tłum w kościele itp., itd. Jeśli stracę pracę, to nie wiem co będzie -bo na samą myśl o tułaniu się między obcymi w poszukiwaniu czegoś robi mi się autentycznie słabo. Nie wiem,czy zawsze tak miałam, a choroba to tylko nasiliła, ale generalnie nie cierpię niekontrolowanych zmian -i myślę że gnębi to większość osób dotkniętych nerwicą lękową. Pocieszam się tylko, że to JEDNAK mija, prędzej czy pózniej, ale mija... I oby nie wróciło... Trzymam za Ciebie kciuki!
  19. bibi, jestem pod wrażeniem! dzielna z ciebie dziewuszka, naprawdę zrobiłaś wielki krok i możesz być z siebie absolutnie dumna Nerwica, która przynosi poczucie spełnienia -no sama popatrz, co za cudo Pozdrawiam serdecznie, więcej takich budujących postów!
  20. hej, gdzies tam w moich postach przewija się watek z coaxilem, ale piszę jeszcze raz tutaj -uważam że ten lek jest ok, ale jest raczej łagodny -definitywnie należy poczekać na efekt -dziala po ok. 2-4 tyg. -i ja to potwierdzam, czuć poprawe nastroju etc., aczkolwiek wydaje mi się ze to raczej jeden ze slabszych leków antydepresyjnych -obecnie lekarka zmieniła mi na Cilon, bo mam wrazenie, ze przestaje dzialac -nie wiem, moze wzrasta tolerancja organizmu? Pzdr! [ Dodano: Sro Maj 10, 2006 10:00 am ] aha, i potwierdzam to, co napisal Korek -ja tez nie zaobserwowalam zadnych skutkow ubocznych przy braniu coaxilu, po kilku pierwszych dniach (obserwacji czy aby nie dziala oszalamiajaco) normalnie prowadzilam samochod i wszystko jest ok.
  21. anoolka

    Lęk przed śmiercią

    to jest cos, co mimo pomaluśkiego wychodzenia na prostą spędza mi sen z powiek i ogolnie nakręca wiecie co :) Strasznie boję się o moich rodziców, nie są starzy, ale wiadomo że nie mają 30 lat, ojciec ma problemy z nadcisnieniem, pali itp., mama tez ma jakiestam swoje kłopociki zdrowotne, wiem, wiem, zycie, ale nie zawsze jestem w stanie uspokoić sie hasełkami typu "nie wiadomo i tak ile komu jest dane', "nie masz na to wpływu" itd. Wiecie, zamieniłam się w taką kurę domową, co jest tym łatwiejsze że mieszkam z nimi, najszczęsliwsza jestem, gdy wszyscy są w zasięgu mojego wzroku (w domu, na grillu, u ciotki , w sklepie, nieważne, byle blisko) -rodzice, brat, syn, najlepiej do tego najblizsza ciocia z rodziną -wtedy czuję ten spływający na mnie błogi spokój, że w razie "czegoś" (czego?) wszyscy są obok mnie. To idiotyczne, wiem, przecież ja ich na swój sposób ograniczam, np. brat studiuje w innym mieście, a ja mam napady paniki, że "jest tak daleko" Jestem bardzo blisko z mama, spedzamy ze sobą mnóstwo czasu popoludniami, razem załatwiamy różne sprawy, ale ja mam i jednoczesnie wyrzuty sumienia, ze przeciez moglaby spedzac ten cza inaczej, i jednoczesnie jakby nie moge sie nia/nimi nacieszyc. Paraliżuje mnie myśl, że tak będzie wyglądać moje życie dzień po dniu (bo jak mam kogoś poznać, jak nigdzie nie "bywam" -a z drugiej strony nawet nie łudzę się i nie chcę łudzić kogoś (a pojawil sie ktos taki ostatnio, odgrzewana historia z przeszłosci, ale mogłabyłaby byc strawna ) ze jestem na obecnym etapie byc dla kogos radościa, podporą, ostoją i wulkanem seksu -bo nie jestem,przecież wiem Emocjonalnie mam wrazenie ze cofnełam się do etapu kilkulatka -i to mnie przeraża, bo sama mam dziecko w takim wieku. I naprawdę staram się byc dla niego silną, dzielną mamą, ale to tylko maska, w środku czuję, że taka nie jestem -i czuję do siebie jednocześnie i litość i odrazę. Przeraża mnie mysl o odejściu moich rodzicow (że nie wspomne o dziadkach, chociaż nie jestem z nimi az tak mocno zwiazana) bo wydaje mi sie ze moja egzystencja wtedy automatycznie straci sens. Jezu, ja sobie tego w ogole nie wyobrazam, normalnie czarna dziura, juz czuje ze sie znowu nakrecam... paskudne, wstrętne uczucie...
  22. z tym nasennym działaniem to zdaje się rację ma rafik, tzn. z biegiem czasu wydaje mi się, że zadziałała tu psychika, na zasadzie "łykam magic pill i dzięki niej zasypiam" co rzeczywiście (ta świadomość) odpręża i pozwala usnąć. Ale na pewno nie jest to placebo, śpię po tym leku znacznie mocniej (cale nie mam problemu z obudzeniem sie), nie wybudzam się co 20-30 mi, jak to mialo miejsce wczesniej, co bylo totalnym koszmarem -kilkanaście 'zerwań' w ciągu nocy i dygotanie pod kołdra potrafi wykończyć
  23. do=>kochający: Ja nie twierdzę, że podałam jakiś super ekstra stuprocentowo działający środek czy receptę -ja tylko starałam się wypunktować kilka wniosków z mojej "autoterapii" -dlatego że dzięki tym drobnym zmianom moge w ogole w miarę normalnie funkcjonować -przedtem nie moglam wyjść z domu, dreszcze, kołatanie serca, paniczny lęk przed ludzmi, przed poruszaniem się gdziekolwiek w ogóle -nie będę się rozpisywać bo wszyscy którzy tu trafili znają to lub podobne piekło. Masz rację, terapia jest konieczna, ale samemu można sobie sporo pomóc - ja np.obecnie wertuję na zmianę dwie książki: "Nie bój się jutra" autor Jens Baum, wydawnictwo WAM Kraków 2005, i druga "100 sekretów ludzi szczęśliwych", autor David Niven, wyd. Świat Książki 2006. Pierwsza pozycja to wymarzona książka dla osób borykających się z lękiem, poczuciem zagrożenia -podaje sposoby, jak sobie z nim radzić -a druga to prosta, milusia , optymistyczna książeczka ze zbiorem 100 rad-opisów jak odnalezc radość zycia. Niby banalne, ale jak pomaga! Każda z nich kosztowała jakieś 20 zl. Niczego nie reklamuję, po prostu chcę pomóc tym, którzy trafili tu w skrajnym załamaniu, tak jak ja kiedyś. I kiedy czuję że "zaczyna mnie brać", bo wciąż mi sie to jeszcze zdarza, staram uspokoić sama siebie słowami, że a) to naprawdę mija b) że to naprawdę wytwór wlasnego umysłu, niedobry wzorzec myślenia a nie koniec świata. I to najczęściej pomaga -tak, jakby człowiek wycofywał się delikatnie z jednokierunkowej uliczki -na zasadzie: "ups, pomyłka, ale nic się nie dzieje, juz zawracamy, zaraz będę na właściwej drodze" I tego się trzymajmy,kochani. Grunt to się samemu "nie nakręcać", jak to ktoś kiedyś napisał. Ja też walczę. Każdego dnia. I strasznie chce z tego wyjść. I nie łykać już leków. Ale do tego jeszcze kawałek drogi. Uzbrajam się w cierpliwość :)
  24. z nowości przełamujących moją nerwicę (mimo że nadal prawie codziennie zdarzają mi się tak natrętne nerwicowo-depresyjne myśli, że dygoczę ze strachu): udało mi się pierwszy raz od ponad dwóch miesięcy iść do knajpy ,do znajomych i nie siedzieć tam jak na szpilkach, wyszukując sobie objawów klaustro-agoro-socjo i bóg wie jakiej jeszcze fobii. Ja wiem ze dla zdrowych ludzi brzmi to idiotycznie, ale ci, którzy się borykaja z podobnymi "sprawkami", wiedzą, jaki to jest krok! I jeżdżę znowu autobusami, miejskimi tylko narazie, jeszcze się nie odważyłam na dłuższą trasę autokarem/pociągiem, ale np. poszłam na dworzec i NA SPOKOJNIE przyglądałam się odjeżdżającym pociągom, bez paniki, że zaraz się COŚ stanie (taa, COŚ, tylko niewiadomo CO ) Sciskam Was mocno, kochani panikarze, trzymając kciuki za siebie i za was -NIE DAJMY SIĘ! trzeba żyć normalnie, w miarę możliwości ze wzgl. na tą paskudę-nerwicówkę KAŻDY postęp, każdy sukcesik, nawet tyci-tyci, wypisujcie sobie grubym mazakiem na duużej kartce i zawieście np. w szafce -i w chwilach zwątpienia czytajcie to wielokrotnie, jacy jesteście dzielni i silni i ile już wam się udało przetrwać. Buziaki, walcząca-nadal anoolka
  25. Nie rozpisuję się długo, jak wklikacie w wyszukiwarkę tę nazwę, to wyskocza wam inne moje posty, gdzie pisze coś więcej, jak u mnie podziałał ten lek (+inne rzeczy, naturalnie, nie o same prochy chodzi) Krótko mówiąc: dla mnie jest rewelacyjny, autentycznie znosi to okropne poczucie napięcia, niepokoju, rozdygotania, wieczorm pomaga mi zasnąć, (ale co ciekawe łyknięty w ciągu dnia przy napadzie nie wywoluje senności) Ja mam tabletki 1 mg, są 0.5 i 0.25 (tak pisze na ulotce), ja łykam na sen połówkę, ale przy napadzie całą pigułę, zdarzyło mi się przy ataku dwie naraz, nawet w połączeniu z Lexotanem i nic negatywnego sie nie działo. To nie jest żadna reklama, ani instrukcja zazywania, ani nikogo nie zachęcam do jakiegokolwiek eksperymentowania! Po prostu informuję, co w moim przypadku akurat mi pomaga, wczesniej nie znałam tego leku, a szukałam jakichś informacji jak zadziałał "na kimś"
×