Skocz do zawartości
Nerwica.com

chocovanilla

Użytkownik
  • Postów

    1 880
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez chocovanilla

  1. Witam mam problem i proszę o radę... z nerwicą borykam się od jakiś 4 lat z przerwami. Miałam całą masę lekarzy i leków. Ale po kolei. Pewnej nocy jakieś 4 lata temu obudziłam się ze strasznym lękiem że mam zawał, że coś się dzieje z moim sercem.. od tamtej pory panicznie bałam się o swoje zdrowie.. Podczas największego wtedy ataku paniki kiedy to wylądowałam na izbie przyjęć czułam okropne pieczenie całego ciała i miałam wrażenie że zaraz zemdleje, gorąco, zawroty głowy i wszystko co najgorsze. na SORze zmierzyli mi tylko ciśnienie-prawidłowe i odesłali do domu lub do szpitala psychiatrycznego bo nie mogli mi pomóc. To był jedyny raz kiedy pojechałam na pogotowie. Leczyłam się u psychiatry i wyszłam przynajmniej tak mi się wydawało że już wszystko dobrze więc odstawiłam leki. Po jakimś czasie wszystko wróciło znowu leczenie i poprawa i znowu odstawiłam i tak w koło macieju... Mój stan zawsze pogarszał się koło grudnia i na wiosnę. W zeszłym roku zdecydowałam się na dziecko i stało się zaszłam w ciążę... Leków nie brałam aż do 4 miesiąca kiedy się znowu pogorszyło.. Wtedy już nie miałam lęków o swoje zdrowie, bałam się że zrobię coś mężowi, że nie będę kochała dziecka, było mi tak obojętne chociaż jeszcze go nie było na świecie.. Lekarka dała mi leki najbezpieczniejsze w ciąży, poprawiło się do 8 miesiąca i znowu gorzej... Panicznie bałam się że wszystkich pozabijam ale jakoś wytrwałam, w lipcu przyszła na świat moja córeczka no i z dnia na dzień mój stan się pogarszał.. Miałam do wyboru karmić małą piersią lub brać leki, udało mi się ją pokarmić zaledwie 3 tygodnie... Wróciłam do dawki jaką brałam w ciąży ale nie było poprawy wręcz było coraz gorzej, od 3 tygodni biorę dawkę sprzed ciąży i może i jest lepiej bo czasem mam dobre dni ale nadal są te złe:( Najgorsze w tym wszystkim jest to że teraz nie boję się o swoje zdrowie ale o koniec świata, boję się śmierci, boję się że nie ma Boga, boję się co będzie potem, przeraża mnie świat, przeraża mnie że nie widzę sensu w życiu, boję się że zwariuję i sobie coś zrobię Czy ktoś z Was też ma takie lęki? Ciągle mi wszystkich szkoda, boje się o córeczkę... Po tym co napisałam pewnie myślicie że mój stan jest tragiczny.. mnie też przerażają te myśli, te lęki ale dziwne jest w tym wszystkim to że kiedyś bałam się sama w domu zostać, nigdzie nie wychodziłam, płakałam a teraz ja robię wszystko, wychodzę z domu co prawda rzadko kiedy mam konieczność być sama, jem normalnie tzn mam apetyt bo moja dieta nigdy nie była dobra a zwykle jak się źle czułam to nie mogłam nic przełknąć, śpię normalnie.. Ponad to mam śpiączkę, wcale nie mogę zwlec się z łóżka nawet w południe... Mam okropne sny po czym boję się czy to sen czy to rzeczywistość, boję się że zwariuję i zrobię to co mi się śni... itd W każdym razie jest inaczej niż zawsze.. Nie wiem czy ja z tego wyjdę, bardzo mi z tym źle:( co myślicie?? Czy też tak mieliście?? mam zdiagnozowaną nerwicę lękową ale nie wiem czy do tego nie mam nn?? a może już sfiksowałam??
  2. hej jeszcze raz proszę o wsparcie... pisałam niedawno ale kurczę ja już sama nie wiem może ja już mam jakąś straszną chorobę psychiczną z nerwicą od jakiś 4 lat z przerwami. Miałam całą masę lekarzy i leków. Ale po kolei. Pewnej nocy jakieś 4 lata temu obudziłam się ze strasznym lękiem że mam zawał, że coś się dzieje z moim sercem.. od tamtej pory panicznie bałam się o swoje zdrowie.. Podczas największego wtedy ataku paniki kiedy to wylądowałam na izbie przyjęć czułam okropne pieczenie całego ciała i miałam wrażenie że zaraz zemdleje, gorąco, zawroty głowy i wszystko co najgorsze. na SORze zmierzyli mi tylko ciśnienie-prawidłowe i odesłali do domu lub do szpitala psychiatrycznego bo nie mogli mi pomóc. To był jedyny raz kiedy pojechałam na pogotowie. Leczyłam się u psychiatry i wyszłam przynajmniej tak mi się wydawało że już wszystko dobrze więc odstawiłam leki. Po jakimś czasie wszystko wróciło znowu leczenie i poprawa i znowu odstawiłam i tak w koło macieju... Mój stan zawsze pogarszał się koło grudnia i na wiosnę. W zeszłym roku zdecydowałam się na dziecko i stało się zaszłam w ciążę... Leków nie brałam aż do 4 miesiąca kiedy się znowu pogorszyło.. Wtedy już nie miałam lęków o swoje zdrowie, bałam się że zrobię coś mężowi, że nie będę kochała dziecka, było mi tak obojętne chociaż jeszcze go nie było na świecie.. Lekarka dała mi leki najbezpieczniejsze w ciąży, poprawiło się do 8 miesiąca i znowu gorzej... Panicznie bałam się że wszystkich pozabijam ale jakoś wytrwałam, w lipcu przyszła na świat moja córeczka no i z dnia na dzień mój stan się pogarszał.. Miałam do wyboru karmić małą piersią lub brać leki, udało mi się ją pokarmić zaledwie 3 tygodnie... Wróciłam do dawki jaką brałam w ciąży ale nie było poprawy wręcz było coraz gorzej, od dwóch tygodni biorę dawkę sprzed ciąży i może i jest lepiej bo czasem mam dobre dni ale nadal są te złe:( Najgorsze w tym wszystkim jest to że teraz nie boję się o swoje zdrowie ale o koniec świata, boję się śmierci, boję się że nie ma Boga, boję się co będzie potem, przeraża mnie świat, przeraża mnie że nie widzę sensu w życiu, boję się że zwariuję i sobie coś zrobię Czy ktoś z Was też ma takie lęki? Ciągle mi wszystkich szkoda, boje się o córeczkę... Po tym co napisałam pewnie myślicie że mój stan jest tragiczny.. mnie też przerażają te myśli, te lęki ale dziwne jest w tym wszystkim to że kiedyś bałam się sama w domu zostać, nigdzie nie wychodziłam, płakałam a teraz ja robię wszystko, wychodzę z domu co prawda rzadko kiedy mam konieczność być sama, jem normalnie tzn mam apetyt bo moja dieta nigdy nie była dobra a zwykle jak się źle czułam to nie mogłam nic przełknąć, śpię normalnie.. Ponad to mam śpiączkę, wcale nie mogę zwlec się z łóżka nawet w południe... Mam okropne sny po czym boję się czy to sen czy to rzeczywistość, boję się że zwariuję i zrobię to co mi się śni... itd W każdym razie jest inaczej niż zawsze.. Nie wiem czy ja z tego wyjdę, bardzo mi z tym źle:( co myślicie?? Czy też tak mieliście?? Bardzo na was liczę... Nie chcę wam się narzucać... Jak macie mnie dość możecie nawet nakrzyczeć na mnie byle by ktoś coś napisał... Proszę....
  3. ja wczoraj harowałam od rana do nocy na działce układając kostkę i to mi pomogło byłam tak zajęta że nie miałam czasu myśleć i teraz też jest lepiej bo wiem że jestem zdrowa i nie mam takich lęków bo widze że jeszcze nie jest ze mną tak źle skoro raz dałam rade to dam i drugi i trzeci... Uważam że powinniśmy być cały czas zajęci żeby nie myśleć... z czasem może się nauczymy nie myśleć negatywnie tylko że mimo że ja to wszystko wiem to nie potrafię się zająć tylko myślę i myśle jak ta głupia... bigsmith21 tyle ile mogę Ci doradzić bo ja z tego nie wyszłam i drogi do wyzdrowienia nie znam ale żeby czuć się lepiej chociaż przez chwilę:) Rozumiem co czujesz... pewnie boisz się ataku w pracy i boisz się iść do niej przez co wkoło to przeżywasz... Ja mam firmę i w lecie co weekend są wyjazdy i to nawet po 300km... mój mąż jest wtedy kierowcą a ja tylko przy nim czuję się bezpiecznie i zawsze od środy źle się czułam bo przeżywałąm weekend... każdy wyjazd to lęk bo jak pojade i tam mi się coś stanie albo jak zostane a mi się coś stanie to mąż zanim do mnie dojedzie to ameryka itd... Nic mi się nigdy nie stało dlatego musimy sobie jakoś tłumaczyć, wiem że jest ciężko ale musimy... pozdrawiam, 3mAJ SIE
  4. chciałabym tak jak wy nie myśleć co będzie... hmmm kawy to ja już co najmniej 2 lata nie piłam bo zwracam i taka rozstrojona jestem... nie wiem czy to przez nerwice czy mój żołądek jej nie toleruje.. ale wcześniej to potrafiłam pić po dwie dziennie i było ok więc nie wiem...
  5. Cały świat się zmienia gdy na świat przychodzi mały człowiek.. ja w lipcu urodziłam dziewczynkę i na początku czułam się tak samo samotna jak Ty, wydawało mi się że nikt nie przychodzi do szpitala w odwiedziny do mnie tylko do małej, że nikogo już mój los nie interesuje... Czułam się strasznie odsunięta... Teraz jest mi podwójnie ciężko bo źle się czuję a nie mogę liczyć całkowicie na męża bo ktoś musi się zająć małą i ja też muszę się jakoś trzymać bo ona jest ciężko wyjaśnić ale źle się czuję i dodatkowo czuję się winna że jestem chora bo przecież zdecydowałam się na dziecko, ono mnie potrzebuje a ja nie mam siły wygrać z tym gównem;/
  6. uśmiejecie się ale ja boję się terapii, boję się że jak ona mi nie pomoże to już nic mi nie pomoże... -- 09 paź 2011, 14:05 -- Wy troszkę już jesteście na tym forum... Czy ktoś też ma takie lęki jak ja?? Lub może miał i z tego wyszedł?? Może to już nie nerwica tylko coś gorszego?? Co myślicie??
  7. pod okiem psychiatry ale jakoś już straciłam nadzieje że asertin pomoże... chyba musze zmienic lekarza ale jeszcze poczekam z tydzien z tą decyzją
  8. ja dzisiaj miałam dużo zajęć bo układamy kostkę na działce ale mimo tego natrętne myśli i lęki mnie nie opuszczały... czekam i czekam na efekty i już dwa tygodnie i nic:( ale trudno czekam dalej:)
  9. Pisałam wczoraj ale zostałam pominięta:( czy ktoś zwróci uwagę na zagubionego nerwuska?? hop hop
  10. Pisałam wczoraj ale wszyscy mnie pomijają Ja biorę asertin od jakiegoś roku może więcej... Na początku pomógł mi i go całkowicie odstawiłam ale wszystko wróciło najpierw brałam jedną tabletkę, później dwie bo nie było poprawy i teraz czekam na efekty... jest różnie... Lepiej?? chyba na razie nie:(
  11. witam wszystkich, jestem tu nowa, 4 lata temu zdiagnozowano u mnie nerwice lękową chociaż wg mnie to mam ją odkąd sięgam pamięcią... Początkowo bałam się że się uduszę, później że dostanę zawału... jak uporałam się z lękami o własne zdrowie to zaczęły się lęki że zwariuję że zrobię komuś krzywdę... następnie były lęki że zrobię sobie krzywdę że nie widzę sensu w życiu natomiast teraz przeraża mnie śmierć, przemijanie, że nic po śmierci nie będzie, przeraża mnie koniec świata i do tego martwię się o każdego... Mam 3 miesięczną córeczkę, biorę leki: asertin50 2 x na dobę i nie wiem co dalej... Czy to dalej nerwica? Czy ktoś z Was też miał takie lęki?? Bo ja już głupieje... POMOCY
  12. Witam, ja też jestem nowa na tym forum, zdiagnozowaną nerwicę lękową mam od 4 lat ale myślę że mam ją dużo dłużej... W lipcu urodziłam dziecko i od tamtej pory bardzo mi się pogorszyło... Czy znajdzie się miejsce na tym forum również dla mnie?? Nie ukrywam, potrzebuję wsparcia a wiem że kto przez to nie przeszedł nie zrozumie nas do końca dlatego liczę na Was... Przyjmiecie jeszcze jednego nerwuska?
  13. Witam, jestem nowa na tym forum, nie czytałam wszystkich waszych postów ale podobnie jak wy męczę się z nerwicą od jakiś 4 lat z przerwami. Miałam całą masę lekarzy i leków. Ale po kolei. Pewnej nocy jakieś 4 lata temu obudziłam się ze strasznym lękiem że mam zawał, że coś się dzieje z moim sercem.. od tamtej pory panicznie bałam się o swoje zdrowie.. Podczas największego wtedy ataku paniki kiedy to wylądowałam na izbie przyjęć czułam okropne pieczenie całego ciała i miałam wrażenie że zaraz zemdleje, gorąco, zawroty głowy i wszystko co najgorsze. na SORze zmierzyli mi tylko ciśnienie-prawidłowe i odesłali do domu lub do szpitala psychiatrycznego bo nie mogli mi pomóc. To był jedyny raz kiedy pojechałam na pogotowie. Leczyłam się u psychiatry i wyszłam przynajmniej tak mi się wydawało że już wszystko dobrze więc odstawiłam leki. Po jakimś czasie wszystko wróciło znowu leczenie i poprawa i znowu odstawiłam i tak w koło macieju... Mój stan zawsze pogarszał się koło grudnia i na wiosnę. W zeszłym roku zdecydowałam się na dziecko i stało się zaszłam w ciążę... Leków nie brałam aż do 4 miesiąca kiedy się znowu pogorszyło.. Wtedy już nie miałam lęków o swoje zdrowie, bałam się że zrobię coś mężowi, że nie będę kochała dziecka, było mi tak obojętne chociaż jeszcze go nie było na świecie.. Lekarka dała mi leki najbezpieczniejsze w ciąży, poprawiło się do 8 miesiąca i znowu gorzej... Panicznie bałam się że wszystkich pozabijam ale jakoś wytrwałam, w lipcu przyszła na świat moja córeczka no i z dnia na dzień mój stan się pogarszał.. Miałam do wyboru karmić małą piersią lub brać leki, udało mi się ją pokarmić zaledwie 3 tygodnie... Wróciłam do dawki jaką brałam w ciąży ale nie było poprawy wręcz było coraz gorzej, od dwóch tygodni biorę dawkę sprzed ciąży i może i jest lepiej bo czasem mam dobre dni ale nadal są te złe:( Najgorsze w tym wszystkim jest to że teraz nie boję się o swoje zdrowie ale o koniec świata, boję się śmierci, boję się że nie ma Boga, boję się co będzie potem, przeraża mnie świat, przeraża mnie że nie widzę sensu w życiu, boję się że zwariuję i sobie coś zrobię Czy ktoś z Was też ma takie lęki? Ciągle mi wszystkich szkoda, boje się o córeczkę... Po tym co napisałam pewnie myślicie że mój stan jest tragiczny.. mnie też przerażają te myśli, te lęki ale dziwne jest w tym wszystkim to że kiedyś bałam się sama w domu zostać, nigdzie nie wychodziłam, płakałam a teraz ja robię wszystko, wychodzę z domu co prawda rzadko kiedy mam konieczność być sama, jem normalnie tzn mam apetyt bo moja dieta nigdy nie była dobra a zwykle jak się źle czułam to nie mogłam nic przełknąć, śpię normalnie.. W każdym razie jest inaczej niż zawsze.. Nie wiem czy ja z tego wyjdę, bardzo mi z tym źle:( co myślicie?? Czy też tak mieliście??
×