Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mikro.

Użytkownik
  • Postów

    86
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Mikro.

  1. Twój Tata ma dość słabą psychikę, sądząc po tym, co opisujesz- a Ty nie ułatwiasz mu sprawy, wywierając na niego dodatkową presję. Może raczej pomogłoby mu utworzenie "wspólnego frontu asertywnego" wobec apodyktycznej Mamy, dla zrównoważenia sił... Oczywiście bez wszelkiej wrogości czy tworzenia podziałów w rodzinie- tylko tak subtelnie, by poprzeć ojca czasem, stanąć po jego stronie. To może doda mu otuchy.
  2. Nie ma sensu robić takich testów na własną rękę, bo można sobie dużo rzeczy "wkręcić", podobnie, jak hipochondryk, który przegląda encyklopedię medyczną może zacząć sobie przypisywać najróżniejsze choroby. Lepiej idź z tym do specjalisty, bo im dłużej się zwleka z zaburzeniami społecznymi i samooceną, tym gorzej- wiem po sobie
  3. Zgadzam się w 100%, że właśnie w necie wypowiadają się osoby zaburzone, a jak nie mają problemu, to nie zakładają. Tylko mam wrażenie, że w tym wieku "normalni" [niemający takich problemów] już dawno są pozajmowani, plus to, że w moim otoczeniu znam dwie osoby o takim samym podejściu, a u innych osób nie wiem, jaki jest ich staż- może jest taki sam mechanizm, jak w internecie- ci, którzy mają problem- skarżą się wszędzie wokół, a ci, którzy nie mają- siedzą cicho. Ale przecież nie będę wszystkich znajomych pytać o to- a zresztą to nie może być jedyny wyznacznik tego, czy się zwiążę z chłopakiem... Nie mogę odrzucić jakiegoś wartościowego chłopaka, który już był w związku, a wziąć pierwszego lepszego prawiczka, tylko dlatego, że jest prawiczkiem, bo to niedorzeczne. Więc jak widać, ograniczeń jest dużo więcej, niż się wydaje na pierwszy rzut oka. Dlatego tak mnie to stresuje- zanim założyłam ten temat, rozpatrzyłam to na wieeelu płaszczyznach i próbowałam sobie sama to ogarnąć- ale nie da się Nigdzie nie napisałam, że to złe. To wręcz wybornie, skoro to mój główny atut. ALE nie zmienia to faktu, że choć będę dla niego odpowiednia psychicznie czy tam światopoglądowo, to fizycznie już nie. A wolałabym się podobać mojemu wybrankowi w obu aspektach, to chyba logiczne. Osobiście nie wierzę w miłość bez fizycznego zainteresowania, bo to zwykła aseksualna przyjaźń, a nie miłość- to chyba logiczne No po prostu jakaś taka nijaka jestem/mało atrakcyjna. Tylko, że nigdzie nie powiedziałam, że tak jest, więc to się ma nijak do mojego tematu. -- 23 sie 2013, 17:25 -- I ok, już koniec tematu, bo się zaczyna wypaczanie i przeinaczanie poprzez wybiórcze i spłycone "wyrywanie" argumentów (jak np. to ostatnie, co zacytowałam). Gdybym uważała, że to JEDYNY powód, dla którego partnerzy są ze sobą, to by się kłóciło z tym, że jednak niektórzy chcą się ze mną wiązać- więc jednak widzę, że oprócz fizyczności jest bardzo dużo powodów światopoglądowych itp. A jedynie po prostu sprawiałoby mi to dyskomfort, że w tej konkretnej kwestii jestem na tyle "cienka", że facet z doświadczeniem mógłby sobie o mnie pomyśleć "super nam się gada, ale w tej kwestii to tragedia". Nie oszukujmy się, że związek można budować TYLKO na rozmówkach i sferze "psychicznej", bo to zwykła, bezpłciowa przyjaźń. A jak mam liczne niedociągnięcia w sferze FIZYCZNEJ, to doświadczonemu facetowi tym bardziej będzie to doskwierało, niż niedoświadczonemu. Proste. W każdym razie dzięki za wypowiedzi, cześć
  4. Bo rozmawiałam ze znajomymi chłopakami- prawiczkami, jak jeszcze byłam w moich związkach (miałam w życiu 2 związki, ale tylko w tym ostatnim były wszystkie przejawy związku damsko-męskiego ), więc wiem, jak to dla nich ważne, tylko z innych powodów niż mój. Mój powód jest '"przyziemny" (po prostu boję się porównywania), a oni w większości dorabiają do tego wielką ideologię: -nie szanują nie-dziewic -chcą być tymi pierwszymi i jedynymi (męski instynkt zdobywcy) Więc to nie jest mój wymysł. Poza tym rozejrzyj się po pierwszym lepszym forum, jak późni prawiczkowie(najczęściej 21+ właśnie) to przeżywają, że ich dziewczyna już miała innych przed nimi. Bo często jest tak, że im dłużej chłopak nie ma dziewczyny, to zaczyna sobie tworzyć otoczkę wyjątkowości itd. wokół tej kwestii- nie zauważyłeś takiego mechanizmu? Bo ja to widzę bardzo często. Zresztą- pierwsze lepsze wyniki z google: http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=4676767 http://forum.we-dwoje.pl/topics28/moja-jeszcze-nie-doszla-dziewczyna-nie-jest-dziewica-vt27072.htm http://forum.we-dwoje.pl/topics29/moja-dziewczyna-nie-jest-dziewica-vt23855.htm http://forum.o2.pl/temat.php?id_p=5440918 http://www.netkobiety.pl/t39967.html http://www.netkobiety.pl/t29072.html http://www.samosia.pl/pokaz/309396/moja_dziewczyna_nie_jest_dziewica_co_zrobic http://forum.gazeta.pl/forum/w,42050,48185264,48185264,Moja_dziewczyna_nie_jest_dziewica.html Takie tematy nie biorą się znikąd.... A nie? Uważam, że to się dzieje niejako automatycznie, czy tego chce się, czy nie. Jak idziesz ulicą i mija Cię atrakcyjna kobieta, to jeśli na nią patrzysz, to bodźce wzrokowe trafiają do umysłu niezależnie od woli. I mój facet będzie miał te bodźce, nazwijmy to erotyczne ogólnie (nie tylko wzrokowe) zapisane w umyśle i na pewno automatycznie mnie będzie porównywał z byłą, nawet, jeśli nie będzie miał takiej intencji i na pewno wyjdę na minus :/ "wygrywać" było w cudzysłowie- to subtelna, ale decydująca różnica. Co do zmiany czegoś w sobie- zaczęłam biegać i ćwiczyć aeroby, by się dotlenić i załapać lepszą kondycję, ale słabo to podniosło moją samoocenę : o Owszem, kilka osób było mną zainteresowanych- ale poznawałam te osoby w internecie na forach, więc nie zainteresowałam ich moim wyglądem, a poglądami itd.A w tym temacie chodzi m o strach przed porównywaniami fizycznymi wiem, że to nonsens
  5. Wstydzę się o tym mówić "na żywo", to mi nie przejdzie przez gardło, bo widzicie, jakie to hmmm... żenujące, to jedyne adekwatne słowo na opisanie tego : o Chyba faktycznie teraz powinnam sobie odpuścić wszelkie związki, ale martwię się o przyszłość- że będę to odkładać na później, nie zwalczę tego nigdy, a moje szanse zmaleją już całkiem do zera i zostanę starą panną...
  6. Cześć. Sprawa jest naprawdę żenująca, ale proszę Was o pomoc i nie śmianie się ze mnie mimo wszystko. Postaram się możliwie krótko opisać: 1. Miałam świetnego partnera. 2. Rozstaliśmy się z powodu moich zaburzeń, nie miałam serca go sobą męczyć... 3. Byliśmy dla siebie nawzajem pierwszymi partnerami, więc nie miałam takich dylematów 4. Po pewnym czasie poczułam się samotna i pomyślałam, że warto byłoby znaleźć sobie kogoś. Ale są problemy: a) nie jestem zbyt atrakcyjna, nie cieszę się męskim zainteresowaniem b) nikt, kto wśród nielicznych zainteresuje się mną, nie spełnia z kolei moich oczekiwań Moje wymagania nie są duże, ale z powodu moich zaburzeń, zakompleksienia itd, nie byłabym w stanie być z kimś, kto wcześniej miał dziewczynę, bo panicznie boję się porównywania itd. Szanuję ludzi, którzy mieli wcześniej wielu partnerów seksualnych i nie mówię, że to jest złe czy niemoralne- tylko i wyłącznie z powodu moich kompleksów nie byłabym w stanie stworzyć z taką osobą związku I tak: 1. Sama kogoś miałam, a nie chcę, by mój partner miał kogoś przede mną- który "prawiczek" chciałby być z dziewczyną, która ze swojej strony już kogoś miała, powie, że to hipokryzja 2. W moim wieku (21+) ciężko znaleźć takiego chłopaka Musiałby więc to być chłopak, który ze swojej strony ma zdrowe podejście (nie ma kompleksów na tym tle, więc będzie mu obojętna moja przeszłość, bo będzie wiedział, że i tak będzie zawsze "wygrywał" na tle moich wspomnień), albo to ja musiałabym zmienić mentalność. Ale walczyłam z tym już długo i nie potrafię mam tak duże kompleksy, że jak wyobrażę sobie, że mój chłopak będzie mnie porównywał z byłą, to od razu mija mi ochota na jakiekolwiek związki. Bo czuję, że na pewno ja wyjdę w takich porównaniach "na minus" Temat ten rozkładałam już na czynniki pierwsze i racjonalnie sobie tłumaczyłam na wszelkie sposoby, jednak nie potrafię tego chorego myślenia z siebie wyplenić. I pytania są następujące: 1. Czy jest jakakolwiek szansa na zmianę tego myślenia? Są o tym jakieś książki czy cokolwiek? 2. Czy ktoś z Użytkowników miał podobne myślenie i udało mu się to przezwyciężyć? 3. Czy walczyć z tym za wszelką cenę i związać się wbrew sobie z kimś, kto już miał wiele dziewczyn, czy gnić do końca życia w samotności? 4. Czy jest szansa na poznanie kogoś w takim wieku jak napisałam, kto sam nie miał nikogo wcześniej, ale nie będzie mu przeszkadzało, że ja już miałam związek?
  7. Jeśli już ktoś odpowiedział, to przepraszam, że powielam, ale chcę się na szybko odnieść do poniższego: Tak, to mężczyzn rodzi się więcej i to ich jest generalnie mówiąc więcej do 45 roku życia. Wystarczy rzut oka na drzewka demograficzne. Jednak mężczyźni szybciej umierają (większa skłonność do ryzyka, bardziej wyczerpujący tryb życia etc.), wskutek czego ogólne statystyki zawyżają starsze kobiety. Ale to minimalna różnica. To nie jest jedyny czynnik, który wpływa na możliwości wyboru partnerki... Co ciekawe, w krajach muzułmańskich, a więc w krajach, w których jeden mężczyzna może mieć kilka żon, jest jeden z najmniejszych współczynników feminizacji (kobiety mają tam ciężkie życie, mają gorszą pozycję- więc i śmiertelność większa)- w niektórych z tych krajów przypada nawet poniżej 60 kobiet na 100 mężczyzn- więc jak widać to nie ma znaczenia, ta różnica między ilością kobiet a męzczyzn- zaradni, czy to finansowo, życiowo, czy towarzysko, zawsze sobie kogoś znajdą nawet w takim przypadku A w drugą stronę- nawet, jeśli u nas jest minimalnie większa liczba stosunkowo młodych mężczyzn, to nawet to mnie nie ratuje jako kobiety- jako, że mam podobny problem do Twojego, Dean
  8. Staram się książki kupować co miesiąc, choć różnie to bywa z moim budżetem. Z takich najnowszych zdobyczy... zamówiłam na próbę "myśleć efektywnie, czyli jak sprawniej rozwiązywać problemy i osiągać cele", choć wcześniej byłam sceptycznie nastawiona do takich różnych "poradników" ale cóż, wszystkiego trzeba w życiu spróbować.
  9. Mikro.

    Samotność

    Straszne, ta historia pokazuje tylko, jak powierzchowni są mężczyźni
  10. Mikro.

    Co teraz robisz?

    Gotuję sobie kukurydzę
  11. Drabino, świetnie ująłeś w słowach to, co sama czuję. Również straciłam wiele lat na izolację, a teraz mam takie poczucie potwornych zaległości w tym zakresie, których obawiam się, że nie da się już nadrobić...
  12. Ja często myślę, że szkoda, że się pojawiłam na tym świecie. Często mam "te" myśli, ale staram się sobie tłumaczyć, że w ten sposób odbiorę sobie szansę na doznanie w przyszłości czegoś pozytywnego, bo świat ma jednak też wiele dobrych stron, których przeżywanie co prawda na razie jest dla mnie niedostępne (jak ktoś ma duże problemy to naprawdę nie jest w stanie cieszyć się drobnostkami, bo świadomość ciążących nad nim problemów niszczy radość cieszenia się chwilą...), ale mam nadzieję, że jednak w przyszłości uporam się z nimi i będę w stanie docenić już w 100% życie z wszystkimi jego urokami. Choć moja nadzieja jest coraz słabsza z każdym dniem- mam jednak jeszcze jedną deskę ratunku, która powstrzymuje mnie przed "tym", a mianowicie niechęć do nieistnienia. Dla mnie nieistnienie jest czymś strasznym, bo już nigdy niczego, absolutnie niczego nie doświadczę. Żyjąca istota jaką jestem zamieni się w nieczujący kompletnie niczego zbiór materii. To właściwie nawet nie jest "straszne", bo to taki sam stan, jak przed moim narodzeniem- ale po prostu smutne. Smutna jest świadomość tego, że wszystko, czym jestem, rozpłynie się w niebyt. Może te moje dwa przemyślenia się też komuś przydadzą mimo, że nie są zbyt odkrywcze
  13. Tzn oczywiście przeprosiłam je i powiedziałam, że nie jestem gotowa na takie spotkania i zrozumiały to ale mimo to mogłam kontynuować znajomości, ale nie byłam w stanie i prowadziłam je do "śmierci naturalnej"... Tak, że obrażone na mnie na pewno nie są- zalatwiłam to "dyplomatycznie". Co do izolacji- jak się tak długo siedzi bez kontaktów towarzyskich, to człowiek autentycznie dziczeje uciekam, dobranoc :)
  14. koszykova, no to masz przynajmniej tą pociechę, że jesteś bliżej niż dalej końca PPSZ-41 Nie no... po prostu odwoływałam spotkanie i przestawałam pisać
  15. 1234qwerty, Teraz- zerowy. Wcześniej się umawiałam z nimi, ale jak przyszło co do czego to "uśmiercałam" te kontakty.
  16. Ten najnowszy w temacie fobia szkolna, że się stresujesz powrotem na uczelnię. Też się stresuję studiami, choć ja dopiero je zaczynam od października
  17. Koszykova- właśnie czytałam Twój post o studiach, świetnie to rozumiem Qwerty- spoko
  18. Ja mam FS, więc u mnie nie za dobrze z tym ;x Hej
  19. a Ty masz jakichś znajomych, czy też raczej autsajder?
  20. Fakt, ale przydałoby się trochę słońca i ruchu zażyć xD może jutro się zmuszę na rower w końcu ;x Próbowałam przez neta, gdzieś tu pisałam na forum, więc będzie małe zdublowanie- z pięcioma dziewczynami się umawiałam i nic z tego w końcu i tak nie wyszło Edit2: literówki
  21. Ja tam wolałabym inne aktywności niż pc, ale samej jakoś nie widzę sensu w wychodzeniu z domu, więc jedynym wyjściem dla mnie jest pc i książki
  22. Zresztą... wszystko już było. Więc współcześni twórcy mogą tylko iść już przetartymi ścieżkami przez innych- lub stawać na rzęsach i tworzyć hmmm... "dzieła". Wiecie, co mam na myśli? Coś pokroju "Artist's shit".
  23. Znudzona-ona, może i masz rację, co nie usprawiedliwia twojego chamskiego tonu. Chłopak chciał porady, a ty na niego tak agresywnie najechałaś i nie widzisz problemu?? Nie można było delikatniej??? A może leczysz kompleksy? Żenująco niski to jest twój poziom empatii Autorze, wiesz co- leki to nie jest jedyne wyjście. Może na początek skonsultuj się z psychologiem. Naprawdę musisz zacząć działać, jeśli nie chcesz, by popadać w coraz większe bagno. To są całkiem poważne objawy i nie ma sensu tego ignorować, bo z każdym dniem będzie coraz trudniej
×