Skocz do zawartości
Nerwica.com

Amator

Użytkownik
  • Postów

    82
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Amator

  1. Witam ponownie! W sumie temat jest "jak opanować nerwicę" tak więc mam w związku z tym pytanie. Wiele się mówi o tym, że w czasie ataku trzeba mieć "wyjście". Jesli mamy prawo wyboru to jest łatwiej opanować lęk. Słyszałem, że to się udaje. Np. w jakimś supermarkecie możemy, w czasie narastania lęku, powoli przeanalizować nasze odczucia i faktycznie mamy wybór (uciec czy pozostać). Własnie w sytuacji, kiedy ja dalem sobie takie prawo wyboru, mimowolnie przestałem się interesować (w pewnym stopniu) objawami i udawało mi się przetrwać. Ale co zrobić, jesli nie ma się wyjścia, nie ma się wyboru i trzeba pozostać w danym miejscu. Nie ma nawet chwili na odpowiednie oddychanie podczas napadu lęku??? Piszę to, bo miewam takie ataki "bez wyjścia" i ostatnio całkowicie sobie nie radzę. Poprostu tak się nakręcam, że tracę oriętację (wszystkie objawy lęku napadowego...). Powodem moich lęków są niektórzy ludzie "na mojej drodze". Jak macie jakieś rady to będę wdzięczny, bo do pracy chodzę codziennie i nie daje mi to spokoju, a pracy nie zmienie. Pozdrawiam Was. Ps: narazie "tylko" dzięki temu forum i książce "Jak opanować lęk" mam jakieś wsparcie
  2. Dziękuję! I Tobie tego życzę! Skoro słońce wychodziło na chwilę, to może i wyjdzie na dłużej...
  3. Pomyślmy o tych, co mają gorzej... a żyją i chcą żyć!
  4. Dokładnie tak jak ja. Bardzo boli mysl, że ludzie od Twojej osoby mało wymagają, a chcieliby coś dostać. Boli swiadomość, że niewiele możemy w swojej chorobie zrobić. Ale nie warto się śpieszyć, to nie pomaga ani nam ani innym. Ja jestem czasem trochę niewdzięczny dla swojej rodziny. Czasem staram się coś zrobić, ale na długi czas to mija sie z celem więc daje sobie spokój. Teraz głównie zajmuje się samym sobą, bo jak nie potrafię pomóc sobie, to nie pomogę nikomu. Na to wszystko potrzeba jednak czasu..... wiele czasu.....
  5. A to, że się tak przejmujemy krytyką innych ludzi, dowodzi na nasze niskie poczucie własnej wartości. Pamietam czasy, kiedy byłem ze swoja dziewczyną w szczęśliwym związku. W tym czasie prawie nic mnie nie obchodziła krytyka i opinia innych. Byłem szczęśliwszy. Ludzie mnie tak nie denerwowali. Miałem cel i ukochaną osobę, która na dodatek starała się mnie zrozumiec. Poprostu byłem dowartościowany. Teraz mi tego brak. W wakacje, pewnym wyzwaniem stał sie dla mnie sport i w tym czasie czułem się lepiej. Ale gdy miewałem napady lęku, to zawsze zdawałem sobie sprawę jakie szczęście potrafi byc kruche i krótkie. W moim przypadku za główny cel stawiam sobie odbudowanie wlasnej wartości, ale nie wiem dokładnie jak to zrobić. Samemu jest strasznie trudno...... wiatr, masz 100% racji. Ja też za czesto staram się przewidzieć co inni o mnie myslą. Nawet jak idę ulicą to podswiadomie gadam do mijajacych mnie ludzi, tak jakbym wiedział, że ich uwaga i mysli skupiają się na mojej osobie. Jakbym był jakimś cholernym jasnowidzem. Ale dzieje się tak szczególnie wtedy gdy jestem sam. Gdy jestem zajety rozmową z bliską mi osobą to już na to nie zwracam uwagi. Najtrudniej jest w miejscu pracy, bo mam cały czas kontakt z ludzmi czy tego chce czy nie. No i odstawiam teraz leki, tak więc czasem jest fatalnie. A pomyślec, że kiedyś kochałem moja pracę, wogóle kochałem pracę i obcowanie z ludżmi.... PS: wiecie co czsem mi pomaga: do mojej pracy, co pewien czas, przychodzą niepełnosprawni i to całkiem mocno. Jednak niekiedy tryskają takim optymizmem, że aż mnie zatyka. Może to tylko ich przykrywka, ale i tak to doceniam. Wtedy często myślę sobie, że ja to chyba nie mam tak żle. No i czasem jak jest mi strasznie żle to sobie o tych ludziach przypominam.....
  6. Cześć Poznaniacy! Napiszę tylko tyle, że..... znam to miasto doskonale W związku z tym mam pytanie. Od długiego czasu mam zamiar wybrać się do terapeuty lub psychologa. Moje dotychczasowe doświadczenia z nimi były nieudane, teraz mam dystans. Bardzo bedę wdzięczny o wskazanie tego właściwego, wraz z danymi do kontaktu. Fajnie, jesli można napisać do niego e-mail. Proszę o namiary i z góry dzięki!
  7. Może my sami wobec siebie jesteśmy zbyt krytyczni i to nas najbardziej boli? Gdybyśmy mieli pewność, że robimy dobrze, to nasze samopoczucie byłoby lepsze? Pewnie tak! Własnie jednym z moich głównych problemów jest to, jak odbudować pewność siebie. Często się zastanawiam, czy moje postępowanie jest właściwe i to jest bardzo męczące. Zrobie jakieś zakupy i potem zastanawiam się, czy to był dobry wybór. Rozważam wszystkie za i przeciw. Podobnie w relacjach z ludżmi. W czasie rozmów jestem spięty, ale szczególnie wtedy, gdy mi bardzo zależy na tym, by rozmówca właściwie mnie ocenił. Im bardziej mi zalerzy na ocenie innych, tym gorzej się czuję. Często w takich momentach dopadają mnie lęki. Dlatego czasem wole nie rozmawiać. Szczególnie z ojcem mam kłopot (albo on ze mną), bo nigdy nie zrozumiał mojej choroby, a w pewnym sensie sam do niej doprowadził. To jest trudne, bo mijam się z nim codziennie. Nie chcę żeby mi pomagał, ale żeby choć spróbował mnie zrozumieć..... ale to na nic. Chciałem tylko zaznaczyć, że najbardziej boli krytyka bliskich osób, czasem takich, po których wcześniej się tego nie spodziewalismy. Jeśli chodzi o obcych to zawsze możemy sobie po cichu mówić: co oni tam o mnie wiedzą, to moje cierpienie, to mój problem! I tak nigdy tego nie zrozumiecie! Ja najlepiej wiem co jest dla mnie ważne. Nie zawsze, ale czasem to jakaś rada na krytykę. Sami wiecie, jak ludzie mało wiedzą o nerwicy. Jak bysmy jeżdzili na wózku inwalidzkim, to podejście niektórych z pewnością by się zmieniło. Ludzie nie wiedzą jak my się czujemmy, nawet nasi bliscy, nawet lekarze. Bo ja na przykład czuje się jak niepełnosprawny, choć wyglądam normalnie. I może dlatego za bardzo się staram? Walczę o tę normalnosć, a wcale taki normalny nie jestem. Może nie warto walczyć? Ale zawsze zostaje pytanie: co powiedzą inni.....(?) Pozdrawiam
  8. Witajcie! Przeczytałem wszystkie posty w tym temacie i macie wszyscy wiele racji. U mnie lęki wyglądają podobnie, ale o tym już pisałem. Chcę podkreslić, że warto czasem mieć jakieś zajęcie/zainteresowanie, bo i tak się nie uwolnimy od tych naszych katastroficznych myśli, tak więc nie mamy nic do stracenia. Wiem, że nie odkryłem niczego nowego. Ale dziś czytam to forum, bo miałem okropny napad lęku w pracy i niestety sobie z nim nie poradziem, ale leków dodatkowo też nie brałem. Silny napad miałem rano, a cały dzień do kitu. Ale chodzi mi o to, jak my na Siebie patrzymy, czyli dochodzę do pierwszego postu w tym temacie. Mi takie sugestie pomogły kilka razy, jednak cały czas jest ciężko. Staram się nie napędzać swoich lęków, przynajmniej w czasie, kiedy czuję, że one już mijają. Cały czas mam jakieś HOBBY!. Cały czas (no prawie) coś mnie interesuje i tak wiele razy udaje mi się zapomnieć choc na kilka chwil o swoich lękach, o nerwicy, o bjawach fizycznych i psychicznych. Do wiekszosci postów nie mogę nic dodać ani ująć, sam to przeżywam i wiem, że macie rację. Chcę jedynie podkreślić, że jeśli "główny" atak mamy już poniekąd z głowy i poniekąd "wyprostowalismy" własne myśli, to może zagłębienie się w to co lubimy i kochamy pomoże nam jakoś przejść to wszystko, przynajmniej w jakimś stopniu! Poprzez nasze zainteresowania łagodzimy w pewnym stopniu nasz ból. Nie zapominajmy o tym co lubimy. Poswięcajmy się naszym pasjom i korzystajmy z tego co lubimy i na co możemy sobie pozwolić, nawet jeśli to będzie bardzo rzadko. Starajmy się wyłapywać piękne chwile w naszym życiu i w momencie kiedy prawie nic nam nie dolega łykajmy te chwile co kochamy, nawet jeśli sa takie krótkie. W końcu przekonamy się, że nie wszystko stracilismy i potrafimy się jeszcze cieszyć na swój sposób. Jeśli wracamy znów do życia codziennego, przypomnijmy sobie te chwile, kedy było nam dobrze, kiedy było nam lepiej. Przypomnijmy sobie, że są chwile, dla których warto żyć. Pamiętajmy, że życie wcale nie jest krótkie! Życie jest na tyle długie, że znajdziemy w nim jeszcze coś dla siebie! Może my poprostu nie widzimy czasem tych chwil, które nam sprawiają przyjemność? Postarajmy się je uwypuklić jak tylko się da.... i nie zapominajmy o tym, co nas jeszcze cieszy! Wiem to po sobie. Przykladowo, ja wchodze na to forum szczególnie wtedy, gdy fatalnie sie czuję. Daje mi to sporo wsparcia w momencie załamki. Ale potem wracam do swoich ulubionych zajęć (w miarę możliwości) lub czekam na poprawę i naprawdę ciesze się, że odnajduję jeszcze w tym wszystkim trochę radości i że mam w życiu cel...... Wyzdrowieć!!! Bo nie mam innego wyjscia, czego i Wam życzę z całego serca!!! PS: ten post mógł być pesymistyczny, ze względu na mój dzisiejszy zły stan, a co wyszło? Chyba sam sobie poprawiłem humor.... przynajmniej na wieczór..... przynajmniej troszeczkę Liczą sie chwile.... szczególnie te dobre, nawet jeśli jest ich mała garstka.....
  9. Witam! Żadko piszę na tym forum,bo jakoś tak nie najlepiej się wtedy czuję tz. w swojej chorobie wole się jeszcze,w pewnym sensie, skrywać. Wracając do tematu...a ciekawe co na to wszystko lekarze? Ja właśnie odzwyczajam się od benzodiazepin i jest cholernie ciężko co opisałem już na tym forum. Ja wiem,że temat uzależnienia od leków jest tutaj jak rzeka. Brałem Seroxat,Efektim itp. Brałem tyle antydepresantów,że zapomniałem już nazw.żaden mi nie pomagał.Ale chodzi mi o to,jaki sens w ich przypisywaniu mają lekarze,skoro one tak żadko pomagają,a wielu z nas wpędzają w błędne koło. Widać na tym forum,że coraz więcej ludzi przekonuje się do psychoterapii,ale lekarze pierwszego kontaktu i czasem nawet psychiatrzy, już jakoś nie zawsze. Ktoś napisał,że powinien się wypowiedzieć tutaj jakiś lekarz-specjalista.Ja mysle,że mało lekarzy wie o takim forum,a jak wie to pewnie nie czyta, bo po co...wystarczy recepta. Przepraszam za taki pesymizm.Piszę to,bo jak wynika z większości wypowiedzi, leki to gówno.Mi też zniszczyły życie i gdybm 10 lat temu miał internet i trafiłbym na takie forum to sprawy przebiegałyby inaczej. Czy psychiatrom chodzi tylko o kasę?Ja już nie wierzę w ich uczciwość...
  10. A ja właśnie z tym walczę i cały czas mam nadzieję...w sumie to mogę powiedzieć,że robię postępy,ale lekko nie jest. PS: właśnie szkoła wpakowała mnie w te gówniane leki.
  11. martiangel Jakbym słyszał siebie,więc napewno nie jesteś sama :) anita27 Właśnie!Ja się nad tym zastanawiam jak mnie weżmie Dzisiaj w robocie miałem kurde niezły atak...nie napiszę szczegółów bo wiecie o co chodzi.Tylko trochę mi to zepsuło chumor.Dlaczego o tym piszę...bo mi ten atak wyjątkowo szybko przeszedł.Był spowodowany nagłym stresem.Pomyślałem wtedy o lekach,które miałem w kieszeni....wiecie jak to jest w takich chwilach.Znalazłem jakiś kąt i starałem się uspokoić bez leków.Pierwsze myśli po ataku lęku dotyczyły oczywiście ludzi co przy tym byli: czy oni widzieli moje zachowanie.... Jak się trochę uspokoiłem to zmieniłem bieg myśli: przecież jestem chory i mam prawo się tak poczuć-taką myśl chciałem przywołać wcześniej i naprawdę prawie to wykrzyczałem...taka jest bezradność w tych momentach. Po jakimś czasie pomyślałem ponownie,że to co ja czuję jest w tym wypadku normalne-dałem sobie pewne przyzwolenie na złe samopoczucie.Wyszedłem z mojej "kryjówki" i chciałem szybko zapomnieć...właśnie ZAPOMNIEĆ! No więc najgorsze szybko mija, lecz często nie możemy zapomnieć o tym co było.Ja myślę,że to co w nas pozostawia taki paniczny lęk jest jednym z najgorszych objawów i ja niewiem jak sobie poradzić z tym ROZPAMIĘTYWANIEM TEGO CO BYŁO. PS: jednym ze sposobów jaki ja staram się stosować,jest wysiłek fizyczny.Upaplałem się dzisiaj na rowerze i przywiozłem do domu kilka kilo błota...to daje mi tak cenne chwile zapomnienia... Odpoczynek i znowu rozpamiętuje o tym co było...chmm
  12. Naprawde myśle,że fajnie robisz pisząc o swoich stanach.To Tobie napewno pomaga,w moim przypadku tak było.Ja myśle,że jesteś we wczesnym stadium nerwicowym i dokładnie nawet nie wiesz jak to opisać i nie wiesz co się z tobą dzieje.Pewnie masz przez to doła.Ja tak piszę bo po przeczytaniu Twoich postów to myślałem, chwilami,że ktoś się podemnie podszywa.Nikt Tobie tutaj nie może wystawić diagnozy.Mam nadzieje,że terapia będzie pomagać.Z mojego doświadczenia to moge tylko dodać,że w tak wczesnym stadium choroby to wszystko jest do "naprawienia".Przeczytaj troche fachowej literatury-to też często pomaga w zrozumieniu swoich stanów.Ja sie dowiedziałem co mi dolego dopiero po ładnych kilku latach.Jesteś nieżle zagubiony ale wszystko przed Tobą.Psycholog lub psychterapeuta-to musi pomóc. Pozdrawiam
  13. aska-z całym szacunkiem, ale jak nie znasz chłopaka to się tak nie wypowiadaj.Widać,że jest BARDZO niedowartościowany i myślę,że jedynie długa rozmowa mu pomoże.Ja miałem podobne myśli jak nie wiedziałem co się ze mną dzieje ,a było to za czasów szkolnych właśnie.Ja go rozumiem bo miałem podobne stany ,od których zaczęła się moja choroba.Ja nie pisałem wtedy w internecie,ale swoje myśli wpisywałem w pamiętnik bo to mi pomagało.Myśle że chłopakowi zaszkodzili "koledzy" w szkole.Ja mu nie pomoge na forum,nie ma szans-to trzeba porozmawiać, więc myśle ASKA,że głupio trochę napisałaś,tymbardziej jak ktoś potrzebuje pomocy.
  14. Tak naprawdę to bardzo ich boli jak ktoś leczy się na własną rękę,nawet jeśli to przynosi efekty.Ja powiedziałem,że pomaga mi internet i rodzice.Lekarka powiedziała,że nie potrzebuję już pewnie żadnych leków i mam się zgłosić do psychoterapeuty.Pytania w stylu "jak się pan czuje" nie była w stanie postawić.Całe szczęście,że byłem na taką sytuację przygotowany,jednak fakt,że odprawiono mnie z kwitkiem o czymś świadczy.Wiecie jaką ogromną teraz mam ochotę na kolejną wizytę...nie wiem czy to nastąpi. ALE WIOSNA ZA TO PRZYSZŁA Pozdrawiam
  15. Eeech...ja się już przyzwyczaiłem.Kiedyś płaciłem terapeucie 70zł na 1,5godz. i było przyjemnie i profesjonalnie. Generalnie nie trafiłem na dobrego lekarza przez 10 lat i jak teraz idę to sobie zbyt wiele nie obiecuje.Tak apropo to dzięki "specjalistom" miałem często doła i popadałem w depresję.Myślałem,że już nikt nie może mi pomóc.Teraz podchodze do wizyt z OGROMNYM dystansem.Ostatnio miałem niezły przykład: psychiatra ponownie odesłała mnie do kolerzanki,a tamta do innego psychoterapeuty i to w przeciągu 2-tygodni . No i znowu mam tylko rodzinę i siebie. :|
  16. Amator

    Sport

    Śmierć-no a jaki jesteś...piszesz najnormalniej w świecie i są jednak rzeczy,które lubisz. Mam nadzieje,że ci przejdzie i latem wyskoczysz na rowerek-można się przy tym także nieżle wyżyć Eeeee...można jeżdzić spokojnie i wiedzieć ,że zawsze jest czas aby odpocząć.No ale każdy wybiera sam-ważne aby sport (jakikolwiek), był przyjemnością!
  17. Amator

    Sport

    Żurek-mnie właśnie rower odpręża i nauczyłem się właśnie w czasie jazdy nie zwracać uwagi na otoczenie.Tylko ja i rower. A może ktoś z Was zmęczył się kiedyś prawie do nieprzytomności...tz. tak,że tchu nie można złapać.Wtedy moje lęki odchodzą gdzieś-choć przez chwilę. A do palaczy to ja tam nic nie mam...paliłem wiele lat i uprawiałem sport. Teraz rower to moje hobby,więc nie palę od prawie roku.
  18. Amator

    Sport

    U mnie głównie rowerek-cały sezon,choć w zimie to umiarkowanie.Codziennie gimnastyka,głównie na rozciąganie,już mi to nawet weszło w krew...10min rano i trochę sie poprawia samopoczucie. Pewnie też tak macie-są dni kiedy moge przespać cały dzień,nic mi się nie chcę i ludzie dookoła mnie bardzo drażnią z tego powodu.
  19. Cześć Śmierć! To w zasadzie chyba dałeś sobie odpowiedz co jest główną przyczyną Twojej choroby.Nie wiem czy ktoś Tobie doradzał psychologa,ale myśle,że powinieneś zdać się na niego.Tymbardziej,że gdzieś pisałeś o nieleczonej depresji.Sam rodzinie pewnie niczego nie wytłumaczysz,więc lepiej jak coś z tym zrobisz.Czasem zwykła rozmowa wystarcza.
  20. Amator

    Lęk przed śmiercią

    KAJKA-popieram całkowicie,choć bywały chwile i dni,kiedy sam musiałem szukać sobie dowartościowania.Często powtarzałem sobie-życie tak wiele mnie nauczyło,że jestem mądrzejszy od innych,a jeśli ktoś mnie nie docenia, to wynika to jedynie z JEGO niekompetencji.
  21. dzasti13 -całkowicie żle mnie zrozumiałaś!Dziękuje za Twoją troskę,ale proszę-przeczytaj moje inne posty.Pomimo swojego cierpienia mój świat się nie zawalił i niech tak pozostanie
  22. Jeśli ja bym się poddał to bym tutaj pewnie nie przebywał.Nie pisz,że nie jesteś potrzebny-jak by tak było,to Ty byś tutaj nie pisał. Ja Ciebie nie pocieszam,bo nawet nie wiem czy masz na to ochotę. Staram się zrozumieć.Wiele stron mojego pamiętnika jest zapisanych tak,jakbym nie miał się już obudzić. Słuchaj-ja tutaj jeszcze będę zaglądał,choćby z Twojego powodu.
  23. Amator

    Lęk przed śmiercią

    No wiesz...chodzi o to ,że życie w chorobie nie oznacza całkowitej klęski.Generalnie choroba ma negatywne skutki.Ale z czasem można zauważyć pewne pozytywy i tak długo jak one trwają nie dopuszczam najgorszych myśli. Nie napisze,że jestem szczęśliwy i odwrotnie.Szczęście to pojęcie względne. A może są ludzie szczęśliwi w chorobie?Jak na ironię,ale mnie choroba wiele nauczyła. Z drugiej strony-jak mam prawdziwego doła,to nie mam siły nawet kompa włączyć,ale to na szczęście mija.
  24. Czytam Twoje pesymistyczne posty i chciałbym tyle napisać.Szkoda,że nie mam dzisiaj dnia,ale musisz wiedzieć,że nie jesteś sam!Nie wiem,czy dzisiaj(teraz)masz te złe(najgorsze)chwile...na to wygląda. Radzę Tobie-udzielaj się na tym forum jak najczęściej! NIC TAK NIE POMAGA JAK LUDZIE,KTÓRZY SĄ TACY SAMI
  25. Amator

    Lęk przed śmiercią

    Ja czuję się młodo,mam często wiele energii na moje zainteresowania,jest kilka osób które kocham,są miejsca do których chętnie wracam,mam marzenia które się spełniają,kocham swoje hobby...nie poddaje się i o śmierci nie myślę...na wszystko przyjdzie czas.
×