Skocz do zawartości
Nerwica.com

cu.Kinia

Użytkownik
  • Postów

    25
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez cu.Kinia

  1. Hej, ja też jestem z zaburzeniami osobowości mieszanymi. Widzę, że (niestety) jest nas coraz więcej.
  2. Linko, bardzo bym chciała i staram się, ale czemu "normalne" omdlenie przyszło do mnie akurat, jak zaczęłam się leczyć i akurat jadąc na uczelnię, co wcześniej było dla mnie o 7 rano niemożliwe... Wiecie, nigdy się nad sobą nie użalałam, zawsze byłam silną osobą, ale teraz zadaję sobie pytanie: dlaczego ja?
  3. No, powiem Wam, że psychicznie chyba czuję już jakąś poprawę. Być może jest to placebo (bardzo miłe w każdym razie ), ale nie czuję już tego wewnętrznego nacisku przy ataku paniki, tego motorka napędzającego do ucieczki... Nie wiem, czy wiecie o czym mówię. Nudności odeszły, został ból głowy. Nie wiem, czy łączyć ten fakt z braniem leków, ale dziś zasłabłam w autobusie. I teraz nie wiem, czy to przez nerwicę, czy długie stanie w zatłoczonym miejscu.. :/
  4. Mam teraz 22 lata, to miało miejsce rok temu. Miałam wtedy w domu sytuację wyjątkowo ciężką (chyba najcięższą w moim życiu). Po prostu ciągle jadłam, pół godziny po śniadaniu byłam głodna. Wciskałam w siebie ciągle, przy ludziach i sama w domu. Nawet na zajęciach umiałam podjadać kanapkę spod ławki, nie mogłam bez tego wysiedzieć... Dziękuje za odpowiedź. Dopiero teraz skojarzyłam fakty, że tak było i byłam ciekawa, co na ten temat powiedzą osoby, które wiedzą więcej ode mnie.
  5. Od jakiej dawki zaczelas ? Troche to irytujace, ze tak wielu lekarzy nie daje czegos wejscie w antydepresant np Xanax, Relanium czy chociazby glupi Tranxene... Chociaz nic o tym nie pisalas, moze dostalas cos dodatkowo od lekarza ? Fluoksetyna to calkiem dobry i przy tym dosyc lagodny lek, przy tym praktycznie nie ma skutkow odstawiennych, wiec nastaw sie pozytywnie. Na razie 10 mg. Nie dostałam nic dodatkowego, może nie jest aż tak źle? Ja ogóle źle reaguję na leki, przy antykoncepcyjnych też się bardzo źle czułam. Staram się myśleć pozytywnie, dziękuję :) Linka, trzymaj proszę mocno, przydadzą się.
  6. Tora, jeszcze raz wielkie dzięki! U mnie niestety z dnia na dzień jest coraz gorzej. Znajomi mnie wspierają i mówią, że muszę się spiąć i to przeczekać. Głowa już tak nie boli, za to żołądek okropnie, mdli mnie, ale jem normalnie i nie wymiotuję. Za jakie grzechy...
  7. Jestem na początku leczenia psychiatrycznego i na terapii DDA, trafiłam do gabinetu z powodu nerwicy i lęków. W ogóle nie wzięłam pod uwagę moich "kiedysiejszych" przejść z jedzeniem, bo wszyscy tłumaczyli to dobrą przemianą materii, ale może warto wziąć każdą opcję pod uwagę. Jak już widać po samym wstępie - jestem osobą po przejściach. Jakieś 2 lata temu miałam taki okres w życiu, że jadłam niesamowicie dużo (na zajęcia nosiłam ze sobą ok.10 kanapek+normalnie jadłam śniadania, obiady, kolacje, także słodycze). Po prostu znajomi i wykładowcy ciągle kojarzyli mnie z kanapką lub batonikiem w ręku. Co dziwne - ważyłam 47 kg przy wzroście 168. Z racji jedzenia - nie była to anoreksja. Wymiotów nie wywoływałam, czyli też nie bulimia. Czy możliwe, że było to kompulsywne objadanie się, a niska waga spowodowana stresem? Nie wiem, czy nie wyolbrzymiam problemu noszenia 10 kanapek na kilka godzin zajęć i jedzenia nawet w trakcie zajęć.
  8. Tora, wielkie dzięki za wsparcie! Na szczęście jest już weekend, będę mogła te skutki uboczne odleżeć, choć dziś już jest dużo lepiej. Nadal trochę mnie skręca w żołądku, ale wczoraj zjadłam wszystko, co chciałam zjeść i nie wymiotowałam, więc liczę, że będzie już tylko lepiej. Ale naprawdę wczoraj myślałam, że umrę, a do osób delikatnych nie należę.
  9. Ja od wczoraj biorę fluo i jest masakra... Pierwsza noc, nie mogłam spać, czułam się, jakby ktoś mnie obuchem strzelił w głowę... Teraz jest mi niedobrze, ale na szczęście mogę jeść.
  10. Dziękuję za odpowiedź. :) Raz brałam hydroxyzynę ok. godziny 16 to myślałam, że umrę - usnęłam i spałam do 21. Boję się brać leki, jednak jest mi też b. ciężko. Pozdrawiam wszystkich i dziękuję za jakikolwiek odzew!
  11. Ja też sobie nie radzę z atakami. Mam momenty lepsze i gorsze. Najgorzej sprawa wygląda jak muszę gdzieś wyjść szybko (np. na uczelnię) i mam wrażenie, że zjadłam za mało, że zasłabnę, że nie będę miała siły itp. Zasłabłam raz w życiu i to z powodu zmęczenia, zawsze byłam całkowicie zdrowa i jestem wściekła, że dopadła mnie nerwica. W dodatku lękowa. Dziś byłam w sklepie i oczywiście musiałam szybko wyjść, bo miałam wrażenie, że odlatuję. Ale zaraz po wyjściu miałam oczywiście siłę, żeby iść prawie 2 kilometry do domu. Przecież to się wyklucza... Mam w domu hydroxyzynę, czasem ją biorę, chociaż nie chcę tego, chcę świadomie zwalczyć chorobę i coś z nią zrobić... Nie wiem tylko, czy się da.
  12. cu.Kinia

    Syndrom DDA

    Hej wszystkim. Jestem DDA. Co do braku zdrowego egoizmu - racja, racja, i jeszcze raz - racja. Ja się często angażuję w pomoc innym, żeby zasłonić problemy, które rodzą się w mojej głowie. Nie wiem, dlaczego, pewnie po prostu by zająć myśli, by wiedzieć, że nie jestem niepotrzebna, że komuś na mnie zależy jako na dobrym człowieku. Tak, właśnie chyba to - by poczuć się wartościowym i potrzebnym komukolwiek człowiekiem. By odczuć coś, co nie zostało we mnie wpojone od podstaw. Myślę, że tak ma wiele z nas. Swoją drogą czytając ten temat jestem przerażona tym, jacy wszyscy jesteśmy schematyczni - te same myśli nachodzą mnie czytając Wasze wypowiedzi. Swoją drogą jestem DDA z nerwicą lękową, identycznie miałam czytając podforum nerwicowe.
  13. Myślę, że pora zmieńić dziewczynę.[/quote] O to to. Ileż ja razy usłyszałam od mojego byłego już faceta, że mam "wziąć się w garść". Akurat to my wszyscy robimy codziennie. Moja cierpliwość skończyła się po jakże czułym tekście "dupa, a nie nerwica". Rzuciłam go i jestem mega szczęśliwa. To tyle ode mnie w kwestii zrozumienia w partnerstwie.
  14. Ale wiecie co, czytając Was jestem przerażona, ile nas łączy i że nie ja jedna mam takie myśli. Widzę, Dominika, że mamy identyczny problem, słowo w słowo pisałabym o tych bezpiecznych miejscach, jak Ty. Jeszcze powiedz, że wieczorami czujesz się bezpieczniej i masz dużo mniej ataków, to już w ogóle zgłupieję i uznam Cię za mentalną siostrę. :)
  15. Dominika, myślę, że już nie masz się czego bać. Pomyśl sobie - wstałaś o 3.30, byłaś zmęczona, jechałaś 8 godzin godzin samochodem. Nie zemdlałaś, miałaś tylko jeden atak. Co może teraz być bardziej męczącego dla Twojego organizmu? NIC :) Jeśli miałabyś zemdleć, to już by Ci się to przydarzyło. Teraz się rozkoszujesz wakacjami, spróbuj może nie wysyłać swojego chłopaka na takie rozglądanie się w terenie tylko pomalutku pójdźcie na spacer, zobaczcie co się dzieje, a przede wszystkim - Ty spróbuj.:) Wiem, że łatwo się mówi, ale ja dziś dojechałam sama daleko jak na moje teraźniejsze możliwości i nic mi się nie stało, więc Tobie tym bardziej powinno się udać.
  16. Brawo! Podziwiam tak małą ilość ataków :)
  17. Dobrze powiedziane - rozczarowanie. Dla mnie najgorsze było przyznać się przed samą sobą, że coś mi się nie udało, że ta siła, którą musiałam operować przez kilkanaście lat nagle się wypaliła.
  18. To zależy. Ja całe życie byłam osobą bardzo silną psychicznie, pewną siebie, no dosłownie niezniszczalną. Od dwóch lat jest gorzej, typowa nerwica lękowa przypałętała się po problemach, które mnie w pewnym momencie przerosły i okazało się, że jednak nie jestem taka cwana, jak mi się zdawało przez całe życie.
  19. Zgadzam się z Asią, takie diagnozy google, jak to kiedyś nazwał mój kolega to najgorsze, co może być. Ja już w ten oto sposób miałam zator w płucach, byłam w ciąży, dostawałam wylewu itp. Nie przejmujemy się, w końcu lekarze nie powiedzieli chyba nic konkretnego, że jest bardzo źle czy cokolwiek?
  20. Prawidłowe podejście, na pewno dasz sobie radę. :) Ja będę mocno trzymała kciuki.
  21. Wykorzystaj ten czas najlepiej, jak potrafisz, zazdroszczę wyjazdu nad morze.:) Zostaw trochę negatywnych myśli tutaj, nie bierz sobie dodatkowego bagażu na wyjazd, pełen relaks.
  22. Hej wszystkim, czytam od jakiegoś czasu to forum, udzielałam się nie za często. Mam wrażenie, jakbym czytała o sobie. Teraz są wakacje, więc lęki (niestety) trochę mi się zwiększyły, ponieważ nie mam żadnego większego powodu do wyjścia z domu. Wcześniej wiedziałam, że tak czy inaczej wyjść stąd muszę, bo szkoła, bo to bo tamto. Teraz jest gorzej, ale robię sobie spacery po okolicy, jak łapie mnie atak to staram się to "przechodzić". Dziś miałam bardzo długi atak, jakieś 2 godziny chodziłam w kółko bez celu, a miałam wejść na solarium. Powiedziałam sobie, że będę chodziła do wieczora ale wejdę do tego cholernego salonu prędze czy później. Posiedziałam chwilę na ławce, wypiłam colę, zrelaksowałam się trochę i poszłam. Oczywiście po wyjściu dostałam kolejnego ataku pod tytułem "Przegrzałam się, zaraz zemdleję", ale znowu postanowiłam to przechodzić i przeszło. Jakoś się udaje. :) Mam nadzieję, że w końcu przestaniemy myśleć o naszych lękach, bo niestety wszystko siedzi w naszych głowach! Kiedyś zemdlałam, ale nie rzutowało to na moją nerwicę, poza tym wtedy naprawdę byłam wycieńczona podróżą, mało zjadłam itp. Niemniej cały czas się tego boję. Naprawdę, nic mnie tak nie przeraża jak świadomość, że mogę zemdleć, wlewam w siebie litry Tigerów, bo przecież to mi poprawi ciśnienie i wtedy nie zemdleję. Czuję się momentami żenująca wobec samej siebie, ale mam nadzieję, że niedługo mi się polepszy... Co do psychoterapii - jeszcze nie chcę i się wstydzę i mówię o tym otwarcie. Boję się, że będę musiała powiedzieć o wszystkim, co kiedyś mnie spotkało, że będę się czuła psychicznie rozbierana przez kogoś, a nie cierpię, gdy ktoś wchodzi w otoczkę, którą sobie sama stworzyłam. Mam mnóstwo znajomych, ale wiem, że jestem uważana za osobę dość dziwną i specyficzną i boję się, że razem z terapią zniknie ta stara "ja" ze wszystkimi swoimi mechanizmami obronnymi, że stracę tę swoją specyfikę, którą tak naprawdę lubię i która w jakiś sposób polepsza moje samopoczucie, bo jestem zupełnie inna, niż wszyscy wokół... Przepraszam za taki wywód, ale musiałam się komuś wygadać, a tutaj naprawdę mogę.
  23. _asia_, gratulacje! :) Dominika, jeśli powiedział Ci coś takiego, to super. Będziesz miała świadomość, że w razie czego jest ktoś, kto pomoże w trudniejszych chwilach. Może jednak jeszcze przemyśl swoją decyzję?
  24. Nie pamiętam, żebym usłyszała "przepraszam", ale odkąd mój Tata nie żyje zmieniłam podejście do tego, jaki był i po prostu Mu wszystko wybaczyłam.
  25. Witam, podejrzewam u siebie agorafobię. Nerwicę mam odkąd pamiętam, natomiast nigdy nie ingerowałam w ten temat głębiej, gdyż był on dla mnie bardzo przykry. Od paru lat jest mi ciągle słabo wychodząc z domu. Chodziłam od lekarza do lekarza - morfologia dobra, serce zdrowe, wszystko z założenia jest ok. Ja jednak nadal czułam się strasznie słabo, bałam się omdlenia. Zaczęłam zgłębiać problem szukając w Internecie sposobów na powstrzymanie omdleń. Przekierowało mnie od strony do strony do wyniku "agorafobia". No i cóż, moim zdaniem tu jest pies pogrzebany. Od kilku lat robi mi się słabo w autobusach. Stąd jestem niemalże w stu procentach pewna, co mi dolega. Wchodzę do autobusu - od razu napad. Wychodzę - od razu robi mi się lepiej. Na uczelni często wkręcam sobie, że w sali jest duszno, że czeka mnie daleka droga do domu... Często wychodzę w połowie zajęć pod byle pretekstem, a tak naprawdę jestem ledwa, bo znowu dostałam ataku i dopadł mnie strach przed daleką podróżą do domu. Tego się boję najbardziej - że zemdleję będąc daleko od domu. Potrafię przejść połowę trasy autobusu na piechotę, byle tylko nie znaleźć się w zatłoczonym miejscu, w którym mogę zemdleć ( chociaż oczywiście taka sytuacja nigdy nie miała miejsca.) Zemdlałam 6 lat temu podczas bardzo męczącej wycieczki, w moim domu odkąd pamiętam panowała bardzo niezdrowa sytuacja ( jestem DDA + parę innych problemów ) i nie wiem, czy problem leży w owym dawnym omdleniu, czy wszystkie nerwy mojego życiorysu przechodzą do podświadomości i tak na mnie działają. Wstydzę się iść do neurologa czy psychologa. Ba, wstydzę się iść do internisty po skierowanie do neuro.... Staram się normalnie funkcjonować, ale ostatnio jest coraz gorzej. Są upały, które są sprzyjające omdleniom i naprawdę boję się nadchodzącego lata. Często też musiałam wychodzić z pracy, bo zaczynało mi być słabo, bo bałam się tego, że poza domem mogę zemdleć i stanie mi się coś złego. Wypowiedź trochę chaotyczna, ale zapewne wiele osób tutaj mnie zrozumie. Czytając Wasze wypowiedzi nadal nie wierzę, że istnieją ludzie, którzy mają podobny problem. Podrawiam.
×