Skocz do zawartości
Nerwica.com

nunus85

Użytkownik
  • Postów

    88
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez nunus85

  1. Tez sie bardzo ciesze z istnienia takiego miejsca.. a własciwie istnienia ludzi z którymi mozna porozmawiac bez obawy ze cie wysmieja a jesli nawet nie doradza to przynajmniej zrozumieja mnie osobiście to forum otworzyło oczy co do jednej sprawy ze na prawde jestem chory tak samo jak na grype tyle ze sa inne objawy pzdr
  2. Ja wczoraj trafiłem wcale niezamiezenie na impreze rowiesników gdzie zostałem ukoronowany jako dziecko i osoba która nigdy z nikim nie była nawet jesli było to w ramach zartów to mnie to zabolało od razu uczucie deprywacji. no i jak tu wychodzic z domu nie wiem
  3. Jezeli od małego od róznych osob w róznych sytuacjach była podwazona inteligencja lub wartość danej jednostki poprzez proste wypowiedzi komentujace jej zachowanie typu "ty deb.." czy "ty mat..." . A one (zachowania) wynikały z cech osobistych badz choroby takze psychicznej a nie poziomu intelektualnego a nawet jesli to uprawnia to innych do mówienia tego w taki sposob?. To trudno takiej osobie powiedziec sobie ze jest cos wartym. Wszystko sie gdzies odkłada U mnie zaoowocowało to po za wycofaniem takze wybuchaniem którym narazałem zycie swoje i innych
  4. Trzeba oczenić krytyka od deprawowania mam czesto takie uczucie szczególnie jeśli odnosi sie do mojej seksualności ze powiedziane zdania nie sa zartem a próba zrobienia ze mnie dziecka czy umiejszenia mojej wartości
  5. Włascie i tu tez moge sie dopisac do listy ja wszelka krytyke ze strony ludzi bardzo powaznie biore tak w praktyce to nie wazne kto to mówi to zawsze mnie to boli szczególnie przy silnej depresji nie moge sie odnaleźć
  6. próbowałem moze z siostra jest mi moze ciutke łatwiej no jest taka jeszcze inna osoba z która zdecydowanie łatwiej przeszło mi porozmawiac szczerze (miała tez duze problemy) ale ona jest z innego miasta wiec nasze kontakty sa sporadycznie głownie przed gg
  7. juz drugi dzien drugiego semestru na uczelni a ja sie znowu nie moge odnaleźć ide tam czuje sie obco i zdaje mi sie ze wszystkim działam na nerwy ehh
  8. cos co mnie trapi praktycznie odkad pamietam przy róznych nowych sytuacjach głównie gdy musze połaczyc czyności umysłowe z manualnymi. Najsilniejsze natezenie w moim przypadku było jesli chodzi o jazde samochodem. Kiedy zaczynałem sie uczyc jeździc to moj "super" instruktor który wyznawał tylko jedna zasade "jak nie zrozumie raz to drugim razem trzeba krzyknac a moze nawet uderzyc". Po zdaniu nie jeździłem duzo i przed kazda jazda czułem paniczny strach. Od razu gorac, szybkie bicie serca setki mysli o wypadkach innych a kaczac ze sie dosłownie trzesłem ze strachu. Kiedy juz wsiadałem do samochodu powoli ustepowało. Dopiero kiedy zaczołem w pracy jeździc duzo po miescie czodzinnie po 120 km tetno wróciło normalnego stanu ale sam lek przed nowym pozostał. Nie tak dawno byłem na ściance wspinaczkowej z kolega. On wyszedł na góre a ja go asekurowałem a własciwie próbowałem. Po mimo ze stał przy mnie instruktor a sama czynność jest prosta i wymaga tylko paru powtazalnych czynności rekoma to ja byłem maksymalnie zestresowany nie potrafiłem tego wykonac poprawnie co groziło spadkiem kolegi. Jeśli macie cos takiego jak próbujecie sobie z tym poradzic?
  9. Bywało wiele razy ze z róznych powodów rodzice zaczynali ze mna rozmowe. Kiedy naruszaja te delikatne tematy to mnie od razu z oczu potoki płyna i tak jakby mi ktos głaz na klatce piersiowej połozył. Nawet jak wydusze jedno czy dwa zdania to zaraz bede mogł jedynie powiedziec ze "nie chce o tym rozmawiac" albo "nie mamy o czym rozmawiać"albo "i tak mi nie pomozecie" itp wiecej nie bede w stanie wydusic z siebie czuje cos takiego jakbym pchał sciane twojego sposobu nie próbowałem moge w ten sposob porozmawiac ale w moim odczuciu nie bede w stanie przejsc z hipotetycznej "sytuacji" lub "przyjaciela" na mnie kiedy pierwszy raz na powaznei byłem u psychologa 10 stycznia tego roku tez miałem ten problem ale pytania "pomocnicze" pomogły powiedziec duzo chociaz papierowymi recznikami mozna było umyc podłoge
  10. "To było dla mnie często wszystkim co miałem, ucieczką od problemów i czułem się najszczęśliwszą osobą na świecie" być moze to juz za mało i czegoś jeszcze potrzebujesz? zadałes sobie to pytanie?
  11. powiem wam ze w moim odczuciu zalezy od człowiaka w tym wypadku rodzica - jakis sie ma ja mam teraz ogromna barriere przed szczera rozmowa z rodzicami własciwie od razu nie moge wydusic słowa i zaczynam płakac wyrobili od małego we mnie przekonanie ze nimi sie nie opłaca rozmawiać bo mnie nie zrozumieja i nie pomogą a moga opieprzyc i teraz w takiej sytuacji po 22 latach zycia z nimi nawet jak sami ci mówia porozmawiaj z nimi szczerze - no jest to trudne ja jednak wole isc do osoby zupełnie obcej której moge równiez powiedziec o tym co uwazam o postepowaniu rodziców nie raniac ich
  12. nunus85

    wiec czas sie przywitac

    dzieki wam za słowa otuchy Piotrek - nie tyle ja nazywam tych ludzi przyjaciółmi na siłe o tyle po prostu kiedy sie poznalismy poswiecałem im duzo czasu i teraz raczej widze ze to był dobry kierunek
  13. nunus85

    wiec czas sie przywitac

    po wielkich trudach i problemach udało mi sie zarejestrowac szczerze powiedziawszy to do momentu wejscia na to forum pierszy raz jakos dwa tygodnie nie spodziewałem sie ze jest az tyle ludzi patrzacych na swiat podobnie do mnie a inaczej niz wiekszosc cos o sobie od małego raczej byłem domatorem i troche balem sie otaczającej mnie rzeczywitości. kazda nowość wiązała się (do dziś sie wiaze) z duzym lekiem (jak sobie poradze i przede wszystkim Czy sobie poradze w danej sytuacji). Zawsze miałem problem ze znalezieniem sie w grupie (z wyjatkiem paru bliskich) byłem przez nia nie akceptowany a po za tym nalezałem do najsłabszych w klasie. Tak było w podstawówce, później w liceum gdzie praktycznie byłem na no stopie "bity" psychicznie i czesto fizycznie. Z reszta w liceum prawie kazdy moj dzien wygladał nastepujaco: szedłem do szkoły i gdzie "dostawałem" wracałem do domu siadałem przed telewizorem, potem szedłem spac. Z rodzicami o tym nie rozmawiałem bo nie było sensu. Po okresie liceum byłem w takim stanie psychicznym ze bałem sie wyjsc na ulice jesli nie był dzien a wszyscy ludzie wydawali sie podejzani. Potem przyszedł czas studiów gdzie troche odetchnałem (zczołem sie interesować tym co inni czesto na siłe zeby nie oddstawać) ale znowu ten sam scenariusz wiekszość mnie nie akceptuje z wyjątkiem paru osob do których w moim odczuciu na siłem sie zblizyłem. Pozostawał równiez lek dajmy na to przed wycieczka z t waska grupa znajomych czy nawet prostym spotkaniem i powiedzeniem paru zdan które rozładuja napiecie. Z reszta z kazda nowa rzecza jaka robiłem i robie wiaze sie lek, niekiedy wrecz paralizujacy. jak poznawałem ludzi, zdawałem na prawo jazdy , przed kazdym chocby najmniejszym wyjazdem, przed nowa praca czy przed rzeczami które wiaze sie z odpowiedzialnościa. Dopiero wrzucenie jakies czynności do rutyny powoduje ze stres znika całkowicie. w tamtym roku poszedłem do pracy do pizzerii co oznaczało dla mnie powrót czasów liceum. Od poczatku byłem tam poddawany duzemu stresowi w takiem sytuacji w ogole przedstaje myslec na tym co robie czy mówie, zaczołem robic głupoty i błedy. Czyli krotko mówiac znowu stałem popychadłem i posmiewiskiem. A jeszcze jak wszyscy odkryli ze "nie byłem nigdy z kims" to stało sie dla nich wyjatkowym smaczkiem. Do 1 stycznia wytrzymałem potem tym rzuciłem i zaczeły sie dni które były chyba najwiekszym kryzysem do tej pory, chodziłem na takim agresorze ze miałem ochote podpalic swiat. To trwało do 10 stycznia kiedy pierwszy raz tak zupełnie na powaznie powiedziałem psychologowi o swoich problemach. Wczesniej owszem bywalem u nich ale raczej sam bagatelizowałem problem i udawałem ze go nie ma. W sumie po tej pierwszej wizycie miałem dobry nastrój i troche mnie oczysciło i mimo ze sesja to czułem sie nieźle. Teraz znowu mam wachniecia nastoju głownie wtedy mysle o swoim dotychczasowym zyciu i ze juz niemal 22 lata zmarnowałem. Teraz najbardziej przeszkadza mi ze dla dobrego "normalnego" samopoczucia musze codziennie wyjsc z domu a tak jak dzisiaj czy wczoraj nie mam gdzie i po co wyjsc. Po za paroma rzeczami przy kompie nic do roboty ale wrescie mogłem zalogowac sie i o to jestem aha bardzo łatwo sie rozczulam
×