Skocz do zawartości
Nerwica.com

lochness

Użytkownik
  • Postów

    64
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez lochness

  1. Jestem poirytowana. Już od dłuższego czasu. Mianowicie chodzi o to, że moje starania nie przynoszą zadowalających efektow. Boje się, że taka tendencja się utrzyma i że nie osiągnę w życiu sukcesu. Chodzi mi o to... Czy sądzicie, że życie jest na prawdę ciągłym pasmem niepowodzeń, zawodów? Planujemy coś, a później czyjaś decyzja, otwiera nam oczy, nie ma nic, plany legną w gruzach. Myślicie, że warto się starać, gdy naokoło tyle niesprawiedliwości, brak uczciwości i wszechobency egoizm? Sądzicie, że odniesienie sukcesu, zapewnienie sobie dobrego życia w dzisiejszych czasach, bez zatracania czlowieka w sobie, z zachowaniem własnego zdania, bez podlizywania się, jest możliwe? Wybaczcie, jeśli napiszecie, że talent, zdolności wystarczą to jesteście w błędzie. Watpię, że wielu z nas jest Mickiewicze, Da Vinci, czy Einsteinem. Chodzi mi o zwykłego, zdolnego, chcącego człowieka. pozdrawiam
  2. lochness

    z kim porozmawiac ?

    Tak, "nam nerwuskom" często brakuje zdrowego dystansu. Z jednej strony jest to frustrujące, a z drugiej uważam, że o wiele bardziej ciekawe. Takie nieracjonalne zachowania są pewną formą unikatowości. Zerwanie ze stereotypami to coś, co bardzo cenię. Dobrze byłoby mieć dwa "ja". Odnośnie do poszczególnej sytuacji byłaby możliwość wyboru: A) zachowuję się racjonalnie B) daję upust emocjom. Bez wyrzeczeń i udawania. Chociaż z drugiej strony pewnie coś by się pogmatwało i byłoby sprzeczne, jak w każdym systemie na tej ziemi.
  3. lochness

    stres

    Też mam problemy ze stresem. Nigdy nie myślałam, że to może tak utrudniać życie. Często bywa też tak, że przez niepotrzebny stres coś potrafi nawalić, nie udać się. A kiedy nawet się nie uda, wiąże się to (u mnie naszczęście z dość krótkotrwałą) rozpaczą i mówieniem sobie "nie podołałaś, jesteś do dupy". Ponadto stres wywołuje u mnie gorączki. Ostatnimi czasy na szczęście nie miewam tyc obiawów, jednak w zeszłym roku szkolnym pojawiały się non stop. Wyobraźcie sobie taką systuację. Siedzę w szkole, wiem, że jestem nauczona, zbliża się moment sprawdzianu, a tu nagle gorąca głowa. Wyników mi to jakoś nie psuje, lecz nachodzi na mnie kolejna fala stresu dlatego, że wiem, iż się zestresowałam. Błędne koło. Stres sprowadza mnie także na ścieżkę pesymistycznego myślenia, lecz także mnie mobilizuje. A co do pomocy w sytuacjach stresowych to podpisuję się pod pytaniem, gdyż odpowiedzi niestety nie znam. Teraz mam na całe szczęście okres bezstresowy, ale czuję, że to wróci, bo zdaję maturę w maju.
  4. lochness

    Trudne przyjaźnie

    Racją jest to, że z ludźmi trzeba żyć w jakiejkolwiek zgodzie. Po pierwsze dla poczucia przynależności społecznej, a po drugie by np mieć większe możliwości na powodzenie, jeśli chcemy coś załatwić. Są jednak takie dni, że wkurza mnie taki zwyczajny, beztroski byt innych. Taki bez głębszych refleksji. Chociaż sama nie wiem, o czym mogą myśleć inni... Po niektórych nie widać jednak, żeby się przejmowali "czymś więcej", bądź zastanawiali nad czymkolwiek głębszym. Dziś, gdy nastrój mam zupełnie inny, powiedziałabym "Niech sobie robią, jak chcą". W sumie to sprawa każdego z osobna.
  5. lochness

    Trudne przyjaźnie

    Lena, nieczęsto spotykam się z tak zgodną odpowiedzią, więc dzięki :) God`s Top 10, no masz racje. Może po prostu powinnam spuścić trochę z tonu i nie akcentować tak mojego zdania. Chociaż z drugiej strony, czy nie będzie to oznaczało, że po prostu daję na to przyzwolenia, a mój charakter i zdanie tracą barwę zacierając się plastikową powłoczką?
  6. lochness

    Trudne przyjaźnie

    Czuję, że nikogo nie obchodzę. Nikogo prócz mojego chłopaka. Ktoś z boku by powiedział: "Dziewczyno! Masz cudownego faceta, więc o co ci chodzi?". Wiem, mam do kogo się zwrócić, kocham go nad życie. Ale jestem młoda a koleżanek mam na prawdę niewiele. W sumie nie mam żasnej przyjaciółki, ani nawet koleżanki, która zawsze by była gotowa na rozmowę. Kiedyś miałam ich dużo, teraz żadnej dobrej. Oczywiście są wokół mnie ludzie, ale czuję, że są nieszczerzy, albo po prostu uważają, że "jestem, bo jestem". Czasem mi to nie przeszkadza, ale są momenty, że czuję się samotna pośród tłumu. Są dni, kiedy chce mi się krzyczeć, jestem wtedy przekonana, że ludzie są po prostu głupi i żyją w plastikowym świecie bez prawdziwych uczuć. Ale są też dni, kiedy myślę, że przecież przyjaźń istnieje. Sama to wiem, bo łączy mnie przyjaźń z chłopakiem. Ale chciałabym mieć jeszcze kogoś, kogoś z kim mogłabym podzielić się damskimi sprawami, albo poszukać wsparcia, gdy jestem pokłócona z chłopakiem. Nie wiem dlaczego tak jest. Czy ludzie na prawdę zapomnieli już o przyjaźni? A może to chodzi o to, że mam zawsze swoje zdanie i je podkreślam? Dlatego, że nienawidze stylu życia, które jest jak tandetna szopka? Czasem mi się wydaje, że gdybym zgrywała idiotkę, komplementowała wszytskich naokoło, podkreślała jaka to ja nie jestem fajna, to miałabym przyjaciółkę. Ale to przecież byłoby głupie, żałosne. Ja taka nie jestem. Chciałabym znać kogoś, kto jest po prostu normalny. I chyba to właśnie dlatego, że postawiłam sobie taką wysoką poprzeczkę (nie zadowolę się byle sztucznym lub głupiomądrym człowiekiem). Gdybym chciała tu wypisać cechy mojego wymarzonego przyjaciela, to po pierwsze mało kto, by się klasyfikował, a po drugie pomyślałby, iż jestem kopnięta. Dlaczego tak mało jest wartościowych ludzi?
  7. zapoznalam sie z obydwoma ulotkami, porownalam sklady, z opisu wynika ze nie zachadza interakcje, nie jest wspomniane ze nie nalzy stosowac razem. tak tylko na zapas jeszcze pytalam. dzieki Kinia1989
  8. a wiecie moze jak pramolan dziala na leki antykoncepcyjne?
  9. anonim słusznie napisał, że takie powtarzanie dotyka każdego. podoba mi sie to określenie - 'swędzenie mózgu' :) więc koshmar nie zadręczaj się tym. Jak byłam mała to też szybko wbiegałam do domu na II piętro, bo bałam się np gwałciciela lub pijaka z dołu klatki. Poprostu dziecięcy strach, bezbronność. Jedynie to gadanie do siebie może być niepokojące.
  10. a co sądzicie o nervosanie? mama mi go wciska
  11. Ja skubię, ale skórki wokół palców Też wzmaga się to w sytuacjacvh stresujących, ale nawet bez nich robię to codziennie. Niby nic, ale blizny wokół każdego palca to nieestetyczny wygląd. starałam się tysiące razy, jednak nie potrafię sie odzwyczaić. ale traktuję to chyba luźno, to część mnie, nie jestem modelką, bądź osobą medialną, wiec te palce chyba aż tak bardzo mnie nie przeszkadzają. Ale rozumiem Cię doskonale, że jest to dla Ciebie uporczywe. Pozdrawiam
  12. lochness

    Leki a Antykoncepcja

    Z tą antykoncepcją hormonalna jest troche tak, iż faktycznie pogarsza nastrój. Mam wrażenie, że kiedy zaczelam kuracje tabletkami moja nerwica sie nasiliła. Teraz musze isc do psychiatry po jakieś leki, ktore to wszytsko załagodzą. Mam nadzieje, że pomoże. Spytam sie dokladnie, czy Harmonet, ktory biore nie bedzie koligowal z przepisanymi mi lekami. tego samego dnia wybieram sie do ginekologa, po recepte, ale z nim tez skonsultuje co i jak.
  13. ja biorę hydroksyzynę w atakach histerii 10 mg, bądź kiedy czuję, iż taki nadchodzi, 5mg. Pomaga. Problemy z zaśnięciem też oczywiście mi dokuczają. Ale atarax tu niezbyt dużo działa. W tygodniu idę do pychiatry po coś co mam nadzieję wyleczy mnie z nerwicy. Pozdrawiam
  14. Oczywiście, jeśli chcecie sobie pomóc. Ja chcę (; Dlatego od września tego roku, mam nadzieję, że zmienię podejście. I wierzę, że jakoś sie to poprawi. Oby.
  15. No to ja też Ci życzę wyzbycia się natręctw też mam natręctwa, które uaktywniają się przed snem. I wiem, jak to jest, gdy chce się człowiek najnormalniej w świecie wyspać, a jednak tego typu myśli zakłócają normalny proces zasypiania. Przekichane Pozdrawiam!
  16. Moja nerwica też się zatarła, jak poznałam mojego chłopaka. Ale kiedy minęła fala zakochania, euforii, wiecznego bycia na 'tak', a teraz jest miłość, czyli totalne poznanie siebie i akceptacja, to pokazałam, jakby swoje 'różki'. Tyle, że to choroba. Ale walcze z nia, dla siebie i dla bliskich. tak, jak Ty masz w Kościele, ja miałam w tym roku w szkole. napisałam sprawdzian, dostałam np. 5+ i sie po cichu zadreczalam, ze zrobilam, jakis glupi blad i nie mam 6. Rozumiesz o co chodzi, jest dobrze, ale moze byc lepiej. Tylko, że w zyciu nie do konca o to chodzi. Bo wlasnie, jak sie za duzo skupiamy na takich pierdolach, to pozniej rodza sie u nas natrectwa, stres, nerwice. Łatwo gadac A jak przychodzi co do czego, to juz nielatwo sobie racjonalnie tlumaczyc pewnych spraw. Niestety.
  17. Wiesz co mnie najbardziej wkurza, że bliskie osoby, typu rodzice, tak strasznie bagatelizują sprawy. Też mam problemy emocjonalne, więc wiem o czym mówię. Tak, jak w Twoim przypadku, tak i w moim, rodzice chcą koniecznie żyć w przekonaniu, że wszytsko jest normalne. A wcale nie jest. Bo bądź, co bądź, to jest dziwne, że robisz te wszytskie rzeczy. Domyślam się także, że chciałbyś, aby twoi rodzice nie krzyczeli na Ciebie, nie używali przemocy, choć jest ona nawet rzadka. Bo wiem z autopsji, że to pogarsza jeszcze całą sprawę. Ja też mam natręctwo, na szczęście jedno, a także nerwicę. To jedno, niby nieznaczące natręctwo utrudnia mi zasypianie, a to przy nerwicy koszmar. Trwa ono u mnie od 10 lat. Ale też tego nie lecze. Bardziej skupiam się na leczeniu nerwicy. Ty kolego masz tego sporo. Nie wiem, czemu boisz sie psychologa, który mógłby tu dużo zdziałać. Ale co ja się będę mądrzyć, skoro sama ze swoją paranoją nic nie robię. Tak na prawdę, to jeśli sam o to nie zadbasz, to nikt ci nie pomoże. Ponieważ, jak piszesz, do rodziców nie dociera nasilenie problemu. Może masz dobrych znajomych, bądź dziewczynę. Tyle tylko, że kiedy jest się wśród innych ludzi, o natręctwach się nie myśli z takim natężeniem. Jeśli nie psycholog, to może psychiatra (leki uspokajające, czy coś) ale tu by się na moje oko przydała jakaś terapia. Pozdrawiam, życze powodzenia
  18. lochness

    [Słupsk]

    a owszem, ktoś taki tu się także zapodział
  19. Witam! Niestety muszę się przyznać, że mam problemy z relacjami z innymi ludźmi. Moja sytuacja wygląda następująco: mam stałego partnera, sfera miłosna w moim życiu jest na bardzo dobrym poziomie, mam także rodzinę, która choć nie jest zbyt liczna, w miarę mozliwości trzyma się ze sobą, z moimi domownikami mam dobre kontakty. Teraz wkroczę na sferę życia towarzyskiego, które nie wygląda u mnie najlepiej. Niegdyś miałam kilku dobrych przyjaciół, później, gdy swą uwagę skupiłam na swym partnerze miałam dla nich mniej czasu i relacje między nami osłabły. Teraz, nadszedł taki etap w moim życiu, że mój partner nadaj jest dla mnie najważniejszy, ale prócz niego chciałabym mieć znów kilku przyjaciół, grupkę znajomych. Próbowałam ratować stare znajomości, lecz to już nie to samo. Grupa znajomych, z którymi niegdyś wychodziłam bardzo często, teraz, kiedy mam już mniej czasu, chyba mnie odtrąca. Niby wszytsko jest ok, ale spotykają się ze mną już jedynie, gdy ja zadzwonię, ja się z nimi umówię. Oni spotykają się regularnie i nie wiem, jak wygląda u nich sprawa umawiania się, ale zdaje mi się, że po prostu już nie traktują mnie tak poważnie (ba, jestem pewna) jak kiedyś. Znajomi w klasie to inna historia. Mam dobrą koleżankę, bardzo przebojową dziewczynę, która chodzi ze mną do jedej klasy. Początkowo trzymałyśmy się razem. Później ona chciała poznawać nowe osoby, a ja chciałam nadązyć za nią. Osoby w klasie niby akceptowały nas obie, lecz to ją wszędzie zapraszali. Od razu napiszę także, że jestem indywidualistką, nie potrafię się zmienić dla kogoś, lub robic coś pod publikę. Jestem także bardzo emocjonalna, chyba nader przejmuję się błahymi sprawami, trudno mi czasem być empatyczną. Poradźcie mi co mam zrobić, by znów cieszyć się dobrym życiem towarzystkim, takim, które zapewniałoby mi poczucie akceptacji i przynależności do pewnej grupy. Może jakieś wskazówki, jak pozyskać sobie bliskich? Pozdrawiam, z góry dziękuję Jestem dociekliwa, niewyrozumiała, bla bla bla. A ja Tylko pytam... Czemu mi nikt nie odpisuje???
  20. hej:) muszę Wam powiedzieć, że z moim chłopakiem już lepiej. Strwierdziliśmy ostatnio, że to nie depresja, a jakaś nerwica. Pewnie to stres przed maturą. Inne rzeczy też się nakumulowały. Ale ogólnie jest już lepiej. Wygłupiamy się, jest jak wcześniej. Tylko trochę więcej stresu z jego strony i nerwowego podjeścia do życia. Mam nadzieję, że to niedługo minie. Pozdrawiam Was serdecznie (:
×