Skocz do zawartości
Nerwica.com

Paulina377

Użytkownik
  • Postów

    20
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Paulina377

  1. Paulina377

    [Kraków]

    Witajcie! Jestem z okolic Krakowa, mam za sobą depresje. Bardzo chętnie mogę podzielić się doświadczeniami i służę pomocą :) Powodzenia, - trzymajcie się :)
  2. Paulina377

    [Kraków]

    Witajcie! Jestem z okolic Krakowa, mam za sobą depresje. Bardzo chętnie mogę podzielić się doświadczeniami i służę pomocą :) Powodzenia, - trzymajcie się :)
  3. Witaj! Dobrze, że napisałeś. Najlepsza rzecz jaką możesz zrobić to udać się do psychologa lub psychiatry. Tacy lekarze są dla ludzi, na pewno pomogą fachowo. Rzeczy o których piszesz są dość niepokojące, - rozumiem też, że niepokoją Ciebie, skoro zdecydowałeś się napisać na forum. Nie bój się- idź do lekarza, porozmawiaj ze specjalistą, niech postawi Ci diagnozę. Będziesz wiedział na czym stoisz i co robić by czuć się bardziej komfortowo. Pozdrawiam i powodzenia!
  4. Witaj! Dobrze, że napisałeś. Najlepsza rzecz jaką możesz zrobić to udać się do psychologa lub psychiatry. Tacy lekarze są dla ludzi, na pewno pomogą fachowo. Rzeczy o których piszesz są dość niepokojące, - rozumiem też, że niepokoją Ciebie, skoro zdecydowałeś się napisać na forum. Nie bój się- idź do lekarza, porozmawiaj ze specjalistą, niech postawi Ci diagnozę. Będziesz wiedział na czym stoisz i co robić by czuć się bardziej komfortowo. Pozdrawiam i powodzenia!
  5. Witaj To wszystko o czym piszesz jest do pokonania :) Może Ci się wydawać, że jesteś w beznadziejnej sytuacji, ale wszystko jest do przejścia. Najlepsze co możesz zrobić, to udać się do lekarza psychologa lub psychiatry i tam szukać pomocy. Tacy lekarze są dla ludzi, mnóstwo osób leczy się z tego typu chorób i później żyje normalnie. Zaufaj specjaliście i ciesz się normalnym życiem, - takim jakim byś chciał. Piszę to jako osoba, która korzystała z pomocy lekarzy, a teraz mam się co najmniej dobrze :) Powodzenia i trzymam za Ciebie kciuki! Odezwij się za jakiś czas jak idzie :)
  6. Witaj To wszystko o czym piszesz jest do pokonania :) Może Ci się wydawać, że jesteś w beznadziejnej sytuacji, ale wszystko jest do przejścia. Najlepsze co możesz zrobić, to udać się do lekarza psychologa lub psychiatry i tam szukać pomocy. Tacy lekarze są dla ludzi, mnóstwo osób leczy się z tego typu chorób i później żyje normalnie. Zaufaj specjaliście i ciesz się normalnym życiem, - takim jakim byś chciał. Piszę to jako osoba, która korzystała z pomocy lekarzy, a teraz mam się co najmniej dobrze :) Powodzenia i trzymam za Ciebie kciuki! Odezwij się za jakiś czas jak idzie :)
  7. Oczywiście, że nie wiem jak to jest, nawet ciężko mi to sobie wyobrazić. I to jasne, że to co było, nie wróci, nie zmienisz przeszłości, nie sprawisz cudownie, że cały ból, gniew, trudna rodzina, że wszystkie wspomnienia nagle się odwrócą. Masz 19 lat, - ja mam tyle samo. Moja historia jest zupełnie inna od Twojej, ale nie powiem, że było zawsze z górki. Też mam za sobą chorobę, z której myślałam, że nie wyjdę, tez tak samo jak Ty byłam pewna, że nie ma dla mnie żadnej nadziei, że moje życie nigdy się nie zmieni, że nic nie jestem warta, że droga, która jest przede mną jest przesądzona i skreślona. Też nie miałam ochoty żyć dalej. Ale żyję, jestem, mam się dobrze, - oczywiście, to nie nastapiło z dnia na dzień, do tego trzeba czasu i cierpliwości, ale uwierz, że z kompletnego dna w którym byłam, wybiłam się do góry. Ty możesz tak samo. Jestem tego pewna. Też nie wychowałam się w pełnej rodzinie, moja matka odeszła od ojca, sama go zdradziła, nigdy nie miałam z nią dobrego kontaktu, wrecz miałam do niej ogromny żal o to, co zrobiła. Też tak jak Ty słuchałam jak inni opowiadali o swoich kochających matkach i miałam łzy w oczach. Ale kiedyś sama zostanę matką i wtedy to ja będę miała szanse dać mojemu dziecku to, czego sama nie miałam. Po to jestem. Zostałam tak doświadczona przez życie, żeby to mnie wzmocniło, żeby iść jeszcze pewniej i dawać z siebie jak najwięcej mając ten bagaż doświadczeń, który mam. Jesteśmy podobni. Byłam w tym samym momencie, co Ty. Różni nas jedno: ja odnalazłam po tym wszystkim w sobie siłę, Ty JESZCZE nie. Życzę Ci, żebyś te wszystkie doświadczenia z czasem potrafił przemienić w najcenniejsze w swoim zyciu, aby kiedyś mogły Ci służyć, jako coś bardzo cennego. Popatrz na mnie: też wydawało mi się, że jestem w takim totalnym bezsensie, że gorzej być nie może, a teraz jestem tu po to, żeby podnosić takich ludzi jak Ty. Żeby walczyć o nich i o ich szczęście. Chciałam Cię prosić o jedną rzecz. Obejrzyj film pt. "Cyrk motyli". Jest na youtube i trwa 20 minut. Bardzo mi zależy, żebyś to zrobił. Trzymaj się! :)
  8. Oczywiście, że nie wiem jak to jest, nawet ciężko mi to sobie wyobrazić. I to jasne, że to co było, nie wróci, nie zmienisz przeszłości, nie sprawisz cudownie, że cały ból, gniew, trudna rodzina, że wszystkie wspomnienia nagle się odwrócą. Masz 19 lat, - ja mam tyle samo. Moja historia jest zupełnie inna od Twojej, ale nie powiem, że było zawsze z górki. Też mam za sobą chorobę, z której myślałam, że nie wyjdę, tez tak samo jak Ty byłam pewna, że nie ma dla mnie żadnej nadziei, że moje życie nigdy się nie zmieni, że nic nie jestem warta, że droga, która jest przede mną jest przesądzona i skreślona. Też nie miałam ochoty żyć dalej. Ale żyję, jestem, mam się dobrze, - oczywiście, to nie nastapiło z dnia na dzień, do tego trzeba czasu i cierpliwości, ale uwierz, że z kompletnego dna w którym byłam, wybiłam się do góry. Ty możesz tak samo. Jestem tego pewna. Też nie wychowałam się w pełnej rodzinie, moja matka odeszła od ojca, sama go zdradziła, nigdy nie miałam z nią dobrego kontaktu, wrecz miałam do niej ogromny żal o to, co zrobiła. Też tak jak Ty słuchałam jak inni opowiadali o swoich kochających matkach i miałam łzy w oczach. Ale kiedyś sama zostanę matką i wtedy to ja będę miała szanse dać mojemu dziecku to, czego sama nie miałam. Po to jestem. Zostałam tak doświadczona przez życie, żeby to mnie wzmocniło, żeby iść jeszcze pewniej i dawać z siebie jak najwięcej mając ten bagaż doświadczeń, który mam. Jesteśmy podobni. Byłam w tym samym momencie, co Ty. Różni nas jedno: ja odnalazłam po tym wszystkim w sobie siłę, Ty JESZCZE nie. Życzę Ci, żebyś te wszystkie doświadczenia z czasem potrafił przemienić w najcenniejsze w swoim zyciu, aby kiedyś mogły Ci służyć, jako coś bardzo cennego. Popatrz na mnie: też wydawało mi się, że jestem w takim totalnym bezsensie, że gorzej być nie może, a teraz jestem tu po to, żeby podnosić takich ludzi jak Ty. Żeby walczyć o nich i o ich szczęście. Chciałam Cię prosić o jedną rzecz. Obejrzyj film pt. "Cyrk motyli". Jest na youtube i trwa 20 minut. Bardzo mi zależy, żebyś to zrobił. Trzymaj się! :)
  9. Jasne, że nie sensu, - dobrze, że zrozumiałeś w porę. Sens jest w życiu, w walce, w wierze w siebie i w ludzi. Powodzenia! Trzymam za Ciebie kciuki!
  10. Jasne, że nie sensu, - dobrze, że zrozumiałeś w porę. Sens jest w życiu, w walce, w wierze w siebie i w ludzi. Powodzenia! Trzymam za Ciebie kciuki!
  11. Nie jestem specjalistką, ale jeśli czegoś się po prostu nie chce, to tego nie rób. Z chodzeniem do pracy, czy takimi obowiązkami z którymi trudno dyskutować, to wiadomo, trzeba zacisnąć zęby. Ale jeśli chodzi o rozmawianie z ludźmi, albo z kimś powiedzmy konkretnym, zrobienie prania, czy aerobik, to jeśli nie masz na to ochoty w danym momencie - zaakceptuj to i to zostaw, - nie zmuszaj się. W stanach depresyjnych ważną rzeczą jest odróżniać co chcemy robić, a co nie i nie irytować się, nie złościć na siebie. Jeśli będzie się dla siebie łagodnym i spokojnym w takich sytuacjach, - na pewno za jakiś czas sama poczujesz, że dzisiaj akurat masz ochotę iść poćwiczyć. I zrobisz to z radością, - gwarantuję :) Daj sobie czas i zrozumienie :) Powodzenia!
  12. Nie jestem specjalistką, ale jeśli czegoś się po prostu nie chce, to tego nie rób. Z chodzeniem do pracy, czy takimi obowiązkami z którymi trudno dyskutować, to wiadomo, trzeba zacisnąć zęby. Ale jeśli chodzi o rozmawianie z ludźmi, albo z kimś powiedzmy konkretnym, zrobienie prania, czy aerobik, to jeśli nie masz na to ochoty w danym momencie - zaakceptuj to i to zostaw, - nie zmuszaj się. W stanach depresyjnych ważną rzeczą jest odróżniać co chcemy robić, a co nie i nie irytować się, nie złościć na siebie. Jeśli będzie się dla siebie łagodnym i spokojnym w takich sytuacjach, - na pewno za jakiś czas sama poczujesz, że dzisiaj akurat masz ochotę iść poćwiczyć. I zrobisz to z radością, - gwarantuję :) Daj sobie czas i zrozumienie :) Powodzenia!
  13. -- 22 lut 2013, 14:49 -- Psycholog i psychiatra to lekarze dla ludzi. Depresja to jest choroba, z której trzeba się leczyć i nie ma innego wyjścia. Nawet osoby z różnych wysokich stanowisk korzystają z pomocy specjalistów, bo jesteśmy tylko ludźmi. To jest główna pomoc.
  14. -- 22 lut 2013, 14:49 -- Psycholog i psychiatra to lekarze dla ludzi. Depresja to jest choroba, z której trzeba się leczyć i nie ma innego wyjścia. Nawet osoby z różnych wysokich stanowisk korzystają z pomocy specjalistów, bo jesteśmy tylko ludźmi. To jest główna pomoc.
  15. Witaj, Dobrze, że napisałeś. Z Twojej wiadomości czuć ogromy ból, złość, frustrację i brak chociaż ułamka samoakceptacji. Przypuszczam, że nie jestem w stanie dać Ci złotego środka i sprawić, że z dnia na dzień wszystko się zmieni. Być może też czytając moje słowa będziesz klął w myślach, że "łatwo mówić", "to nieprawda" i tak dalej. Ale przeczytaj, co chciałabym Ci powiedzieć. Piszesz, że jesteś zerem, nikim, nieudacznikiem. Że chciałbyś być taki jak ktoś inny. Mieć spokój, szczęśliwe dom i w porządku rodzinę. Chę, żebyś wiedział, że NAPRAWDĘ nie ma na świecie tak, że jedna osoba jest totalnym dnem, a inna w czepku urodzony. Wierz mi lub nie, ale coś takiego może istnieć tylko w Twojej głowie, - nigdy w rzeczywistości. Ty sam decydujesz o swojej wartości. Nie koledzy, którzy Cię poniżają, nie rodzina, w której nie ma przytulnego schronu. Ty sam - uwierz, że nikt inny. Spróbuj być dla siebie trochę łagodniejszy. Nie słuchaj ludzi, którzy potrafią tylko oczerniać i burzyć Twój spokój. Wiem, że to wszystko jest trudne. Czujesz, że los potraktował Cię niesprawiedliwie, nie czujesz się szczęśliwym człowiekiem. Bądź w tym wszystkim swoim pierwszym pocieszycielem i przyjacielem. Wszystko, czego potrzebujesz jest w Tobie. Jeśli sam będziesz siebie szanował, z czasem będą Cię szanować inni. Trudne chwile i momenty zwątpienia będą przychodziły. Nie załamuj się. Wytrwaj. Idź przez to z podniesioną głową. Postaraj się przeczekać. A zobaczysz, że kiedyś wszystko sie odwróci. Zasługujesz na to, żeby mieć dobre życie. A bagaż ciężkich doświadczeń z przeszłości będzie kiedyś Twoim świadectwem. Spraw, żebyś mógł z czasem sobie powiedzieć: "miałem ciężkie dzieciństwo i młodość, ale wygrałem, to mnie wzmocniło i dzięki temu teraz mam siłę". Wierzę, że tak będzie, pora, żebyś uwierzył i Ty. "Jeśli czegoś pragniesz, szukaj drogi tam, gdzie jej nie ma". Mocno wierzę w Ciebie, pozdrawiam i służę pomocą!
  16. Witaj, Dobrze, że napisałeś. Z Twojej wiadomości czuć ogromy ból, złość, frustrację i brak chociaż ułamka samoakceptacji. Przypuszczam, że nie jestem w stanie dać Ci złotego środka i sprawić, że z dnia na dzień wszystko się zmieni. Być może też czytając moje słowa będziesz klął w myślach, że "łatwo mówić", "to nieprawda" i tak dalej. Ale przeczytaj, co chciałabym Ci powiedzieć. Piszesz, że jesteś zerem, nikim, nieudacznikiem. Że chciałbyś być taki jak ktoś inny. Mieć spokój, szczęśliwe dom i w porządku rodzinę. Chę, żebyś wiedział, że NAPRAWDĘ nie ma na świecie tak, że jedna osoba jest totalnym dnem, a inna w czepku urodzony. Wierz mi lub nie, ale coś takiego może istnieć tylko w Twojej głowie, - nigdy w rzeczywistości. Ty sam decydujesz o swojej wartości. Nie koledzy, którzy Cię poniżają, nie rodzina, w której nie ma przytulnego schronu. Ty sam - uwierz, że nikt inny. Spróbuj być dla siebie trochę łagodniejszy. Nie słuchaj ludzi, którzy potrafią tylko oczerniać i burzyć Twój spokój. Wiem, że to wszystko jest trudne. Czujesz, że los potraktował Cię niesprawiedliwie, nie czujesz się szczęśliwym człowiekiem. Bądź w tym wszystkim swoim pierwszym pocieszycielem i przyjacielem. Wszystko, czego potrzebujesz jest w Tobie. Jeśli sam będziesz siebie szanował, z czasem będą Cię szanować inni. Trudne chwile i momenty zwątpienia będą przychodziły. Nie załamuj się. Wytrwaj. Idź przez to z podniesioną głową. Postaraj się przeczekać. A zobaczysz, że kiedyś wszystko sie odwróci. Zasługujesz na to, żeby mieć dobre życie. A bagaż ciężkich doświadczeń z przeszłości będzie kiedyś Twoim świadectwem. Spraw, żebyś mógł z czasem sobie powiedzieć: "miałem ciężkie dzieciństwo i młodość, ale wygrałem, to mnie wzmocniło i dzięki temu teraz mam siłę". Wierzę, że tak będzie, pora, żebyś uwierzył i Ty. "Jeśli czegoś pragniesz, szukaj drogi tam, gdzie jej nie ma". Mocno wierzę w Ciebie, pozdrawiam i służę pomocą!
  17. Witajcie! Piszę tutaj po to, żeby poprzez moje doświadczenie dać nadzieję wszystkim, którzy znajdują się w totalnym bezsensie, którym brakuje wiary w to, że to co złe kiedyś minie. Naprawdę da się pokonać depresję! Wszystko zależy od Ciebie, bo to, czego potrzebujesz jest w Tobie, niezależnie od tego w jak ogromnej beznadziei się znajdujesz. Moje życie do tej pory było niewyraźne, gubiłam się we wszystkim, czułam wszechogarniający chaos i bałagan. Czułam juz dawno temu, że coś jest ze mną nie w porządku, chodziłam do psychologa w tajemnicy przed rodziną, otoczeniem, - nie chciałam się z nikim dzielić tym, że coś mi jest, chciałam być silna na wierzchu mimo wszystko. W listopadzie zeszłego roku nie wytrzymałam. Już nie miałam siły dalej trzymać tej maski, już się nie dało. Nie byłam przecież w stanie ukryć tego, że tygodniami nie mogę wstać z łóżka, nie śpię, nie jem, nie myję się, nie przebieram; nie mówiąc już o wychodzeniu gdziekolwiek. Zawaliłam przez to studia, co było bolesne, bo zaczęłam się uczyć na wymarzonym kierunku. I kiedy właśnie dotknęłam takiego totalnego dna - zaczęłam się baaardzo powoli odbijać. Rodzina i przyjaciele okazywali wsparcie. Zdałam sobie sprawę, że błędem było chowanie się przed nimi. To właśnie oni ostatecznie zaczęli mi przychodzić z pomocą, - sama nie dałam rady. Zaczęłam chodzić do specjalistów, brać lekarstwa. Podjęłam decyzję o odłożeniu studiów i wszystkich innych obowiązków ( byłam drużynową harcerek, śpiewałam w zespole..) i zanim moja choroba wyszła na dobre robiłam mnóstwo rzeczy, które wtedy w listopadzie zdecydowałam się zostawić po to, żeby budować siebie na nowo. I tak nie było wtedy mowy o robieniu czegokolwiek, - uzdrowienie nie przyszło z dnia na dzień. Nawet nie miałam fizycznych sił do robienia czegokolwiek, moja waga spadła do 43kg przy wzroście 165, w nocy nie miałam siły nawet przewrócić się z boku na bok. Z czasem przybierałam na wadze dzieki lekom, które wspomagały apetyt, chodziłam nadal do psychologa i psychiatry. Powoli zaczęłam się interesować tym, co się dzieje dookoła. Długo nie było mowy, żeby wrócić do wcześniejszych zajęć, ale i na to przyszła pora. Wróciłam do drużyny, znowu śpiewam w zespole, od października znowu zacznę studia i teraz czuję, że zupełnie inaczej do tego wszystkiego podchodzę. Kiedyś żyłam bez życia. Nie potrafiłam się cieszyć z niczego. Teraz jestem szczęśliwa, - to wszystko ma głębszy wymiar, wszystko co robie ma sens. Jeszcze wciąż troche mi brakuje, ale dzięki temu, że postanowiłam zostawić kompletnie wszystko i zająć się sobą, zacząć od zera, teraz zaczynam życie, którego zawsze pragnęłam, a które było poza moim zasięgiem. Nie bójcie się wzywać pomocy! Nie bójcie się w momencie kiedy nie ma na nic siły odpuścić! Wrzucić na luz, zostawić wszystko. Wiem, że to nie jest proste. Moja drużyna została bez wodza, a była to słaba drużyna, która była nominowana do wymarcia. Byłam pewna, że przez moją nieobecność się rozsypie. Ale tak się nie stało. Dziewczyny super sobie poradziły i to jeszcze bardziej nas wzmocniło jako jednostkę. Nie ma sensu ciągnąć nijakiego życia, szkoda na to czasu! Lepiej dać sobie rok na wzięcie oddechu (jeśli jest potrzeba to więcej), by potem powoli, naturalnie wszystko tworzyło się od nowa. Miejcie wiarę w to, że wszystko się ułoży. Wiem, że kiedy się choruje, to wydaje się, że już nic nie będzie lepiej, ja przecież miałam to samo. Ale potraktujcie moje słowa jako wyznanie osoby, która była na dnie, a teraz żyje, jest szczęśliwa i ma się dobrze. Trzymam za Was mocno kciuki i wierzę, że każdemu z Was (jeśli ktoś to czyta) uda się opuścić bezsens i zacząć wspoaniałe życie, bop każdy na to zasługuje :) Pozdrawiam Was gorąco i służę pomocą oraz świadectwem
  18. Witajcie! Piszę tutaj po to, żeby poprzez moje doświadczenie dać nadzieję wszystkim, którzy znajdują się w totalnym bezsensie, którym brakuje wiary w to, że to co złe kiedyś minie. Naprawdę da się pokonać depresję! Wszystko zależy od Ciebie, bo to, czego potrzebujesz jest w Tobie, niezależnie od tego w jak ogromnej beznadziei się znajdujesz. Moje życie do tej pory było niewyraźne, gubiłam się we wszystkim, czułam wszechogarniający chaos i bałagan. Czułam juz dawno temu, że coś jest ze mną nie w porządku, chodziłam do psychologa w tajemnicy przed rodziną, otoczeniem, - nie chciałam się z nikim dzielić tym, że coś mi jest, chciałam być silna na wierzchu mimo wszystko. W listopadzie zeszłego roku nie wytrzymałam. Już nie miałam siły dalej trzymać tej maski, już się nie dało. Nie byłam przecież w stanie ukryć tego, że tygodniami nie mogę wstać z łóżka, nie śpię, nie jem, nie myję się, nie przebieram; nie mówiąc już o wychodzeniu gdziekolwiek. Zawaliłam przez to studia, co było bolesne, bo zaczęłam się uczyć na wymarzonym kierunku. I kiedy właśnie dotknęłam takiego totalnego dna - zaczęłam się baaardzo powoli odbijać. Rodzina i przyjaciele okazywali wsparcie. Zdałam sobie sprawę, że błędem było chowanie się przed nimi. To właśnie oni ostatecznie zaczęli mi przychodzić z pomocą, - sama nie dałam rady. Zaczęłam chodzić do specjalistów, brać lekarstwa. Podjęłam decyzję o odłożeniu studiów i wszystkich innych obowiązków ( byłam drużynową harcerek, śpiewałam w zespole..) i zanim moja choroba wyszła na dobre robiłam mnóstwo rzeczy, które wtedy w listopadzie zdecydowałam się zostawić po to, żeby budować siebie na nowo. I tak nie było wtedy mowy o robieniu czegokolwiek, - uzdrowienie nie przyszło z dnia na dzień. Nawet nie miałam fizycznych sił do robienia czegokolwiek, moja waga spadła do 43kg przy wzroście 165, w nocy nie miałam siły nawet przewrócić się z boku na bok. Z czasem przybierałam na wadze dzieki lekom, które wspomagały apetyt, chodziłam nadal do psychologa i psychiatry. Powoli zaczęłam się interesować tym, co się dzieje dookoła. Długo nie było mowy, żeby wrócić do wcześniejszych zajęć, ale i na to przyszła pora. Wróciłam do drużyny, znowu śpiewam w zespole, od października znowu zacznę studia i teraz czuję, że zupełnie inaczej do tego wszystkiego podchodzę. Kiedyś żyłam bez życia. Nie potrafiłam się cieszyć z niczego. Teraz jestem szczęśliwa, - to wszystko ma głębszy wymiar, wszystko co robie ma sens. Jeszcze wciąż troche mi brakuje, ale dzięki temu, że postanowiłam zostawić kompletnie wszystko i zająć się sobą, zacząć od zera, teraz zaczynam życie, którego zawsze pragnęłam, a które było poza moim zasięgiem. Nie bójcie się wzywać pomocy! Nie bójcie się w momencie kiedy nie ma na nic siły odpuścić! Wrzucić na luz, zostawić wszystko. Wiem, że to nie jest proste. Moja drużyna została bez wodza, a była to słaba drużyna, która była nominowana do wymarcia. Byłam pewna, że przez moją nieobecność się rozsypie. Ale tak się nie stało. Dziewczyny super sobie poradziły i to jeszcze bardziej nas wzmocniło jako jednostkę. Nie ma sensu ciągnąć nijakiego życia, szkoda na to czasu! Lepiej dać sobie rok na wzięcie oddechu (jeśli jest potrzeba to więcej), by potem powoli, naturalnie wszystko tworzyło się od nowa. Miejcie wiarę w to, że wszystko się ułoży. Wiem, że kiedy się choruje, to wydaje się, że już nic nie będzie lepiej, ja przecież miałam to samo. Ale potraktujcie moje słowa jako wyznanie osoby, która była na dnie, a teraz żyje, jest szczęśliwa i ma się dobrze. Trzymam za Was mocno kciuki i wierzę, że każdemu z Was (jeśli ktoś to czyta) uda się opuścić bezsens i zacząć wspoaniałe życie, bop każdy na to zasługuje :) Pozdrawiam Was gorąco i służę pomocą oraz świadectwem
×