Skocz do zawartości
Nerwica.com

ashlee

Użytkownik
  • Postów

    11
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez ashlee

  1. Witajcie. Spróbuję opisać szybciutko mój problem. Otóż psychoterapię zaczęłam 6 lat temu na Nfz. W tej terapii byłam prawie 5 lat. Terapeutka która zaszła w tym czasie ciążę przerwała rzecz jasna terapię i pracę w tamtejszej przychodni. Po jej urlopie macierzyńskim powróciłam do niej na terapię ale tym razem w jej gabinecie prywatnym. Wszystko było ok dopóki nie odwołałam sesji dzień przed z powodu choroby dziecka. Terapeutka powiedziała mi że zapomniała wspomnieć iż w gabinecie prywatnym za każdą odwołaną sesję się płaci! Oświadczyła również że tym razem mi podaruje ale następnym, będę musiała ponieść koszty nieobecności. Nie wspomnę, że w gabinecie prywatnym jestem już pół roku i wcześniej nie mówiła mi o warunkach odbywających tam sesji. Czy spotkaliście się z czymś takim? Czy Wasi terapeuci również ustalają z Wami takie kontrakty? Szczerze powiem że jestem zniesmaczona, zwłaszcza że po raz pierwszy od pół roku odwołałam sesję.
  2. ashlee

    Zakończenie terapii

    Witam. Ja terapie zakonczylam 2 dni temu. Po pieciu latach. Uczucia jakie we mnie sie teraz pojawiaja przerazaja mnie. Dawno nie czulam sie tak zdezorientowana. Plakac mi sie chce jak pomysle ze juz nie zobacze mojej terapeutku, choc ostrzegala mnie ze bedzie towarzyszyc mi uczucie straty i zalu. Ale nie spodziewalam sie takiego bolu wrecz. Wiem ze sobie poradze w codziennym zyciu bez terapii wiec skad tak ogromne poczucie straty. Boje sie rowniez bo mam wrazenie ze zostalam sama z moimi problemami i kiedy przyjdzie kryzys to nie bede umiala sobie z nim poradzic. Czy w koncu pogodze sie ze strata? Czy te uczucia nie beda przybierac na sile? Jak to bylo u Was? Z gory przepraszam za nie uzywaniepolskich znakow.
  3. ashlee

    Nasze wewnętrzne dzieci

    A moje wewnętrzne dziecko nie żyje...Zmarło z wycieńczenia, w samotności, w bólu zamknięte w wilgotnym lochu ...a ja go nie zdążyłam uratować... To właśnie przyśniło mi się wczoraj w nocy. We śnie chodziłam i szukałam "mojego" dziecka było w jakimś lochu zamknięte ...ale nie zdążyłam... zastałam tylko rozkładające się zwłoki. W drodze powrotnej płakałam... tak bardzo płakałam że nie zdążyłam go uratować i że tak cierpiało.... I ktoś wtedy położył mi dłoń na ramieniu i powiedział..."To nie Twoja wina"..... Dziś na terapii przepłakałam pół godziny a później resztę dnia... Muszę pogodzić się z myślą że ja tej dziewczynki już nie uratuję.....
  4. ashlee

    Nasze wewnętrzne dzieci

    A moje wewnętrzne dziecko nie żyje...Zmarło z wycieńczenia, w samotności, w bólu zamknięte w wilgotnym lochu ...a ja go nie zdążyłam uratować... To właśnie przyśniło mi się wczoraj w nocy. We śnie chodziłam i szukałam "mojego" dziecka było w jakimś lochu zamknięte ...ale nie zdążyłam... zastałam tylko rozkładające się zwłoki. W drodze powrotnej płakałam... tak bardzo płakałam że nie zdążyłam go uratować i że tak cierpiało.... I ktoś wtedy położył mi dłoń na ramieniu i powiedział..."To nie Twoja wina"..... Dziś na terapii przepłakałam pół godziny a później resztę dnia... Muszę pogodzić się z myślą że ja tej dziewczynki już nie uratuję.....
  5. Pozwolę sobie jeszcze wtrącić parę słów ode mnie. Razem z mężem bardzo długo staraliśmy się o pierwsze dziecko, pomogło długie leczenie. Dziś wiem jednak że była to blokada psychiczna i lęk przed wychowaniem dziecka. W drugą ciążę zaszłam naturalne. Byliśmy w szoku. Jednak mimo że ja też pomagałam mojej siostrze w wychowywaniu jej dzieci to jednak mieć swoje dzieci to wielka różnica ( zwłaszcza dwójkę w małym odstępie czasu). Nie byłam na to tak naprawdę psychicznie gotowa ale byłam tego nieświadoma, stąd moje problemy. U mnie w domu nigdy tak naprawdę nie byłam dzieckiem, matka mnie nie chciała, ojciec pił. To co przeżyłam można by obdzielić kilka osób. Tak naprawdę cały czas się uczę jak być dobrą matką raz jest tragicznie a raz wspaniale. Muszę się nauczyć jak pogodzić moje dzieci z moim własnym wewnętrznym dzieckiem. Dlatego szukam ciągle wspólnego mianownika, np. spotykam się z koleżanką która ma dzieci w podobnym wieku (dzieci zadowolone i ja też), idę na plac zabaw bo zawsze ktoś tam jest i mogę sobie pogadać (dzieci zadowolone i ja też). Mam nadzieję że rozumiesz co chcę Ci przekazać. Raz w tygodniu staram się wyjść gdzieś bez dzieci. Ale niestety życie to nie bajka i Freda ma tu rację trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i może przyznać przed sobą że tak naprawdę nie było się gotowym na dziecko. Ja doświadczam tego każdego dnia kiedy muszę się zmierzyć z dwójką maluchów, pracą na cały etat, praniem, gotowaniem, sprzątaniem itp. Ale wiem tylko jedno: nie żałuję że podjęliśmy decyzję o posiadaniu dzieci, dziś zrobiłabym to samo. Dlatego jeśli nie radzisz sobie z problemem zapisz się na terapię która powinna Ci pomóc może wtedy zrozumiesz skąd pojawiają się takie wątpliwości. I głowa do góry dzieci rosną! :)
  6. Pozwolę sobie jeszcze wtrącić parę słów ode mnie. Razem z mężem bardzo długo staraliśmy się o pierwsze dziecko, pomogło długie leczenie. Dziś wiem jednak że była to blokada psychiczna i lęk przed wychowaniem dziecka. W drugą ciążę zaszłam naturalne. Byliśmy w szoku. Jednak mimo że ja też pomagałam mojej siostrze w wychowywaniu jej dzieci to jednak mieć swoje dzieci to wielka różnica ( zwłaszcza dwójkę w małym odstępie czasu). Nie byłam na to tak naprawdę psychicznie gotowa ale byłam tego nieświadoma, stąd moje problemy. U mnie w domu nigdy tak naprawdę nie byłam dzieckiem, matka mnie nie chciała, ojciec pił. To co przeżyłam można by obdzielić kilka osób. Tak naprawdę cały czas się uczę jak być dobrą matką raz jest tragicznie a raz wspaniale. Muszę się nauczyć jak pogodzić moje dzieci z moim własnym wewnętrznym dzieckiem. Dlatego szukam ciągle wspólnego mianownika, np. spotykam się z koleżanką która ma dzieci w podobnym wieku (dzieci zadowolone i ja też), idę na plac zabaw bo zawsze ktoś tam jest i mogę sobie pogadać (dzieci zadowolone i ja też). Mam nadzieję że rozumiesz co chcę Ci przekazać. Raz w tygodniu staram się wyjść gdzieś bez dzieci. Ale niestety życie to nie bajka i Freda ma tu rację trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i może przyznać przed sobą że tak naprawdę nie było się gotowym na dziecko. Ja doświadczam tego każdego dnia kiedy muszę się zmierzyć z dwójką maluchów, pracą na cały etat, praniem, gotowaniem, sprzątaniem itp. Ale wiem tylko jedno: nie żałuję że podjęliśmy decyzję o posiadaniu dzieci, dziś zrobiłabym to samo. Dlatego jeśli nie radzisz sobie z problemem zapisz się na terapię która powinna Ci pomóc może wtedy zrozumiesz skąd pojawiają się takie wątpliwości. I głowa do góry dzieci rosną! :)
  7. Witam. Moja nerwica również pokazała się po urodzeniu córeczki. Wpadłam również w depresję. Nie miałam nawet siły wstać do swojego dziecka, chciałam tylko zasnąć i się nie obudzić już. Większość złych rzeczy już za mną, ale zostały jeszcze agresywne myśli w stosunku do moich dzieci. Na terapie chodzę już 3 lata byłam jakiś czas również pod opieką psychiatry który przepisał mi leki. Postawiły mnie na nogi i teraz jak na razie radzę sobie bez nich. Raz jest dobrze a raz źle. Córeczka poszła do przedszkola, synek na razie ma 16 miesięcy więc zostaje pod opieką babci a ja wróciłam do pracy. Wiem że dla mnie to było zbawienne. Może dla Ciebie również to byłoby dobre wyjście? Ale jestem jednego pewna: musisz zapisać się do psychologa bądź psychiatry bo raczej sama sobie z tym nie poradzisz. Zrób to dla synka no i przede wszystkim dla siebie. Pozdrawiam Cię serdecznie i trzymam kciuki.
  8. Witam. Moja nerwica również pokazała się po urodzeniu córeczki. Wpadłam również w depresję. Nie miałam nawet siły wstać do swojego dziecka, chciałam tylko zasnąć i się nie obudzić już. Większość złych rzeczy już za mną, ale zostały jeszcze agresywne myśli w stosunku do moich dzieci. Na terapie chodzę już 3 lata byłam jakiś czas również pod opieką psychiatry który przepisał mi leki. Postawiły mnie na nogi i teraz jak na razie radzę sobie bez nich. Raz jest dobrze a raz źle. Córeczka poszła do przedszkola, synek na razie ma 16 miesięcy więc zostaje pod opieką babci a ja wróciłam do pracy. Wiem że dla mnie to było zbawienne. Może dla Ciebie również to byłoby dobre wyjście? Ale jestem jednego pewna: musisz zapisać się do psychologa bądź psychiatry bo raczej sama sobie z tym nie poradzisz. Zrób to dla synka no i przede wszystkim dla siebie. Pozdrawiam Cię serdecznie i trzymam kciuki.
  9. Witam. Ja mam to samo w stosunku do moich dzieci. Zmagam sie już z tym 3 lata tyle samo chodzę na terapię. Do tego w ostatnim czasie doszła nowa obsesja jak bardzo ich nienawidzę. A nienawidzę sama siebie że tak myślę i tak czuję. Jestem najgorszą matką na świecie, moje dzieci zasługują na kogoś lepszego i myślę sobie czasem że lepiej by im było beze mnie. Czy mało już wycierpiałam sama będąc dzieckiem że los jeszcze zgotował mi takie piekło na ziemi? Przecież nie chce skrzywdzić swoich dzieci ani tym bardziej ich nienawidzić. Czy to kiedyś się skończy? Tak bardzo cierpię że sama siebie powoli tym zabijam.......
  10. Witam. Mam identycznie jak autorka wątku. Nie jesteś sama.... Wiem przez co przechodzisz, bo mi wydaję sie czasem że jestem już w piekle na ziemi... Mam dwoje małych dzieci.... tak bardzo się o nie boję bo czasem te myśli są tak realistyczne że sama mam ochotę zejść z tego świata żeby ich nie skrzywdzić. Jestem dla nich tylko ciężarem... Najgorzej jest jak jestem totalnie przemęczona....Boję się siedzieć sama w domu ciągle muszę coś robić i być w ruchu żeby nie myśleć nie odczuwać tego ogromnego lęku Na terapie chodzę już 2 lata nie łykam żadnych prochów (brałam elicee pół roku)na razie się jakoś trzymam ale nie wiem ile tak jeszcze wytrzymam... Każdy dzień to walka na śmierć i życie. Najgorsze jest to że czuję wstręt do siebie i żal mi jest strasznie moich dzieciaczków że mają taką matkę -szmatę jak ja.... Staram się jak mogę żeby w żaden sposób nie odczuwali mojego lęku przed nimi ale ile jeszcze starczy mi sił na taką walkę To jest najgorsza rzecz jak mogła mi się przytrafić w życiu a widziałam i doświadczyłam wiele tak jak większość z Was....Zastanawiam się tylko za co to wszystko co ja takiego zrobiłam....
  11. Witam! Aga18 proszę odezwij sie na forum jeszcze jak po wizycie ja zmagam się z tymi myślami już od 2 lat (identyczne objawy jak u Ciebie). Czasem już nie mam siły ale wiem że kocham moje dzieci i muszę walczyć dla nich i dla siebie żeby życie znów nabrało kolorów jak przed chorobą. Wierzę w to że na końcu czeka Nas spokój i szczęście. Nr gg 9125125
×