Skocz do zawartości
Nerwica.com

Olga

Użytkownik
  • Postów

    17
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Olga

  1. HEj, no cóż...Sam się zdiagnozowałeś. Lęk przed owadami. Ja nienawidzę robactwa wszelkiej maści, a najbardziej przerażają mnie pająki. Tragedia. Kiedyś przyszło mi spać w takim małym domku - kempingu i on był nieposprzątany, dawno nikt tam nie zaglądał. Położyłam sięz drżącym sercem na wznak na łóżku i ... zaczęłam liczyć pająki. Były wszędzie - różne. Nawet na suficie. Myślałam,że zwariuję i pójdę spać na ziemi. Pająki nie ruszały się. Nie było sensu ich zabijać, bo było ich za dużo. Więc kilkadziesiąt chyba razy liczyłam je w kółko i patrzyłam,czy nie zmieniły pozycji I ciągle od początku, bo były usadowione w kilkunastu różnych miejscach pokoju. Myślałam,że tak będę je liczyć do rana...Cudem zasnęłam, ale całą noc spałam przy zapalonym świetle. Bo na myśl, że jak zgaszę, a one się rozbiegną, to dostawałam paranoi...Bardzo Ci współczuję. NIe wiem, jak się z tym walczy, ale jeśli to możliwe, to walcz.
  2. Jak to jest ,że my jeszcze funkcjonujemy? Bo się BARDZO kochamy. JA i mój facet - dwa borderlajny Wytrzymuję jego skoki nastrojów, on nie wytrzymuje moich , więc staram się je opanować, a upust daję w domu rodzinnym...Ale wierzcie mi, prawdziwa miłość zniesie wszystko.
  3. To normalne objawy nerwicy, Flex. fakt, że trochę nasilone, ale na początku choroby nerwicowej zawsze są nasilone. Myślę,że z czasem przyzwyczaisz się do tych wszystkich chorób i zaczniesz je lekceważyć, bo one nie istnieją...tak jak moje...A ból często przechodzi z jednej części ciała na drugą. To norma. Miałam podobnie. Raz boli serce, raz nerki, raz brzuch i tak w kółko...
  4. O, to jeszcze do tego wszystkiego , co mam dochodzi Borderline. Jak wesoło. Miewam nagłe ataki szału, że jestem nieprzytomna, idę miastem i mam myśli, że już mi się naprawdę nie chce...ciemno przed oczami...To zawsze wtedy, gdy zawiodę się na swoim facecie, którey też ma Borderline. Jakie to powszechne...Płaczę, świat się wali, trzęsę się, chodzę z kąta w kąt, palę jednego za drugim... A są dni, gdy się o niego nie boję wcale..tak jak dziś. I dlatego, jak patrzę z perspektywy na te moje lęki i napady histerii, to widzę jaskrawo, że to po prostu choroba, a nie jakiś uzasadniony strach.
  5. A ja odkryłam wreszcie, że cała nerwica mi mija, kiedy jestem ze swoim facetem. Żadnych lęków, nic. Po prostu. Bo to o niego najbardziej się boję, więc jak przy nim jestem, to wszystkie lęki odpadają. Czuję sięteż bezpiecznie, jak jest upalna, słoneczna pogoda. Taka jak dziś...
  6. Jak często się da! To takie wspaniałe! To jest kilka, kilkanaście razy w tygodniu. Ja nie mieszkam z moim facetem jeszcze , więc wynik i tak niezły
  7. Mam nerwicę od dziecka! Może to dziedziczne? Moja mama , która jest psychologiem (!), ma nerwicę natręctw. I ja też w pewnym momencie, około 6 roku życia, zaczęłam ją mieć! Mania porządku, wszystko równo, powtarzanie zaklęć, cyfry 3, znaki, gesty, lęki nerwicowe o bliskich i takie tam. Ale to były głębokie lata 80 , więc kto by się wtedy tym zajmował? Nerwica natręctw nie zepsuła mi życia. co innego nerwica lękowa - ta to daje popalić!
  8. Nie wiem,czy mój problem jest tej samej natury, ale ja od pewnego czasu, gdy nerwica się u mnie zaostrzyła, po prostu unikam rozmów telefonicznych z ludźmi, ze znajomymi. Wyjątkiem jest mój facet, z którym mogę gadać zawsze i o każdej porze. Ale sama do znajomych nie dzwonię i mam niechęć do rozmowy, gdy oni dzwonią do mnie. Umiem rozmawiać i zawsze jakoś się rozkręcę, ale rozmowy telefoniczne po prostu mnie męczą. Po prostu nie chce mi się gadać! tak samo jest ze spotkaniami towrzyskimi. Nie mam na nie ochoty, bo cośtrzebas będzie mówić, a ja ostatnio szybko się męczę. Ne mam tego, gdy jestem na uczelni. Lubię ludzi. Nie mam po prostu siły gadać o tym , co tam u mnie itd. Ale pisać - mogę zawsze. I znajomi trochę tego nie rozumieją - gdy mówię: Nie dzwoń, tylko napisz!
  9. No ,słuchajcie, to jeden z moich najgorszych lęków. Najstraszniejszych. Lęk o mamę i mojego faceta - o dwie najbliższe osoby. O te, które najbardziej kocham. Tylko o nich. Mam to od dziecka, bez żadnej wyraźnej przyczyny. Boję się o życie mojej mamy. Nawet jak idzie do sklepu i długo nie wraca to ja od razu myślę sobie różne rzeczy. Boję się o jej życie, bo nie wyobrażam sobie świata bez niej. Już nie wspomnę, gdy mówi, że ją coś boli. A ja mam już prawie 30 lat. Co z tego, lęki takie same. Dlatego, że najbardzeij ze wszystkiego boję się, że stracę najbliższych, że zostanę sama. a już jeśli chodzi o mojego faceta, to po prostu od rana czekam na jego telefon, żeby się upewnić, że żyje! Paranoja! gdy dłużej nie dzwoni to chodzę z kąta w kąt i stoję na granicy obłędu! Od razu mam mnóstwo strasznych myśli. Im bardziej go kocham, tym bardziej się boję o niego. To jest ciężkie do zniesienia. Proszę go żeby dzwonił, jak dojedzie do domu, a najlepiej to gdybym bez przerwy z nim rozmawiała, żeby ani na chwilę nie tracić kontaktu. A już gdy wspomni,ze go coś boli to ja już też od razu myślę o najgorszym. Marzę o tym ,żeby jak najszybciej z nim zamieszkać, żeby mniej sięmartwić , bo będę go mieć na codzień. Nie wiem, czy to coś pomoże. Dobrze chociaż,że to tylko lęk o dwie osoby.
  10. Cześć, mnie też całe życie doprowadzają do szału pewne dźwięki. Powtarzające się dźwieki. Dźwięk głośnego połykania jedzenia to dla mnie tortura! Nie jestem w stanie siedzieć obok swojego ojca, bo on tak głośno je. Wciąganie nosem , chrząkanie, połykanie wody, powtarzające sie dźwięki w piosenkach -tak co chwila, natarczywie, , no i oczywiście: chrapanie...Traktuję to tylko jako dodatek do manii natręctw...Jakoś z tym żyję.
  11. Słuchajcie, przeszło mi!!! To znaczy nie mam już tego raka piersi. Na razie nic nie mam, trochę odetchnę :) Nie wiem jak to się stało. A może to dlatego, że dostałam okres i wreszcie przestały mnie boleć piersi...Miałam udany tydzień i nie miałam czasu się zadręczać:) Pozdrawiam serdecznie!!!
  12. Ze mną jest coraz gorzej:) Też kółko się zamyka...Ale czasem jeszcze wydaje mi się ze wszystko zależy od mojej silnej woli, że ja za dużo sobie odpuszczam, a przecież potrafię to pokonać...Mój facet akurat też ma nerwicę, choć nie był tego do końca świadomy, dopóki mu nie powiedziałam...ale moich napadów hipohondrii nie rozumie...Ale to dobrze że się nie rozczula nade mną. To mobilizuje żeby się nie rozklejać! Trzymaj Się!
  13. No właśnie - jeden z najgorszych objawów...Mam tyle do zrobienia i kocham życie - a lęki blokują we mnie wszystko. Ledwo co robię, wszystko odkładam na ostatnią chwilę, bo 99% zajmują w moim mózgu myśli lękowe i skupianie sie na objawach i ciągłe macanie się czy wszystko okej czy nie. Muszę się mocno powstrzymywać żeby ciągle nie macać piersi czy są tam guzy czy nie. Ech...Mam zamglony umysł - jakbym miała wirusa - jak w komputerze - i wszystko dziąła wolniej...Działam niezbornie i zrywami...Nie lubię odbierać telefonów i rozmawiać, przestałam lubić rozmawiać...tylko uwielbiam gadać z moim facetem i to wszystko...Boję się zostawać sam na sam ze znajomymi, bo trzeba coś mówić a ja nie mam siły...nie chce mi się gadać...macie coś takiego?
  14. A czy on wie o twojej nerwicy? Jeśli tak to nie będzie chyba aż tak zły! Powinien zrozumieć, nawet facet powinien zrozumieć:) Uspokój się jakoś...Nie, ja wiem że to trudne cholernie...Ja bym poszła pod stadion i czekała na niego:) I dałabym mu dużego buziaka i wytłumaczyć starała wszystko - ja tak mam...cóż, jestem z Tobą duchem!
  15. No tak, ja miałam nerwice natręctw jak byłam dzieckiem. Tak od 6 roku życia . Ale przetrwała aż do mniej więcej 17 roku...A potem baaardzo złagodniała. Miałam więc hopla na punkcie cyfry 3 i wykonywałam znak kżyżyka ( nie krzyża ) nad różnymi przedmiotami i wypowiadałam zaklęcie związane z cyfa trzy. Wszystko musiałam mieć równiutko ułożone, w piórniku wszystkie przybory w tę samą stronę itd. Mam to do dzisiaj Ale już nie jest tak źle. Obsesyjne wycieranie kurzu, dotykanie kontaktów, klamek, sprawdzanie czy nie są brudne. Teraz jeszcze ciągle wycieram z pyłków moją komórkę i ciągle dmucham tam , gdzie się podłącza ładowarkę, zeby tam nie było zakurzone. Robiłam to często publicznie i ludzie się mocno zastanawiali co ja z tym telefonem robię Ciągle też przed snem patrzyłam na przedmioty, czy są równo ułożone. gasiłam światło i ...za chwilę zapalałam żeby sprawdzić jeszcze raz. Natrętych myśli miałam mało. Przeczytałam wszystkie posty i przyponiało mi się jeszcze parę moich natręctw...uśmiałam się do łez...A więc: - wachanie książek ( wkładam nos w środek książki iw ykonuję taki ruch - do góry, do dołu, w lewo i w prawo - nigdy odwrotnie, czasem po kilka razy) - kiedyś miałam świra z kasetami magnetofonowymi - wszystkie musiały być cofnięte do początku strony A, potem dmuchałam na nie z góry, żeby się nie kurzyły i tak sto razy - sprawdzanie czy wyłączyłam gaz - katastroficzne myśli - że coś się stanie komuś z mich bliskich - nienawidze widoku gołych wieszaków na ubrania - obgryzam paznokcie i skórki, nie moge mieć długich paznokci - jeśli mam pierścionek z oczkiem, to to oczko musi być zawsze na górze, obsesyjnie poprawiam gdy się przekręci - wszystkie przedmioty mają u mnie w pokoju swoje miejsce i nie mogą leżeć gdzie indziej - wszystkie przedmioty muszą leżeć prosto, nigdy krzywo - kiedyś jako dziecko zapisywałam każdy przedmiot, jaki od kogoś dostałam w specjalnym zeszycie. Doszło do tego ,że nawet jak dostałam cukierka, to musiałam to zapisać - od 11 roku życie piszę pamiętniki - od kiedy skończyłam 15 lat zapisuje każdy przeżyty dzień. Kiedyś zapisywałam wszystko co robiłam praktycznie danego dnia - pisałam maczkiem żeby się zmieściło. Muszę zapisywać każdy dzień, bo inaczej...boję się że będę mieć dziurę w życiu, ja muszę pamiętać. Pamiętam daty, nigdy nie mylą mi się lata -powtarzałam do znudzenia czynności ,rzeczy które mam zrobić. Powtarzałam w kółko żeby nie zapomnieć. Aż wzięlam się na sposób i zaczęłam to zapisywać na kartkach, a potem w komórce. I mam z głowy powtarzanie:) - jak mnie dręczy jakiś problem to piszę o tym w pamiętniku i przestaje mnie tak dręczyć, bo jest już zapisany - jak jem kanapki, to najpierw je liczę ile ich jest. I po zjedzeniu każdje liczę ponownie ile mi jeszcze zostało:) - zapisuje każdy sms który dostanę od mojego faceta Wiele osób z mojego otoczenia ma nerwicę natręctw. Moja mama, mój facet ( ten to dopiero ma! nie jestem w stanie tego nawet opisać! chodzi o cyfry i godziny - nawet on nie jest mi w stanie tego systemu wytłumaczyć), moja przyjaciólka ma natręctwa mysli, mój przyjaciel jeden, drugi, mój wykładowca w Akademii...także z tym to nie jest źle. Ale najgorsza jest hipohondria
  16. Witam serdecznie! Właśnie się zarejestrowałam. Myślę sobie, nie wytrzymam i wejdeę na jakieś forum o nerwicy, bo zwariuję:) Zaraz opowiem w skrócie moją historię :) Uśmiałam się do łez czytając , to co pisaliście. Uśmiałam się , bo mam to samo...Każdy z nas ma to samo. Ale tak miło poczytać że sięnie jest samym...Ja wiem że są tysiące osób z nerwicą, ale na codzień człowiekowi wydaje się że jest z tym trochę sam, ludzie się śmieją z twoich objawów. No więc mi ulżyło nieco. Właśnie walczę od miesiąca z objawami raka piersi:) Niestety nie powstrzymałam się od czytania w internecie na ten temat, ale tylko raz. O raz za dużo, bo już mam parę z tych wymienionych objawów...No cóż. najgorsze jest to, że ja się nie znam na tym jak te piersi powinny być odczuwalne kiedy są zdrowe, dlatego wydaje mi się że wszystko co wymacam to guzy. Zaczęło się od tego, że mnie bolą piersi przed okresem - zaczełam je macać obsesyjnie kilkanmaście razy dziennie, aż miałam ja maksymalnie obolałe...i ciągle macałam jakieś guzy...Zaczęła mnie boleć lewa strona tułowia - kłuje mnie serce i pod łopatką, pod żebrami, szczypie coś, czuję taki niepokój po tej stronie. Im więcej stresu, tym bardziej mnie kłuje. To ostatnio nie do zniesienia. I walczę z myslami, że to nie rak, ale objawy nie ustępują, więc boję się że to rak i tak w kółko. Tracę przy tym energię do życia. Jestem ciągle zmęczona, bo ciągle myślę o tej chorobie - że umieram, tym razem naprawdę, że życie jest takie piękne, że mam tyle do zrobienia, a ja umieram...To myśl nie do zniesienia i prawie mnie nie opuszcza. Znacie to, prawda? Byłam u ginekolog - badała mi piersi i powiedziała, że mam akurat wyjątkowo gładkie, a to co jest powiększone to gruczoły czy mięśnie i że to normalne, bo mam duże piersi. Uspokoiła mnie ale nie na długo, niestety...Boże ta nerwica to jest kula u nogi! Rozsądek podpowiada, że to kolejne urojenie, ale pojawia się lęk, że tym razem to jednak choroba. Jako dziecko miałam nerwicę natręctw ale ona praktycznie ustąpiła. Od 2003 roku mam nerwicę lekową. Wiem o tym. Sporo osób z mojego grona też ma inne postacie nerwicy. To się stało wcale nie nagle - tylko tak rozwinęło z przyczajenia. Dziwne uczucie w brzuchu - ktoś mi wmówił że to wrzody. Ale wtedy nie byłam tym wcale przerażona. Jazda zaczęła się w listopadzie 2004. Pewnego dnia obudziłam się z osławioną kulą w gardle. Panika. Zawsze miałam lekkie skłonności do hipohondrii ale nie takie paranoidalnejak teraz! Bo ja zajmuję się spiewem operowym i z tymże spiewem łączę całe swoje życie, więc jak ognia bałam się wszelkich dolegliwości w gardle. I nagle ta kluska. Seria badań, wizyt - oczywiście nikt nic nie wykrył. Gastroskopia też! Mimo to, objawy nie ustąpiły, choć złagodniały. Teraz praktycznie nie istnieją! Bogu dzięki. Jakoś minęły. Zobaczyłam że nie umieram i jest ok. Ja mam Cancerofobię. Cokolwiek się dzieje - boję się że to rak. Dosłownie, cokolwiek - jakikolwiek wewnętrzny ból. Nie boję się innych chorób. Teraz podejrzewam że mam nerwicę serca i przy okazji kłuje mnie w piersiach. Ale nie boję się zawału ani nic, tylko raka. Tylko...Moim największym lękiem jest to ,zę utracę wszystkich bliskich, których kocham. Więc jeśli akurat nie boję się o siebie, to lęk automatycznie przenosi się na mojego mężczyznę. Boję się że coś mu się stanie - obsesja straszna. I tak samo boję się o mamę. Także bez przerwy się o kogoś boję. Charakterystyczne że nie mam objawów gdy śpię, a Wy? Ale budzę się i zaraz nadchodzi. Działam zrywami. Jak w smole. Lęki tak utrudniają funkcjonowanie! Nie mam siły na spotykanie się z ludźmi, ze znajomymi. Nie mam siły obejrzeć w całości nawet filmu w telewizji! Chodzę na zajęcia, spotykam się z moim mężczyzną i to wszystko. Na więcej nie mam siły! Bardzo sięzmieniłam przez te ostatnie lata...Niepokój, dziwny niepokój. Nie do zniesienia. Z chorób k tóre naprawdę mam - to alergia, nadciśnienie. Jestem chaotyczna w pisaniu, mam straszne skoki nastrojów, jestem bardziej nerwowa. W roku 2005 kiedy walczyłam z kluską w gardle przeszłam ostrą anginę, która skończyła się wycięciem migdałków. Razem z objawami nerwicy miałam objawy zapalenia ropnego migdałków i wszystko się potegowało. Ale operacja nie wpłynęla na mój śpiew. Nerwica zaostrzyła się, kiedy spełniło się marzenie mojego życia - dostałam się do Akademii Muzycznej na śpiew solowy. W tym samym dniu dostałam ataku duszności - mięśnie klatki piersiowej - straszne spięcie mięśni. Długo z tym walczyłam. Ale to też ustąpiło. Po pewnym czasie. Ledwo oddychałam. Robiłam też USG tarczycy. Wyniki okej. Wreszcie zaczęłam ignorować kluskę. Ale jak piję to po każdym łyku mi się odbija. Nie wiem dlaczego. Studiuję szczęśliwie ten śpiew i w ogóle, gdyby nie nerwica, byłabym szczęśliwa. A jak nic mnie nie boli to wiem że i tak zaraz zacznie...Może kiedyś z tego wyjde. Mężczyzna z którym byłam 5 lat zmarł w zeszłym roku na guza mózgu. To też nie powiem - odbiło się na mnie drastycznie...I jak tu się nie bać???!!! Teraz szczęśliwie się zakochałam, potrafię znów z kimś być, ale lęk jest nieprawdopodobny...że ja zachoruję albo on zachoruje i tak w kółko. W zeszłym roku byłam jeszcze na etapie raka gardła, przeszłam też raka węzłów chłonnych ( obmacywałam szyję bez przerwy ), teraz ten rak piersi któy jest nerwicą serca...Dzieje się coś z psychiką...W czasie ostrych napadów lękowych prawie nie kontaktuję, zachowuję się agresywnie. Ale ja nie boję się choroby psychicznej. Ja boję się raka...I taka jest moja historia...Wspierajmy się, kochani, żeby nie zwariować...Nie wiem, czy nie wolałabym mieć jednak nerwicy natręctw niż tego paskudztwa...
×