Skocz do zawartości
Nerwica.com

malgosia7602

Użytkownik
  • Postów

    142
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez malgosia7602

  1. Są szpitale i SZPITALE. Co innego zamknięty oddział psychiatryczny, a co innego otwarty oddział nerwic, który można porównać do sanatorium i gdzie panuje super atmosfera.Tam najłatwiej dobrać lek, więc warto się poświęcić.
  2. Asmo, sam twierdzisz, że jesteś na skraju, a może być jeszcze gorzej. Wówczas też nie będziesz w stanie pracować Lekarz ma rację, szpital jest najlepszym rozwiązaniem. Musisz się przełamać, zostawić wszystko w cholerę ( wiem że to trudne) i pomyśleć o najważniejszym- swoim zdrowiu. Albo, tak jak radzi widmo, bierz do wizyty olanzapinę. Trzymaj się.
  3. myszka76, witaj na forum :) Proponuję zacząć od tego: http://www.drogadosiebie.pl/choroba_afektywna_dwubiegunowa/o_chorobie -- 01 lis 2013, 20:31 -- No i czytaj ten wątek, najlepiej od początku ( cz.I) Pozdrawiam
  4. Też zdycham. Totalna niemoc. Trzy dni czułam się rewelacyjnie, wyjechałam na weekend i tylko sobota była udana. W niedzielę czułam jak słabnę z godziny na godzinę. Smutek, bezsens, nie umiałam się już cieszyć i relaksować. Pojawiło się napięcie, lęk, najchętniej nie wychodziłabym z łóżka. Chyba się przeforsowałam, w jeden dzień chciałam zrobić wszystko, w końcu przez 3 tygodnie nigdzie nie wychodziłam. Po powrocie do domu miałam zamiar się położyć, niestety uniemożliwili mi to niespodziewani goście. "Wyssali" ze mnie resztki energii. Wczoraj przespałam pół dnia, dzisiaj to już masakra. Nie mam siły zrobić sobie jeść, wykąpać się, do spaceru z psem zmuszałam się ze łzami w oczach. Liczę dni do szpitala. Miałam nadzieję, że fluoksetyna pomoże, ale jestem już na max dawce i odnoszę wrażenie, że to placebo. Wahania jak były tak są, żadnej dłuższej poprawy poza skutkami ubocznymi typu zawroty głowy, senność, o prowadzeniu auta nie wspomnę- takich jazd jeszcze nigdy nie miałam. Listopad jest najgorszy. Już dwa lata z rzędu nie dałam rady jechać na cmentarze w Święto Zmarłych, czuję że w tym roku też tak będzie.
  5. Asmo, karbamazepina jak najbardziej, ale można byś na nią uczulonym. Ja niestety jestem Byłam po niej tak "naćpana", że nie mogłam utrzymać się na nogach. Też mam ten problem. Po depakinie przytyłam 7 kg, trochę chciałam bo byłam chudzina, ale bez przesady. Mam zamiar przejść na lamotryginę. Mam nadzieję, że w szpitalu się uda, bo lekarze zwykle mówią, że to nie "koncert życzeń" Do tych co biorą lamotryginę- po jakim czasie zauważyliście efekty działania? Czy ktoś z Was przechodził z depakiny na lamo? U mnie od 3 dni ogromna poprawa. Wróciłam do świata żywych. Trzeba to wykorzystać i wyjechać na weekend do jakiegoś SPA :) Zaraz się zbieram. Od trzech tygodni nigdzie nie wychodziłam, poza spacerami z psem i do pobliskiego sklepu. Ściskam Was mocno
  6. Też mam bóle pleców, strasznie upierdliwe. Kiedyś myślałam, że to efekt" siedzącego trybu życia" czyli pracy przy biurku, często zgarbiona i ogólnie małej ilości ruchu. Od jakiegoś czasu doszły do tego bóle nóg. Biorę diosminę, która pomaga, ale kiedy dwukrotnie próbowałam odstawić, bóle wracały. A też myślałam, że to przez wysokie temperatury ( tak sugerował lekarz). O nerwobólach nie wspomnę. Trzy razy dopadł mnie międzyżebrowy- coś potwornego. Lądowałam wtedy na pogotowiu na bardzo bolesnym zastrzyku. Na szczęście to już historia.
  7. Ja wczoraj zaczęłam, dzisiaj skończyłam. Za dużo na raz. To niesamowite, jak wiele może znieść człowiek... -- 17 paź 2013, 23:19 -- Już taki ze mnie debil, że zapomniałam jak się cytuje. K****, masakra
  8. Przeczytałam książkę Roberta. Lęki mi wróciły...
  9. "(...) Czemu wtedy kiedy nie brałam leków, kiedy nie wiedziałam, że choruje fazy były owszem, nawet dłuższe i bardziej intensywne ale jakoś sama dochodziłam do siebie i udało mi się osiągnąć kilkuletnią remisję? A teraz odkąd jestem zdiagnozowana i biorę leki to ciągle jest jak w kalejdoskopie, fazy się szybciej zmieniają, remisje są krótkie a i ja sama czuję się wyobcowana? Jakbym nie była sobą, może za bardzo się kontroluję i chce to jakoś poukładać żeby było jak dawniej ale chyba już się nie da. Moje życie zmieniło się o 360 stopni, a od ponad 2 lat czuję znaczne pogorszenie ( próby "s", szpitale ). Chciałabym znow dojść do stanu remisji i pożyć w nim kilka lat , odpocząć od tej ciągłej szarpaniny z własnym JA." Lejdis, czuję dokładnie to samo Ja rozumiem, że musimy brać stabilizatory, aby zapobiegać manii/ hipo, co z kolei ma uchronić nas przed kolejną depresją, ale tak się nie dzieje. Depresja jest tak czy owak, czy biorę stabilizator, czy nie. Od dwóch lat jest tylko depresja, równie ciężka jak przed leczeniem normotymicznym. Do tego doszła fobia społeczna, której nigdy w życiu nie miałam. Też mam straszne problemy z załatwianiem spraw, wychodzeniem do ludzi. Stąd często odnoszę wrażenie, że się cofam
  10. Robert, nie mogę się powstrzymać Jestem mniej więcej w połowie i powiem tak- MISTRZOSTWO ŚWIATA Skoro na mnie, czytającej większość kolejny raz, książka robi takie wrażenie, to z pewnością będzie to bestseller :) Życzę Ci tego z całego serca. Widmo, jak zwykle miałeś rację. Jest zdecydowanie lepiej. Dziękuję za dobre słowo. Pozdrawiam Wszystkich
  11. Robert Mojego maila znasz. Czekam z niecierpliwością. p.s. Nie mogę powstrzymać łez...
  12. Keji, Ja osobiście w maniach zakochiwałam się na zabój , totalnie mi odbijało. Czy tego żałowałam? Nigdy. Wspominam to jako najlepsze okresy w moim życiu. Nawet teraz, w ciężkiej depresji,morda mi się na chwilę uśmiechnęła jak to piszę Zawsze natomiast byłam bardzo rozsądna w sferze finansowej. Żadnych długów, nieprzemyślanych inwestycji. No może trochę zbyt dużo "szmatek" znosiłam do domu, leżały miesiącami w szafie jeszcze z metkami, do tej pory nie mogę się tego pozbyć :) Na pewno przez manie rozpadło się moje małżeństwo. Gdybym w momencie podjęcia decyzji o rozwodzie wiedziała jakie czeka mnie piekło, zostałabym przy mężu. Wiecie co mi powiedział mój lekarz prowadzący w szpitalu stawiając diagnozę? Cyt. " W gruncie rzeczy to wcale nie jest pani taka chora. Wystarczy regularnie brać leki i będzie dobrze" Ordynator Kliniki, wybitny specjalista w leczeniu chad... Dlatego jestem za prawdą. Nieco później mój znajomy psychiatra nazwał rzecz po imieniu. " Chad to wegetacja". Byłam już po rozwodzie, sama, bez żadnych perspektyw na ułożenie sobie życia. Nie wierzę w remisję. Z tego się nie wychodzi. Zastanawiam się nad odstawieniem leków. Wolę manię, po której zdychałam bo zdychałam, ale co użyłam to moje. Teraz zdycham non stop. Dla mnie wybór jest prosty.
  13. „Udaję radość, której we mnie nie ma, ukrywam smutek, żeby nie martwić tych, którzy mnie kochają i troszczą się o mnie. Niedawno myślałam o samobójstwie. Nocą, przed zaśnięciem, odbywam ze sobą długie rozmowy, staram się odegnać złe myśli, bo byłaby to niewdzięczność wobec wszystkich, ucieczka, jeszcze jedna tragedia na tym i tak już pełnym nieszczęść świecie.” Moja remisja trwała dokładnie 10 dni. To był najlepszy okres odkąd sięgam pamięcią. Po raz pierwszy od lat byłam SOBĄ. Wczoraj poczułam się trochę gorzej, dziś do południa było ok, po czym z godziny na godziny mój nastrój spadał. W tej chwili leżę zalana łzami, myśląc skąd wziąć siłę żeby skończyć ten koszmar. Takie życie mnie nie interesuje. Skoro nie jest mi dane żyć normalnie, wolę wcale. Z każdym nawrotem tracę siły do walki...gasnę...nie wiem jak długo jestem w stanie wytrzymać to piekło. A wystarczył mały "zapalnik"...wiadomość, która nie dotyczy mnie bezpośrednio i każdy normalny, zdrowy człowiek, po głębszym przemyśleniu, szybciutko przeszedłby nad tym do porządku dziennego. Ale nie ja....
  14. Dżejmson, Nic dodać, nic ująć. Czuję to samo. Tłumaczę sobie jak tylko mogę, ale tęsknota za hipomanią pozostanie już chyba na zawsze...
  15. Jest progres. Czwarty dzień normalności :) O tym, że mam chad przypominają mi tylko leki, które muszę zażyć no i myslówa jak długo to potrwa. Czuję się idealnie, tak jak przed chorobą. Mija akurat siódmy tydzień od zwiększenia dawki antydepresantu i mam ogromną nadzieję, że te ostatnie silne wahania były początkiem zmiany fazy. Oby... Czego sobie i Wam życzę. Małgosia
  16. Witam, Ostatnie dni były straszne, prawie nie wychodziłam z łóżka. Gdyby nie obowiązek wychodzenia z psem, spałabym całymi dniami. Jesień jest zawsze dla mnie tragiczna. Wychodząc na spacer z psem lub do sklepu (tylko tam wychodzę) mam straszne schizy, że ludzie wiedzą o mojej chorobie, że wzbudzam tylko współczucie i żal. Chodzę smutna, ze spuszczoną głową, widzę bezsens dalszej egzystencji. Tydzień temu miałam wizytę u mojego lekarza. Prawie się z nim pokłóciłam. Miałam akurat trochę lepszy nastrój a na "dzień dobry" dostałam ochrzan, że przyszłam później, a on zamierzał właśnie wyjść, mimo że była godzina 11.15, a jego obowiązkiem jest przyjmować do 14. Ale jak ja miałam wizytę na 10 i przychodziłam punktualnie, a do gabinetu wchodziłam ok 12, bo okazywało się, że na 10 ma jeszcze kilka osób, to było dobrze. I to ma być psychiatra? Przecież pacjent może przyjść w różnym stanie, z myślami samobójczymi, a taki pseudolekarz od ludzkich dusz, na wejściu atakuje. Spierd..... mi humor, załapałam doła i cały dzień czułam się już źle. Do tego próbował mi wmówić, że rzekomo miałam remisję. Jakoś sobie nie przypominam... Dla mnie remisja to w miarę normalne życie czyli możliwość podjęcia pracy, założenia rodziny, jako takiego funkcjonowania w społeczeństwie. Odkąd mam zdiagnozowany chad i biorę stabilizator, jestem w czarnej dupie, z chwilowymi przebłyskami, które trwają maksymalnie 2,3 dni. Ale cóż...mój lekarz został ogłoszony lekarzem roku i każde podważenie jego zdania, to straszna ujma na honorze. Jest mocno zaskoczony moją wiedzą i widać, że go to wk....... Wczoraj wieczorem coś "zaskoczyło". Dostałam powera, wzięłam się za porządki w domu, które robiłam z przyjemnością, bez problemu wzięłam prysznic ( ostatnio musiałam się zmuszać, było to nie lada wyzwanie), a wieczorem prowadziłam ponad godzinną, dość elokwentną konwersację telefoniczną z przyjacielem. Ostatnio nie byłam w stanie skleić zdania na gg, telefonów nie odbierałam (mam zawsze wyciszone dzwonki-nie wiem dlaczego). Dziś wstałam z uśmiechem na twarzy, wszystko robię szybko i nic nie stanowi problemu. Myśli gonią, a jak czytam, to litery, słowa same "przeskakują" . Wiem...to nie powód do radości, ale po tak długim cierpieniu marzę tylko o tym, aby ten stan trwał i trwał.... 12 listopada śmigam do "kukułczego gniazda", konkretnie Akademia Medyczna w Gdańsku. Chciałabym przejść na lamotryginę, gdyż podobno jest ona zalecana przy dominujących stanach depresyjnych. Mój lekarz boi się podjąć tego w warunkach ambulatoryjnych. Dziwne... Poza tym mam rentę do końca roku, więc dobrze by było się położyć. Niech główkują, bo tak dalej być nie może, za duża huśtawka. Zrobiłam sobie test na depresję Becka oraz test na fobie społeczną. Wyniki najgorsze z możliwych. Te testy są naprawdę bardzo pomocne w ocenie swojego stanu. Wielu psychiatrów z nich korzysta. Należy tylko przyjąć jakiś konkretny okres czasu, np ostatnie 2 tygodnie, miesiąc. Pozdrawiam Wszystkich serdecznie i życzę zdrowia Małgosia -- 27 wrz 2013, 14:45 -- Mój nastrój wrócił do normy, znów jestem w czarnej dupie. A rano było tak pięknie... Zaplanowałam sobie wyjście do kosmetyczki, do solarium, trochę się odprężyć i o siebie zadbać. Zmęczył mnie 40 minutowy spacer z psem i na nic nie mam już siły. Spotkałam dobrą kumpelę. Nie zauważyła mnie. Odwróciłam głowę i poszłam w przeciwnym kierunku. Nie wiem dlaczego...
  17. Widmo Dziękuję za odniesienie się do mojego postu. Leki zawsze brałam i nadal biorę pod ścisłą kontrolą lekarza, z tym że mam możliwość samodzielnej zmiany dawki seronilu o 20 mg. Mam spore doświadczenie w dawkowaniu leków, a dziś na wizycie usłyszałam jedno zdanie od mojego lekarza to potwierdzające - "Pełen profesjonalizm";) Tak więc żadnych eksperymentów na własną rękę. Jeśli chodzi o mój obecny stan, który jest dla mnie zwykłą wegetacją, to muszę przyznać że to co napisałeś jest bardzo mądre i warte przemyślenia. Często myślałam podobnie, czy ja aby nie porównuję wszystkiego do okresu manii, ale wydaje mi się że tak nie jest. Ja nie wymagam od życia nie wiadomo czego. Mam gdzieś adrenalinę i te wszystkie wrażenia. Chcę tylko w miarę, powtarzam- w miarę-normalnie żyć. Dla mnie remisja to podjęcie pracy, założenie rodziny, normalne funkcjonowanie w społeczeństwie. Ja jestem zmęczona po odkurzeniu mieszkania, godzinnym spacerze z psem, czy też zakupach w pobliskim sklepie. Wyjście do miasta raz w miesiącu i załatwienie kilku prostych spraw kończy się tym, że z trudem wracam autem do domu, zdejmuję buty, rzucam reklamówki z zakupami i muszę się położyć, a często przespać. Jestem tak wypompowana, że przez najbliższe dwa tygodnie nie mam najmniejszej ochoty na jakiekolwiek wyjścia. Jedyne czego pragnę, to zaszyć się w domu i mieć święty spokój. To ma być remisja? Reagowanie lękiem na każdą propozycje wyjścia do ludzi, izolowanie się, ciągłe zmęczenie, totalna obojętność, brak jakiejkolwiek motywacji... Jeden dzień w tygodniu dobrego samopoczucia..??? Nie dla mnie... Dodam jeszcze, że zawsze zanim zachorowałam, kochałam świat i ludzi, a w domu siłą nie można było mnie zatrzymać.
  18. Cały Robcio Ja chcę książkę, a tu nic... Dziś jest lepiej. Co zauważyłam: Kiedy jestem na samej Depakinie, mój nastrój jest w miarę stabilny, jednak trzymanie mnie pod kreską zero sprawia, że czuję się jak warzywo. Zero uczuć, emocji, napędu...tak się nie da żyć. Gdy dodam antydepresant, a konkretnie fluoksetynę 40 mg, coś w tej mojej łepetynie zaczyna trybić. I kiedy już idzie ku lepszemu, co się dzieje? Otóż pojawiają się skrajne wahania nastroju, tak jakby Depakina wcale nie działała. Czuję się jak przed diagnozą. Co Wy na to?
  19. Pozamiatało mną. Obudziłam się wczoraj znów chora. Totalna niemoc, lęk i bezsens dalszego istnienia. Jestem w stanie jedynie spać albo bezmyślnie przeglądać strony w necie. Nie rozumiem tego co czytam, drażni mnie telewizja, dzieci bawiące się za oknem. A było już tak dobrze. Były chwile, że zapominałam o tym że kiedykolwiek byłam chora. Pomyślałam nawet o powrocie do pracy... Dlaczego???? Dziś nienawidzę Boga.
  20. Witajcie Kochani, Widmo, Intel-mieliście rację. Zwiększyłam dawkę fluoksetyny i jest dobrze Sama depakina w moim przypadku to za mało. Oby ten stan trwał jak najdłużej... Panowie-jak się czujecie? Ostatnio na forum sama płeć piękna Pozdrawiam Wszystkich "odmiennych inaczej"
  21. maargooo, W moim przypadku to, jak zachowują się osoby mi bliskie ma ogromy wpływ na moje samopoczucie. Wystarczy, że ktoś podniesie głos, skrytykuje mnie, a mój nastrój momentalnie leci w dół. Większa kłótnia potrafi całkowicie mnie rozwalić nawet na 2-3 dni. Ja też mam na myśli w szczególności jedną osobę, która nie zdaje sobie z tego sprawy i żadne argumenty do niej nie docierają lolil, Leki w chad to podstawa. Terapia jest wskazana, ale jako dodatkowa pomoc. Nie radzę eksperymentować. U mnie odstawienie leków skończyło się masakryczną depresją. Mam nauczkę. Pozdrawiam
  22. sens, Będzie dobrze, wiara czyni cuda. Dbaj o siebie i myśl pozytywnie. Moje gratulacje
  23. Mój lekarz zawsze mi powtarzał, że benzo w depresji nie pomoże
  24. Widmo, Robert, dziękuję za odpowiedzi. Może kogoś to zainteresuje... Jest kilka części. Polecam.
×