Skocz do zawartości
Nerwica.com

Luloo

Użytkownik
  • Postów

    68
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Luloo

  1. kaja123, ostatnio "siedzę" więcej w historii niż w biologii i mogę zapewnić, że niemieccy naziści często go używali. Ale jak pamiętam z biologii słowo "pasożyt" też nie budziło miłych skojarzeń. I ja nie jestem zwolenniczką usprawiedliwiania i miziania, a jednak gdyby ktoś pisał w wątku o depresji "k*rwa, weź się w garść" albo ktoś by napisał alkoholikowi, że jest "nieudacznikiem" czy "zerem", coś też by mi nie pasowało. Wydaje mi się, że te osoby mogą to często słyszeć w życiu prywatnym i nie po taką pomoc przychodzą na forum. Pozdrawiam :)
  2. Rzeczywiście wiem, co znaczy znajdować się na bezrobociu, niespecjalnie tryskając zdrowiem psychicznym (a domyślam się, że dziewczynka24 może mieć jakieś zaburzenia osobowości). Faktycznie, nie rozumiem, dlaczego nie chce podnosić swoich kwalifikacji. Po tym jednak, co napisała mogę wnioskować, że ma dość zaniżoną samoocenę, sam zaś fakt bezrobocia jest na tyle ciężki, iż człowiekowi może odwalić, każdemu na swój sposób. A jeśli ma jakąś subdepresję? Nie pomoże jej zaniżanie poczucia własnej wartości tym bardziej. Szczerze współczuję takiego cofania się w "rozwoju " (nie mam na myśli rozwoju umysłowego!) To co prezentuje swoim zachowaniem jest cofką w pełni tego słowa znaczeniu a poklaskiwanie jej w tym i utwierdzanie że robi dobrze tylko może jej zaszkodzić i każdy zdroworozsądkowy człowiek o tym wie. Czas działa na jej niekorzyść niestety. Zamiast poszerzać swoje horyzonty, podnosić kwalifikacje to woli robić NIC. ups zapomniałam o sprzątaniu, praniu i gotowaniu Mnie nic do tego bo kobiety nie znam ale poważnie powinna się zastanowić nad swoim życiem bo jest całkowicie niesamodzielna w wieku 30 lat! Myśli jak nastolatka a nie dojrzała kobieta. Nastolatki posprzątają pokój, wyniosą śmieci to dostaną na kino i pizze. Rozumiem, że dobrym rozwiązaniem może być próba ukazania, iż ma problem, natomiast nie podoba mi się zwymyślanie takiej osoby od "pasożyta". Przecież nie znamy jej ani jej matki, równie dobrze to jej mama może uprawiać "pasożytnictwo" na jej braku samodzielności. Niemniej nie rzucałabym takimi terminami, gdyż są to oceny, w dodatku obraźliwe, a dziewczynka24 wydaje się mieć jakiś poważny psychiczny problem. Uświadomienie, że go ma, jest ok - obrażanie z tego powodu natomiast nie jest. Jeżeli więc możemy tę dziewczynę przezywać "pasożytem", to czemu w wątku o alkoholizmie, z którym ktoś nie może zerwać, nie napiszemy, że jest "słabym pijakiem"? Albo komuś, kto cierpi na nerwicę, że jest "żałosnym egocentrykiem"? Mimo wszystko warto się bawić w to "pierdu-pierdu".
  3. Po imieniu? Cóż, sądzę, że faszyści też uważali, że nazywają "rzeczy po imieniu". I sorry ale chyba nie żyjesz w obecnych czasach. Dzisiaj mamy kapitalizm. Wszyscy żyją za "cudze". Przecież ta dziewczyna, nie idąc do pracy, robi sobie tylko krzywdę, ale "pasożytem" na pewno nie jest, bo nie zajmuje nikomu stanowiska, natomiast między nią a jej matką prędzej istnieje jakiś niezdrowy rodzaj "symbiozy". Przecież oczywiste jest, że również jej matka na tej sytuacji korzysta. To zaś, aby być odpowiedzialnym za swoje utrzymanie jest normalną potrzebą określonego wieku. Jeśli ktoś tej potrzeby nie spełnia, to ma poważny problem i nie trzeba mu jeszcze dokopywać, że jest "pasożytem", który "ciągnie kasę ze swoich rodziców". I prędzej odniosłam wrażenie, że autorka wątku znajduje się w patowej sytuacji - brakuje jej jakichś psychologicznych zdolności do tego, by pracować, a jednocześnie sytuacja na rynku pracy nie jest zachęcająca. Szczerze, to nie rozumiem, jak osoba, która urodziła się w takiej sytuacji i przez większość życia ulegała takiemu wychowaniu ma teraz być z tego powodu deprecjonowana? To jest problem jak każdy inny. Czy gdyby wychowała się w domu alkoholika i była osobą o cechach DDA, to też byłaby jej wina? Carlosbueno, jak słusznie zauważyłeś, nazywając siebie "pasożytem" nie motywujesz siebie do działania.
  4. Powiedziałam, że "myśli" a nie "żyje" nieszablonowo. Mam nadzieję, że reszta tego co napisałam, była przeczytana z podobnym niezrozumieniem W przeciwnym razie, skoro z premedytacją powtórzyłaś określenie "pasożytnictwo", wygląda na to, że potwierdzasz to, co napisałam nt. konotacji tego słowa, używania go przez faszystów i pogardzie wobec autorki.
  5. zmienny, czytam Twoje posty i muszę Ci powiedzieć, że wydajesz się mieć całkiem dobrze poukładane w głowie. Kochani. Idę o zakład, że gdybym napisała, iż przerwy w lekturze "Buszującego w zbożu" robię tylko po to, by ćwiartować ludzi i zawijać w te sreberka, byłoby to dla was mniej kontrowersyjne, niż przyznanie się do bezrobocia w Polsce. Tak się zastanawiam... czy to ten sam kraj, w którym ja żyję? Gdzie siły porządkowe dostały dodatkowy ekwipunek, bo spodziewano się rewolucji z powodu umów śmieciowych, niegodnego życia, tyrania za 5 zł.? Autorka wątku myśli nieszablonowo. Może ma swoiste problemy, ale jednak myśleniem się wykazuje. Sądzę, że gdyby poza tym miała kasę i niezależność pojmowaną w waszych wąskich kategoriach, wszystko z nią byłoby "ok". Jest mnóstwo innych osób, które myślą nieszablonowo - np. czują się ponad prawem i mają potrzebę bogacenia się. Jak je spotkacie na ulicy, będą budzić wasz respekt, choć gdybyście się dobrze zastanowili, są takimi samymi "nierobami", w końcu unikali pracy na etacie, myśleli "nieszablonowo", na pewno też nie zyskali kasy dzięki wspaniałomyślności wobec innych. Ale znów idę o zakład, że większość zjadliwie tu komentujących nie odniesie się do tych osób z brakiem szacunku. Rozumiem, iż mieszkamy w wolnym kraju i każdy może pisać co mu ślina na język przyniesie, nieszczęśliwie nazywając to "swoją opinią". Jednakże określenie "pasożyt" było używane przez niemieckich faszystów odnośnie Żydów. Świadczy o maksymalnej pogardzie, braku szacunku. Oczywiście, tekst ten kieruję do tych komentujących, którzy nadużywają bardzo obraźliwego wyrażenia, jakim jest "pasożyt". Równie dobrze moglibyście pisać "pi*da" czy "sk*rwiel". Mam takie wrażenie, że osoby, które "jakoś" sobie poradziły i musiały w wielkim stopniu wyrzec się siebie, aby związać koniec z końcem, czerpią dziwną satysfakcję z poniżania delikwentki, która zdaje się być jeszcze "niżej", bo już w ogóle nie ma pracy, no jak to być może? Jeżeli matka autorki płaciłaby jej tę samą kasę za pomoc w pracy i nie byłaby jej matką, dla was to byłoby w porządku. Jaki absurd.
  6. Skoro unikasz bycia najlepszą na złość rodzicom... Negatywne patrzenie, depresja itd. wynikają czasem z tego, że powstrzymujemy się od przyjemności z działania z gniewu. A może w Tobie jest tyle żalu wobec rodziców, iż jak robisz te rzeczy, to zaczynasz czuć te emocje? Twoich rodziców na pewno usprawiedliwiają jakieś własne nieświadome ograniczenia, jednak Ty akurat poczułaś z ich powodu to co poczułaś. Wyraźnie jesteś świadoma mechanizmu, jaki za tym stoi, co wynika z Twojego postów. Więc po co mu co drugie zdanie zaprzeczasz? Jak postawisz sprawę jasno, jak to się naprawdę miało w Twoim życiu i co wtedy czułaś, poczujesz się lepiej. No, naprawdę, kto by się nie wk*rwił, jeśli ciągle coś robisz, a to wciąż za mało. Widać po Twoim sposobie pisania, że potrafisz być skuteczna. I jest mnóstwo młodych ludzi, którzy nie wiedzą, co zrobić ze swoim życiem. Może gdyby nie patrzyli tylko na siebie, zauważyliby, że mamy kryzys i ogólnoświatowe bezrobocie, więc myślenie, "jak tu nie gnić w tej 'nieambitnej' pracy, spełnić się i być najlepszym" jest jakieś takie niedzisiejsze.
  7. hej, współczuję Tobie tej całej sytuacji. Zastanawiam się, jakiej dokładnie pomocy oczekujesz, pisząc to wszystko? Jeśli chcesz znać zdanie osób postronnych, które mogą ocenić Ciebie i Twoje życie po jednym krótkim poście, i właśnie tego chcesz, napiszę, co z Twego posta może wywnioskować osoba postronna: Co złego, to matka. O ojcu wspominasz raz, że pił, ale generalnie winę za wszystko zrzucasz na mamę i piszesz o niej ze sporą dawką agresji. Nie tylko winna jest tego, co w Twoim życiu nie wychodzi, ale też Twoim zdaniem "przejmujesz" po niej wszelkie cechy negatywne. Wiesz już na pewno, że swojej matki nie zmienisz. W gruncie rzeczy jesteś dorosłym człowiekiem i Twoje życie to Twoje życie. Sam podejmujesz decyzje, nawet, jeśli pozwalasz, by inni Ci weszli w paradę. Nikt inny nie ma na tyle władzy, by przejmować za Ciebie odpowiedzialność. Osoba, która obwinia bliskiego człowieka tak bardzo za wszelkie swoje porażki daje jasny komunikat: masz nade mną taką kontrolę, że to wszystko to Twoja wina. Innymi słowy, stawiasz się wówczas w pozycji ofiary. Wcześniej faktycznie rodzice mieli nad Tobą przewagę, ale teraz wyraźnie sam się wycofujesz z działania przez złość na swoją mamę. A przecież jeśli umiałeś wytrwać w tej pracy tyle godzin, zrobić certyfikat z angielskiego, itd., masz na tyle ikry, by zrobić każdy kurs, jaki sobie wymarzysz. Możesz skończyć teraz szkołę gastronomiczną albo chodzić na imprezy. Nie jesteś "szary" ani "wydymany", po co tak o sobie myśleć? To Ci tylko podcina skrzydła. Moim zdaniem, może Ci pomóc, jak poczytasz sobie o zaburzeniach osobowości bierno-agresywnej. Może wtedy uświadomisz sobie, jak bardzo wrogość wobec matki hamuje Cię bardziej, niż ona sama. A może pomogłaby Tobie także terapia DDA? Ale, oczywiście, jest to zdanie postronnej osoby po przeczytaniu jednego posta. Tak czy owak życzę powodzenia w realizacji celów, które jak wnioskuję z Twojego opisu, są Tobie doskonale znane.
  8. nazywam się niewarto, zgłoś gościa na policję. On przecież ma wyraźną obsesję. Kto wie, czy skończy się tylko na wyzwiskach? Lepiej nie ryzykuj i pozwij gościa, bo on i tak może to sam zrobić pierwszy (choć nie wiem, jaki miałby mieć na Ciebie "haczyk", bo Ciebie nie znam), a naprawdę będzie korzystniej, jeśli to Ty go najpierw pozwiesz. Zresztą, prawdopodobnie Cię straszy, pokaż mu, że Ty się więcej zastraszyć nie dasz. Jeśli udowodnisz, że Cię nęka i załatwisz zakaz zbliżania się, wówczas będzie mało wiarygodny, jeśli nawet zechce Cię o coś skarżyć.
  9. nazywam się niewarto, zgłoś gościa na policję. On przecież ma wyraźną obsesję. Kto wie, czy skończy się tylko na wyzwiskach? Lepiej nie ryzykuj i pozwij gościa, bo on i tak może to sam zrobić pierwszy (choć nie wiem, jaki miałby mieć na Ciebie "haczyk", bo Ciebie nie znam), a naprawdę będzie korzystniej, jeśli to Ty go najpierw pozwiesz. Zresztą, prawdopodobnie Cię straszy, pokaż mu, że Ty się więcej zastraszyć nie dasz. Jeśli udowodnisz, że Cię nęka i załatwisz zakaz zbliżania się, wówczas będzie mało wiarygodny, jeśli nawet zechce Cię o coś skarżyć.
  10. Conan, ja też myślę, jak Candy14, że to rytuał, takie przyzwyczajenie. Jeśli Ci ono bardzo przeszkadza, to może poszukaj jakiegoś zamiennika? Ale muszę Tobie powiedzieć, że akurat nie widzę nic złego w oglądaniu pornosów, jeśli jest się dorosłym i same te filmy nie zawierają scen autentycznej przemocy. Może porozmawiajcie z partnerką o Waszych fantazjach? Z tego, co rozumiem martwi Cię, że ją to w jakiś sposób skrzywdzi. Wiesz co, to zależy od kontekstu. Ja też kiedyś byłam wkurzona, jak widziałam, że mój facet ogląda pornosa w necie. Natomiast zupełnie co innego, kiedy proponuje mi wspólne oglądanie, traktuję to wtedy jak urozmaicenie. Nie rozumiem natomiast, jak by to miało wpłynąć na Twoją psychikę? Prócz poczucia winy z powodu Twojej negatywnej interpretacji? Z drugiej strony muszę przyznać, że miałam kiedyś podobne uzależnienie, mój chłopak o tym wiedział i aż tak bardzo mu to nie przeszkadzało. Oczywiście, nie znam Twojej dziewczyny, ale może dobrze by było ją w ten swój rytuał włączyć? W ten sposób filmy przestaną Ci się kojarzyć z rozrywką w samotności. Zawsze możesz jej powiedzieć, że to tylko taka bajka, fantazja, ona na pewno też ma swoje...
  11. Conan, ja też myślę, jak Candy14, że to rytuał, takie przyzwyczajenie. Jeśli Ci ono bardzo przeszkadza, to może poszukaj jakiegoś zamiennika? Ale muszę Tobie powiedzieć, że akurat nie widzę nic złego w oglądaniu pornosów, jeśli jest się dorosłym i same te filmy nie zawierają scen autentycznej przemocy. Może porozmawiajcie z partnerką o Waszych fantazjach? Z tego, co rozumiem martwi Cię, że ją to w jakiś sposób skrzywdzi. Wiesz co, to zależy od kontekstu. Ja też kiedyś byłam wkurzona, jak widziałam, że mój facet ogląda pornosa w necie. Natomiast zupełnie co innego, kiedy proponuje mi wspólne oglądanie, traktuję to wtedy jak urozmaicenie. Nie rozumiem natomiast, jak by to miało wpłynąć na Twoją psychikę? Prócz poczucia winy z powodu Twojej negatywnej interpretacji? Z drugiej strony muszę przyznać, że miałam kiedyś podobne uzależnienie, mój chłopak o tym wiedział i aż tak bardzo mu to nie przeszkadzało. Oczywiście, nie znam Twojej dziewczyny, ale może dobrze by było ją w ten swój rytuał włączyć? W ten sposób filmy przestaną Ci się kojarzyć z rozrywką w samotności. Zawsze możesz jej powiedzieć, że to tylko taka bajka, fantazja, ona na pewno też ma swoje...
  12. Luloo

    hej

    Dzięki!! :)
  13. Luloo

    hej

    Dzięki!! :)
  14. monk.2000, to też był mój główny problem, doprowadzało mnie to do szału. Miałam wrażenie, że odkładam życie na później, z jakiegoś powodu nie żyję naprawdę, a czas ucieka. Nienawidziłam tego odczucia. Najbardziej mnie wkurzało, że nawet kiedy robię to, co lubię, wszystko wydaje się niepełne, bo w samym centrum nie ma mnie I tak przez naście lat, aż samo przeszło... ;>
  15. monk.2000, to też był mój główny problem, doprowadzało mnie to do szału. Miałam wrażenie, że odkładam życie na później, z jakiegoś powodu nie żyję naprawdę, a czas ucieka. Nienawidziłam tego odczucia. Najbardziej mnie wkurzało, że nawet kiedy robię to, co lubię, wszystko wydaje się niepełne, bo w samym centrum nie ma mnie I tak przez naście lat, aż samo przeszło... ;>
  16. Wiem, że nie masz innego porównania poza Twoją codziennością. Ale żeby odzyskać swoje życie musisz coś zrobić. Potrzebujesz koniecznie pomocy kogoś z zewnątrz. Najlepsze i jedyne, co możesz zrobić, to szukać pomocy osób, które są w stanie zareagować. Przemoc to zaklęty krąg. Jeżeli go przerwiesz, alarmując odpowiednie osoby, zrobisz coś bardzo dobrego w Twoim życiu i Twoich bliskich. Zobaczysz, Twój świat się zmieni. Z tego, co piszesz, nie może być gorzej. Zadzwoń na NIEBIESKĄ LINIĘ lub idź do psychologa. Jeśli chcesz żyć, musisz odzyskać do siebie szacunek. Nie ma innej drogi, niż walka z własną bezsilnością. Masz 20 lat i nie potrzebujesz mamy, aby wydawała sądy na temat Twojego życia. Sama wiesz, co jest dobre. Sama mówiłaś, że chciałaś kogoś anonimowo zawiadomić. Ten pomysł jest bardzo dobry! Jak gadanie sąsiadów może być gorsze od tego, że pozwalasz się nazywać k. i "gnidą"? Że pozwalasz ojcu maltretować zwierzęta? Nie reagując, jesteś współwinna. Musisz to przerwać. Inaczej nie odzyskasz szacunku do siebie (bo pozwalasz, aby mama decydowała o Twoim życiu, choć Ty jesteś dorosła i już wiesz, co powinnaś zrobić. Dziewczyno, Ty przymykasz oczy na przemoc! W Twoim domu bardzo źle się dzieje i wygląda na to, że jesteś jedyną osobą, która to widzi). Jeżeli zaś nie odzyskasz szacunku poprzez takie odważne czyny, to nie zrobisz też nic ze swoimi gastrycznymi problemami. Proszę, zareaguj. Kiedyś zobaczysz, że to była NAJLEPSZA decyzja w Twoim życiu, samodzielna i odważna.
  17. Wiem, że nie masz innego porównania poza Twoją codziennością. Ale żeby odzyskać swoje życie musisz coś zrobić. Potrzebujesz koniecznie pomocy kogoś z zewnątrz. Najlepsze i jedyne, co możesz zrobić, to szukać pomocy osób, które są w stanie zareagować. Przemoc to zaklęty krąg. Jeżeli go przerwiesz, alarmując odpowiednie osoby, zrobisz coś bardzo dobrego w Twoim życiu i Twoich bliskich. Zobaczysz, Twój świat się zmieni. Z tego, co piszesz, nie może być gorzej. Zadzwoń na NIEBIESKĄ LINIĘ lub idź do psychologa. Jeśli chcesz żyć, musisz odzyskać do siebie szacunek. Nie ma innej drogi, niż walka z własną bezsilnością. Masz 20 lat i nie potrzebujesz mamy, aby wydawała sądy na temat Twojego życia. Sama wiesz, co jest dobre. Sama mówiłaś, że chciałaś kogoś anonimowo zawiadomić. Ten pomysł jest bardzo dobry! Jak gadanie sąsiadów może być gorsze od tego, że pozwalasz się nazywać k. i "gnidą"? Że pozwalasz ojcu maltretować zwierzęta? Nie reagując, jesteś współwinna. Musisz to przerwać. Inaczej nie odzyskasz szacunku do siebie (bo pozwalasz, aby mama decydowała o Twoim życiu, choć Ty jesteś dorosła i już wiesz, co powinnaś zrobić. Dziewczyno, Ty przymykasz oczy na przemoc! W Twoim domu bardzo źle się dzieje i wygląda na to, że jesteś jedyną osobą, która to widzi). Jeżeli zaś nie odzyskasz szacunku poprzez takie odważne czyny, to nie zrobisz też nic ze swoimi gastrycznymi problemami. Proszę, zareaguj. Kiedyś zobaczysz, że to była NAJLEPSZA decyzja w Twoim życiu, samodzielna i odważna.
  18. Słuchaj, Twoja sytuacja jest wstrząsająca. Nic nie usprawiedliwia przemocy, również przemocy w rodzinie. Zadzwoń na NIEBIESKĄ LINIĘ, tu znajdziesz namiary: http://www.niebieskalinia.pl/pomoc/poradnie-pogotowia/poradnia-telefoniczna. Możesz też zadzwonić na policję. MUSISZ DZIAŁAĆ. Wiem, może Ci się wydawać, że to pogorszy sytuację i możesz się bać, ale jest z tej sytuacji wyjście. Musisz zaryzykować. I co z tymi zwierzętami, jak możesz tak lekko pisać, że ma Twój ojciec ma je tylko po to, aby się "znęcać"? Powinnaś coś dla zrobić również dla nich, jakkolwiek przykra i tragiczna jest Twoja sytuacja. Tak nie może być. Możesz też zgłosić się do TOZu odnośnie zwierząt i zapytać, co robić: toz@toz.pl Szukaj konkretnej pomocy. To powinien być pierwszy krok - jeśli nie o sobie, pomyśl o swojej poniżanej matce i tych biednych zwierzętach. Twoje zaburzenie związane z przykrym zapachem, aczkolwiek wyniszczające Cię społecznie powinno być DRUGORZĘDNE wobec reakcji na przemoc w Twoim domu. Musisz stanowczo zareagować!!!
  19. Słuchaj, Twoja sytuacja jest wstrząsająca. Nic nie usprawiedliwia przemocy, również przemocy w rodzinie. Zadzwoń na NIEBIESKĄ LINIĘ, tu znajdziesz namiary: http://www.niebieskalinia.pl/pomoc/poradnie-pogotowia/poradnia-telefoniczna. Możesz też zadzwonić na policję. MUSISZ DZIAŁAĆ. Wiem, może Ci się wydawać, że to pogorszy sytuację i możesz się bać, ale jest z tej sytuacji wyjście. Musisz zaryzykować. I co z tymi zwierzętami, jak możesz tak lekko pisać, że ma Twój ojciec ma je tylko po to, aby się "znęcać"? Powinnaś coś dla zrobić również dla nich, jakkolwiek przykra i tragiczna jest Twoja sytuacja. Tak nie może być. Możesz też zgłosić się do TOZu odnośnie zwierząt i zapytać, co robić: toz@toz.pl Szukaj konkretnej pomocy. To powinien być pierwszy krok - jeśli nie o sobie, pomyśl o swojej poniżanej matce i tych biednych zwierzętach. Twoje zaburzenie związane z przykrym zapachem, aczkolwiek wyniszczające Cię społecznie powinno być DRUGORZĘDNE wobec reakcji na przemoc w Twoim domu. Musisz stanowczo zareagować!!!
  20. ala1983, zastanawiam się nad tym od długiego czasu, czy może źle wybrałam. Ale zajmuję się tym od dawna, podczas studiów, które były intensywne, nie miałam takich problemów. Nie wszystko mi wówczas odpowiadało, jednak to jest nic w porównaniu z tym odczuciem, jakiego doznaję na etacie. Wcześniej nie przypuszczałam, że praca w tym trybie może być tak męcząca, więc w ogóle nie myślałam o planie B. Dodatkowo, kiedy pracuję w domu i z nastawieniem na projekt, a nie czas pracy, to nie czuję się tak źle. Zastanawiałam się nad zmianą kompletną zawodu i nadal o tym czasem myślę, jednak nie wiem, co by to mogło być. Pasjonuję się taką ilością rzeczy, a potem mam lekką depresję i trudno mi się skupić, a potem wcześniejsze zainteresowanie wraca. Teoretycznie zatem czymkolwiek bym się nie zajęła, byłoby podobnie, ale nie mam stuprocentowej pewności (tylko co tu wybrać?). Poza tym, szkoda mi zdobytych, wysokich kwalifikacji. Długo nad nimi pracowałam i chciałabym mieć z nich jakąś satysfakcję, zamiast czuć, że wbrew poświęconemu czasu to jest jakaś porażka Bo szybko się wypalam. Wypalam i zapalam, i znów wypalam. Możliwe, iż to rodzaj wybranej pracy, ale nie mam pojęcia, co innego wybrać.
  21. ala1983, zastanawiam się nad tym od długiego czasu, czy może źle wybrałam. Ale zajmuję się tym od dawna, podczas studiów, które były intensywne, nie miałam takich problemów. Nie wszystko mi wówczas odpowiadało, jednak to jest nic w porównaniu z tym odczuciem, jakiego doznaję na etacie. Wcześniej nie przypuszczałam, że praca w tym trybie może być tak męcząca, więc w ogóle nie myślałam o planie B. Dodatkowo, kiedy pracuję w domu i z nastawieniem na projekt, a nie czas pracy, to nie czuję się tak źle. Zastanawiałam się nad zmianą kompletną zawodu i nadal o tym czasem myślę, jednak nie wiem, co by to mogło być. Pasjonuję się taką ilością rzeczy, a potem mam lekką depresję i trudno mi się skupić, a potem wcześniejsze zainteresowanie wraca. Teoretycznie zatem czymkolwiek bym się nie zajęła, byłoby podobnie, ale nie mam stuprocentowej pewności (tylko co tu wybrać?). Poza tym, szkoda mi zdobytych, wysokich kwalifikacji. Długo nad nimi pracowałam i chciałabym mieć z nich jakąś satysfakcję, zamiast czuć, że wbrew poświęconemu czasu to jest jakaś porażka Bo szybko się wypalam. Wypalam i zapalam, i znów wypalam. Możliwe, iż to rodzaj wybranej pracy, ale nie mam pojęcia, co innego wybrać.
  22. Cóż, jedni się dobrze czują w pracy na etacie, inni nie. Wkurza mnie, że schemat pracy w firmie, który nijak się ma do ery Internetu i zwiększonej komunikacji, że ten schemat jest ważniejszy od mojego stylu działania. Ja wiem, w jakich warunkach jestem skuteczna i co mnie satysfakcjonuje, a w pracy na etacie moja wydajność spada, ponadto jestem zwyczajnie nieszczęśliwa. Czuję, że to wbrew mojej naturze. Frustruje mnie wstawanie o tej samej porze i wracanie późno do domu. Wokół ludzie się dziwią, bo przecież "każdy musi chodzić do pracy". A ja dostaję kompletnej histerii. Moi znajomi, którzy są właścicielami firm albo są samozatrudnieni, też źle się czują na etacie, ale umieli jakiś czas tam wytrzymać, żeby mieć kontakty i kasę na inwestycję. I nie rozumieją, co to za problem, popracować tam z pół roku, rok...? No, dla mnie jest kosmiczny problem! ;< Alexandra, Twoja historia brzmi jak bajka, super, że Ci się udało :) W moim przypadku czuję, że to nie jest do końca kwestia tego, co robię. Rozwala mnie sam schemat pracy na etacie, nie rozumiem, jak ludzie umieją tam wytrzymać 8 h! Codziennie! Masakra! helenore, więc jak sobie radzisz? Masz jakieś sposoby, aby to przemóc? Czy w ogóle są jakieś sposoby, żeby poradzić sobie z czymś, co tak nie pasi... ?
  23. Cóż, jedni się dobrze czują w pracy na etacie, inni nie. Wkurza mnie, że schemat pracy w firmie, który nijak się ma do ery Internetu i zwiększonej komunikacji, że ten schemat jest ważniejszy od mojego stylu działania. Ja wiem, w jakich warunkach jestem skuteczna i co mnie satysfakcjonuje, a w pracy na etacie moja wydajność spada, ponadto jestem zwyczajnie nieszczęśliwa. Czuję, że to wbrew mojej naturze. Frustruje mnie wstawanie o tej samej porze i wracanie późno do domu. Wokół ludzie się dziwią, bo przecież "każdy musi chodzić do pracy". A ja dostaję kompletnej histerii. Moi znajomi, którzy są właścicielami firm albo są samozatrudnieni, też źle się czują na etacie, ale umieli jakiś czas tam wytrzymać, żeby mieć kontakty i kasę na inwestycję. I nie rozumieją, co to za problem, popracować tam z pół roku, rok...? No, dla mnie jest kosmiczny problem! ;< Alexandra, Twoja historia brzmi jak bajka, super, że Ci się udało :) W moim przypadku czuję, że to nie jest do końca kwestia tego, co robię. Rozwala mnie sam schemat pracy na etacie, nie rozumiem, jak ludzie umieją tam wytrzymać 8 h! Codziennie! Masakra! helenore, więc jak sobie radzisz? Masz jakieś sposoby, aby to przemóc? Czy w ogóle są jakieś sposoby, żeby poradzić sobie z czymś, co tak nie pasi... ?
  24. -- 09 mar 2013, 23:17 -- Mikro, współczuję. Mam inaczej (choć nie wiem, jak by to było, gdyby ktoś kazał mi ciągle jeździć w nieznane rejony, bez wcześniejszego uprzedzenia i mojej decyzji chyba by się nie podobało), ale wiem, jak to jest, kiedy nie pasuje do danej osoby rodzaj wykonywanej pracy. A obecne realia na rynku raczej nie ułatwiają negocjacji z szefem, żeby się np. z kimś zamienić na pracę w biurze - w Twoim przypadku, jak sądzę - albo, jak ja bym wolała, pracować całkowicie zdalnie.
  25. -- 09 mar 2013, 23:17 -- Mikro, współczuję. Mam inaczej (choć nie wiem, jak by to było, gdyby ktoś kazał mi ciągle jeździć w nieznane rejony, bez wcześniejszego uprzedzenia i mojej decyzji chyba by się nie podobało), ale wiem, jak to jest, kiedy nie pasuje do danej osoby rodzaj wykonywanej pracy. A obecne realia na rynku raczej nie ułatwiają negocjacji z szefem, żeby się np. z kimś zamienić na pracę w biurze - w Twoim przypadku, jak sądzę - albo, jak ja bym wolała, pracować całkowicie zdalnie.
×