Skocz do zawartości
Nerwica.com

chocolate-brown

Użytkownik
  • Postów

    15
  • Dołączył

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia chocolate-brown

  1. Dzień dobry, czy Waszym zdaniem bycie DDA ma wpływ na bycie rodzicem? Próbuję zrozumieć pewną osobę, która po urodzeniu dziecka całkowicie się zmieniła. Wpadła w jakąś obsesję na punkcie swojego dziecka, która trwa już rok. Nie pozwala prawie nikomu do niego dochodzić, widzi ciągłe zagrożenia, jest zazdrosna o dziecko względem swojego partnera, odrzuca wszystkich dookoła, zrezygnowała ze związku, jedynym miejscem ukojenia jest dom, w którym wcześniej się wychowywała, choć okres dzieciństwa w tym domu łączył się z ciągłym piciem ojca i współuzależnioną matką, która całkowicie nie radziła sobie z sytuacją. Ta osoba porzuciła swoje plany i marzenia i wróciła w objęcia matki, choć ma 40 lat i 20 lat nie mieszkała z rodzicami. Do tego widzi ciągłe zagrożenia dla swojego dziecka, a sama, choć jest perfekcyjna, uważa siebie za złą matkę. To tak w dużym skrócie. Trudno jest składnie opisać całą sytuację, ale jak Państwo widzicie, jest dziwna...
  2. Dobrze, że jesteście :) Najgorsze jest to, że zatruwamy nie tylko nasze życie, ale również życie innych. Z nami naprawdę jest trudno wytrzymać... Pod koniec tygodnia idę do dermatologa, jeżeli rozwieje moje wątpliwości - idę do psychiatry. Postanowiłam i nie mogę zmienić zdania, kolejny już raz... Ile czasu można się oszukiwać, że sami damy sobie radę...
  3. Gratuluję dziecka! :) No, nawet nie myśl o czytaniu w internecie, teraz nie powinnaś się denerwować! tylko cieszyć :) A w internecie sami znawcy. Gdyby to wszystko się sprawdzało, to byśmy już dawno byli po tamtej stronie :) Ach, jak się to wszystko łatwo pisze, a później i tak robi po swojemu :) Ja się boję, że tabletki zniszczą mi już całkowicie psychikę, mam nadzieję, że gdy już się wybiorę, to chociaż będą one jakoś dobrze dobrane, żebym faktycznie mogła normalnie funkcjonować.
  4. Najgorsze jest czytanie w internecie, teoretycznie szuka się informacji, które mogą uspokoić, a znajduje się miliony, które niepokoją. I coraz więcej, coraz więcej... Myślę nad psychiatrą bardzo intensywnie i jeszcze chwilę a druga połówka mnie tam wypchnie, co będzie dobre, bo jeszcze niedawno łudziłam się, że jestem w stanie sama sobie pomóc, ale chyba jednak to nie jest takie łatwe. Dobra historia... Czyli jednak zdarzało Ci się nie wymyślać :) A jak się teraz czujesz? Leczysz się?
  5. Postanowiłam, że pójdę do dermatologa jeżeli coś faktycznie się zmieni, muszę walczyć ze sobą, bo chyba najważniejsza jest praca nad własną psychiką Też tak macie, że wkręcacie sobie różne rzeczy, inni uważają, że są one zupełnie irracjonalne, a Wy uważacie, że Oni mówią tak tylko dla świętego spokoju? Skąd się to cholerstwo bierze. To już jest natręctwo... Bo kto normalny ogląda swój pieprzyk z 50 razy dziennie?
  6. Może bardziej znacie się niż ja, dlatego pytam... Czy pieprzyk, który mam od dwóch lat (nie zmienia się, jest okrągły, ma około 2mm) może być czerniakiem, czy to tylko moje wkręty... Pokazuje go wszystkim znajomym, oni uważają, że jest normalny. Jedyne co go odróżnia to kolor, jest ciemniejszy niż pozostałe... Wydaje mi się, że jeżeli coś nie zmienia się tak długi czas, to jest normalne? Potrzebuje kogoś, kto sprowadzi mnie na ziemie... chyba czerniaki są większe...?
  7. Jestem z Dąbrowy, gdzie jest szansa dostać się do psychologa? najlepiej na nfz...
  8. Witam wszystkich, poczytałam sobie kilka Waszych postów i tak bardzo Was rozumiem... Jestem na etapie czerniaka, 2 lata temu również miałam przeświadczenie, że mam czerniaka, przyczepiłam się do małego czarnego pieprzyka, który ma około 2 milimetrów... przez 2 lata nic się nie zmieniło, a ja znowu sobie o nim przypomniałam, a już myślałam, że to nie powróci... Czy Wy też tak macie?
  9. Jest tu ktoś jeszcze? Mieszkam w Dąbrowie Górniczej :)
  10. Witam, Dąbrowa Górnicza, co tam u Was Zagłębiacy? mam nadzieję, że dobrze... mimo wszystko!
  11. Mam tak samo jak Ty, szczególnie w okresach takich jak teraz, gdzie w każdym momencie straszą wojną. Media jeszcze bardziej nakręcają...
  12. Hej, Z tym brakiem przykładu, to prawda. Moja mama sama mi powtarza, że również tego przykładu nie miała. Z mojej strony tu już krzyk rozpaczy... Tak, myślałam o wyprowadzce i prawdopodobnie niebawem się wyprowadzę, choć w tym przypadku mam pewne wyrzuty sumienia. Ciężko to wytłumaczyć... Że ich zostawię, że mama będzie łapała większe doły... Same paradoksy, bo ze mną niby też się kłóci. Przez ostatnie trzy lata mieszkałam w innym mieście i przyjeżdżałam tylko na weekendy, w czasie których łapałam doła, niemal za każdym razem... Dzięki za wszystko, buziaki!
  13. Witam wszystkich bardzo serdecznie, Jestem Dominika i mam 22 lata. Temat moich dołków i ciągłych spadków samopoczucia jest dla mnie tematem drażliwym, może dlatego też nie wybrałam się jeszcze do psychologa (pomimo wielu prób). Niby wszystko jest ok, przed wakacjami obroniłam się, niebawem zaczynam studia magisterskie, jestem w szczęśliwym związku i jakoś się toczy do przodu. Wiadomo, są gorsze i lepsze dni, jak u każdego, ale teoretycznie nie mogę narzekać. Teoretycznie. Na okres wakacyjny przyjechałam do rodziców, w roku akademickim widziałam ich co weekend. Można powiedzieć, szczęśliwa rodzina. Chciałabym, aby tak było, jednak kłótnie między moimi rodzicami są nieodłącznym "atrybutem", który należy do nich przypisać. Jest tak... od zawsze. Nigdy nie miałam dobrego przykładu, nigdy nie słyszałam miłych słówek, które mogliby do siebie kierować...Zawsze tylko krzyki i wyzwiska. Boli mnie za każdym razem, kiedy mam z tym styczność, nie wspomnę już o tym, że wylewam przy tym hektolitry łez. Nie potrafię się wtedy opanować, nawet teraz, na samą myśl, chce mi się płakać. Można powiedzieć, jestem już dorosła, powinnam zająć się swoim życiem. Nie potrafię, nie umiem znieść myśli, że to pewnie nigdy się nie zmieni. Oni chyba nie zdają sobie jak wielką krzywdę mi wyrządzili. Jestem w domu i niemal cały czas płaczę, czuję się jak idiotka, bo czasami faktycznie płaczę o pierdoły. Moja mama zamiast mnie wspierać rzuca tekstami 'tak, popłacz sobie znowu'. Kiedy powtarzam, że nie dali mi odpowiedniego wzorca, mama stwierdza, że to może ja ich nauczę jak mają żyć. Tylko kto tu kogo ma uczyć? Wszyscy są tak znerwicowani, że najzupełniej w świecie nie da się żyć. Czasami mam ochotę się wyprowadzić i więcej nie wrócić, a z drugiej strony chciałabym żeby wszystko było dobrze, żebym mogła im wszystko powiedzieć, normalnie porozmawiać... Nie wiem, co mam zrobić, jak mam się podnieść, jak im pomóc, jak żyć normalnie? Pozdrawiam....
  14. Witam wszystkich bardzo serdecznie, jestem tutaj nowa. Mam 21 lata i od kilku lat mam nerwicę. Na początku tego tak nie nazywałam, ale należy spojrzeć prawdzie w oczy. Najgorsze jest to, że mam pewne opory, jeśli chodzi o wizytę u psychologa. Mam nadzieję, że założenie konta na tym forum choć w części mi pomoże i będziemy mogli podzielić się swoimi doświadczeniami. Mój charakter jest okropny, jestem zupełnym wrażliwcem i sądzę, że przez to dostaję od życia po dupie. Mogłoby się wydawać, że wszystko jest ok, mam gdzie mieszkać, studiuję na kierunku, o którym zawsze marzyłam, idzie mi bardzo dobrze, jestem zdrowa ( choć w moim odczuciu jest zupełnie inaczej) - jednak cały czas nie potrafię się cieszyć życiem. Wmawiam sobie różnego rodzaju chory, które są oczywiście śmiertelne. Obecnie mam raka krtani. Gula w gardle nie daje mi żyć, a im bardziej o niej myślę, tym bardziej ją czuję. Typowy mechanizm. Najlepiej czuję się po piwie, wtedy jakby wszystko ustępuje. Ale, nie przesadzajmy, leczyć się piwem nie mam zamiaru :) To straszne, że osoba tak młoda jak ja nie potrafi się w pełni cieszyć życiem. Najgorsze jest to, że często, gdy byłam z kimś w związku, wymagałam ( nieświadomie), aby starał się mi pomóc. Bardzo możliwe, że było to jedną z przyczyn rozpadnięcia się ostatnio związku, w który byłam bardzo zaangażowana, trwał 1.5 roku i jednak wiele przeżyłam...Po rozstaniu nie potrafię się podnieść, już zupełnie czuję się rozbita i chora. Ciekawa jestem jak u Was wygląda historia. Pozdrawiam cieplutko Dominika
×