Skocz do zawartości
Nerwica.com

Autumn

Użytkownik
  • Postów

    53
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Autumn

  1. Objawy odstawieniowe to normalka... Mi się z kolei kręci w głowie często na Esci. W ogóle taka rozbita jestem, sflaczała, jakby mnie ktoś walcem przejechał, najchętniej bym leżała w łóżku i czytała albo oglądała filmy, ogólnie tyłka nie chce mi się kompletnie ruszyć nigdzie... Często muszę się też wspomagać afobamem, bo mam napady, ostatnio to jest ciągle jeden konkretny - uczucie, że mi gardło puchnie od środka i zmniejsza się dopływ powietrza, a wkrótce się całkiem zamknie. Męczące strasznie, już wolałam bóle serca sto razy bardziej. Jestem ciekawa, czy mi to "puchnięcie" kiedyś przejdzie... Nie chcę wiecznie brać afobamu, wszyscy wiemy jaki to syf
  2. Jestem szczęśliwa, bo wczoraj miałam urodziny (=picie wieczorem ze znajomymi) i miałam świadomość cały dzień, że nie mogę wziąć afobamu choćby nie wiem co (raz wzięłam nieświadoma i piłam po nim, tragedia), więc oczywiście bałam się że dostanę ataku o wiele bardziej niż zwykle... ale jakoś przetrwałam i się cieszę bardzo :) a humor dobry, bo przepięknie na dworze jest - cudowne słońce, rześkie powietrze, liście o wszystkich kolorach złota, szumiące trawy i spadające kasztany... pogoda chyba naprawdę ma duży wpływ na humor
  3. Sandrus jakiś czas temu też takiego giganta miałam... i to takie duszenie, że nie byłam w stanie wypowiedzieć słowa, w głowie mi się kręciło i przed oczami ciemniało, nawet afobam nie pomógł. Chłopak zadzwonił po pogotowie, najbardziej żenujące było to, że jak tylko zobaczyłam ambulans to zaczęło mi przechodzić... I co powiedzieć tym ratownikom - och już okej? Tak mi głupio było, że się poryczałam w tym ambulansie.
  4. I powiedziała ci że masz brać to razem? Dobrze wiedzieć, bo mam i to, i to w domu. A sam afobam ci nie wystarcza? bo mi nawet najgorsze ataki niweluje. I czy rzeczywiście jest wielka różnica (pozytywna) po dodaniu do niego hydro? pytam z ciekawości, może się kiedyś przyda
  5. Jeszcze tylko godzina z hakiem tym cholernym pociągiem, wytrzymałam już 4 i to bez afobamu, mimo że parę razy mi się wydawało że coś mi tam w gardle puchnie, więc jestem z siebie dumna
  6. Ja zdanie "zalecany czas leczenia wynosi od 1 do 2 miesięcy" zrozumiałam tak, że choć owszem, nikt na pewno nie umrze od stosowania dłużej, to jednak około tyle powinno być optymalnie. Ale to drobiazg, nie ma co się o to sprzeczać. Dobrze wiedzieć, że można łączyć z benzo (co prawda nie pytałam mojego lekarza, bo już nie muszę, ale wierzę, że skoro tak piszesz, to jesteś pewna), jak miałam na nim mini-ataki, to brałam pół afobamu i potem i tak się stresowałam, że coś mi się stanie Kto wie, czy mi ten Escitil pomoże, na razie są tylko skutki uboczne (spodziewane...), jak nie, to będę dalej z psychiatrą kombinować, a póki co z niecierpliwością czekam na upragnioną psychoterapię, chcę wierzyć, że pomoże mi choć trochę (zakładam, że mówiąc "inaczej leczyć" miałaś na myśli właśnie terapię, a nie inny niż Esci lek)
  7. Ok, założę, że ta możliwa opuchlizna wspomniana w ulotce występuje skrajnie rzadko i mnie na pewno nie dotknęła, najwyżej... będzie co ma być (teraz mi łatwo mówić bo mam afobamowego luza w miarę ) A w efekt placebo też jak najbardziej wierzę... btw 12 lat to rzeczywiście strasznie długo!
  8. Dzięki będzie.dobrze, też staram się stosować różne techniki uspokojenia bezlekowego :) sęk w tym, że ta duszność - to wrażenie opuchnięcia w gardle, które utrudnia przepływ powietrza, jest jedynym, czego wciąż panicznie się boję. Przywykłam już do bólu serca, do zawrotów głowy, do drżenia, do różnych bóli - udało się, bo wiem, że od tego nie umrę nagle (serce nie jest idealne, ale badane i dobre na tyle, żeby nic się nie stało). Natomiast z powodu obrzęku gardła można przecież umrzeć i to w ciągu paru minut, po prostu się udusić. Dlatego kiedy mnie to dopada (w dodatku mam wrażenie, że puchnie wolno ale coraz bardziej w czasie takiego ataku), to jest koszmar, od razu afobam i modlitwa, żeby przeszło i się obyło bez pogotowia... Co do Escitilu, to jest SSRI i na razie i tak mi nie pomaga, zaczyna jakiekolwiek działanie najwcześniej po 2. tygodniach (u mnie jest 3. dzień), na początku to jest nic albo najczęściej same skutki uboczne (w tym nasilony lęk niestety, dlatego wielu ludzi wspomaga się benzodiazepinami na początku) ale sęk w tym że trzeba to przetrwać żeby dotrzeć do zbawiennego działania, dlatego nie chodzi tu tyle o świadomość, że pominięcie tej jednej tabletki wpłynie negatywnie na moje poczucie dzisiaj, tylko obawę, że zaburzy to jakoś rytm całego leczenia - w końcu bardzo ważne jest przyjmowanie leku codziennie, regularnie. Tylko że skąd ja mam wiedzieć, czy ta dzisiejsza duszność to była nerwica, czy Escitil... w sumie jak wzięłam afobam to przeszło w większości, więc chyba można skłaniać się w stronę psychiki? Myślę czy nie wziąć Escitilu tak jak powinnam i w pociągu ewentualnie w ramach napadu nie wziąć po prostu jeszcze jednego afobamu (nie łykam tego jak cukierków, staram się jak najrzadziej, ale jak muszę to wiem, że muszę)... ech dziadostwo ta nerwica
  9. Obudził mnie dzisiaj po 5 h snu niepokój i lęk (dzisiaj rano brałabym 3. tabletkę Escitilu). Ale do tego już przywykłam. Gorzej, że miałam uczucie, że mam "opuchnięte" gardło od środka i język i że przez to mi się gorzej oddycha. Oczywiście od razu po ulotkę, czytam, no i jest to jako możliwy objaw uboczny. Jednak ja miałam podobne odczucia też kompletnie nic nie biorąc, to jeden z objawów mojej nerwicy. Ale skąd mam wiedzieć na pewno? Póki co wzięłam afobam, bo oczywiście od razu mnie zimny pot oblał ze strachu, że zmierzam ku uduszeniu, poza tym czeka mnie dzisiaj podróż pociągiem 5h którą MUSZĘ odbyć. Nie wiem czy brać dzisiejszy Escitil czy pominąć dla uspokojenia się, jeśli pominę to jakby mnie w pociągu złapało to łatwiej mi będzie sobie wmówić, że to nerwica, ale z drugiej strony jak wiadomo, pomijanie dawki nie może być dobre...
  10. Angst, skoro po jednym miesiącu brania Pramolanu działanie zmalało prawie do zera, to nie mam raczej zbyt optymistycznych poglądów na jego dłuższe działanie, nawet przy zwiększeniu dawki (kolejny miesiąc i koniec?). Poza tym przecież ten lek nie jest przeznaczony do stosowania długotrwale, nawet na ulotce jest napisane, że do dwóch miesięcy. Pramolan od początku traktowałam jako lek "na przetrzymanie", idąc do psychiatry poza innymi rzeczami miałam też nadzieję na mocniejszy lek, który ma działanie naprawdę terapeutyczne i który przyjmuje się długo. Nie nastawiam się na cud nad Wisłą, czytałam, że można b. długo czekać na efekty, ale ja i tak nie wierzę w żadną magiczną pigułkę, która odbiera szybko i sprawnie wszystkie problemy na zawsze, nie uzależnia, najlepiej jeszcze bez żadnych efektów ubocznych Aha, i Pramolan mimo wszystko nie zniwelował tego, co jest jedną z najbardziej uprzykrzających mi życie rzeczy - strachu przed pobytem w miejscach, gdzie ewentualnie potrzebna pomoc mogłaby być trudno dostępna, boję się jechać pociągiem odwiedzić mamę, boję się pojechać do ojca pod Warszawę, bo pogotowie dalej niż tu u mnie w centrum... No i ten paniczny strach przed przebywaniem samą w mieszkaniu wieczorem i w nocy pozostał (bo może zasłabnę albo umrę i nikt mnie nie znajdzie), dlatego Pramolan nie załatwia dla mnie sprawy (jakkolwiek nie chcę go szkalować, bo jak napisałam wyżej ma mnóstwo zalet i i tak mi pomógł). Ponadto z tego co czytałam nie powinno się go łączyć z benzo (ale to może być mylna informacja, jednakże ja się boję łączyć przy jakiejkolwiek wątpliwości), a to dla mnie tragedia bo afobam doraźnie potrafi uratować mnie przed wizytą na pogotowiu, natomiast z escitilem afobam można łączyć bez obaw. No i ten zakaz alkoholu... nawet jednego piwa nie mogłam wypić bo się gorzej czułam (sprawdziłam), a z escitilem ponownie - alkohol, szczególnie w umiarkowanych ilościach, w ogóle nie powinien zaszkodzić, co jest dla mnie ważne szczególnie przy długotrwałym leczeniu, mam 21 lat, studiuję, ma się ochotę czasem ze znajomymi drinka posączyć. Dlatego decyzja aby zmienić była u mnie świadoma :)
  11. Niesamowite. Będziesz brał dużo większą dawkę poważnego leku niż dozwolona na ulotce, bo jakiś gościu na forum napisał, że w juesej tak robią Ewentualnym kandydatem do nagrody Darwina byłbyś na pewno -- 19 wrz 2012, 09:05 -- Obudził mnie dzisiaj po 5 h snu niepokój i lęk (dzisiaj brałabym 3. tabletkę Esci). Ale do tego już przywykłam. Gorzej, że miałam uczucie, że mam "opuchnięte" gardło od środka i język i że przez to mi się gorzej oddycha. Oczywiście od razu po ulotkę, czytam, no i jest to jako możliwy objaw uboczny. Jednak ja miałam podobne odczucia też kompletnie nic nie biorąc, to jeden z objawów mojej nerwicy. Ale skąd mam wiedzieć na pewno? Póki co wzięłam afobam, bo oczywiście od razu mnie zimny pot oblał ze strachu, że zmierzam ku uduszeniu, poza tym czeka mnie dzisiaj podróż pociągiem 5h którą MUSZĘ odbyć. Nie wiem czy brać dzisiejszy Escitil czy pominąć dla uspokojenia się, jeśli pominę to jakby mnie w pociągu złapało to łatwiej mi będzie sobie wmówić, że to nerwica... -- 19 wrz 2012, 21:24 -- Widzę, że tu trochę ucichło, a miałam nadzieję, że sobie pogadam o esci z wami... mam dziwny skutek uboczny (tzn. tak zakładam, że to ubok, bo nigdy wcześniej tak nie miałam a teraz nagle się pojawiło) - boli mnie dosyć mocno tak jakby skóra i pod skórą w prawej części głowy, tzn. ucho, szyja pod uchem i prawe oko oraz jego okolice. dziwne uczucie o_O mam nadzieję, że chociaż to oko szybko minie bo doskwiera mi to
  12. U mnie najcięższe napady wyglądają tak, że serce kołacze i do tego mam takie uczucie, jakby je ktoś ściskał z całej siły w pięści (ból bardzo nieprzyjemny), do tego duszność dwojaka - albo wrażenie, że mogę nabrać powietrza do płuc tylko do połowy, albo wrażenie, jakbym miała opuchnięty przełyk i zaciskał się przepływ powietrza, oczywiście schiza że zamknie się do końca i umrę z uduszenia. Do tego silne zawroty głowy, niemożliwość skupienia wzroku na jednym miejscu, drżenie dłoni, to takie standardy, raz było też drętwienie kończyn, takie uczucie jakbym nie miała władzy nad nimi do końca, bywają też różne bóle w innych miejscach, np. silny brzucha, kłucie w płucach albo w szyi, oblewa mnie zimny pot. To wszystko rzadko występuje razem (zdarzyło się ze 4 razy od kwietnia), zazwyczaj są to pomniejsze ataki, tak, że np. zaczyna boleć serce coraz bardziej, więc zaczynam się stresować i dołączają zawroty głowy bądź duszności. Albo sam przełyk mam wrażenie że mi puchnie, więc i stres się pojawia = jest tylko gorzej. Skopiuję mój post z innego tematu o podobnym tytule, a nuż komuś pomoże: Cierpię na nerwicę lękową (przy napadach myślę, że umieram, serce, płuca, zawroty głowy, etc. nasila się w miejscach gdzie hipotetyczna pomoc byłaby trudno dostępna) z umiarkowaną depresją od pół roku, ale uczę się radzić sobie. Jeszcze jakiś czas temu nie potrafiłam opanować ataku - jak przyszedł, to mogiła, "umierałam" wg siebie, pogotowie albo płacz, męczarnia, afobam itd. Teraz, będąc już przebadana pod niemal każdym możliwym kątem w celu wyeliminowania prawdziwych fizycznych schorzeń - to ważne, bo trzeba uwierzyć, że to naprawdę dzieje się tylko w naszej głowie i realnego zagrożenia nie ma - przy wielu atakach potrafię sobie poradzić, albo przynajmniej zminimalizować lub przeczekać bez większych tortur. Mi osobiście pomaga kilka rzeczy. Czasem przenoszę się myślami w moje "czarodziejskie miejsce" - takie, które kojarzy mi się tylko ze szczęściem, relaksem i dobrymi wspomnieniami bądź marzeniami. U mnie są to zazwyczaj Alpy włoskie, w które często jeździłam w dzieciństwie. Ważne, żeby wyobrażać to sobie naprawdę intensywnie i w skupieniu, tak, jakby się tam było. Ja mogę praktycznie poczuć zapach krystalicznie świeżego powietrza i sosen, poczuć rześki powiew na policzkach... To jedno z moich milszych wspomnień i wyobrażanie sobie, że tam jestem autentycznie potrafi sprawić, że wchodzę w stan relaksu. Po prostu nie ma mnie już tu, gdzie jestem naprawdę. W pełni umysłem, a przez to także niemalże ciałem przenoszę się tam, gdzie chcę - tam nie mam nerwicy, nie mam depresji, jestem bezpieczna, szczęśliwa, uśmiechnięta i kochana. Pozostaję tam tyle, ile mam ochotę lub jest mi to potrzebne. Czasem też wyśmiewam swoją nerwicę. To może zabrzmieć dziwnie, ale często działa. Moja nerwica jest głupia, irracjonalna i irytuje mnie straszliwie, więc czemu dać jej wygrać? Zaczyna mnie boleć serce albo ciężko mi złapać powietrze, to mówię sobie - ooch, znów umierasz? No z pewnością, zawał jak nic, już piąty w tym miesiącu. Tego typu rzeczy. Dosłownie staram się bagatelizować i sprowadzać do rangi błahostki atak, bo nie ma nic gorszego niż traktowanie go śmiertelnie poważnie. Zajmuję się wtedy też czymś innym. Bywa, że mija dosyć szybko. Czasem pomaga mi też głębokie, spokojne oddychanie przez dobrych kilka minut bądź spacer na świeżym powietrzu. Jeśli wszystkie te sposoby zawiodą, to biorę afobam, robię sobie mocnej melisy, wpuszczam świeże powietrze do pokoju i po prostu czekam...
  13. Jestem po wizycie u psychiatry wczoraj, a więc przestaję też brać Pramolan który mi rodzinny przepisał i przerzucam się na to, co mi zapisał (Escitil czyli SSRI). Ale muszę powiedzieć, że i tak już zawsze będę dobrze wspominać Pramolan :) Działanie uspokajające ma praktycznie już od 1. dnia zażywania (dla mnie to było na wagę złota), po tygodniu pojawił się u mnie lepszy nastrój ogólny i zdecydowanie mniej lęków. Ze skutków ubocznych tylko i wyłącznie czasem senność, szczególnie na początku brania. Podczas tego miesiąca, kiedy brałam go 1-1-1 nie miałam ani jednego dużego napadu lęku (takiego, że się rozważa czy pogotowie wzywać). Ale też podczas ostatnich dni tego miesiąca zauważyłam, że jakby o wiele słabiej działa... więc dobrze że akurat ta wizyta wypadła.
  14. Wszystko pięknie, ale z twoich słów wynika, że nie zdajesz sobie prawy, że leki typu Afobam BYWAJĄ przepisywane do brania na stałe i ci ludzie, którym to się przydarzy mogą nie wiedzieć, że to złe, bo przecież skoro psychiatra przepisał... Poza tym niektórzy sami sobie wymyślają, że będą brać codziennie przez iks czasu. Nie tyle miałam na myśli polecanie konkretnego leku zamiast innego, co polecanie leku działającego długoterminowo, na którego efekty trzeba czekać, zamiast łykanie tylko doraźnie ogłupiaczy (albo co gorsza regularnie, jak to się zdarza), ignorując te pierwsze leki, które jako jedyne mają jakieś działanie terapeutyczne. Może dla ciebie to oczywiste, ale zapewniam cię, że nie dla każdego jest. Nie wszyscy ćpają od 10 lat, dla wielu nerwica jest czymś nowym lub stosunkowo nowym i na tym forum poszukują właśnie informacji. Nie można przecież w 100% polegać na opinii jednego lekarza, szczególnie, że zdarzają się szarlatani, poza tym kogoś mogą zwyczajnie interesować opinie innych (np. ja do takich należę), a niekoniecznie wchodzi tu, żeby od razu lecieć i brać to, co napisze poszczególny użytkownik
  15. O, temat dla mnie Wkręcałam sobie już absolutnie wszystko. Zawał serca, udar, rak każdego narządu, wrzody żołądka, owrzodzenie jelita, silna alergia, astma, przewlekła obturacyjna choroba płuc, jaskra, perforacja przełyku, zakrzepica, niedoczynność tarczycy, guzy tarczycy, borelioza, toksoplazmoza, rozmaite zatrucia, no wszystko po prostu. Śmieję się już teraz z tego, bo to tak strasznie niedorzeczne kiedy się tyle tego człowiekowi nazbiera, a większość przebadana i oczywiście wszystko cacy. I tak, psychika jest na tyle potężna, że może dawać prawdziwe, fizyczne objawy - bóle tam, gdzie nie ma powodu ich być, itd. Na szczęście to i tak lepsze, niż bóle powodowane prawdziwymi chorobami. Mnie wciąż wiecznie coś pobolewa - kłuje w każdym możliwym miejscu, itd. Ale po prostu to ignoruję i samo przechodzi.
  16. Cierpię na nerwicę lękową (przy napadach myślę, że umieram, serce, płuca, zawroty głowy, etc. nasila się w miejscach gdzie hipotetyczna pomoc byłaby trudno dostępna) z umiarkowaną depresją od pół roku, ale uczę się radzić sobie. Jeszcze jakiś czas temu nie potrafiłam opanować ataku - jak przyszedł, to mogiła, "umierałam" wg siebie, pogotowie albo płacz, męczarnia, afobam itd. Teraz, będąc już przebadana pod niemal każdym możliwym kątem w celu wyeliminowania prawdziwych fizycznych schorzeń - to ważne, bo trzeba uwierzyć, że to naprawdę dzieje się tylko w naszej głowie i realnego zagrożenia nie ma - przy wielu atakach potrafię sobie poradzić, albo przynajmniej zminimalizować lub przeczekać bez większych tortur. Mi osobiście pomaga kilka rzeczy. Czasem przenoszę się myślami w moje "czarodziejskie miejsce" - takie, które kojarzy mi się tylko ze szczęściem, relaksem i dobrymi wspomnieniami bądź marzeniami. U mnie są to zazwyczaj Alpy włoskie, w które często jeździłam w dzieciństwie. Ważne, żeby wyobrażać to sobie naprawdę intensywnie i w skupieniu, tak, jakby się tam było. Ja mogę praktycznie poczuć zapach krystalicznie świeżego powietrza i sosen, poczuć rześki powiew na policzkach... To jedno z moich milszych wspomnień i wyobrażanie sobie, że tam jestem autentycznie potrafi sprawić, że wchodzę w stan relaksu. Po prostu nie ma mnie już tu, gdzie jestem naprawdę. W pełni umysłem, a przez to także niemalże ciałem przenoszę się tam, gdzie chcę - tam nie mam nerwicy, nie mam depresji, jestem bezpieczna, szczęśliwa, uśmiechnięta i kochana. Pozostaję tam tyle, ile mam ochotę lub jest mi to potrzebne. Czasem też wyśmiewam swoją nerwicę. To może zabrzmieć dziwnie, ale często działa. Moja nerwica jest głupia, irracjonalna i irytuje mnie straszliwie, więc czemu dać jej wygrać? Zaczyna mnie boleć serce albo ciężko mi złapać powietrze, to mówię sobie - ooch, znów umierasz? No z pewnością, zawał jak nic, już piąty w tym miesiącu. Tego typu rzeczy. Dosłownie staram się bagatelizować i sprowadzać do rangi błahostki atak, bo nie ma nic gorszego niż traktowanie go śmiertelnie poważnie. Zajmuję się wtedy też czymś innym. Bywa, że mija dosyć szybko. Czasem pomaga mi też głębokie, spokojne oddychanie przez dobrych kilka minut bądź spacer na świeżym powietrzu. Jeśli wszystkie te sposoby zawiodą, to biorę afobam, robię sobie mocnej melisy, wpuszczam świeże powietrze do pokoju i po prostu czekam...
  17. Zgadzam się, również biorę Pramolan czekając na wizytę u psychiatry póki co i jest bardzo okej. Nie ma tego "buchu" spokoju i olewactwa jak po Afobamie, ale jest za to długoterminowe działanie bez takiego paskudnego uzależnienia i uodpornienia.
  18. Moim zdaniem długotrwałe leczenie afobamem to jakieś nieporozumienie... Nie próbuję nikogo zdenerwować, ale ten lek jest strasznie uzależniający i w dodatku bardzo szybko przyzwyczaja się do niego organizm, więc trzeba brać więcej i więcej. Tak mi powiedziała lekarka, tak czytałam i tak sama odczułam, a zażywałam go (0,5mg) tylko doraźnie przy najgorszym ataku nerwicy. Na początku działał jak magiczna ręka - byłam praktycznie jak naćpana, nie kojarzyłam, nie czułam żadnych emocji, maksymalne otumanienie, spokój, nawet lepszy nastrój. To była taka ulga, że po niedługim czasie zaczęłam wyszukiwać pretekstów, żeby go wziąć. Bo uczucie było trochę jak po trawie, tylko bez skutków ubocznych. Na szczęście starczyło mi rozsądku i silnej woli, żeby nie dać się wciągnąć i wciąż w mojej szufladzie leży sobie kilka tabletek tylko na najczarniejsze chwile. Dodam, że po 4 miesiącach brania go TYLKO doraźnie (średnio raz w tygodniu, czasem się zdarzyło 2) odczuwam znaczne zmniejszenie działania. O ile kiedyś jedna tabletka po kwadransie sprawiała, że miałam luz jakich mało, o tyle dziś zaczyna działać o wiele później i o wiele, wiele słabiej. Tak więc czy jest sens leczyć się takim lekiem przyjmując go regularnie? Przecież nie można w nieskończoność zwiększać dawki. Tylko jedną, bardzo dziwną zresztą rzecz trzeba mu zapisać na plus. Niweluje kaca. Jak wielu z was pewnie wie, kac dla nerwicowca to podwójna męka - do mdłości, bólu głowy i tym podobnych dochodzą kołatki serca, drżenie kończyn, duszności, ogólnie panika. Zdarzyło mi się to tylko raz, bo rzadko tak dużo piję i wzięłam ten afobam z zamysłem usunięcia tylko nerwicowych objawów - wszystko, włącznie z mdłościami i calutkim kacem przeszło w kwadrans, jakbym nigdy nie piła o_O Zdziwiło mnie to strasznie, bo całe życie byłam pewna, że zwyczajnie nie istnieje żadna magiczna pigułka ani sposób na kaca, trzeba odcierpieć i tyle...a tu proszę.
  19. Mnie osobiście Pramolan pomaga. Cierpię na PTSD od czasu bycia naocznym świadkiem nagłej śmierci bliskiej osoby, mam nerwicę lękową, przy napadach wydaje mi się, że umieram albo boję się o życie narzeczonego. Mam też depresję. Nie byłam jeszcze u psychiatry, wizyta za 3 tygodnie, ale znajoma lekarka przepisała mi póki co Pramolan właśnie, biorę 1-0-1 i widzę poprawę. 1. opakowanie brałam tylko 50mg na noc, ale pomagało mi to tylko w zaśnięciu (po 2 godzinach od zażycia senność i wyciszenie), a następnego dnia już było tak jak wcześniej, dlatego przy kolejnych 2. opakowaniach dołożyłam 50mg rano również. Z chęcią dołożyłabym też 50mg po południu, ale już mi nie starczy tych pigułek do wizyty jeśli tak zrobię. Jestem zdecydowanie spokojniejsza, mam troszkę lepszy nastrój, świat wydaje się ciut mniej szary. Nie dopadają mnie ataki lęku tak często już, nie bolą mnie różne narządy i części ciała na tle nerwicowym - to dla mnie najważniejsze chyba, bo ciągle latam po lekarzach, często za duże pieniądze (żeby szybciej) i wyniki mam w dużej mierze w porządku mimo różnych bóli i złego samopoczucia, zaczynam sobie jednak uświadamiać, że nerwica również i takie najprawdziwsze, długotrwałe fizyczne objawy może dawać, nie tylko sercowe, a fakt, że po Pramolanie te bóle zaczynają zanikać tylko mnie w tym utwierdza. Przykład: przez tydzień dzień w dzień dusiłam się, płuca bolały, miałam wrażenie, że mają zmniejszoną objętość, straszne męki, bo to nie było w formie ataków, tylko trwało cały dzień, zapisałam się już nawet do pulmonologa, przekonana oczywiście, że to przewlekła obturacyjna choroba płuc (ta wikipedia...) i czeka mnie śmierć (schiza nerwicowca). Po 3 dniach (!) brania Pramolanu 1-0-1 po bólu płuc nie ma śladu. Jako ciekawostka - mam też wyjątkowo bujne sny, co noc śnią mi się różne rzeczy ze skomplikowanymi wątkami, które w dodatku zapamiętuję. Efekty uboczne? Żadnych, poza może lekką sennością w ciągu dnia czasem, ale to mi nie przeszkadza i może być również spowodowane faktem, że nie piję kawy itd. a wręcz jeszcze melisę, tak mi weszło w nawyk od czasu zaczęcia się tej nerwicy, że wolę być senna niż pobudzona, bo to mniejsza szansa na atak. Ale jeśli ktoś nie ma z tym problemu, to filiżanka kawy powinna temu zaradzić.
×