Skocz do zawartości
Nerwica.com

mojanati

Użytkownik
  • Postów

    288
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez mojanati

  1. Mam doła:(. Byłam wczoraj po rzeczy w mieszkaniu, z którego wyrzucił mnie mąż. Oczywiście darł się, że mam zabierać swoje rzeczy i się wynosić. Uświadomił mnie też w tym, że tak naprawdę ja nie jestem kobietą, bo moja "kibić nie jest dość szczupła" i wyśmiewał się z tych rzeczy, które razem robiliśmy w łóżku.

    Strasznie mnie to boli, bo ja mu tak ufałam, oddałam całą siebie, a on teraz z tego szydzi.

    Jego siostra, która niedawno wyszła za mąż już wyniosła moje rzeczy z pokoju i wprowadziła się tam ze swoim mężem. Śpi na moim łóżku i mówi mi, że jeśli chcę je odzyskać to mam iść do sądu.

    Jest we mnie takie poczucie niesprawiedliwości:( i nie mogę nic zrobić, bo cokolwiek zrobię obróci się przeciwko mnie lub mojemu dziecku.

    Już tydzień nie płakałam, ale dziś już nie daję rady.

    Wcale nie jestem taka silna jak mi wszyscy powtarzają.

    Najgorsze jest to, że dziś stwierdziłam, że ja tak naprawdę nigdy nie byłam szczęśliwa poza okresem gdy poznałam mojego męża i pierwszymi trzema latami naszego związku kiedy mnie jeszcze kochał.

    Obawiam się, że będzie tak jak mi tyle razy powtarzał, że już zawsze będę sama.

  2. Chciałabym się dziś przytulić do kogoś bliskiego, ale nikogo takiego nie ma. Ten okres, gdy był ktoś taki w moim życiu był naprawdę niezwykły, ale co z tego skoro teraz przeżywam takie rozczarowanie. Mam nadzieję, że za jakiś czas, gdy już poukładam wszystkie swoje sprawy i te w życiu i te w mojej głowie znów nadejdzie taki czas, bo warto na niego czekać.

  3. Ja byłam w poniedziałek na pierwszej wizycie u psychoterapeuty. Mamy się spotykać raz w tygodniu, ale następne spotkanie dopiero za miesiąc, bo w związku z tym, że zaczęłam pracę to nie pasowały mi terminy.

    Generalnie całe spotkanie przeryczałam, ale od tamtej pory nie płakałam ani razu. Pewnie jest to też kwestia tego, że zaczęłam nową pracę, wychodzę do ludzi i nie mam na nic czasu, ale sama świadomość, że będę teraz miała wsparcie w terapeutce, że nie zostanę sama z problemami, że ktoś mi pomoże poukładać to moje wywrócone do góry nogami życie też mi pomaga.

    Zobaczymy jak to będzie dalej.

  4. Kafka - dziękuję. Pewnie, że dam radę (będę sobie powtarzać do znudzenia!). Znalazłam pracę, znalazłam tymczasowe mieszkanie, pomoc psychologa dla siebie i dziecka.

    Od kilku dni już nie płaczę. Poza wizytą u psychologa, którą całą przeryczałam.

  5. A mój związek właśnie się zakończył. To był pierwszy i jedyny taki prawdziwy związek z prawdziwą miłością. Bardzo chciałabym kiedyś za jakiś czas stworzyć nowy związek, ale nie widzę szans by tak miało być. Jakoś nie widzę powodów by ktoś mógłby mnie pokochać. Zresztą mój mąż wielokrotnie mi powtarzał, że ja nikogo sobie nie znajdę, że nikt ze mną nie wytrzyma. Mój mąż nie traktował mnie dobrze od dłuższego czasu. Zdradzał, oszukiwał, wykorzystywał tak jak chciał, a ja podwójnie się starałam, żeby tylko było dobrze, bo najważniejsze było i jest dla mnie to, żeby było dla kogo się starać, poświęcać.

     

    Ale odzywało się we mnie poczucie niesprawiedliwości i próbowałam walczyć o swoje krzykiem, płaczem, milczeniem, rozmową..., prosiłam, błagałam, ale skończyło się na tym, że mój mąż wyrzucił mnie z domu z małym dzieckiem.

     

    Choć jest mi bardzo ciężko i materialnie i psychicznie, to czasem mam takie przebłyski, że to dobrze, bo może coś w końcu zrobię ze sobą, bo z nim nigdy nie byłabym tak naprawdę szczęśliwa. Myślę, że gdyby on mnie nie wyrzucił to pewnie godziłabym się dalej na takie traktowanie i na samotność w związku. Ale jest mi ciężko, tęsknię za nim pomimo tego jak mnie potraktował. Czuję się bezwartościowa...

     

    Ale postanowiłam, że nie daję się. Staram się myśleć zdroworozsądkowo. Jak można kochać kogoś kto cię tak traktuje? To chore. To nie jest miłość, ani związek.

    Zawsze sobie przedstawiam wtedy obraz mojej matki, która całe życie zmarnowała z moim ojcem alkoholikiem.

    Oby terapia DDA zdziałała cuda.

  6. Ja jutro mam pierwszą wizytę u psychologa na NFZ, ale nie mam skierowania.

    W związku z ostatnimi trudnymi wydarzeniami w moim życiu byłam w piątek u psychologa z córeczką i ona poradziła mi żebym skorzystała z poradni dla osób uzależnionych od alkoholu, która znajduje się nad poradnią dziecięcą i która prowadzi terapię DDA. Poszłam się dowiedzieć i pani od razu zapisała mnie na pierwszą wizytę do terapeuty. Nic o skierowaniu nie mówiła.

    W zasadzie to sporo oczekuję od tej terapii, może nawet zbyt dużo, choć do końca nie wierzę jak miałaby mi pomóc.

  7. Pomimo, że ostatnio zawalił mi się świat, to dziś miałam dobry dzień.

    Podpisałam umowę o pracę, którą zacznę od wtorku i w zasadzie przypadkiem, zupełnie bezstresowo zapisałam się na pierwszą wizytę u psychologa, który prowadzi terapię DDA i to już na poniedziałek na NFZ :).

    A moje dziecko cały czas woła maaamaa, maamaa, cały czas się uśmiecha i rozrabia i to też mi sprawia mnóstwo radości.

  8. depresyjny21lat, ja też uważam że nie ma tu dla mnie miesjca, do niczego się nie nadaje, jestem nikomu niepotrzebna

    Ladywind - ja tylko chciałam Ci powiedzieć, że jak pojawiłam się na tym forum to fakt, że mogłam z Tobą wymienić kilka wiadomości dużo dla mnie znaczył, także jesteś potrzebna choćby takim ludziom jak ja. Nie poddawaj się, będzie lepiej.

  9. Nie ma co zazdrościć innym żon/mężów. Ja niby mam męża ale czuję się bardziej samotna niż kiedykolwiek.

    On woli siedzieć w internecie, grać w gry komputerowe, gadać ze znajomymi na skype, chodzić na koncerty, wyjścia integracyjne itd. niż poświęcić chwilę na rozmowę ze mną. Próbowałam z nim rozmawiać ale odpowiedź zawsze jest jedna " nie wiem o co ci chodzi.

    Jeszcze kilka miesięcy temu mogłabym to samo powiedzieć o swoim małżeństwie.

     

    A jeśli z nim poważnie porozmawiać, to jest zawsze "No czego ode mnie chcesz? Przecież wyniosłem śmieci." i oczywiście "Przecież cały czas cię słucham".

    Mój zawsze w takich sytuacjach gdy rozmawiałam z nim o tym, że nie spędzamy razem czasu powtarzal "Przecież zająłem się dzieckiem, czego ty znowu ode mnie chcesz?"

     

    Wspieraliśmy się oboje. W końcu wyrwałam go rodzinie (wbrew wielu protestom) i zamieszkaliśmy razem w wynajętym mieszkaniu. Wspierałam go wtedy kiedy miał trudne chwile w pracy albo konflikty z rodziną. Przestał chorować. Alergia mu przeszła. Awansował w pracy. Ale ja byłam tak skupiona na nim, żeby mu pomóc, wesprzeć, poprawić humor, do tego prowadzić dom i pracować, że... w tym wszystkim zapomniałam o sobie. I tak przepadły te moje pasje i marzenia, a został mąż, który robi karierę i nie zwraca na mnie uwagi.

    .

    Też podobnie. Gdy się poznaliśmy oboje byliśmy w depresji, mój mąż po próbie samobójczej. Wspieraliśmy się. On zaczął wychodzić na prostą, zmienił pracę, urodziło nam się dziecko. Mi w międzyczasie się pogorszyło, trochę przez traumę trudnej ciąży, ale też przez to, że zostałam z dzieckiem w domu. On teraz jako wielki pan interesuje się tylko sobą i co zresztą podkreślał postanowił zadbać teraz o swoje potrzeby.

    Tak sobie o te potrzeby zadbał, że znalazł sobie kochankę.

  10. klara123 - doskonale wiem jakie to trudne mieszkać pod jednym dachem z kimś kogo się tak kocha/kochało i kto tak Cię traktuje. Ja codziennie kilkakrotnie podejmuję decyzję o wyprowadzce, a potem jednak stwierdzam, że tu będzie lepiej zostać.

    Podobnie tak jak Ty zostałam ze względów finansowych, a konkretniej lokalowych. Jednak, gdybym tylko miała dokąd, to bym się wyprowadziła, bo to chora sytuacja, która odbije się na dziecku.

×