Widze, ze niektorzy z Was rzeczywiscie nie rozumieja samobojcow. Przeciez przyszly samobojca ma gdzies walke, po prostu chce, zeby wszystko sie skonczylo. Uslyszenie 'walcz' to tak jak uslyszenie 'wszystko bedzie w porzadku' przy depresji. Taka osoba jest w stanie zrobic absolutnie wszystko by jak najszybciej przestac czuc tak, jak czuje sie w tym momencie i przytlacza to wszystkie wyzsze uczucia takie jak troska o rodzine. Jezeli jeszcze cenisz jakakolwiek wartosc w swoim zyciu to znaczy, ze to nie jest etap kompletnej desperacji. Jest to powazny krok i nie wiem, czy ktos kto nie byl w takiej sytuacji jest w stanie sobie to wyobrazic.
Ja mam stale tendencje autodestrukcyjne utrzymujace sie od 8 roku zycia (nie sa czeste, po prostu stale) i tym, co mi pomoglo bylo uswiadomienie sobie, ze nie pozostaje mi nic innego niz to zycie i wiem, ze zyc nie musze i jest to opcjonalne. W kazdej chwili moge to zmienic znajac sposob majacy 100% skutecznosc. I ta mysl paradoksalnie daje mi duzo spokoju bo moge zrobic doslownie wszystko dzieki temu, ze nie czuje przywiazania do swojej egzystencji. Dzieki tej swiadomosci, ze moge podjac te decyzje, zadne wydarzenia nie moga doprowadzic mnie do ekstremalnych stanow bo wszystko jest opcjonalne. Nie wiem, czy cos daje wieksza wolnosc niz pozbycie sie strachu przed smiercia.