Skocz do zawartości
Nerwica.com

Morphine

Użytkownik
  • Postów

    35
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Morphine

  1. Ferrari, Smutasek, wiem o czym mówicie, choć u mnie wygląda to nieco inaczej. Mam lęk przed połykaniem. Z początku problem pojawiał się przy obcych ludziach - zadawali mi przy obiedzie czy deserze pytanie, a ja siedziałam jak wryta z kęsem jedzenia w ustach i po prostu nie mogłam go przełknąć - czas stawał w miejscu, miałam wrażenie, że umieram, że się już nigdy nie poruszę, a oni wszyscy patrzą na mnie i widzą, że coś jest nie tak. W końcu miałam problemy także z jedzeniem w samotności, a w dramatycznym momencie nie potrafiłam jeść nic. Schudłam do 40 kg i płakałam wciąż, bo tak chciało mi się jeść, a jedzenie utykało mi w przełyku, każda próba przełknięcia to był tak ogromny stres jak przed jakimś egzaminem. Lekarz przepisał mi Afobam, po którym wszystko wróciło do normy... do kolejnego posiłku w towarzystwie, który odnowił moją fobię. Teraz nie biorę żadnych leków, lęk wraca co jakiś czas, ale świadomość, że to mija, że umiałam sobie już raz poradzić, łagodzi go i nawet jak memlę obiad godzinę i strasznie się męczę, to zjem. Po prostu oswajam strach, staram się jeść małe porcje, ale często - dawkuję sobie źródło lęku i powoli wszystko wraca do normy. Ale restauracji i obiadów - zwłaszcza u teściów - unikam jak ognia - wiem czym to się skończy. Podpisuję się obiema rękami.
  2. Dankinie, z zaburzeniami depresyjnymi jest zawsze problem - nie każdy człowiek potrafi szczegółowo opisać co czuje, nie każdy chce. Diagnozę czy to tylko zwykły smutek czy choroba z pewnością postawi psychiatra, także psycholog będzie potrafił coś powiedzieć, aczkolwiek nie wypisze recepty, bo to jednak nie lekarz - warto się wybrać. Z doświadczenia wiem, że mając depresję przez długi czas nie zauważa się, że coś jest nie tak - usprawiedliwia się to po prostu złem tego świata, wszelkimi okolicznościami, swoją osobą, etd. a myśl o chorobie przychodzi ostatnia. Spycha się to wgłąb podświadomości i tkwi w tym bagnie. I często jest tak, że właśnie wszystko niby gra, ale nie gra nic, człowiek nie potrafi czerpać radości z tego co ma, nie widzi przed sobą niczego dobrego. Czym to grozi? Gdy nie ma skłonności samobójczych, to po prostu zatruciem sobie mnóstwa czasu, przeżyciem wielu koszmarnych chwil, którym można zapobiec podejmując leczenie, kłopotami w relacjach z ludźmi, w pracy - po prostu cierpieniem. A czy Twoja żona ma takie objawy od dawna?
  3. lone_eagle Dostałam pierwszej depresji, gdy popełniłam ten błąd i wyznałam komuś miłość a ten ktoś mnie dosłownie zniszczył - gnębił mnie psychicznie, mówił jaka jestem głupia i beznadziejna, opowiadał to wszystkim i przy wszystkich, doprowadził mnie do myśli samobójczych. Teraz, po tylu latach widzę jak niegodna mojego uczucia była ta osoba. Wtedy. Obecnie kumplujemy się, idziemy czasem na spacer - on 7 lat temu i on teraz to dwie różne osoby. Potem odrzuciła mnie kolejna osoba, na szczęście z klasą, więc obyło się bez poniżania mnie. A potem znalazłam moją miłość, kiedy najmniej się tego spodziewałam, jesteśmy razem już 4,5 roku - i to on mnie wyznał miłość, nie ja jemu. Nie wiem co Ci poradzić, nie wiem jak dokładnie wyglądało to "potraktowanie jak śmiecia", ale myślę, że jeśli ktoś traktuje drugą osobę w ten sposób, to nie zasługuje na takie uczucie - wiem to jednak dopiero teraz, z perspektywy. Wtedy myślałam, że to ja jestem taka zła, że zasługuję na to, co on mówi. Nikt (oczywiście pomijam zbrodniarzy etc.) nie zasługuje nigdy na coś takiego - trzeba to sobie powtarzać, wierzyć w to i tworzyć tarczę ochronną. Nikt nas nie zrani, gdy na to nie pozwolimy.
  4. Robanix - z jednej strony dobrze wiedzieć, że nie jestem w tym dziwactwie sama, z drugiej smutno, że kolejna osoba się z tym męczy. Pocieszam się jednak, że dzięki temu znacznie spada ryzyko śmierci z powodu wybuchu gazu ziemnego i ogromnych rachunków za prąd z powodu włączonego przez noc żelazka
  5. Morphine

    Proszę o pomoc

    Adamie, ja mam trochę inne zdanie od przedmówców - jeśli taki stan u Ciebie trwa dopiero tydzień, a jego przyczyną jest osobisty dramat, to nie wiem czy psychiatra byłby skłonny przepisać Ci leki na depresję - to jeszcze za wcześnie. Ale wizytę u psychologa polecam jak najbardziej! Wygadasz się w kontrolowany sposób, ułożysz sobie emocje w głowie. Smutek, rozpacz, żal, jeśli nie trwają przewlekle to część naszego życia, epizod, który musisz przejść po rozstaniu, by móc iść dalej. Musisz wypłakać wszystko i wszystko wykrzyczeć, żeby móc zamknąć drzwi. A tak prywatnie to, skoro nie możesz z nią porozmawiać, radzę napisać list, w którym napiszesz co czujesz w związku z tym rozstaniem, co czujesz do niej,wszystko to, co chciałbyś jej powiedzieć, a potem go spalić. Pomaga. 3maj się!
  6. Ja stosowałam z leków nasennych tylko Nasen i mam mieszane uczucia - to zdecydowanie bardziej narkoza niż sen, ale w sytuacjach podbramkowych się sprawdza. Trzeba jednak bardzo z nim uważać - najlepiej wziąć tabletkę i natychmiast (tzn. w ciągu 5 minut) położyć się do łóżka. W innym wypadku ma się niezłą jazdę: brak koordynacji ruchowej, zaburzenie poczucia czasu i odległości, a nawet omamy. Ostatnio po wzięciu tabletki chwilę jeszcze siedziałam i pierwszy raz w życiu tak się bałam - miałam wrażenie, że moje łóżko odpływa od ściany, że za moimi plecami otwierają się schody, przed oczami miałam straszne, dziwaczne obrazy. Poleciłabym go, ale z tymi właśnie zastrzeżeniami.
  7. Pozwolę sobie nie zgodzić się z postawioną tu tezą, że gdy dziecko ma 13-14 lat gdy rodzic zaczyna pić, to nie ma to na niego aż takiego wpływu. Ja miałam taką sytuację - po śmierci mojej mamy, gdy miałam 14 lat, zostałam sama z ojcem, który natychmiast ze spokojnego, ale jednak mało obecnego w moim życiu człowieka, zmienił się w dręczyciela psychicznego. Nie miałam nawet kiedy przeżyć żałoby - musiałam stać się faktycznie jego matką, robiłam wszystko w domu, gotowałam, dbałam o rachunki, cierpiałam wstyd, gdy szłam do sklepu po bułki a on tam stał z małą buteleczką wódki i patrzył tym koszmarnym, zamulonym spojrzeniem. I nie miałam nikogo, kto by mi pomógł, zdjął coś z moich pleców. Bałam się zapraszać kogokolwiek do domu, bo nigdy nie wiedziałam w jakim stanie będzie ojciec, ile znowu wypił. Pamiętam strach, kiedy wychowawczyni dopytywała się czemu mój ojciec nie przychodzi na wywiadówki i kiedy się będzie mogła z nim spotkać - bałam się, że gdy wszystko wyjdzie na jaw wezmą mnie do domu dziecka. To trwało 4 lata, potem ojciec spadł już na takie dno, że zawieziono go na odwyk i szczęśliwie od tego czasu się trzyma, ale ja już jestem wrakiem. Nie mam wszystkich cech DDA, ale została mi nadpobudliwość, nerwowość, niepewność siebie, obwinianie się, strach przez rozmową z obcymi, ich oceną, że ktoś zobaczy, że jestem jakaś inna, poczucie, że różnię się od rówieśników, że wszystko straciłam. Chcę natomiast obalić mit, że DDA nie potrafi stworzyć szczęśliwego związku - mnie na szczęście się udało :-) Ale to są wszystko kwestie bardzo indywidualne - każdy inaczej radzi sobie z takimi sytuacjami.
  8. Czytam ten wątek i tak sobie myślę, że ma spore właściwości terapeutyczne, toteż i ja podzielę się swoimi natręctwami dla potomnych (tutaj nikt mnie nie weźmie za świra jak to napiszę ;-) ): zawsze przed snem sprawdzam kurki z gazem i żelazko - zawsze według rytuału. Przy kurkach liczę - raz, dwa, trzy, cztery, i znowu. Najpierw gapię się na nie na stojąco i liczę, potem kucam i liczę, potem patrzę z daleka i liczę, dotykam każdego i liczę - czasem trwa to długo, czasem starczy raz. I najgorsze jest to, że wiem, że są zakręcone, ale liczę i liczę, i liczę, i kucam i wstaję... To musi naprawdę zabawnie wyglądać, taki kaczy taniec...
  9. Morphine

    To tylko ja

    Zazwyczaj nie przedstawiam się na forach, ale z wiekiem i doświadczeniami przybywa mi cholernego konformizmu, więc oto dostosowuję się i się przedstawiam. Jestem Morphine, mam 20 lat, za sobą 3 depresje (i obawiam się, że zaczynam czwartą), w tym jedną z myślami samobójczymi i jedną lękową, mam nerwicę, jestem DDA, a moja mama zmarła na raka gdy miałam 14 lat. Ale poza tym całkiem normalna ze mnie dziewczyna... Nie mogę się dogadać z nikim kto jest mniej popieprzony niż ja - wszystkie moje koleżanki i przyjaciółki to DDA, przyciągam wszystkich chorych, dojrzalszych niż wskazywałby na to ich wiek. I sama właściwie te 20 lat mam tylko w metryce. Kocham muzykę od rocka, przez grunge do nu-metalu, uwielbiam czytać (reportaże, niebanalne powieści), interesuję się Bliskim Wschodem i tematyką islamu, aczkolwiek sama jestem agnostyczką, piszę teksty o tematyce społecznej. Energię czerpię ze słońca, kwiatów, drzew. To mnie ciągle utrzymuje przy życiu. To by było na tyle, przynajmniej na wstępie... mam nadzieję, że się tutaj zadomowię, że komuś pomogę (bo koszyczek doświadczeń się nazbierał) i że ktoś pomoże mnie, bo w bliskich nie mogę szukać oparcia.
×