Skocz do zawartości
Nerwica.com

Primavera

Użytkownik
  • Postów

    100
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Primavera

  1. omeeena, ja też... boję się że nie wytrzymam i jak się zamknę w domu to na amen już i koniec będzie. Poza tym martwię się bo... poznałam kogoś, i boję się, że nie wytrzyma ten ktoś ze mną, a zależy mi.
  2. Ja z Warszawy omg piwko z grumpy catem to by było coś ehehe
  3. paulag24, trzymam kciuki żeby wyszło czysto w badaniu, i żebyś mogła już odetchnąć z ulgą i się uspokoić :) koniecznie daj znać jak dostaniesz wynik, będę śledzić temat w oczekiwaniu na Twoje wyniki, a tymczasem, przez te 2 tygodnie, będziemy Cię tu wspierać żebyś dała radę :)
  4. oesu jakbym sie piwka napiła....
  5. Ja sama nie wiem skąd to u mnie, bo tak to się wszystkiego boje, ale jak idzie o lekarzy to zawsze pierwsza lecę się badać. Oj tam ale węzły są mega podatne na wszystko naprawdę, mi po anginie 1,5 miesiąca "schodziły" zanim łaskawie zmalały z powrotem, w sumie to już przy byle infekcji gardła potrafią mi się powiększyć, a miałam usg robione i macane były przez miliard lekarzy już. Naprawdę, spokojnie, ja mam z węzłami przygody od lat i już naprawdę się nauczyłam by nimi aż tak się nie podniecać, wiem, że ciężko to czasem ignorować, ale dla własnego dobra spróbuj się uspokoić, nie dotykać ich (im więcej się maca tym one się większe wydają taka prawda), a potem się skup w sobie i idź do lekarza, za 100 zł pan doktor Ci przejedzie aparatem usg po szyi i powie że wszystko wporzo i będzie już ok :) Ja jak sobie wmawiałam ziarnicę to miałam nawet taki objaw jak swędzenie skóry (wyczytałam go w necie), a jak mi lekarz powiedział po badaniu że wszystko ok to mi w 5 min wszystko przeszło. A jakbyś miała hiv to byś wiedziała już, po tylu latach miałabyś już też zmiany w normalnej morfologii takie że każdy lekarz by zobaczył że coś się kroi i skierował Cię na dalsze badania. Nie stresuj się, ja się doprowadziłam do takiego stanu że byłam ABSOLUTNIE PEWNA że on mi tego hiva sprzedał, ale wyszło, że nie i dopiero wtedy zobaczylam "na chłodno" jakie sobie wkręty robiłam. Wizyta na Romera w Warszawie i po 2 dniach już wiedziałam, że żadnego hiva nie ma. Tam w ogóle wszyscy bardzo mili są, wiedzą, że to mega stres i obchodzą się z Tobą jak z jajkiem, polecam jak ktoś sobie wkręca tę akurat chorobę udać się tam na badanko.
  6. kasia000, ruchome węzły które się przesuwają pod palcami nie są groźne, mogą być to być np. częściowo zwłóknione węzły które "zostały" po jakiejś chorobie, mi tak się zrobiło po anginie/boreliozie/zapaleniu węzłów chłonnych - miałam te 3 choroby w odstępie paru lat i potem histeryzowałam że węzły, a na usg wyszło czysto i tak mi to lekarz wytłumaczył, że jak węzeł się przesuwa przy naciskaniu to luzik. Ja już "miałam" : wściekliznę od kota (autentyko objawy widziałam...), ziarnicę złośliwą, guza tarczycy, raka, białaczkę, stwardnienie rozsiane, żółtaczkę. Jestem teraz własnie na etapie wkręcania sobie czegoś bo mi się pogłębiły ataki i miewam je teraz tez w domu choć wcześniej tylko przy wychodzeniu były, no wiec trzeba było sobie coś wmówić, nie? Skaranie boskie. HIV też już "przerabiałam" bo mnie facet zdradził, robiłam nawet specjalne badania na drugim końcu Warszawy, sam dojazd mi zajął 2 godziny tam, ale warto było bo wynik robią ekspresowo, za darmoszke w ogóle, także jak ktoś ma schizować to już lepiej się zbadać.
  7. secretladykkk, oh, ja prawdę mówiąc chciałabym dostać jakieś leki teraz, ale nie wiem czy będzie taka możliwość bo mam na razie wizytę u psychologa, nie psychiatry, ale generalnie idę na Sobieskiego (Warszawa), a tam mają przecież cały oddział więc może mnie gdzieś wyślą dalej czy cuś no nie wiem. Zobaczymy. Czwartek już blisko.
  8. Ja w ogóle to najbardziej nienawidzę jak mam atak na uczelni a ktoś do mnie mówi... dziś mi koleżanka na przystanku powiedziała cała szczęśliwa, że jest w ciąży, a ja miałam ochotę spierniczać byle dalej, byle nie musieć nikogo słuchać i do nikogo się odzywać. Nie zrozumcie mnie źle, bardzo się cieszyłam z jej szczęścia i w ogóle, ale no... do uśmiechu i gadki musiałam się zmuszać, drażniło mnie to. bedzie.dobrze, dzięki za słowa otuchy, myślałam, że jawnie dziś wykituję, nie czuję nóg od tego spinania się, sikam co 5 sekund bo ze stresu mi bardzo w ustach zasycha, ja rano w drodze na uczelnie potrafię wtrąbić litrową butlę wody i tylko robię sobie z tego wymówkę żeby uciec z wykładu do łazienki chociaż na chwilkę.
  9. Też już nie pamiętam jak było kiedyś, gdyby nie te krótkie okresy polepszenia które miewam to bym chyba przestała wierzyć że kiedykolwiek było dobrze. Ale nie wiem czy to lepiej że mam te polepszenia bo potem jak znów mi źle to bardziej tęsknię za normalnością nie no.. nie mogę tak mówić, jasne, że lepiej mieć nawet krótkie "przebłyski" niż wcale. Ale ja teraz walnęłam w kamieniste dno jak nigdy dotąd i panikuję bardzo, chciałabym żeby mi ktoś tutaj dał znać, że też miał histeryczne napady i myślał, że już w życiu nie wylezie z domu a się udało to ogarnąć... bo ja teraz chyba mam najgorzej odkąd to się zaczeło i się bardzo wystraszyłam Zenon, mordko Ty moja (wybacz, nie mogę z tym kotem, zakochałam się), dasz radę, ja licencjat broniłam w pierwszym roku nerwicy i rozwaliłam na 5, teraz robię mgr i też mam zamiar się w tym roku obronić choćbym się miała na tą obronę czołgać z indeksem w zębach.
  10. Słuchajcie czy wy kiedyś mieliście tak, że czuliście się jakby już nigdy miało nie być normalnie, jakbyście już nigdy nie mieli być w stanie wyjść z domu i żyć? Potrzebuję żeby mi ktoś powiedział, że wyszedł z czegoś takiego bo ja teraz przeżywam jakąś masakrę. Wysiedzenie dziś na uczelni na 2 wykładach graniczyło u mnie z cudem, miałam ochotę dosłownie co 5 minut wstać i uciec, męczarnia, jestem teraz śpiąca i zmęczona jakbym tydzien na roli pracowała. Budziłam się w nocy trzęsąc się, rano się popłakałam i zaczęłam do siebie na głos mówić "nie dam rady, nie wyjdę, nie pójdę" no w jakąś histerię wpadłam. I przez to znowu ja mam myśli że jakby to było tylko z głowy to by nie było AŻ TAK, że ja mam uderzenia gorąca, mroczki, gumowe nogi, kompletny nieogar w głowie... ja naprawdę wiem, że jak od wyjścia z domu non stop się o tym myśli to się człowiek na maksa nakręca, ale nie umiem przestać. Wmawiam sobie choroby, nie umiem się uspokoić jak już zacznę schizować, spinam mięśnie tak, że potem ledwo wstaję z krzesła. 2 tygodnie temu we wtorek miałam świetny humor, świetne samopoczucie, dziś myślałam, że umrę. Boję się, że to już tak będzie zawsze...
  11. secretladykkk - miałam to samo z moim facetem, nerwica rozwinęła mi się "w trakcie" naszego związku, nie mógł tego zrozumieć, czepiał się, dziwił, prychał... Nie jestem z nim od stycznia tego roku, ale faktem jest że to nie nerwica była przyczyną naszego rozstania. Chociaż widzę teraz, że brak wsparcia z jego strony powinien być pierwszym sygnałem. Zgadzam się z Tobą, można sobie "zweryfikować" kto jest z Tobą na dobre i złe. Jakaś w miarę dobra strona tego wszystkiego, o ile jakieś są. Zresztą mój były tak bardzo przeżywał to nasze rozstanie, a od tamtego czasu nawet raz nie zapytał jak ja się miewam...
  12. agan82 oj tak, poranki są zawsze najgorsze, potem się jakoś rozkręcam, ale rano masakra -- 21 paź 2012, 12:35 -- Właśnie czytam swoje posty które zostawiłam tutaj rok temu (chciałam sobie przypomnieć o czym wam pisałam) i sama się nawet trochę podbudowałam - bo pisałam o wyjeździe nad morze i o tym jak po nim przeszły mi napady lękowe i że się upewniłam że jestem fizycznie zdrowa bo wystarczyło wyjechać i się zrelaksować żeby wszystko przeszło, i pisalam o tym jak się boję wrócić na uczelnię, no a dziś z perspektywy czasu wiem, że spokojnie zaliczyłam kolejny rok i było dobrze. No i co, dałam radę. To i teraz dam.
  13. Przydałyby mi się takie prochy bo zaraz cholery dostanę. Rozważam pojechanie jutro do szpitala na sor bo od dwóch dni czuję się jak po paru drinkach i wcale nie chce to sobie pójść. uh zabijcie mnie
  14. Uśmiech na mej twarzy wywołuje ta Zenonowa mordka Ja mam cały dzień takie porypane uczucie "pływającej głowy". Byłam na krótkim spacerze, strasznie mnie to wkurzało, że ta głowa taka rozchybotana, czuję się przez to taka dziwnie niestabilna. Niechże mi to przejdzie bo się wścieknę. Chyba się tak przejęłam tą wczorajszą akcją i przez to dziś mam takie jazdy, wcześniej mi się to nie zdarzało. Zazdroszczę wszystkim wam którzy spędzili dziś aktywnie dzień.
  15. Mama do mnie zadzwonila zapytac jak sie czuje, jak jej powiedzialam ze nie wiem bo sie po wczorajszym boje wstaac to na mnie nakrzyczala ze jest 13 juz i ze sama sobie te problemy stwarzam takim zachowaniem i rzucila sluchawka. Fajnie.
  16. to przestaje byc smieszne, boje sie wstac z lozka dzis... biore tablete uspokajajaca i poleze sobie jeszcze do 13, a potem... chyba sie rusze
  17. Ja to juz sama nie wiem, czasem bym wolala cos miec fizycznie zeby poddac sie przynoszacemu ulge leczeniu i miec z glowy, czasem mysle, ze chyba poki cialo jest zdrowe to glowe bedzie latwiej ogarnac... masakra Zenon uwielbiam tego kota z Twojego avatara
  18. omeeena - jak mam okresy że czuję się lepiej to wraca mi też racjonalne myślenie i wtedy przebiegam myślami te wszystkie incydenty i widzę jasno jak na dłoni że przyczyną ich były "tylko nerwy", nawet sobie zaczęłam "zapamiętywać to" w sensie... zawsze wtedy sobie mówię "zobacz, kolejny raz sobie udowadniasz, że nic Ci nie jest, to wszystko jest w Twojej głowie, następnym razem jak będziesz miała takie fazy to sobie przypomnij tą sytuację teraz i powiedz sobie, że choćby nie wiem jak źle było to zawsze przechodzi bo to zawsze tylko i wyłącznie nerwy". No i tak podziałało mi to ze 2 razy, ale teraz mam jakąś fazę histerii, nic do mnie nie dociera, wyłączył mi się zdrowy rozsądek, nie jestem w stanie sobie nic przetłumaczyć... włączyła mi się hipochondria i panika i siedzę w tym łóżku, nakręcam się, jak potem wstanę to faktycznie się będę źle czuła bo się od paru godzin sama nakręcam nerwowo. Na razie jestem jestem na etapie "na bank mam stwardnienie rozsiane albo raka i już praktycznie leżę na łożu śmierci" - pół roku temu przez tydzień wmawiałam sobie ziarnicę. Niby tak w głębi głowy gdzies wiem, że to tylko wkręty i samej mi ręce opadają, że jak ja mogę być taka histeryczna, ale co z tego, że niby wiem jak opanować tego na razie nie mogę. Boże, byle do czwartku.
  19. To samo u mnie. Miałam we wrześniu anginę, po tygodniu na antybiotykach się z niej bez problemu wygrzebalam, a potem do końca miesiąca nie mogłam ogarnąć swojej nerwicy, doszły mi nowe objawy jak np. hardkorowe uderzenia gorąca. Trochę to zluzowało po czasie, mam nadzieje, że i u Ciebie niedługo będzie lepiej.
  20. Byłam tu kiedyś, napisałam pare postów, a potem zaczęło być mi lepiej więc przestałam pisać i czytać żeby się nie "nakręcać" za bardzo. Ale znowu wszystko wróciło, więc wróciłam i ja jak ten syn marnotrawny. Wpadłam w straszny dół, a wszystko przez wczorajszy dzień. Martwiłam się bardzo powrotem na uczelnię po wakacjach, a pierwsze 2 tygodnie okazały się zaskakująco dobre, naprawdę, aż byłam w szoku... w przyszłym tygodniu mam pierwszą wizytę u nowego psychologa, poza tym planuję też przeprowadzkę... cieszyłam sie bardzo, widziałam już wszystko w jaśniejszych barwach, czułam że dam radę. Ale ten tydzień to jakaś masakra. I wszystko się znów zawaliło. Kiepsko się czułam, ale tak to mi się czasem zdarza i starałam się naprawdę to ignorować. Ale wczoraj, czyli w piątek, to juz po prostu osiągnęło apogeum. Zawsze nerwicowe objawy przechodziły mi po powrocie z uczelni do domu. Wczoraj nie przeszły. Trzymało mnie cały dzień, przeleżałam w łóżku, wyszlam na spacer wieczorem (zmusiłam się) to wróciłam na galaretowatych nogach, z "dryfującą" głową, jeszcze bardziej wystraszona niż wcześniej. Przepłakałam cały wieczór leżąc w łóżku, zdążyłam sobie wmówić stwardnienie rozsiane. Nie mam pojęcia co mi się stało, nigdy nie było tak żebym źle sie czuła nawet już po powrocie do domu, po takim długim czasie (w domu bylam koło 13, spacer o 18). ZAWSZE mi przechodziło, tym razem nie przeszło. Zdaję sobie sprawę, że pewnie nerwica też może się pogłębiać i z czasem objawy mogą się nasilić, być częściej... ale coś takiego zdarzyło mi się pierwszy raz, jestem przerażona. Jestem załamana bo było już lepiej, już uwierzyłam, że sobie poradzę i oczywiście coś musiało się stać co mi to wszystko rozwaliło. Dziś nie wiem jak się czuję bo od rana wstałam tylko do łazienki i po kawę, siedzę w łóżku i boję się ruszyć, boję się, że dziś będzie tak samo, że tym razem to jednak w końcu nie "tylko z głowy". Po 2 latach martwienia się, że "moje objawy to za dużo żeby miały tylko podłoże psychiczne", chyba sobie w końcu wyhodowałam jakąś prawdziwą chorobę. Nie wiem co zrobić, nie jestem w stanie wyjść z łóżka.
  21. coma trzymaj się, tak długo mnie nie było, pamiętam jak pisałas o chorobie mamy... ech A u mnie lepiej, dalam dziś radę. Jestem z siebie dumna.
  22. No muszę powiedzieć, że wieżowce robią wrażenie :)
  23. Nie, strasznie się bronię i bardzo nie chce brać żadnych leków... może to i źle, ale boję się że juz nie bede umiała bez nich funkcjonować, a chcę by było tak jak dawniej.
  24. New York takie miałam szczęście, że był ze mną tam znajomy od urodzenia zamieszkujący Gdańsk, także pokazał mi chyba wszystko co warte :) Laima ja mam zmiany raz na kilka dni... jak mam tę lepszą fazę to nawet i czuje sie lepiej, ale wystarczy jeden gorszy dzień żeby znowu dostać załamki... bożeeee jak mnie to irytuje już, taka wewnętrzna słabość i jakaś świadomość, że to jest w MOJEJ GŁOWIE i ja MOGĘ TO ZMIENIĆ, ale nie umiem
  25. No jasne :) czekałam 50 minut w kolejce do akwarium ale warto było bo fajnie, potem zjadłam pyszną zapiekankę z salami i prażoną cebulką W ogóle fajnie było, ale powrót do codzienności to niestety sinusoida - raz mam "tak, dam z siebie wszystko, dam radę, będę walczyć i będę znów zdrowa", a raz "o niee nigdy już nie będzie dobrze, nikt mnie nie rozumie, nie dam sobie radyyyy", i tak sie miotam
×