-
Postów
238 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez nemesis
- Poprzednia
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- 10
- Dalej
-
Strona 9 z 10
-
Leczę się 7 miesięcy, po około 4 miesiącach brania leków i psychoterapii zaczęło się poprawiać na tyle, że mogłam wyjść sama z domu bez obawy, że stracę przytomność. Z ojcem mojego dziecka nie jestem już ponad 7 lat, za to mam wspaniałego męża, który bardzo wspiera mnie w chorobie. Na resztę mojej rodziny też mogę liczyć, w chwilach załamania to moja mama jeździła ze mną do lekarza, bo ja niestety nie przyswajałam podstawowych informacji, nie rozumiałam tego co się do mnie mówi, zapominałam o wielu rzeczach. Tata na zmianę z moim mężem woził mnie co tydzień do psychoterapeuty, przerabiali ze mną ćwiczenia zalecane w ramach psychoterapii. Moja rodzina okazała mi wiele wyrozumiałości i wsparcia.
-
Migawka, ja też tak miałam. Siadałam pod prysznicem, woda lała mi się na głowę, a ja wyłam. Wyłam, bo jeszcze nigdy nie odczuwałam tak ogromnego bólu gdzieś w środku, we mnie, który dosłownie miażdżył, paraliżował, odbierał sens życia.
-
ja przez 4 m-ce schudłam 18 kg, jak szłam do lekarza to pewnie myśleli, że leczę się na anoreksję
-
mnie po tisercinie 24 h nie mogli dobudzić
-
tylko jasne strony - pozytywne miejsce
-
zły człowiek - moja kierowniczka
-
skasowane pliki na komputerze - moje zdjęcia ślubne
-
Mój dzisiejszy dzień dostarczył mi adrenaliny co najmniej na tydzień jak nie na miesiąc. Jak co rano poszłam z psem na spacer, a że była ładna pogoda to postanowiłam iść trochę dalej niż zwykle. W lesie mój pies zachowywał się poprawnie, ale jak doszliśmy nad zalew to po prostu wstąpił w niego istny szatan. Jak zobaczył łabędzie to od razu wskoczył do wody, klapki na oczy i uszy i ani myślał mnie słuchać. Krzyczałam, gwizdałam, ale on płynął tylko dalej i dalej. Kiedy zaczął znikać mi z oczu to myślałam, że zwariuje. Zaczęły zalewać go fale i tak strasznie zaczął skomleć, a jaj mogłam tylko stać na brzegu i ryczeć, bo panicznie boję się wody i poza tym nie umiem pływać. Kiedy w pewnym momencie gdzieś zniknął i przestał odpowiadać na moje wołanie wyobraziłam sobie najgorsze, każdy konar, każdy cień na wodzie wyglądał jak jego martwe ciało. Nienawidzę telefonów, ale w tym momencie nawet o tym nie myślałam, liczyło się tylko życie mojego przyjaciela. Zadzwoniłam po pomoc, wychlipałam do słuchawki, że mój pies się topi, żeby ktoś mi pomógł. w ciągu kilku minut, które dla mnie były wiecznością, przypłynęła motorówka. Znaleźli mojego psa całego i zdrowego, choć nie mniej rozdygotanego i przerażonego niż ja. Nie wiedziałam śmiać się czy płakać, przytulić go czy nakrzyczeć. Jeszcze targają mną emocje jak to piszę, tak niewiele brakowało, a straciłabym ukochanego przyjaciela.
-
Familiada - teleturniej
-
Zacznij psychoterapię zanim sięgniesz dna. Ja też się przed tym broniłam, ponieważ mam opór żeby uzewnętrzniać się przed obcymi osobami. Z terapii grupowej wyszłam z rykiem i powiedziałam, że nigdy już tam nie wrócę. Dopiero terapia indywidualna mi pomogła zrozumieć co leży u podstaw moich zaburzeń i jak sobie z tym radzić. Same leki nie wystarczą, zagłuszą chorobę ale nie zlikwidują jej przyczyny. Nie poddawaj się i walcz z tym. Na początku też było mi ciężko, nie wiedziałam, że życie tak może boleć. Różne myśli krążyły mi po głowie, nawet te najgorsze. Zawsze uważałam, że nie ma sytuacji bez wyjścia, że zawsze jest jakieś rozwiązanie, a tu nagle niespodzianka, ślepa uliczka. Brałam spore dawki leków uspokajających i nasennych, chciałam zasnąć i wreszcie mieć spokój. Ktoś kiedyś powiedział, że sen to miły stan. Dobrze w niego zapaść, kiedy nie można się zdecydować: żyć czy umierać. Do walki zmobilizował mnie mój 12-letni syn, który powiedział: mamusiu ale ty o tym nie myślisz? - o czym synku? - mamusiu ale ty nie chcesz się zabić, bo co zrobię bez ciebie ja i tata? Wtedy zrozumiałam, że muszę walczyć.
- Poprzednia
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- 10
- Dalej
-
Strona 9 z 10