Skocz do zawartości
Nerwica.com

infrared

Użytkownik
  • Postów

    44
  • Dołączył

Treść opublikowana przez infrared

  1. infrared

    Sny

    Ja ostatnio też miewam dziwne sny, które, o dziwo, pamiętam, bo nigdy tak nie było. Nie zwracam na nie uwagi i nie nakręcają mnie, chyba że pojawi się w nich jakiś wątek/osoba, które dają mi do myślenia. To o nich potem rozmyślam, ale bez zbędnych emocji, bo te emocje uwalniają się właśnie podczas snu. Przynajmniej takie mam wrażenie.
  2. Ojjj jakbym czytała o sobie :) Boję się przeraźliwie biegania, roweru, czegokolwiek takiego, bo jak nic będzie zawał :) Ale stosuję metodę małych kroków. Swego czasu biegałam, mimo że bałam się przeraźliwie, ale o dziwo uspokajał mnie pulsometr. Mogłam kontrolować puls, widziałam, co się dzieje z moim sercem, i , niesamowite, nic się nie działo. Ba, biegałam w górnej granicy, przy pulsie rzędu 160 i nie umarłam. Zaczynałam baardzo powoli, minuta biegu, pięć minut spacerku, z czasem, gdy nie było efektów ubocznych, zmieniałam proporcje. Trzeba zaufać swojemu sercu, bo jeśli jest fizycznie zdrowe, to super, dajmy mu żyć i nie stresujmy go niepotrzebnie. A bieganie ma fantastyczny wpływ na serce, polecam. Na początku każdych ćwiczeń, zwłaszcza jeśli długo się nie ćwiczyło, serce się szybciej męczy - to nie jest objaw choroby, to jest normalne. Potem zwiększa się wydolność i jest lepiej. Pamiętam czasy szkolne, gdzie tak nas ćwiczyli, że serce czuć było w gardle, i te nikt nie umarł. Trochę zaufania do swojego organizmu, nerwy nerwami, ale jakoś tam stara się prawidłowo funkcjonować :)
  3. Dla mnie najgorsze jest to uczucie zatrzymania serca, doprowadza mnie do szału i określa cały mój dzień, jeśli się tylko pojawi. W domu praktycznie tego nie mam, mam w pracy nagminnie, podczas rozmowy często mi się zdarza - nawet błahej - najgorsze ze wszystkiego jest właśnie to. I tak jak udało mi się wygrać z dusznościami, przyspieszonym pulsem, zawrotami głowy i innymi tego typu rzeczami chłodną logiką, tak tutaj jestem bezsilna. Bo mogę sobie tłumaczyć, że jestem zdrowa i to tylko (aż) jakieś emocje, ale od razu budzi się panika. A kiedyś to miałam tylko przy zasypaniu. Po holterze przeszło. A jakieś trzy miesiące temu wróciło, no i nie chce puścić.
  4. W czasach mojej obsesji ciśnieniem miałam 160/110. Normalnie mam koło 130/85. Naprawdę, te wartości, które podajesz, gdyby się powtarzały przez dłuższy czas, albo gdybyś miała niskie ciśnienie - a masz normalne - mogłyby powodować jakieś dodatkowe objawy. Nie myśl o tym, głęboko oddychaj i przestań mierzyć ciśnienie przez kilka dni:)
  5. Moja mama ma raka. Cukrzycę. Astmę. Nadciśnienie. I parę innych chorób. Czy myśli o tym? No pewnie. Ale nie przeżywa tak jak my - ja. Nie siedzi i nie zastanawia się - Boże, tu mnie kłuje, to na pewno coś strasznego. Mówi - kurczę, ale mnie dziś boli, pewnie od pogody. I idzie dalej. Do czego zmierzam - dla osób chorych, jakby nie brzmiało to brutalnie, to codzienność. Można sobie radzić z tym lepiej, albo gorzej, ale to już jest. A nerwicowcy boją się czegoś, co dopiero może się stać. Taka walka z wiatrakami.
  6. Ja mam "epizody magnezowe", w przypływie nadziei zaczynam się suplementować aż do czasu jakiegoś nowego ataku, kiedy stwierdzam, że chyba jednak nie przynosi to spodziewanych efektów. W związku z tym, że ostatnio przeżywam nawrót przygód sercowych, przeżywam też nawrót miłości do magnezu. Od jakiś dwóch tygodni faszeruję się podówójną porcją wraz z ogólną zmianą diety jak na razie mój puls z 75-80 przy blokerze spadł w granice 55-65. Może to chwilowe, bo mam akurat trochę wolnego i nie muszę się stresować w pracy. Kołatania mi się zdarzają. Tak samo zdarza mi się uczucie pustki zamiast serca (ale to pewnie dlatego, że zaczynam się obawiać, że za chwilę serce zacznie mi bić za wolno) i wszystkie inne przypadłości. Po dziesiątkach ekg, echu serca i holterze serce traktuję jednak trochę po macoszemu. Wg badań jest zdrowe, kiedy ostatnio pytałam lekarza, czy mam robić jeszcze jakieś badania, o mało co nie popukał się w głowę Jeśli macie wątpliwości, a nie robiliście badań - no to natychmiast do pana doktora. Po badaniach pozostaje zdrowy rozsądek.
  7. Kark, szyja, cały kręgosłup, twarz, wszystko mi boli i drętwieje kiedyś nawet udałam się do fizjoterapeuty, który stwierdził, że wypada mi dysk i stąd bóle szyi, głowy itp., a po drugie, że mam tak spięte mięśnie, że dziwiłby się, gdyby nie dawało to żadnych efektów. Co do pisków - miałam taki epizod, jak przestałam na niego zwracać uwagę, minęło i do tej pory przynajmniej nie wróciło.
  8. Inaczej, kiedy poczucie bezpieczeństwa jest zaburzone przez brak - pracy, pieniędzy, miłości, to wszystko to kwestia podjęcia działania, no i odrobiny szczęścia. Braki trzeba wypełnić, ustabilizować swoje życie i można iść do przodu. Przerabiałam to masę razy. Ale jak się pozbyć nadmiaru - chociażby emocji, złych myśli, do tego jeszcze nie dotarłam. Myślę, że dla każdego tak naprawdę poczucie bezpieczeństwa znaczy trochę coś innego. Każdy ma jakieś cele, priorytety, system wartości. Każdy ma jakieś strachy, większe lub mniejsze. Kwestia zdefiniowania tego, co nam to poczucie bezpieczeństwa zakłóca. No i ciężka praca nad tym. Samo nic się nie dzieje, a szkoda.
  9. Dzisiejszy dzień mnie złamał. Myślałam, że znalazłam przyczynę moich problemów i po jej wyeliminowaniu będzie nareszcie normalnie. No i było. Do czasu. I jeszcze sama się nakręcam. Oby jutro było lepiej.
  10. Sama się zastanawiam nad tą kwestią, z racji tego, że mam całe spektrum objawów i one tak naprawdę są moją główną bolączką - można powiedzieć, że od żołądka, przez serce do głowy non stop coś mi jest. Miałam robione podstawowe badania krwi, ekg chyba z pięć razy, odwiedziłam kilku różnych internistów, kardiologa, w końcu psychiatrę. Wszyscy twierdzą, że jestem zdrowa, że tak naprawdę nie ma sensu robienie dodatkowych badań. I ja im przez chwilę wierzę, potem "coś" mnie łapie, idę do mojej rodzinnej, ta mnie popuka, posłucha, mówi, że nic mi nie jest i tyle. A potem wszystkie objawy mi się zmieniają. Już nawet przestałam tam chodzić, bo to nie ma sensu. Ale cały czas się zastanawiam, czy może jednak nie powinnam sobie zrobić jakichś dodatkowych badań.
  11. Niektóre ciągle, niektóre chwilami, od czasu do czasu się zmieniają; im więcej im poświęcam uwagi, tym bardziej je odczuwam. Nie zadręczaj się, nie warto - jeśli jesteś na coś chory, rozmyślanie nad tym nic nie zmieni, jeśli to nerwica, to tylko sam się nakręcisz.
  12. Czytam Twoje posty i widzę pełno wątpliwości, którymi sama się niedawno zadręczałam :) Pytałeś wcześniej, czy zapisać się do psychologa, czy poczekać - nie widzę sensu, żeby czekać. Mi zajęło kilka miesięcy przekonanie siebie, że nie jestem chora na żadną konkretną chorobę, że po prostu nie umiem już inaczej reagować na stres i stąd masa przeróżnych objawów. Odwiedziłam w międzyczasie chyba z dziesięciu różnych lekarzy, z których jeden zasugerował psychologa. I jeśli badania nic nie wykazują, to taka droga pozostaje. Chociaż powiem szczerze, na początku o wiele bardziej pomogła mi wizyta u psychiatry, który niejako potwierdził moją nerwicę i wytłumaczył mi "medyczne" wątpliwości.
  13. A ja czekam na dzień, kiedy moja kochana nerwica da mi w końcu urlop i będę mogła go przeżyć w miarę normalnie, bo już powoli zapominam, jak to jest.
  14. Mam coś w ten deseń, podobno u mnie to nerwy, chociaż nie wiem, bo mój lekarz zanim jeszcze się odezwę już mi mówi, że to na pewno nerwica. Ale, jakby nie było, każdy przypadek jest inny. Chociaż jeśli mialeś wszystkie badania, to pewnie tak.
  15. infrared

    Witam

    Ja też się przywitam, a co :) Z nerwicą walczę od niedawna, czasami jest lepiej, częściej gorzej, ale mam nadzieję, że wyjdę z tego zwycięsko. Na forum zarejestrowałam się, żeby nie marudzić wszystkim naokoło, a jednak móc się czasami wygadać. I to chyba tyle :)
  16. A ja rozumiem, bo też tak mam :) I nie, nie mam problemu z alkoholem, piję jedno piwo na miesiąc, w porywach do dwóch, ale ostatnio to tragedia. I kończy się tak, że na imprezach alkoholowych popijam sobie Karmi, a proponującym "coś mocniejszego" dziękuję. Chyba nie ma innego sposobu.
  17. A gdzie chodzisz? W Poznaniu? Chętnie wymienię się wrażeniami, też niedawno zaczęłam Dzień najgorszy z możliwych, powrót po urlopie do pracy i na dzień dobry wściekły klient. Całe dwa tygodnie urlopu poszły na marne.
  18. Witam, to mój pierwszy post tutaj, więc w razie jakiejś wpadki proszę o wyrozumiałość Moja przygoda z nerwicą oficjalnie zaczęła się trzy miesiące temu. Zaczęło się od bólu w klatce piersiowej i kołatania serca podczas zasypiania. Po wizycie u lekarza rodzinnego, który delikatnie mówiąc mocno mnie przestraszył (miałam podwyższony puls, kazał mi natychmiast dzwonić na pogotowie gdybym się gorzej poczuła) i po powrocie do pracy doszły mi zawroty głowy, kłucia w okolicy serca, dosyć sporo dolegliwości bólowych. Miałam wykonane podstawowe badania - morfologia, OB, TSH, cukier, EKG, lekarz rodzinny stwierdził, że nic mi nie jest i zarządził jakieś ziołowe tabletki na uspokojenie. Tabletki nie pomogły, doszły mi napady paniki (mialam wrażenie, że staje mi serce i przestaję oddychać, zapadam się), powoli przestawałam normalnie funkcjonować. Pracuję z klientami i nie mogę sobie raczej pozwolić na takie odjazdy w pracy, jednocześnie praca dosyć mocno potęgowała moje dolegliwości. Zaliczyłam w międzyczasie jeszcze kardiologa, który stwierdził, że generalnie mogę sobie zrobić dodatkowe badania, ale raczej nie widzi takiej potrzeby oraz prywatnego internistę, ktory po wysłuchaniu mojej historii poradził mi psychologa. I do tej pory byłam skłonna uwierzyć, że to nerwica. Ale po dłuższym wolnym i brutalnym powrocie do pracy wszystko się pozmieniało. Puls mi już nie skacze, skacze mi ciśnienie. Drętwieje mi lewa strona ciała. Mam bezdechy, zawroty glowy mniej intensywne, ale za to o wiele częstsze. A wrażenie zapaści mam niemal codziennie. Wyczytałam, że objawy chorób serca pojawiają się po wysiłku i w tym momencie każdy wysiłek to dla mnie katastrofa, bo mam od razu jakieś przeboje. Mam też wrażenie, jakby mi coś ściskało klatkę piersiową i gardło - nie boli, ale przeszkadza o tyle, że jeszcze bardziej się nakręcam. Odstawiłam tabletki i staram się je łykać tylko w razie konieczności, ale zauważyłam że generalnie nie ma wpływu to, co robię na to, co się ze mną dzieje. Rano jest trochę lepiej, wieczorem gorzej,najgorzej, jak wyjdę z domu. Chodzę do psychologa, niewiele mi to pomaga. Nie wiem, czy nerwica tak działa, nie mam się kogo poradzić - więc pytam tu. Czy to normalne, czy nerwica tak działa?
×