Skocz do zawartości
Nerwica.com

Atalia

Użytkownik
  • Postów

    518
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Atalia

  1. Potrzebuję opinii, ponieważ nie bardzo potrafię odnaleźć się w sytuacji, naszkicuję:

     

    przyjaciółka znanej dobrze mi osoby od zawsze uważa, iż jest ..medium. Kontaktuje się z duchami (przytaczam słowa dziewczyny), acz - tylko z tymi, z którymi ma ochotę "rozmawiać", potrafi sitkować, na cmentarze nie chodzi, gdyż gros wszelakich duchów ją męczy.

     

    Dziewczyna od czerwca widuje dokładnie o 3. w nocy marę kobiety, która niczego nie mówi, ma kontury - bez szczegółów, w dotyku jest steropianowa i krzywdzi ową dziewczynę. Naturalnie, bez widocznych oznak, po prostu ta utrzymuje, iż duch dusi ją, rzuca przedmiotami etc.

     

    Laska zgłosiła się do psycholog, która to zaproponowała jej zajęcia w prowadzonej przez siebie psychodramie.

     

    Nagle okazało się, iż ów "psycholog" jest również medium i zaproponowała dziewczynie wizytę w domu, w celu wywabienia ducha ziółkami i kadzidełkami.

     

    Dostałam namiary na tę "specjalistkę", ponieważ zamierzałam zgłosić ją, tymczasem, googlując, okazuje się, iż nikt taki nie widnieje. Nigdzie. Brak nawet imienia i nazwiska występujących razem.

     

    Nie sądzę, by babka była terapeutką - psychologiem, jak się przedstawiała.

     

    Nie mam styczności z ową dziewczyną, jedynie z jej przyjaciółką, toteż kazałam bliskim jej ludziom zatroszczyć się, w znaczeniu - nakierować na innego specjalistę etc. - nie, laska jest tak zafascynowana quasi-psycholog, iż nie chce słyszeć o nikim innym.

     

    Ach.

    Guru wmawia jej, iż matka chciałaby ją uśmiercić.

     

    Dziewczynie widzenia mary nasiliły się wraz z psychodramą, lecz - mówiąc o zjawie okazuje emocje równe opowieści o myciu rąk - ot, normalka.

     

     

    Raz, to problem pseudopsycholog,

     

    dwa - kwestia dziewczyny, która zakrawa mi na psychozę (?), dodam, iż brat jej matki ma schizofrenię.

     

    Nie wiem już, jak wgryźć się w tę materię...

     

    Macie jakieś idee? - byłabym wdzięczna....

  2. poprostu dziwi mnie skąd takie święte oburzenie na taką postawę w takim wątku :-| ?

    ...myślę, że "oburzenie" lub oburzenie w tym przypadku było zdrową reakcją.

    Bo?

    Bo nierzadko brakuje w wątku (owym subtematycznym) zdrowych wyprowadzeń i czegokolwiek ciągnącego ku górze.

    Zbyt wiele samonakręceń, a głaskanie po główce czasami nie powoduje zmiany stanu na lepiej, a - fałszywą pewność: super, akceptują mnie tak beznadziejną, to mogę jeszcze, i dalej, i mocniej, i zostać tak, nie zmieniać nic, a nawet dokopać (sobie?, innym?) silniej.

     

    Autorka pisząc o swoim cudnym pomyśle jasne, pokazała jak jej beznadziejnie, ale i bardzo przejrzyście, ubocznie unaoczniła swoją konkretną niedojrzałość.

    Mówienie w tym przypadku "biedna :(:(:( " - co wniosłoby? - nic, poza stwierdzeniem "tak, jestem strasznie biedna, co najwyżej mogę przyspieszyć swoją próbę próby",

    dziewczyny próbowały klarować i argumentować, to jest OK.

     

    Sorry,

    nie,

    próba próby przekracza moje zdolności percypowania i wyobraźni.

     

    , czuję, o co chodzi Twoim powyższym pytaniem, wiem, że dla nas należy wyłuskać nieco więcej empatii - ale - myślę, że nie za wszelką cenę, bo istnieją granice zdroworozsądkowe, które w jakimś stopniu mają bordery, nie jesteśmy wszak upośledzeni, i, jeśli ktoś zbliża się niebezpiecznie do owych granic, ja, np. ja nie potrafiłabym użalać się powtarzając "biedna :(:(:( ", nie komuś, kto działa z premedytacją.
  3. potraficie wybaczać?

     

    Sic! - tak,

    teraz to widzę.

    Zapotrafiłam.

     

    Nie na zasadzie: "chcę, to wybaczę".

    Dłuższy proces, najpierw brak potrzeby wrzucenia delikwenta pod tramwaj, zanik wściekłości, zanik nienawiści, obojętność, plus to, bez czego, jak sądzę, wybaczyć się nie da - pogodzenie (z zastaną sytuacją) i doza zrozumienia.

     

     

    jamnik, nie jest aby tak, że "wybaczanie" przypłacasz autoagresją?

     

    Dobre ujęcie w "(...)", bo przy wybaczeniu (nie - "wybaczeniu") auto być nie powinno. Ostry i ciężki truizm.

  4. Toże jestem obustronnie zlateralizowana, choć wygodniej pisać mi lewą, od lewej do prawej - gdy zaczynam pisać prawą, odruchowo bazgram pismem lustrzanym, co jest super zabawne :mrgreen:

     

    Część czynności wykonuję lewą, część prawą.

     

    Nie sądzę, by lateralizacja ktorakolwiek-stronna, że tak ujmę, wywołała jakiekolwiek zmiany.

    Jedynie tak: pisząc lewą pobudzasz prawą półkulę i na odwrót.

     

    O.

  5. Życie gaya w Polsce nigdy nie będzie proste i łatwe. Mam 23 lata, wyznanie przed rodziną i najbliższymi przyjaciółmi mam już za sobą. Oczywiście szok ale jakoś przeszło to na spokojnie i głównie na rozmowie, natomiast oni chcą wierzyć bardziej, że to taki biseksualizm ponieważ spotykałem się też z dziewczynami ale bardziej w celu sprawdzenia samego siebie, nigdy nie było miłości. Sam jestem zagubioy i często dopada mnie depresja ponieważ kilka miesięcy temu poznałem wspaniałego chłopaka - Belga ( kilka lat młodszy ), byłem u niego 2 razy i km nie miały znaczenia jeśli coś czujesz do tej drugiej osoby, ale pewnego dnia miałem taki kryzys i zacząłem myśleć o przyszłości, że chciałbym być normalny, chciałbym mieć rodzinę i dziecko, chciałbym poznać dziewczyę którą będę kochał tak jak jego, a nie potrafię, ale cały czas zyję z nadzieją, że może się to zmieni :'( zaczałem sobie wyobrażać życie z facetem gdy będę miał 40-50 lat i jakoś już przestało być kolorowo Powiedziałem jemu, że nie jestem gotowy, że cieżko mieć kogoś 1200km od siebie, że niszczą mnie moje myśli i to, że jednak rodzina prosi abym poczekał, może coś się zmieni jeszcze, może poznam dziewczynę i się zakocham... praktycznie urwaliśmy kontakt bo dla niego było za trudne traktować mnie jako kolegę, a ja walczę kolejny tydzień z myślami co robić, boję się , że wkrótce będzie szczęśliwy z kimś innym, tęsknie za nim, ogłądam wspólne zdjęcia, tęsknie za rozmowami, za budzeniem się blisko niego, a z drugiej strony nie wiem czy chcę takiego życia, zazdroszę szczęśliwym heteroseksualnym parą bo to nigdy nie będzie tak samo zawsze będę wolał się z tym ukrywać ... Nie wiem czego chcę to jest najgorsze co może być i mnie niszbędę czy każdego dnia z obawą, że zostane sam... chyba dopadła mnie depresja ponieważ dużo na ten temat czytałem i sam nie wiem dla mnie to jest choroba której nie mogę wyleczyć i nigdy nie będę szczęśliwy z kobietą ...

    I Nie, nie, nie... Raz: ani homoseksualizm, ani też biseksualizm nie stanowią zaburzeń osobowości. Nie stanowią żadnego z zaburzeń! - a choroby - tym bardziej NIE!

     

    II Zrobiłeś coming out wobec najbliższych, na opinii których Ci zależało. Co szkodzi temu, by ujawnić się wobec ogółu? - nie, nigdy nie zrozumiem tego subiektywnego wstydu (wstyd?! - niby dlaczego?!) wobec własnej orientacji...

    Czyje szczęście interesuje Cię bardziej?

    Swoje? - czy "ich"?

    Życia za Ciebie nikt nie przejdzie, Ty tu dźwigasz.

     

    III Może to biseksualizm, może homogeniczny homoseksualizm.

    To naprawdę, naprawdę ma Twoim zdaniem znaczenie wobec osoby, na której Ci zależy, czy zależeć mogłoby? "Kocham cię, ale nie będziemy razem, bo kochać cię nie powinienem"?

  6. ladywind, zachwyciłaś mnie, aż brak mi tu zniesmaczonej i zażenowanej emotikony, niech wystarczy Ci moje zwerbalizowane: "bleh"...

     

    Intelowi odmawiasz inteligencji? :lol:

     

    Gratuluję Ci.

    Lubię ludzi podobnych Tobie, coś w deseń: "pociągi się spóźniają bo są głupie".

    :uklon:

     

    Nie, nie mogę, nie mogę, nie mogę, bo we frustracji, zadziwieniu i rozśmieszeniu napiszę coś, czego mogłabym żałować - nawiasem, nawet pisząc powyżej moje wypowiedzi są równie merytoryczne, co Twoje w tymże wątku, specjalisto od psychopatii :lol:

  7. Agasaya, a w grę nie wchodzi ponowny turnusik na oddziale otwartym pod okiem tamtejszej babki?

     

    miętowa, , czuję i ..zaraz prychnę ze śmiechu: "Dzień dobry, poproszę o mojego czerwcowego diagnostę. To pan? Otóż pragnę oświadczyć - pan mnie wówczas nie przyjął, więc spluwam i dziś ostentacyjnie nie przyjmę się sama, na złość panu!" :lol::roll:

     

    A poważniej - wietrzę drobne uspokojenie, haraszo, no i jest założenie - w razie czego, toże haraszo!

×