Skocz do zawartości
Nerwica.com

oreiro

Użytkownik
  • Postów

    165
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez oreiro

  1. wszyscy znają naszą sytuację....jego rodzina,moja rodzina,znajomi.ale czy oni mogą coś na to poradzić?no chyba nie.a terapia nie wchodzi w grę,bo jego męska duma zapewne mu na to nie pozwala.lub odczuwa strach. ja nie usprawiedliwiam go dzieciństwem,gdyby tak było nie próbowałabym dokonywać jakiś zmian,tłumaczyć,argumentować,tylko ze spuszczoną głową skakałabym tak jak by mi zagrał,uważając go za biednego i tak niesprawiedliwie pokrzywdzonego-a tak nie jest!i zgadzam się,że to z lenistwa i wygody a może te 7 lat temu,na pewne nowe życiowe role nie był gotowy.my,kobiety potrafimy szybciej pewne sytuacje zaakceptować... każdy z nas ma w swoim charakterze cechy które wywołują u innych wściekłość i bezradność,bo są tak głęboko zakorzenione,czasem z powodu dzieciństwa,czasem z powodu sytuacji w których się znajdowaliśmy. gdybym chciała prosić o pomoc ,bo mój mąż jest taki i owaki to wpisałabym mój wątek do toksycznych związków ale nie chodziło mi w tym,by ktoś mi ukazywał moje małżeństwo pod tym kątem,bo ja się z tym zgadzam i dodam,że sama nie należę do "normalnych"(w końcu jestem na tym forum z depresją,więc daleko mi do ideału) i mój mąż też co nieco mógłby na mój temat napisać:)owszem jak pisze o jego zachowaniach to mi się kur....ica włancza ale jego historia dzieciństwa i obecne zachowania miała posłużyć tylko jako zobrazowanie tego stwierdzenia....nasze dzieciństwo a dorosłe życie..... chodziło mi o to czy rodzice okazując brak zainteresowania dzieciom,zdawają sobie sprawę,że je krzywdzą i odciskują na psychice dziecka ślad na bardzo długo.nadopiekuńczy rodzice ,trzymając dzieci pod parasolem ochronnym( nie świadomie) sprawiają,że są one słabo przygotowane do dorosłego życia-jak sobie z tym radzą takie osoby,czy rodzice-alkoholicy pokazujący dziecku świat samotności i szarości, libacji zdaja sobie sprawę z tego że ich pociecha może być nie zdolna do stworzenia rodziny itd.?tyle widzi się biednych małych dzieci biegających po podwórku od rana do nocy,brudnych,głodnych, bez opieki,tyle się widzi dzieci tak wcześnie rozpoczynających przestępcze życie,bo rodzice nie uświadomili im co jest dobre a co złe...młode gangi ,w których 12 latki zrobią wszystko by zaskarbić sobie trochę uwagi innych-starszych.bycie rodzicem to ogromna odpowiedzialność o której coraz częściej się zapomina. taki wątek chciałam poruszyć... -- 10 maja 2011, 18:37 -- wiele osobistych historii jest na tym forum poruszanych z wpisem między wierszami..bo moje dzieciństwo było....bo w dzieciństwie byłam/łem....i nie wydaje mi się by było to usprawiedliwianie siebie,tylko szukanie przyczyny....dlaczego jest tak a nie inaczej. dlaczego psycholog czy też psychiatra,kiedy przychodzisz na wizytę i kładziesz się na tej sławnej kozetce jak z filmu,pyta:"a jakie miała pani/pan dzieciństwo","jakie miała pani/pan relacje z rodzicami"?pyta,bo od tego wszystko się zaczyna.rodzimy się z czystą kartą a w dzieciństwie zaczynamy zapisywać rozdziały swego życia. ja miałam szczęśliwe dzieciństwo ale jako jedynaczka rodzice chronili mnie przed wszystkim.nie byłam z tego powodu zaradna życiowo,nie potrafiłam szukać pracy,pomóc rodzicom finansowo.kiedy pojawił się mój mąż,wszystko powoli zaczęło się zmieniać,jak już pisałam w innym wątku,on pomógł mi nabrać odwagi,pewności siebie.przestałam się bać załatwiać urzędowych spraw,pytać o prace. dlatego tak jak pisałam wcześniej ..czego nie zaznasz w domu rodzinnym,czego się tam nie nauczysz,nauczy cię ktoś inny.tak było w moim przypadku.
  2. to przykład dobrze pasujący do wątku pt.nasze dzieciństwo a dorosłe życie......
  3. też jestem jedynaczką i mogę powiedzieć,że niektóre z cech ,które opisujesz posiadałam będąc w twoim wieku,to pewno dlatego,że byłam pod parasolem ochronnym rodziców i niczym nie musiałam się przejmować.uwielbiałam towarzystwo swoich przyjaciółek,czułam się w śród nich jak ryba w wodzie:)kiedy one zaczęły się interesować chłopakami ja patrzałam na nie jak na kosmitki i zastanawiałam się ,co w tym fajnego hahaha. aż poznałam swojego męża i nastąpiła totalna zmiana.wpuszczona na głęboką wodę nauczyłam się samodzielności,wyrobiłam w sobie zaradność i odwagę. nie wydaje mi się byś cierpiała na jakikolwiek syndrom chodz mogę się mylić,bo może to być syndrom jedynaczki,który minie uwierz mi
  4. oreiro

    Skojarzenia

    liczba-numerologia
  5. a dlaczego kościół pozwala zawierać związek małżeński kobiecie będącej w ciąży?a wierzcie mi,że pozwala-może nie wszyscy i nie wszędzie,ale w mojej parafii tak jest.znajomi wyłożyli tylko odpowiednią gotówkę i gotowe.okazali słowną skruchę i już mogła przyszła panna młoda w białej sukni iść do ślubu !!! to się nazywa przestrzeganie katolickich zasad. z tego co wiem,to kolor biały zarezerwowany jest dla dziewicy...........!!!!!!!!!!!!!!!no chyba,że kościół i "pracujący" w nim księża adekwatnie do sytuacji naginają te zasady :evil a ja biorąc ślub cywilny nie mogę praktycznie nic,no może poza wrzuceniem DATKU NA POTRZEBY KOŚCIOŁA na tace,którą ksiądz sam ci podtyka pod ręce spacerując po swoim przybytku podczas mszy
  6. może i tak...ale watek dotyczył dzieciństwa i jego wpływu na nasze dorosłe życie.nie proszę o charakterystykę mojego męża ani mojego małżeństwa.podałam jedynie przykład,by zobrazować treść wątku.
  7. ale to nie jest zły człowiek i widzę jak on sam ze sobą nie potrafi sobie czasami poradzić. jeżeli jego rodzice nie potrafili mu pokazać jak to jest być kochanym, jak to jest być szanowanym i szanować innych,to kto jak nie osoba,z którą się związał ma mu to pokazać.czy ktoś kto miał pecha do swoich rodziców ma być skazany na samotność,lub wpakowanie go do szufladki z podpisem" uwaga,toksyczny"?
  8. hej forumowicze... nie wiem,czy wątek jest dobrze i adekwatnie nazwany ale już trudno a więc....mój kochany mąż,miał bardzo zróżnicowane dzieciństwo,przechodziło wiele przemian ale wszystko miało swoje powody.mąż jest najstarszy z rodzeństwa.gdy był jeszcze jedynakiem-wiadomo,oczko w głowie rodziców,wycieczki,wspólne spacery itd.pierwsza zmiana zaszła gdy na świat przyszedł jego brat.tata nagle był zapracowany, jak nie pracował to swój czas poświęcał kolegom i grom na automatach z synem u boku!(moim mężem).zaczęło się psuć w jego rodzinie.jego ojciec był strasznym indywidualistom,nie lubił kompromisów,wszystko musiało być jak w zegarku i po jego myśli.był surowy dla dzieci - bił pasem,stawiał w kącie,klęczenie na grochu itd.mama-bardzo słaba psychicznie kobieta,owszem były kłótnie ale nigdy nie potrafiła obronić siebie i swoich dzieci skutecznie.miała parę prób samobójczych,których świadkiem był mój mąż(jako mały chłopiec).ojciec zabraniał jej kontaktów ze znajomymi bo uważał ,że rodzina jak ma problemy powinna je sama rozwiązywać a nie doszukiwać się pomocy u koleżanek.powoli stawała się samotna i opuszczona,więc pojawiła się na świecie córka.to już było apogeum,kłótnie ,przemoc fizyczna,większa surowość,wręcz dyktatura,a miał wszystko jak chciał.ale widocznie sprawiedliwość na tym świecie istnieje...matka mojego męża poznała swoją drugą miłość,w rodzinie nastąpił rozwód! Od samego początku byłam świadkiem już tych końcowych sekund jego rodziny.pamiętam jak mówiłam mu,że boję się takich samych problemów u nas,żeby mi obiecał,że będzie robił wszystko by ich nie powielać...............nie udało się jego zachowania są do zachowań jego ojca tak podobne. mój mąż ma słaby kontakt z dziećmi,mało czasu poświęca rodzinie,żyje sam dla siebie i by sobie robić dobrze i żyć będąc wolnym jak ptak!nawet gry na automatach,ale z moją córką u boku na szczęście ja nie jestem jego matką i nigdy nie będę próbowała odebrać sobie życia, ale czy moją rodzinę będzie czekał taki sam koniec? Ja walczę od 7 lat z jego zachowaniami,przedstawiam mu podobieństwa i proszę, by wyciągał z nich wnioski.nie da rady.on ich nie widzi.jedyne co potrafi powiedzieć to:"ja nie znam innego życia,innego postępowania-takie było moje dzieciństwo,to nie moja wina"! moja też nie ,ale dlaczego osoba,która pokocha kogoś z tak trudnym dzieciństwem ma cierpieć,ma od nowa wszystkiego uczyć,ma zostać wciągnięta w jakąś katastrofę.? A może to we mnie jest błąd?może to ja nie potrafię mu tego lepszego życia ukazać,dać mu do myślenia swoim postępowaniem,swoim szczęśliwym dzieciństwem,że można żyć lepiej! mogła bym tak pisać i pisać ale już mnie głowa rozbolała i literek nie widzę!więc kończę i łyknę coś przeciwbólowego.przepraszam,jeśli to zostało chaotycznie napisane ale ja tym żyje już tyle lat a dalej wywołuje to we mnie ogromne emocje.
  9. wiesz co chłopaku, szkoda się rozpisywać na temat tego wątku.......... ide z dzieciakami na spacer - słoneczko nas wzywa
  10. Pekola, to ty chyba na złą terapie weszłeś.....
  11. linka, no dokładnie ,albo te stwierdzenie" połówki jabłka " itd.itd jakbym ja sama nie mogła być dorodnym soczystym jabłuszkiem
  12. dla mnie moja przyjaciółka jest moją drugą połówką już od 25 lat!
  13. Korba, też racja ale Pekola, właśnie ma chyba za dużo milczenia
  14. a może jak nie masz o czy rozmawiać z tą osobą ,to może to nie jest twoja druga połówka? druga połówka to ktoś kto do ciebie pasuje,ktoś z kim znasz się jak łyse konie!i możesz rozmawiać 24/h.o wszystkim i o niczym
  15. Zdarza się,;* hahahah no wiem nawet najlepszym
  16. oreiro

    zadajesz pytanie

    okropny czujesz w sobie złośc?
  17. Ka_Po,w 100% się z tobą zgadzam! nie mam ślubu kościelnego tylko cywilny.tak się złożyło, ale na chwile obecną nie czuję potrzeby tego zmieniać.ale wiem,że przez to moja córka może nie zostać dopuszczona do komunii.wiem,że przez to moja przyjaciólka musiała"bardzo"uprosić swojego parafialnego księdza , bym mogła dzielić z nią jej radość na jej ślubie jako jej świadek.dlaczego taka dyskryminacja? bo żyje nie tak jak katolicyzm nakazuje?bóg jest wszędzie............w moich dzieciach,w kwiatach mojej mamy na ogródku,w dobrej ludzkiej istocie.i w taki sposób chcę go postrzegać!a nie jak odpacykowane figurki w odpacykowanych kośćiółkach!!!!!!!! -- 07 maja 2011, 19:06 -- kurde ale mi się spacja włączyła
  18. oreiro

    Skojarzenia

    mądrość - podziw
  19. bardzo chciałam zostać fotografem albumów ze zdjęciami mam mnóstwo.mając aparat w dłoni to jakby być w innym świecie:)niestety nie zaczęłam nawet szkoły o tym kierunku.ciąża,małżeństwo itd.ale jestem takim fotografem sama dla siebie dla własnej małej satysfakcji ale nie mogąc za to utrzymać rodziny. lepsze to niż nic
×