U mnie było trochę inaczej. Każdy człowiek, z jakiegoś powodu był nic nie warty, zły, więc lepiej nie rozmawiać, nie znać. Wierzyłem w to, ograniczając krąg znajomych do ludzi, których ojciec alkoholik nie znał. Dziś, kilka lat po jego śmierci odkrywam krok po kroku, że ci ludzie nie byli źli. Wiele wyjaśniła mi żona, przekonała ludzi, że ja to nie "drugi ojciec" ale zupełnie ktoś inny. Zadziałało. Z niektórymi się nawet przyjaźnie .