Skocz do zawartości
Nerwica.com

mateusz_

Użytkownik
  • Postów

    83
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez mateusz_

  1. O, super. To chyba się zdecyduję :) Może ktoś jeszcze miał do czynienia? :)
  2. Cześć, Miał może ktoś z Was do czynienia z Centrm Terapii Dialog w Warszawie naprzeciwko Arkadii (mają też oddział na Ursynowie)? Jeśli tak, chętnie zapoznałbym się z jakąś opinią. :) Z góry dziękuję!
  3. mateusz_

    Samotność

    Ja mam królika ale przede mną ucieka Samotność jest wtedy kiedy chciałoby się robić coś ciekawego ale jest to niemożliwe bo nie ma się z kim. Ja np chciałem ostatnio iść do kina. Był fajny maraton filmowy. Proponowalem wspólne wyjście kilku osobom ale nikt nie chciał. Z kolei ostatnio wymyśliłem sobie że chciałbym pograć w badmintona. Jest fajny klub i chciałem tam iść spędzić czas. Ale też nikt ze mną nie chciał. W takim razie będę siedział w domu samotnie. Nic nie poradzę że nikt nie chce spędzać ze mną czasu. Ale z drugiej strony nie dziwię się, bo po co komu towarzystwo nieudacznika.
  4. Myślę, że nie, bo osiągnięcia z tygodnia na tydzień mam coraz lepsze, a wygląd też jest ok (oczywiście poza twarzą, ale z tym się nie da nic zrobić).
  5. Petek, dlatego ja nie mogę sobie pozwolić na branie jakichkolwiek leków. Boję się że mogłoby się to źle odbić na moim wyglądzie na punkcie którego mam obsesję.
  6. novymivo, trenuje na siłowni 5 razy w tygodniu, do tego od kilku miesięcy jestem na diecie. :) Wiem, że taki mój los i że to w głównej mierze moja wina - tym bardziej żałuję złych zachowań i decyzji, które sprawiły, że jestem w takim stanie w jakim jestem.
  7. Jasne, że pracowałem. Ale jakie to ma teraz znaczenie? Nie jestem pewien czy kwalifikuje się do psychiatry. Do psychologa na pewno, ale do psychiatry? Zresztą nie wiem w jaki sposób ktoś taki mógłby mi pomóc. Straconego czasu nie wróci, wydarzeń nie zmieni, pracy nie da, przyjaciół nie wyczaruje...
  8. Nie mam zawodu, studiuję zaocznie ale to żart a nie studia. Fajnie byłoby z kimś popisać, ale internetowe znajomości w żaden sposób nie zastąpią rzeczywistych i nie wpłyną na moje samopoczucie. Wśród ludzi raczej nie bywam, tak żebym mógł z kimś porozmawiać. Nie jestem przekonany do terapii, tak jak pisałem - już próbowałem. Wiadomo, że to tylko jedna rozmowa, ale w żaden sposób na mnie nie wpłynęła, nie widziałem w tym perspektyw (zresztą chyba w niczym nie widzę). Na NFZ są pewnie strasznie długie terminy czekania.
  9. MOJA HISTORIA Nie wiem nawet od czego zacząć, dlatego podzielę ten tekst na kilka części. Każda będzie o czym innym. Ostatnio zastanawiam się, czy jest możliwe, by człowiek podświadomie ściągał na siebie niepowodzenia. Mówię o sobie. Nie wierzę, że możliwe jest - nawet z matematycznego (czy tam statystycznego) punktu widzenia, żeby praktycznie każda kolejna rzecz, za którą się zabieram, kończyła się porażką. Dokucza mi samotność. Po części właśnie dlatego siedzę sobie późnym wieczorem i piszę ten tekst. Dopiero zaczynam, ale chyba będzie długi. Nie wiem, czy znajdzie się ktoś, kto przeczyta go w całości (znając życie - tak, dlatego od razu mówię: współczuję, znajdź sobie, człowieku, ciekawsze zajęcie), ale traktuję to jako alternatywę dla rozmowy, "wygadania się". Nie mam w zasadzie nikogo, z kim mógłbym porozmawiać. Nigdy nie miałem przyjaciela. Generalnie nigdy ludzie do mnie nie lgnęli, zawsze byłem na uboczu, ale teraz pozostałem zupełnie sam. Pamiętam lata szkolne. Począwszy już od przedszkola mało kto chciał się ze mną zadawać. Podstawówkę przetrwałem, co więcej - nawet wspominam ten okres całkiem dobrze. W gimnazjum zostałem już odrzucony (wprawdzie nie przez wszystkich, ale jednak), zaczęły się też pierwsze prześladowania. Na małą skalę, można nawet powiedzieć - epizodycznie, ale to wystarczyło, żebym przestał czuć się pewnie (zresztą, nie wiem, czy kiedykolwiek tak się czułem). Prawdziwy koszmar zaczął się po skończeniu gimnazjum, kiedy - jako 16-latek - poszedłem do liceum. To było już prześladowanie na pełną skalę. Miałem przeciwko sobie praktycznie wszystkich, nawet nauczycieli. Wiadomo, że nauczyciele nic mi nie robili - ale też nie chcieli mi pomóc, więc nie mogę powiedzieć, że byli po mojej stronie. To był jeden z najgorszych okresów w moim życiu. Tak naprawdę chyba wtedy pojawiły się pierwsze myśli o samobójstwie, do którego popełnienia byłem zresztą zachęcany. Pod koniec roku szkolnego przestałem chodzić do szkoły. Nie wiem jak (naprawdę, do dziś nie jestem w stanie sobie tego wytłumaczyć), ale udało mi się zaliczyć pierwszą klasę. Musiałem zmienić szkołę. To był jedyny ratunek. Odszedłem nie mówiąc o tym nikomu, z nikim się nie żegnając (zresztą - nie miałem nawet z kim). Trafiłem do innego liceum. Tam również nie znalazłem przyjaciół, ale - na szczęście - nikt mnie już nie prześladował. W ten sposób spędziłem kolejne dwa lata i skończyłem szkołę średnią. Teraz też nie mam nikogo. Żałuję, że w pewien sposób zmarnowałem najlepsze lata mojego życia, które moi rówieśnicy wykorzystywali na przyjaźnie, imprezy, poznawanie nowych ludzi, pierwsze związki. To się nie wróci i jest już nie do nadrobienia. Przepadło. Ja nie mam dziewczyny. Nie mam w sobie praktycznie niczego, co sprawiłoby, że mógłbym liczyć na zainteresowanie płci przeciwnej. Mówi się, że można przyciągnąć wyglądem, a zatrzymać charakterem. Niestety, coś takiego jak charakter u mnie nie istnieje. Przez to wszystko, co mnie spotkało, nie mam już żadnej osobowości. Poza tym chyba nigdy nie miałem. Jeżeli chodzi o wygląd, również nie należę do osób przystojnych, co - jak możecie się domyślić - nie ułatwia mi sprawy. Nie oznacza to, że nie próbowałem. Nie jest tak, że narzekam, a nie robię nic w kierunku zmiany. To, że nie jestem w stanie przyciągnąć do siebie żadnej dziewczyny jest tezą pokrytą dowodami uzyskanymi w wyniku wielu sytuacji. Raz byłem nawet w związku, ale został on zakończony (nie przeze mnie) dosłownie z dnia na dzień, bez żadnych wcześniejszych sygnałów. Wygląda więc na to, że przez cały czas jego trwania byłem okłamywany. A szkoda, bo dla mnie to był piękny okres (przynajmniej w tym aspekcie mojego życia). W końcu miałem kogoś, na kogo mogłem liczyć. O kim mogłem myśleć przed pójściem spać i zaraz po przebudzeniu. Uśmiecham się nawet, gdy to wspominam. Będąc naiwnym myślałem, że może to na całe życie? Moje uczucia (tak, ja czuję!) zostały jednak zarżnięte. Z powodu tego, że nigdy nie byłem z dziewczyną "na pełną skalę", towarzyszą mi ogromne kompleksy. Tak, w tym zakresie też zmarnowałem potencjalnie najpiękniejsze lata mojego życia. I nie zanosi się, bym miał nie zmarnować kolejnych (o ile takowe jeszcze będą). Złe decyzje. Prawie wszystko, za co w ostatnim czasie się biorę, kończy się porażką. Nie mam aktualnie stałej pracy. Zresztą nie jestem pewny, czy w obecnym stanie poradziłbym sobie z podjęciem takowej. Nie wiem nawet jak i gdzie jej szukać. Miałem (mam?) jakieś pasje. Wiele razy chciałem zrobić coś fajnego. Nawet ostatnio, ale oczywiście na ostatniej prostej wszystko zostało zarżnięte przez zupełnie obcą mi osobę. Jeśli miałem resztki entuzjazmu i energii do działania, to już ich nie mam. Jeżeli chodzi o pracę, marzę o tym by wyjechać. Chciałbym żyć albo w Anglii, albo w Stanach Zjednoczonych, albo w Australii. Najprostszą opcją jest ta pierwsza. Chciałbym wyjechać w wakacje 2016 (jeśli dożyję), ale na tę chwilę nie jest to możliwe. Raz, że słabo znam język (zdecydowanie za słabo, by funkcjonować na co dzień w zagranicznym środowisku), dwa - nie miałbym gdzie mieszkać. Być może przez 15 miesięcy (tyle zostało do wyznaczonego przeze mnie terminu) uda mi się coś w tych kwestiach zmienić, ale do tego potrzebna jest jakakolwiek energia, której ja niestety nie mam. Wracając do samotności - nie mam przyjaciół, na rodzinę również nie mogę liczyć. Jedyną rzeczą, która mi względnie wychodzi w codziennym życiu, jest fitness. To wszystko dzięki pewnej osobie, którą poznałem, a która bardzo mi pomogła, także w zmianie mojego wyglądu (oczywiście nie za darmo, ale były to najlepiej wydane pieniądze w moim życiu). Nie wiem, czy będę miał sposobność kiedykolwiek się odwdzięczyć (naprawdę jest za co), ale na pewno nigdy o tej osobie nie zapomnę. Moja nowa pasja, którą realizuję w samotności. Poza tym nie robię praktycznie nic (albo robię mało). Gdybym mógł, spałbym całymi dniami. Lubię spać, bo wtedy wyłącza się myślenie. Poza tym od czasu do czasu przytrafiają się sny, które bywają naprawdę piękne i realistyczne. Aż szkoda się budzić. Egzystuję sobie z dnia na dzień, sam, bez żadnych planów. Wiem, że jest ze mną źle. Kiedyś byłem nawet u psychologa, ale z trwającej jakieś półtorej godziny rozmowy (przed którą musiałem siedzieć pół godziny na korytarzu, żeby łaskawie móc wejść...) kompletnie nic nie wynikło. Straciłem tylko pieniądze, których - jak łatwo się domyślić - za wiele na tę chwilę nie posiadam. W sumie nie wiem, po co to napisałem. Na razie tyle, może jeszcze coś dopiszę. Jeśli ktoś chciałby mi coś powiedzieć, śmiało. Mam dużo czasu, więc odpiszę na każdy post albo wiadomość. A, w sumie pewnie ktoś zapyta, ile mam lat. Niedługo skończę 22. Dobranoc!
  10. Dlaczego? Ja też za rok-dwa wyjeżdżam za granicę i będę sobie żył jak normalny człowiek. A przynajmniej spróbuję.
  11. mateusz_

    Samotność

    Nigdy nie cieszyłem się zainteresowaniem więc nie rozumiem o czym mówisz. Co rozumiesz poprzez przejawy desperacji?
  12. mateusz_

    Samotność

    Dlaczego kobiety, z którymi próbuję nawiązać znajomość, nie są mną zainteresowane i zazwyczaj zrywają kontakt? Na początku tłumaczyłem sobie, że po prostu źle trafiłem, ale gdy sytuacja powtarza się kilka razy, nie może być przypadkiem. Tak bardzo chciałbym mieć kogoś bliskiego a za każdym razem gdy próbuję coś w tym kierunku zrobić przeżywam rozczarowanie. Co więcej za każdym razem jest ono większe - to tak jak z toczącą się z góry kulą śniegu. Ciekawe, gdzie jest granica i kiedy ta "kula" (czyli ja) rozpieprzy się o jakieś drzewo. Swoją drogą - w pełni rozumiem brak zainteresowania (przecież każdy może sobie dobierać znajomych tak jak chce i ja nikogo nie zmuszę do tego żeby się ze mną zadawał). Ale nie lubię też bycia ignorowanym i traktowanym jak śmieć. Wolałbym usłyszeć wprost: "jesteś brzydki, nie chcę się z tobą więcej widzieć". Albo "jesteś nudziarzem, nie interesują mnie znajomości z takimi jak ty". Wtedy wiedziałbym jaki dokładnie jest problem który leży po mojej stronie. A tak nie wiem i koło się zamyka do następnego razu.
  13. Ile jeszcze razy będę musiał się rozczarować żeby znaleźć szczęście? Czy kolejne rozczarowania będą bolały jeszcze bardziej, niż te dotychczasowe? Czy w ogóle będzie mi dane być szczęśliwym? Jakie cechy musi posiadać osoba, żeby nikt nie chciał się z nią zadawać? I ile z nich ja mam? Jak je wyeliminować? Czy w ogóle się da? Czy jest możliwość, żebym gdziekolwiek znalazł odpowiedzi na te pytania?
  14. Po poniedziałku czuję się coraz gorzej. Kompletnie nie jestem w stanie wyobrazić sobie swojej przyszłości - ani za miesiąc, ani za pół roku, ani za dwa lata. Dziś po raz pierwszy w życiu idę do psychologa. Może to coś da? Chociaż i tak na nic się nie nastawiam. Ale pójdę, na pewno niczego przez to nie stracę.
  15. Ja też wcześniej nigdy nie miałem dziewczyny. Ona była pierwsza. No teraz już naprawdę nie mam nikogo. I nie wiem co dalej ze sobą zrobić, szukam rozwiązań ale wiadomo że żadne nie przyjdzie tak na szybko... Na szybko można zrobić tylko jedną rzecz, ale ja nie chcę...
  16. Dobry temat, więc ja też się wpiszę. Otóż dziś (11.08) rozstała się ze mną moja dziewczyna. Od dłuższego czasu przechodzę trudne chwile w moim życiu i ona była moją jedyną ostoją. Nie miałem i nie mam nikogo innego, komu mógłbym opowiedzieć o swoich problemach, tak po prostu się "wygadać". Od jakiegoś czasu była w zasadzie jedynym, co napędzało mnie i dawało motywację do życia, do tego, żeby każdego dnia po prostu wstać z łóżka. Było mi ciężko, ale miałem ją. Teraz straciłem wszystko, dosłownie wszystko. Kropka. 11.08.2014
  17. No dobra. W jaki sposób mogę zapisać się do psychologa na NFZ i ile mniej więcej czeka się na taką wizytę? Czy ktoś ma już doświadczenie w terapii na fundusz? Czy ma to w ogóle sens, czy lepiej wybić sobie z głowy i od razu zapisywać się prywatnie? Pilne.
  18. Rozliczyć się ze wszystkimi, którzy kiedykolwiek w jakikolwiek sposób sprawili mi przykrość. Let's start :)
  19. To, że ostatnie 3 dni były jednymi z lepszych w moim całym życiu :) W końcu :)
  20. Staram się zmienić i uporządkować swoje życie, podejmuję różne nowe decyzje, ale ciągle towarzyszy mi wątpliwość, czy na pewno robię dobrze? Praktycznie przez cały czas boję się, że z perspektywy czasu będę czegoś żałował... Ktoś tak ma?
  21. poddać się czy spróbować jeszcze powalczyć?
  22. Zostałem dzisiaj wyrzucony z pracy po trzech dniach (Zacząłem w poniedziałek), stwierdzili, że się nie nadaję
  23. Prawie cały dzień przed komputerem, ale nudy, masakra.
  24. zostałem zaproszony na rozmowę w sprawie pracy, to już jutro :)
×