Skocz do zawartości
Nerwica.com

lony

Użytkownik
  • Postów

    95
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez lony

  1. To jest okropne Ja chyba w życiu nie będę w stanie się do tego przyzwyczaić... Chociaż już niektóre dolegliwości bólowe mojego ciała jestem w stanie zignorować (kiedy poprzednio nic się większego po nich nie wydarzyło), ale czasami jak coś nagle mi wpadnie do głowy i jeszcze przyjdzie to uczucie oderwania od rzeczywistości (to w miarę nowość dla mnie - nie jestem w stanie tego okiełznać) to już klops A najbardziej się boję zawału, pęknięcia tętniaka w mózgu albo oderwania skrzepu (ale to już rzadziej, kiedyś miałam obsesję na tym punkcie), czyli takiej nagłej śmierci. Aż nawet boję się o tym pisać. Teraz jeszcze głowa mnie boli... Myśli gnają jak szalone.
  2. Nie wiem... Obawiam się jakiejś wady, której EKG nie jest w stanie wykryć. No i pewnie i u mnie neurolog nic nie znajdzie, ale wolałabym być pewna, że wszystko jest w porządku. Najgorsze jest to, że teraz czuję się dobrze i straciłam motywacje do wizyty u lekarza, a pewnie już jutro wieczorem będę tego żałować, bo znowu coś mnie złapie.
  3. Eh, ale masakra :/ Od mojego bardzo silnego ataku paniki w marcu sytuacja zrobiła się po prostu dramatyczna. Kilka razy w tygodniu teraz mam ataki i jeden gorszy od drugiego... Wracałam dzisiaj ze spaceru i poczułam nagle ból w klatce piersiowej, starałam się jakoś nie nakręcać, ale nie dało się, straciłam poczucie własnego ciała, ledwo mogłam kontrolować członki, myślałam, że zaraz padnę jak tak szłam i myślałam tylko o tym, żeby dojść do domu. Udało się. Chwilowy spokój. Usiadłam przed komputerem, zaczęłam coś przeglądać i znowu się zaczęło... Całe moje ciało uderzyło zimno, a potem jeszcze zaczęła mi drętwieć lewa ręka... Już mam tego naprawdę dosyć. Zrobiłam kilka badań, w tym EKG i wyszło ok. Idę jeszcze jutro do lekarza, chcę dostać skierowanie do neurologa:/ I kardiolog też by się przydał. Dopiero 2 czerwca mam wizytę u psychiatry... Obawiam się, że do tego czasu zdążę zwariować. Mam tylko nadzieję, że jakieś leki mi pomogą
  4. Zwykle nie miewam raczej ataków paniki. Pierwszy miałam kilka lat temu, dość poważny, na tyle, że zostało wezwane pogotowie, jest mi za to cholernie wstyd, ale naprawdę wtedy byłam pewna, że to coś poważnego. W każdym razie po przebadaniu okazało się, że wszystko w porządku. Po tym czasem mnie łapały słabsze i silniejsze ataki, ale na tyle na ile wiedziałam, że to tylko panika, tak dawałam sobie radę, np. chodząc po domu w tą i z powrotem albo po prostu przeczekując. Zwykle nie trwały one długo, ani nie były jakoś specjalnie uciążliwe. Dosłownie kilka razy w ciągu tych kilku lat musiałam zrezygnować przez nie z czegoś ważnego. I tak mi się żyło... Nie leczyłam się. Aż do tego dnia, mniej więcej tydzień temu, kiedy byłam dosłownie pewna, że umieram, że już po mnie, praktycznie żegnałam się już z całą moją rodziną. Leżałam sobie w łóżku, próbowałam zasnąć, czułam, że jestem za jakąś barierą, co było dziwne. Nigdy nie miałam takiego uczucia. Zaczęła mi mrowić twarz. Pomyślałam sobie, że wezmę laptopa i spróbuję się uspokoić. Tak też zrobiłam. Ale zaczęłam się jeszcze bardziej nakręcać. Czułam, że mrowi mi już nie tylko twarz, ale też ręce, ogólnie czułam się bardzo słabo. Pies leżał ze mną w łóżku. Nigdy tego nie robił, nie wieczorem. Pomyślałam sobie wtedy, że to pewnie dlatego, że umieram, przyszła się ze mną pożegnać. Czułam, że to prawda. Wtedy wstałam, próbowałam odgonić od siebie te myśli, zaczęłam chodzić po domu, ale nie pomagało. Czułam, że mrowią mi też nogi, a ja chodziłam w tą i z powrotem, jak zwykle. Zero poprawy. Czułam, że mam problem z oddychaniem, kręciło mi się w głowie, traciłam grunt pod nogami, postawiłam cały dom na nogi, panikowałam, byłam pewna, że oto koniec mojego żywota. Czułam, że to dlatego, że obiecałam Bogu, bądź innej sile wyższej, że poradzę sobie ze swoim życiem, 3 lata temu, a do tej pory nie zrobiłam nic i oto moja kara. No i cóż, wyszło jak wyszło. Mój ojciec wezwał pogotowie. Zalecono mi telefonicznie, żebym oddychała w jakiś worek, także usiadłam na pufie i oddychałam. I czekałam. Gibałam się w tył i w przód, trzęsłam się jak galareta, cały czas coś bełkotałam, kręciłam głową, czasem wstawałam i wychodziłam na balkon. Czułam, że jest odrobinę lepiej, ale tylko odrobinę. Pogotowie przyjechało i panika odeszła jak ręką odjął. Czułam się strasznie. Już nigdy więcej nie chcę czuć czegoś takiego. Przynajmniej do zdarzenie zmotywowało mnie do pójścia do lekarza. Podstawowe badania krwi mam zrobione, wszystko ok. Na wynik EKG czekam, w piątek ma być (mam niby jakieś szmery w sercu - kolejny powód do nakręcania się). Często też mam tak, że jak chodzę, czuję, że nie do końca panuję nad moimi członkami albo miewam wrażenie, że zaraz odlecę, jakby mój mózg nie był kompatybilny z resztą mojego ciała. Chciałabym dostać skierowanie do neurologa. Do psychiatry mam wizytę za 2,5 miesiąca. Mam nadzieję, że będzie lepiej. Cholernie to wszystko żałosne.
  5. Dobra, Psycho-Pass zaliczone, spodziewałam się innego zakończenia, hmm, nieco bardziej pozytywnego (ah ta moja naiwność), ale generalnie anime zrobiło na mnie duże wrażenie, drugą połowę serii wciągnęłam już za jednym zamachem. A niską przewidywalność wydarzeń raczej należy zaliczyć do plusów :) No ale teraz przez jakiś czas będę musiała się zbierać, zawsze tak mam po takich zakończeniach Kestrel, hmm, jeśli chodzi o gatunek to żaden konkretny. Raczej jestem dziwna pod tym względem, ale najważniejsze są dla mnie dobrze skonstruowane postacie. Żeby w anime była chociaż jedna postać, która potrafi chwycić za serce. Wtedy jestem w stanie przebrnąć przez całe anime :) Oczywiście sensowna fabuła idzie na plus, więc obejrzę każde polecane. Tego typu kryminalne zagadki jak w tytule powyżej są w moim typie, więc chętnie bym się zaznajomiła z podobnymi tytułami. Słyszałam jeszcze trochę pozytywów na temat Darker than Black, widziałeś może? Sama widziałam dwa odcinki i ciężko mi było się przekonać, ale może warto dać jeszcze szansę?
  6. Oczywiście, że się porównuję. To dla nie taka forma masochizmu. Lubię patrzeć jak wszyscy pną się w górę, a ja stoję w miejscu, o ile nawet - nie cofam się. Uświadamiam sobie wtedy na jakim dnie jestem. Patrzę na ich profile na facebooku i podziwiam ich piękne życia, samej pławiąc się w rozpaczy. Ma to w sobie pewną nutkę czegoś niewysłowienie wspaniałego. Ciężko mi to określić. Oczywiście druga strona mojej osobowości uważa, że jeszcze im pokaże. Hmm.
  7. Ja nic nie biorę, a często w ciągu dnia i przed snem majtam tymi nogami, ale wbrew pozorom, jest mi wtedy lepiej. Jakoś łatwiej mi zagłuszyć mój organizm i mogę się uspokoić. Tak mam przed snem. Po prostu skupiam się na nogach i nie myślę o żadnych niepokojących sygnałach, które mogą dochodzić z mojego organizmu. W ciągu dnia raczej z przyzwyczajenia, po prostu dziwnie się czuję w bezruchu. A teraz poczytałam sobie o tym zespole niespokojnych nóg na wiki. No i kolejne choroby mogę dorzucić do mojej listy chorób, które na pewno mam I po co ja tu wchodziłam?
  8. Chętnie poczytam co polecasz! :) Z anime od dłuższego czasu mam zastój, więc przydałoby się co nieco nadrobić :) Za Fate/zero już jakiś czas temu próbowałam się zabrać, ale w sumie, nie wiem dlaczego, po jednym odcinku sobie odpuściłam, chyba po prostu ciężko mi się na początku do czegoś przekonać, ale raczej do tego wrócę, bo widzę, że bardzo dużo osób poleca więc musi coś w tym tytule być PP już 6 odcinek i coraz większe robi na mnie wrażenie! Aż dziwne, że wcześniej nawet o tym nie słyszałam :) W każdym razie fajnie tak czasem trafić gdzieś na forum i znaleźć taką perełkę
  9. Czy komuś udało się z tego wyplątać? Czy jest to w ogóle możliwe?
  10. lony

    Cześć Wam!

    Hej :) Zwykle nie przedstawiam się na forach, ale tutaj postanowiłam zrobić wyjątek. Z nerwicą męczę się już trochę lat, w tym momencie próbuję walczyć z moimi lękami - niedługo wizyta u psychiatry, mam nadzieję, że to trochę pomoże. Mam nadzieję, że zniwelowanie strachu podniesie komfort mojej bezsensownej egzystencji - bo perspektyw na przyszłość nie widzę żadnych. Nie mam życia, nie pracuję, nie uczę się (ok, zaocznie, kierunek który średnio mi leży, zaczęłam go za namową znajomej - jedynej osoby w realu, z którą utrzymuję jako taki kontakt, myślałam, że pomoże mi to trochę wyleźć ze swojej skorupy, ale chyba się myliłam i rzeczywiście nie ma dla mnie ratunku). Nie mam zupełnie żadnej motywacji do działania. Siedzę całymi dniami w domu, poza spacerami z psem - jedyny powód, żeby wstać rano z łóżka. Jest mi przykro, cały czas próbuję nastawiać się pozytywnie, nie działa. Może moja podświadomość zaakceptowała już mój niereformowalny stan? Świadomość jeszcze próbuje walczyć. Czasem szukam oczami kogoś kto pomógłby mi wstać, ale zdaje sobie doskonale sprawę, że ktoś taki nie istnieje. Pogrążam się coraz bardziej, starzeję się, a nie potrafię się ogarnąć. Wiem, że będę tego żałować, żałuję już teraz i coraz częściej nachodzą mnie chwile refleksji, widzę że straciłam już życie, straciłam najlepsze lata. To dla mnie smutne. Smutne też to, że nie mogę najbliższym dać szczęścia swoją osobą. Dosyć o nerwicy - poza tym jestem dość pozytywnym człowiekiem, interesuję się mangą, anime, piercingiem i tatuażem (chociaż sama nie jestem przesadnie przyozdobiona ) oraz kocham zwierzęta. Ostatnio też czytuję więcej książek i wzięłam się za filmy W ramach mojego rozwoju osobistego (ot właśnie, coś tam próbujemy...) zaczęłam szlifować angielski - generalnie nie jest aż tak tragicznie, no ale zawsze może być lepiej :)) No i to właściwie chyba wszystko. Wybaczcie, że się tak rozpisałam, czasami jak zaczynam, tym bardziej nocną porą, to ciężko mi skończyć
  11. Ooo, wątek wprost stworzony dla mnie Fajnie było tu trafić, gdyż już od jakiegoś czasu poszukuję anime, które zawróciłoby mi w głowie Przejrzałam sobie pobieżnie trochę Waszych postów spod półprzymkniętych powiek (za dużo spoilerujecie Naruto! Dawno już tego nie czytałam, muszę wrócić do lektury ) i zabrałam się już dzisiaj za Psycho-Pass. Pierwszy odcinek podobał się, dzisiaj już trochę późno, więc jutro zamierzam kontynuować.
  12. I jak tam, chrupko, udało się? Wiem co to znaczy, te stany lękowe. Są straszne, nie pozwalają żyć. Mam dokładnie tak samo. Odchodzę od zmysłów jak tylko nie mam wszystkiego pod kontrolą, wszystkich na oku. Jedyne wyjście widzę w wizycie u psychiatry i faszerowaniu się jakimiś psychotropami, tak właśnie zamierzam z tym walczyć, termin wizyty powoli się zbliża. Nie wiem czy to dobre wyjście. Pewnie są lepsze. Ja niestety nie mam już siły szukać, wolę iść na łatwiznę. Pozdrawiam, trzymaj się ciepło.
  13. udalo mi sie zarejestrowac do psychiatry (:
×