Skocz do zawartości
Nerwica.com

Atalia

Użytkownik
  • Postów

    518
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Atalia

  1. klarunia, Monar nie pyta o radę w kwestii 'najdrobniejszych rzeczy' i pierdałowatych sukienek, wiesz? Dostrzegasz rangę? Tu chodzi o coś więcej, myślę, że próbuje utwierdzić się w przekonaniu wobec "powiedzieć/ nie powiedzieć" i tego, że sama postrzega owe problemy przez pryzmat "nie śmiejcie się", i "to nic takiego, przecież". Rolą ludzi jest podtrzymywać innych, zdepniętych w danej chwili w słuszności ich zamierzeń, a nie rzucanie tekstami, "żeś taka niezdecydowana". Nie o kolor butów tu idzie.

     

    Monar, , si, zawsze lepiej zapytać ;)

    Dobrze, że będziesz miała teraz trochę wolnego przed kolejną wizytą, ułożysz sobie co, jak powiedzieć. I nie trzeba tu inteligentnej gadki, ślicznych nawiązań etc., czasami najłatwiej jest bez owijania w bawełnę, po prostu.

  2. Monar, powinnaś. Powinnaś powiedzieć terapeucie, szczególne, iż jak sama wspominasz, byłabyś w stanie. To, że jest specjalistą w dziedzinie uzależnień nie przekreśla jego kompetencji na innych polach. Wcale nie powiedziane, że musiałby odesłać Cię do innego psychologa.

     

    I nie pisz, że to śmieszne, czy nie ważne. Bynajmniej, bardzo istotne, bo przytrafiło się Tobie. Jesteś sobą, nie innymi, masz wpływ na siebie i przeżywasz to, co dotknęło Ciebie.

  3. ... idąc drogą offtopa rzuciłabym jeszcze, że w czasach smarkatych lubiłam też Molestę Evenement.

    No i O.S.T.R. - klasyk, ale obecnie jakoś już nie za szczególnie do mnie przemawia :)

  4. Prodi! Wielbię! Nie potrafiłabym wskazać, który album najlepszy, kupuję ich twórczość całościowo. Największy sentyment mam chyba do kawałka "Breathe" - mistrzostwo... :105:

     

    Super Muza ,tak samo jak " Chemical off Braders" i KLF, Bronski Baet.

    Z HIP _ HOPU Kaliber 44i nie ma nic lepszego. Gdyby ,ktoś miał ich piosenki K-44 chętnie bym wciągnał ,kupił etc.

    Pozdrawiam.

    Chemikalni też są świetni.

    Co do K44 - mam zgraną na empetrójce Księgę Tajemniczą. Prolog. - jeśli chcesz, mogę Ci walnąć mailem, jeśli dobrze rozumiem Twoje szamanie :)

    No i polecam dodatkowo Paktofonikę :105:

  5. (ostatnio dochodzę do wniosku, że nie powinnam nikomu niczego radzić i pocieszać, bo wszystko jest zaprzeczeniem mnie samej :roll: )

    No raczej :mrgreen: Na czwarte mam, najpewniej, Hipokryzja, miło mi! Tyle, że sensowne radzenie w dobrej wierze nie jest niczym złym, nawet wobec faktu, iż same sobie z sobą nie radzimy... :roll:

     

    mordka36, a dlaczego partner ciągle powtarza, że się wyprowadzi? Forma szantażu, czy autentyczne chęci?

  6. mordka36, zrobisz, jak uważasz - co do wizyty.

    Fakt, patrząc na brane przeze mnie antydepresanty, neuroleptyki i stabilizatory - też nie potrafiłabym powiedzieć, co, tak naprawdę, działało - no, może poza doraźnymi na uspokojenie.

    Chociaż... myślę, że zawsze warto spróbować ze stabilizatorami...

     

    Odnośnie męża - uroczy człowiek... :x

    Powtórzę jednak to, co napisałam już wyżej - wbrew pozorom, nie tak łatwo wylądować na oddziale zamkniętym.

  7. ja mam to do siebie , ze jak ktos jest dla mnie mily to od razu odbieram to jako zakochanie...

    :shock: dokładnie. A przynajmniej zauroczenie, w lepszym przypadku - miłość totalną :shock:

    JA PO PROSTU NIE UMIEM BYC SAMA..

    Per analogiam.

    Tyle, że z kimś umiem byc jeszcze mniej... :-|

    moja terapeutka twierdzi , ze odebralam smierc mamy jako opuszczenie i dlatego teraz tak mam, ze martwie sie ze ktos mnie porzuci

    Chyba zawsze musi być ten 'pierwszy raz', początek...

    Mój sięga, zdaje się, pewnego nagłego zniknięcia ojca w dzieciństwie. Nie było Go raptem kilka dni, ale ja odczułam je jak długie tygodnie. Odchorowałam to silnymi fiksacjami nerwicowymi. I, naturalnie, "świadomością", że w końcu każdy mnie zostawi.

  8. nie wiem, może to jakaś dysocjacja, ale w wieku prawie 22 lat, zorientowałam się, że nie ja emocjonalne i ja cielesne tworzą CALOSC. że ciało to nie jest worek, z którym mogę robić co chcę, który w pewnych sytuacjach, przestaje należeć do mnie.

     

    co o tym sądzicie??

    Hm... nie dane mi było dobrnąć jeszcze do tego etapu...

    Nigdy nie traktowałam jako dysocjacji dwoistości będącej odrębnym poczuciem mnie fizycznej i mnie "duchowej".

    Składam się z dwóch odrębności, ni w ząb zespolić, bo ciałem (swoim), najzwyczajniej w świecie gardzę. Ono jest złe, służy odczuwaniu, wyżywaniu się, uderzaniu w nie, bo to 'tylko' ciało... Ja - niefizyczne jest lepsze. Wyższe. Pełniejsze.

    Chciałabym być w stanie unieważnić siebie fizyczną, najlepiej tak, by móc żyć tylko duchowo, intelektualnie...

    :-|

  9. W poprzednim jak i w obecnym związku zawsze po seksie płaczę, czuję się winna, iż w ogóle go uprawiam bo seks jest zły (w moim przekonaniu), a w trakcie nie odczuwam żadnej przyjemności i nie jestem w ogóle podniecona. Czuję jakby wszystko działo się poza mną, a ja jedynie muszę udawać, że mi się to podoba, żeby nie stracić obecnego chłopaka.

    Rozumiem Cię...

    Taa, seks to zło, nic ponad ostateczny akt destrukcji siebie za pomocą drugiej osoby...

    Czasem podczas seksu zastanawiam się, czy to jest ten niby cudowny sposób na okazywanie sobie miłości i bliskości, bo jak dla mnie nie ma w tym nic wspaniałego.

    W moim pokręconym postrzeganiu nie jest niczym wspaniałym, pięknym, ani romantycznym (co by tam jeszcze...?), bo w swoim założeniu jest czymś ohydnym i agresywnym.

    Witam, chciałam się zapytać, czy osobowość borderline może mieć negatywny wpływ na życie seksualne?

    Końcowo odpowiem na pierwsze pytanie.

    Wszystko zależy od Twoich doświadczeń, a typ osobowości (w tym przypadku border) idealnie, wg mnie wpisuje się w wynaturzone pojmowanie miłości fizycznej.

    Jak wspomniałam, seks dla autorki tegoż posta jest krańcowym aktem zniszczenia się, dokopania sobie, wprowadzenia siebie na wyższy poziom sponiewierania i autoagresji... :-|

     

    Tak chyba być nie powinno...

  10. Jak już pisałem w innym watku, w przyszłości mam zamiar zostać afgańskim bojownikiem w walce z amerykańskim imperializmem :D

    No wow :shock:

    Ja od zawsze marzyłam, by zostać ambasadorem tudzież dyplomatą w Afganie i potajemnie szmuglować dragi z A. do krajów Azji Środkowej.

    Myślę, że masz szansę ziścić swój sen o byciu afgańskim bojownikiem, bo podejrzewam, że Karzaj zawiśnie za jakiś czas jak Nadżibullah.

    Koniec offtopika.

×