Mam nadzieje, że nie powielam tematów...
Moja historia zaczęła się około dwóch lat temu. Właściwie nie wiadomo skąd pojawiły się u mnie silne stany lękowe i depresyjne. Myśli samobójcze, strach przed wyjściem z domu, problemy z oddychaniem, kołatanie serca, duszności, zawroty głowy. Po kilku miesiącach nieustającej męki wykończona psychicznie udałam się do psychiatry, gdyż nie wyobrażałam sobie dalszego życia w takim stanie. Pani doktor przepisała mi Parogen. Początek z tym lekiem był straszny ale dałam radę. Wszystko się poprawiło, moje życie wróciło do normy, co było istnym cudem. Przyjmowałam Parogen rok i cztery miesiące, niestety trochę przytyłam po tym leku i w rezultacie postanowiłam go odstawić, gdyż czułam się już naprawdę dobrze. Odstawiłam lek w połowie sierpnia i było dobrze. Jakiś miesiąc temu złapało mnie przeziębienie, którego chyba nie doleczyłam. Zaczęłam się tym nieco stresować, gdyż prowadzę swoją działalność a wszystko jest na mojej głowie. Nie czułam się dobrze.
Od jakiegoś tygodnia, półtora budzę się rano zestresowana, mięśnie mi drżą, ręce mi się trzęsą. Zastanawiam się czy to nie powrót moich lęków, czy po prostu nakręcam się sama tą myślą, że to może choroba wraca. Gdy tylko czuje się gorzej mam zaraz czarne myśli, że choroba wraca. Nie wiem czy po prostu bierze się to ze stresu o pracę czy faktycznie nerwica daje znowu o sobie znać. Jeśli macie jakieś doświadczenia z nawrotem choroby to proszę o podzielenie się swoja więdzą.
Pozdrawiam.